Aktualizacja strony została wstrzymana

Francuska Golgota – Aleksander Smolarski

Ocenia się, że podczas rewolucji we Francji życie za wiarę oddało około trzech tysięcy katolickich kapłanów. Wśród nich zamordowani 2 września 1792 r. franciszkanin o. Jan Franciszek Burte, gwardian stołecznego klasztoru oraz jego zakonny współbrat, Seweryn Jerzy Girault, kapelan paryskich sióstr zakonnych. Rewolucja stawiała sobie za cel stworzenie „nowej Francji” i „nowego człowieka”. Każdego, kto nie mieścił się w „republikańskich wymiarach”, przykrawała do nich gilotyna.

Egzekucja katolickiego księdza w Rennes, 1792 r. Repr. Mary Evans Picture Library/Forum<

Antychrześcijańskie oblicze rewolucji francuskiej objawiło się na dwa sposoby: w aspekcie destruktywnym (czyli polityce wymierzonej w Kościół katolicki i duchowieństwo, a także niszczeniu symboli chrześcijaństwa w sferze publicznej, w tym kościołów) oraz w aspekcie twórczym, o wiele groźniejszym – jak zauważył Józef de Maistre – od tego pierwszego (czyli tym, co na gruzach chrześcijańskiej Francji rewolucjoniści chcieli zbudować). Oba aspekty łączyło przeświadczenie zaczer­pnięte z ateistycznego dziedzictwa Woltera, iż należy wymazać tę niegodziwość, czyli – wedle „patriarchy oświecenia” – chrześcijaństwo.

Uczniowie de Sade’a

Tak, obywatele, religia jest nie do pogodzenia z ustrojem wolności, czujecie to tak samo jak ja. Nigdy wolny człowiek nie pochyli głowy przed bogami chrześcijaństwa; nigdy jego dogmaty, rytuały, tajemnice, moralność nie będą mogły odpowiadać republikaninowi… Oddajcie nam pogańskich bogów! Chętnie będziemy czcić Jowisza, Herkulesa czy Pallas Atenę, ale nie chcemy więcej tego baśniowego stwórcy świata. (…) Nie chcemy więcej tego Boga nieogarnionego, który wszystko ponoć napełnia – takimi słowy zagrzewał rewolucjonistów do kontynuowania antychrześcijańskiej polityki we Francji markiz de Sade – znany zboczeniec seksualny, który zresztą z racji swego zboczenia został na prośbę własnej rodziny osadzony na jakiś czas w Bastylii. W tym kontekście jej zburzenie nabiera całkiem nowego znaczenia.

Gdy de Sade wypowiadał te słowa, już od ponad pięciu lat trwała rewolucyjna polityka wymierzona we Francję jako „pierworodną córę Kościoła”. W pierwszej kolejności uderzono bowiem właśnie w Kościół. Już w roku 1789 skonfiskowano wszystkie należące doń majątki, które podobnie jak w szesnastowiecznej Anglii stały się początkiem fortun nowej, republikańskiej arystokracji. W lutym 1790 roku rewolucyjne Zgromadzenie Narodowe zadekretowało zniesienie wszystkich zakonów we Francji, a 15 sierpnia 1791 roku (nieprzypadkowo wybrano dzień wielkiego święta kościelnego) zakazano księżom noszenia sutann. We wrześniu 1793 roku – w apogeum szalejącego wówczas jakobińskiego terroru – uchwalono „prawo podejrzanych”, otwierające możliwość zgilotynowania osoby także za żywienie arystokratycznych sympatii; te ostatnie mogły oznaczać również uczestnictwo we Mszy Świętej odprawianej w prywatnych mieszkaniach przez tzw. niezaprzysiężonych księży, czyli tych, którzy nie złożyli przysięgi na wierność tzw. konstytucji cywilnej kleru.

Ten akt prawny, uchwalony w lipcu 1790 roku, stanowił faktyczne wypowiedzenie wojny Kościołowi we Francji i Rzymowi. Anglikanin, Edmund Burke, komentujący na gorąco uchwalenie owej ustawy na kartach swoich Rozważań o rewolucji we Francji, pisał: Wydaje mi się, że ten nowy ustrój kościelny ma być tylko przejściową i przygotowawczą fazą prowadzącą do całkowitego wyrugowania wszystkich form religii chrześcijańskiej, gdy tylko umysły ludzi zostaną przygotowane do zadania jej ostatniego ciosu za sprawą urzeczywistnienia planu otoczenia jej kapłanów powszechną pogardą. Ludzie, którzy nie chcą wierzyć, że filozoficzni fanatycy kierujący tą akcją od dawna ją planowali, nie mają pojęcia o ich charakterach i poczynaniach.

Ojciec europejskiego konserwatyzmu nie pomylił się w niczym. Konstytucja cywilna kleru była bowiem próbą ustanowienia we Francji schizmatyckiego wobec Rzymu Kościoła. Z katolickich duchownych czyniła funkcjonariuszy państwowych wybieranych (w tym biskupi) przez wszystkich obywateli danego departamentu (obszar diecezji przykrojono do granic administracyjnych) – również ateistów. 10 marca 1791 roku tę uzurpację rewolucyjnego państwa oficjalnie odrzucił i potępił papież Pius VI. Król Ludwik XVI, chociaż podpisał dokument, traktował go jak kroplę przelewającą kielich goryczy – o czym poinformował w liście pozostawionym na krótko przed nieudaną ucieczką z Paryża.

Konstytucja cywilna kleru okazała się przełomowa również dlatego, że dostarczyła pretekstu dla rozpętania kolejnej spirali przemocy przeciw duchowieństwu, które nie przysięgając na nią dochowywało wierności widzialnej Głowie Kościoła. 27 maja 1792 roku zadekretowano więc deportację do kolonii wszystkich duchownych odmawiających zaprzysiężenia. Jednak już 18 marca 1793 roku Republika poszła dalej i uchwaliła dla odmawiających zaprzysiężenia karę śmierci. Taka sama kara spotkać miała również świeckich, którzy udzielali schronienia kapłanom niezaprzysiężonym lub uczestniczyli w nabożeństwach przez nich odprawianych bądź korzystali z udzielanych przez nich sakramentów. Jak mówił w roku 1793 „kat Lyonu”, jakobiński komisarz Chalier, księża są jedyną przyczyną nieszczęść we Francji. Rewolucja, która jest triumfem oświecenia, tylko z obrzydzeniem może spoglądać na zbyt długą agonię zgrai tych niegodziwców.

Męczennicy czasów rewolucji

Ocenia się, że podczas rewolucji we Francji życie za wiarę oddało około trzech tysięcy katolickich kapłanów. W roku 1793 w aktach orleańskiego Trybunału Rewolucyjnego, dotyczących osoby jednego z owych męczenników – ks. Juliena d’Herville, niezaprzysiężonego jezuity – zapisano między innymi, że znaleziono przy nim wszystkie środki dla uprawiania fanatyzmu i przesądu: szkaplerz z dwoma medalikami, małe okrągłe pudełko z zaczarowanym chlebem [chodzi o konsekrowane hostie – przyp. aut.], taśmę, na której był przyczepiony duży krzyż ze srebra, serce wykonane ze srebra oraz kryształowy relikwiarz.

Danton namawiał swoich kolegów z rewolucyjnego Konwentu, by wszystkich „opornych księży” załadować na barki i wyrzucić na jakiejś plaży we Włoszech, ojczyźnie fanatyzmu. W końcu jednak wybrano mordercze tropiki Gujany Francuskiej, która stała się miejscem zesłania i męczeństwa niezaprzysiężonych. Przez ponad pół roku (od końca roku 1793) takiego losu oczekiwało na barkach zacumowanych u wejścia do portu w Bordeaux ponad ośmiuset księży. Stłoczeni w nieludzkich warunkach, pozbawieni żywności, lekarstw i elementarnych warunków ludzkiej egzystencji, czekali na wypłynięcie na ocean. W tych okolicznościach spośród 829 księży zmarło aż 547. Trwali jednak w owych ­katuszach do końca, wspólnie się modląc i nawzajem spowiadając.

1 października 1995 roku papież Jan Paweł II beatyfikował sześćdziesięciu czterech z nich, bo jak sam podkreślił w homilii beatyfikacyjnej, na dnie udręki zachowali ducha przebaczenia. Jedność wiary i jedność ojczyzny uznali za sprawę ważniejszą niż wszystko inne.

Martyrologium Kościoła francuskiego czasów rewolucji, sporządzane przez Jana Pawła II, bynajmniej się na tym nie kończy. W lutym 1984 roku beatyfikował on 99 męczenników z Angers – ofiary krwawej pacyfikacji Wandei przez władze Republiki. Do chwały ołtarzy wyniesiono wówczas jedenastu księży i trzy zakonnice. Papież z Polski kontynuował w tym względzie dzieło swoich poprzedników na Stolicy Piotrowej. W roku 1906 bowiem św. Pius X beatyfikował szesnaście karmelitanek z Compiegne straconych w apogeum dechrystianizacyjnych działań władz republikańskich (1793-1794). Wiezione na miejsce stracenia bydlęcymi wozami wszystkie śpiewały Miserere i Salve Regina (Witaj Królowo Niebios). Ujrzawszy szafot, odśpiewały Veni Creator (Przybądź Duchu Święty) i na głos odnowiły swoje przyrzeczenia chrzcielne i śluby zakonne.

Osobną grupę wśród męczenników czasów francuskiej rewolucji stanowią świeccy posyłani na szafot za miłosierdzie okazane duchownym (poprzez udzielenie im schronienia we własnym domu). Część z nich doczekała się oficjalnego uznania swej chwały męczeństwa przez Kościół (jak męczennicy z Angers), większość jednak to święci bezimienni.

Niektórych jednak znamy, jak na przykład osiemdziesięcioletnią wdowę, Annę Leblanc i jej sześćdziesięcioletnią córkę, Anastazję, skazane na śmierć 1 lipca 1794 w Morlaix. Ich zbrodnią było przechowywanie w domu ściganego księdza, Augustina Clecha z diecezji Tregnier. Maria Gimet, robotnica z Bordeaux, natomiast, z pomocą Marii Bouquier (pracowała jako służąca) ukrywała w swoim mieszkaniu trzech księży: Jeana Molinier z diecezji Cahors, Louisa Soury z diecezji Limoges oraz Jeana Lafond de Villefumade z diecezji Perigueux. W uzasadnieniu wyroku śmierci dla owych kobiet czytamy, iż podzielały kontrrewolucyjne uczucia niezaprzysiężonych księży, (…) chlubiły się, że ich ukrywały oraz kilkakrotnie powtarzały, że lepiej być posłusznym prawu Bożemu niż prawu ludzkiemu. Nie znaleziono żadnych okoliczności łagodzących (na przykład w postaci plebejskiego pochodzenia oskarżonych).

Zniszczyć papieski Rzym!

Osobno omówić należy wrogie akty rewolucyjnego państwa (czy to Republiki, czy wywodzącego się z „ideałów roku 1789” Pierwszego Cesarstwa) wymierzone w Stolicę Apostolską i kolejnych papieży. Już w roku 1790 zaanektowano należący do papiestwa Awinion. Uchwalona w tym samym roku cywilna konstytucja kleru była niczym innym jak wypowiedzeniem wojny papieżowi. Od słów do czynów Republika przeszła w roku 1796, z chwilą błyskotliwej ofensywy generała Bonapartego w Italii. Dwa lata później, 1 lutego 1798 roku, wojska francuskie pod dowództwem generała Berthiera zajęły papieski Rzym. Wkrótce też „lud rzymski” (czytaj: co bardziej aktywni członkowie lóż wolnomularskich) „spontanicznie” (pod czujną obserwacją przybyłych zza Alp zaprzyjaźnionych wojsk) ogłosił powstanie Republiki Rzymskiej, znosząc w ten sposób istniejące od ponad tysiąca lat Państwo Kościelne. Aby dotkliwiej upokorzyć papieża, decyzję tę promulgowano 15 lutego 1798 roku, w rocznicę jego wyboru na Stolicę Piotrową.

Ponad ­osiemdziesięcioletniego, schorowanego Piusa VI francuscy rewolucjoniści wygnali z Rzymu i umieścili w surowych warunkach twierdzy Palence, gdzie 29 sierpnia 1799 roku zakończył on życie ze słowami: In te Domine speravi, non confundar in aeternum (Tobie Boże zaufałem, nie zawstydzę się na wieki) na ustach. Wysłannik Republiki tak raportował to paryskiemu Dyrektoriatowi: Ja, niżej podpisany obywatel, stwierdzam zgon niejakiego Braschi Giovanni Angelo, który pełnił zawód papieża i nosił artystyczne imię Piusa VI. Na końcu zaś nazwał zmarłego papieża: Pius VI i ostatni.

Podobne nadzieje wyrażał, jeszcze przed śmiercią Piusa VI, generał Napoleon Bonaparte – przyszły cesarz Francuzów. Pisał on do swojego brata, Józefa, pełniącego funkcję francuskiego wysłannika przy Państwie Kościelnym: Jeśli papież umrze, należy uczynić wszystko, by nie wybrano następnego i aby nastąpiła rewolucja [w Państwie Kościelnym]. Ale kolejnego Następcę św. Piotra wybrano podczas konklawe poza Rzymem (w Wenecji) i w dodatku przybrał on imię Piusa VII. To z nim Bonaparte jako Pierwszy Konsul zawarł w roku 1801 konkordat kładący kres najgorszej fali prześladowań Kościoła we Francji i umożliwiający odbudowę struktur kościelnych. Kreujący się na następcę Karola Wielkiego Korsykanin potrzebował papieża, by odbyć cesarską koronację w Paryżu. Ale cały czas traktował on biskupa Rzymu jako podwładnego sobie funkcjonariusza. Nie tolerował żadnego sprzeciwu i wymagał bezwzględnego posłuszeństwa. Gdy w roku 1809 Pius VII „ośmielił się” wyrazić swój sprzeciw wobec brutalnej inwazji Cesarstwa na katolicką Hiszpanię, został aresztowany i przewieziony do Francji, gdzie pozostał więźniem cesarza Francuzów aż do jego upadku w roku 1814.

„Nowy człowiek” Rewolucji

Rewolucja poczytywała sobie za cel stworzenie „nowej Francji” i „nowego człowieka” – każdego, kto nie mieścił się w „republikańskich wymiarach”, przykrawała do ich wielkości gilotyna. Choć nie tylko. Oto w roku 1793, podczas jednej z debat toczonych w Konwencie, poważnie roztrząsano projekt jednego z jakobińskich deputowanych zakładający zburzenie w imię republikańskiej równości wszystkich wież kościelnych we Francji. Do realizacji projektu nie doszło, co jednak nie zmienia faktu, że rewolucja francuska to kolejna odsłona radykalnego, antykatolickiego ikonoklazmu. Niszczono całe kościoły (w tym, wspaniałą bazylikę w Cluny) lub je poważnie uszkadzano (zwłaszcza tzw. portale królewskie, m.in. w paryskiej Notre Dame i w jej odpowiedniczce w Chartres). Z perełki gotyku, kaplicy Saint Chapelle w Paryżu (zbudowanej przez św. Ludwika IX w XIII wieku jako relikwiarz dla Korony Cierniowej) uczyniono magazyn na zboże. Katedrę w Chartres od zburzenia uchronił pewien obywatel, który wykupił ją od władz po cenie gruzu (dzisiaj katedra figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO). Komitet rewolucyjny w Bourges postanowił zburzyć dwa kościoły (w tym również wspaniałą tamtejszą katedrę), ponieważ w sytuacji, kiedy triumfuje filozofia, należy dołożyć wysiłku do zniszczenia wszystkich świątyń, które świadczą o głupocie naszych ojców i konserwują nadzieje winne przesądów i szarlatanerii.

„Nowy człowiek” miał funkcjonować w nowym czasie („nowym” znaczy antychrześcijańskim). W takim właśnie kontekście należy rozpatrywać wprowadzenie przez francuskich rewolucjonistów w roku 1792 nowego, tzw. republikańskiego kalendarza. Początkiem nowej ery miała być data proklamowania republiki we Francji – 22 września 1792 roku. Zniesiono Dzień Święty (niedzielę) oraz wszystkie pozostałe święta chrześcijańskie. Zamiast siedmiodniowego tygodnia wprowadzono dziesięciodniowe dekady (chodziło o zamazanie odrębności niedzieli). Jak mówił jeden z projektodawców republikańskiego kalendarza, Fabre d’Eglantine: Długie przyzwyczajenie do gregoriańskiego kalendarza wypełniło pamięć ludu znaczną ilością wyobrażeń, które długi czas szanowano i które jeszcze dzisiaj są źródłem błędów religijnych. Konieczne jest więc zastąpienie tych wizji ignorancji rzeczywistością umysłu, zastąpienie godności kapłańskiej prawdą natury.

„Nowego człowieka” w „republikańskiej cnocie” miała wychować nowa szkoła, wyjęta spod jakiegokolwiek wpływu Kościoła i oddana pod całkowitą dominację rewolucyjnego państwa. Republikański model edukacji miał być oparty wprost na zasadach antychrześcijańskich. Wspominany na początku teoretyk i praktyk rewolucji, markiz de Sade, zachęcał do tego słowami: Francuzi, zadajcie tylko pierwsze ciosy [religii katolickiej – przyp. aut.], reszty dopełni oświata publiczna.

Co może oznaczać takie „republikańskie wychowanie”, któremu poddano całe jedno pokolenie Francuzów (w ciągu niemal trzydziestu lat, jakie minęły od roku 1789 do roku 1815), najlepiej dokumentują słowa św. Proboszcza z Ars, który porównał swoich parafian do istot różniących się od zwierząt jedynie chrztem. Pokolenie to, wyrosłe i ukształtowane przez rewolucję (której Pierwsze Cesarstwo było wszak wiernym kontynuatorem), ucieleśniało przerwanie ciągłości nie tylko z dawną Francją królów, ale przede wszystkim z Francją chrześcijańską – „pierworodną córą Kościoła”. Rewolucja nie jest bowiem najgorsza w tym, co niszczy, ale w tym, co tworzy.

Aleksander Smolarski

Artykuł ukazał się w 12. numerze dwumiesięcznika „Polonia Christiana”

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2012-09-01) | http://www.pch24.pl/francuska-golgota,5477,i.html#ixzz25UEj1IyS

Skip to content