Aktualizacja strony została wstrzymana

Esbecki trop zamachu na orła

Trzema, antykomunistycznymi z założenia, podlaskimi związkami kombatanckimi kierują osoby zasłużone dla państwa komunistycznego – wynika z dokumentów, do których dotarł „Nasz Dziennik”. Te same osoby przewodzą Wojewódzkiej Radzie Kombatantów i Osób Represjonowanych w Białymstoku. Rada potępiła obywatelską akcję zdekomunizowania pomnika państwa podziemnego. Co więcej, szef Rady, a jednocześnie prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków Tadeusz Chwiedź złożył doniesienie na policję w tej sprawie.

Tadeusz Chwiedź, autor doniesienia na policję, szefuje Wojewódzkiej Radzie Kombatantów i Osób Represjonowanych w Białymstoku. Rada zdecydowanie potępiła samowolne, jej zdaniem, umieszczenie na głowie orła korony oraz dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna” na monumencie. W specjalnym oświadczeniu Maurycy Birula, wiceprezes Rady, szydząc z symbolu państwa polskiego umieszczonego na pomniku, napisał: „Wojewódzka Rada Kombatantów i Osób Represjonowanych propozycję udekorowania „pisklaka” w gnieździe koroną odrzuciła”. Takie samo stanowisko wystosował też drugi wiceprezes WRKiOR Witold Czarnecki, prezes Zarządu Okręgu Białostockiego Światowego Związku Źołnierzy AK. „Ze smutkiem obejrzeliśmy pomnik poświęcony Bohaterom Ziemi Białostockiej. Takie praktyki samowolnie dopełniające treści i przesłania, jakimi kierował się autor dzieła, budzą nasz sprzeciw” – napisał. Za ukoronowaniem orła optował białostocki oddział Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego i Związek Źołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.

Konsekwencją doniesienia i oświadczeń potępiających obywatelską akcję było podjęcie przez członków Społecznego Komitetu ds. Odkomunizowania Pomnika badań nad przeszłością osób prezesujących organizacjom kombatanckim. W trakcie kwerendy w archiwach członkowie Komitetu dotarli do dokumentów, które ukazują nieznane opinii publicznej fakty z biografii Tadeusza Chwiedzia, Witolda Czarneckiego oraz Maurycego Biruli. Chodzi o dane dotyczące wpisanych, często przez nich samych, we wnioskach paszportowych składanych w MSW, zaświadczeniach ZBOWiD oraz jednym dokumencie Służby Bezpieczeństwa. Kopie tych dokumentów udostępnił „Naszemu Dziennikowi” Tadeusz Waśniewski, wiceprezes Zarządu Głównego Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego w Warszawie, prezes białostockiego oddziału tej organizacji oraz przewodniczący Społecznego Komitetu ds. Odkomunizowania Pomnika.

Na smyczy PZPR

I tak we wniosku paszportowym złożonym w MSW w 1987 r. Tadeusz Chwiedź podaje m.in., że przynależy do białostockiego Komitetu Miejskiego PZPR. Dowiadujemy się również z niego, że cel wyjazdu do ZSRS jest służbowy – „wymiana międzypartyjna”, koszty przejazdu pokrywa KW PZPR, natomiast pobytu – Komunistyczna Partia Białorusi w Grodnie. We wniosku jest też informacja, że Chwiedź pełnił znaczące funkcje w administracji państwowej PRL. Był dyrektorem Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku. A to znaczy, że musiał być blisko wierchuszki partyjnej lokalnego komitetu PZPR. Może właśnie stąd bierze się sentyment prezesa Zarządu Głównego Związku Sybiraków do pomnika wzniesionego właśnie przez PZPR? Wczoraj „Nasz Dziennik” próbował skontaktować się z Chwiedziem, żeby poznać jego stanowisko w tej sprawie. Był jednak „nieuchwytny”.

Równie ciekawe informacje w swoim wniosku paszportowym z 10 grudnia 1976 r. podaje Witold Czarnecki, prezes Światowego Związku Źołnierzy Armii Krajowej Okręgu Białostockiego oraz wiceprezes Wojewódzkiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych w Białymstoku. W rubryce „Przynależność do organizacji politycznych” wskazuje: „PZPR”. Z zaświadczenia ZBOWiD wynika natomiast, że Czarnecki posiada podwójny życiorys. W tym oficjalnym (dostępnym nawet w internecie) przekazie znajdziemy informację, że 18 lipca 1944 roku jako 17-letni żołnierz AK został rozbrojony przez Sowietów, a później, za odmowę służby w Armii Czerwonej, wywieziony na Wschód. Po amnestii ogłoszonej przez Stalina miał być zwolniony w 1945 roku. Natomiast z dokumentu ZBOWiD z 2 lutego 1977 r. wynika, że w tym samym czasie Witold Czarnecki „służył w armiach sojuszniczych (względem Armii Czerwonej) od 7 lipca 1944 do 9 maja 1945 roku”. We wspomnianym wyżej wniosku paszportowym Czarnecki podaje, że w 1946 r. otrzymał sowieckie odznaczenie „Medal za Pobiedu”, a w 1947 r. przyznawany przez władze Polski Ludowej „Medal Zwycięstwa i Wolności”. Tajemniczy był również awans Czarneckiego w stanie wojennym. – W samym środku nocy stanu wojennego, w 1982 r., przyjechał z Bydgoszczy do Białegostoku, aby przejąć po usuniętym za poglądy polityczne poprzedniku stanowisko dyrektora Instytutu Architektury na Politechnice Białostockiej. Skutecznie pilnował tej instytucji przed przeciwnikami rządów gen. Jaruzelskiego – wspomina Tadeusz Waśniewski. Jeszcze bardziej mroczna przeszłość prezesa Związku Kombatantów Rzeczypospolitej i Byłych Więźniów Politycznych, a jednocześnie wiceprezesa Wojewódzkiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych w Białymstoku – Maurycego Biruli – wyłania się z dokumentów MSW i SB, ze stemplem IPN OBUiAD Białystok. Z dokumentu Służby Bezpieczeństwa z nagłówkiem „Jawne” dowiadujemy się, że w pierwszych dniach stanu wojennego Birula został zarejestrowany jako „kontakt operacyjny”. Sprawa nabiera szczególnego kontekstu, jeżeli skojarzyć, że mógł szkodzić zwłaszcza członkom organizacji kombatanckich, którym obecnie przewodzi.

Policja dręczy kombatantów

Ujawnienie tych dokumentów ma bezpośredni związek z przeprowadzoną niemal rok temu akcją dekomunizacji białostockiego pomnika wzniesionego przez PZPR bojownikom walk o Polskę „ludową”. Trzy białostockie organizacje kombatanckie, Związek Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, Związek Źołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych oraz Klub Więzionych, Internowanych, Represjonowanych, przy wsparciu instytucji, takich jak m.in. IPN, NSZZ „Solidarność” Regionu Podlaskiego czy Kuria Metropolitalna, od 2010 r. zabiegały u władz miasta o zmianę wymowy monumentu w centrum Białegostoku. Do zajęcia się sprawą prezydent Tadeusz Truskolaski wyznaczył swojego zastępcę Aleksandra Sosnę. Wiceprezydent przez dwa lata nie pozwalał umieścić na pomniku dewizy narodowej, twierdząc w oficjalnych pismach odmownych, że „zniszczy to ducha epoki, w której powstał monument”.

W sprawie dekomunizacji pomnika monitowane były też resort kultury oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Skończyło się na wymijających odpowiedziach. – Ten pomnik, wzniesiony na cześć m.in. oprawców z UB i SB, którzy nas katowali i mordowali, przez wiele lat wzbudzał w prawdziwych antykomunistycznych środowiskach kombatanckich sprzeciw, dlatego nie mogliśmy tej sprawy tak zostawić – tłumaczy Tadeusz Waśniewski. Nie uzyskując więc poparcia żadnej instytucji samorządowej ani państwowej, spontanicznie zawiązano Społeczny Komitet ds. Odkomunizowania Pomnika, który we wrześniu 2011 r. umieścił na nim słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna”. A na głowę orła nałożono koronę. Wiceprezydent Aleksander Sosna złożył w prokuraturze wniosek o ściganie sprawców tego czynu. Ta jednak odmówiła wszczęcia śledztwa. Miasto wnioskowało też o ściganie do policji. Ta odpowiedziała, że umieszczenie na pomniku dewizy narodowej nie zawiera znamion wykroczenia. Jak się jednak okazuje, wniosków o ściganie było więcej. Jeden z nich skierował m.in. Adam Rybakowicz, podlaski poseł Ruchu Palikota, drugi – Tadeusz Chwiedź.

Pierwsze wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka trafiło do Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego Oddziału Białystok, który był inicjatorem obywatelskiej akcji odkomunizowania pomnika. W wyznaczonym przez policję terminie stawił się Tadeusz Waśniewski, prezes Związku. – Zostałem poinformowany podczas pierwszego przesłuchania, że wniosek o ściganie mnie za bezprawne umieszczenie na pomniku słów „Bóg, Honor, Ojczyzna” oraz włożenie orłu korony złożył m.in. Tadeusz Chwiedź. – Zapytałem więc, dlaczego skoro jestem podejrzany, chce się mnie przesłuchać w charakterze świadka. Nie otrzymałem odpowiedzi. Dlatego nabrałem przekonania, że przecież to, co powiem jako świadek, może być potem skierowane przeciwko mnie, już jako podejrzanemu, odmówiłem więc zeznań – tłumaczy Waśniewski. Aspirant Tomasz Jędrzejczak, policjant, który rozmawiał z mężczyzną podczas jego pierwszej wizyty na komisariacie, przyjął je do wiadomości i jak twierdzi Waśniewski, nie robił mu z tego powodu żadnych przykrości. Zupełnie inne podejście zaprezentował inny policjant, młodszy aspirant Andrzej Czemiel, który wezwał, tym razem imiennie, Tadeusza Waśniewskiego na przesłuchanie, znów w charakterze świadka, 14 sierpnia. Podczas przesłuchania poinformował wezwanego, że doniesienie za samowolną zmianę wymowy komunistycznego pomnika złożył na niego m.in. Tadeusz Chwiedź. Waśniewski poprosił więc o udostępnienie mu tego doniesienia, aby mógł się do niego odnieść. Policjant zdecydowanie odmówił. – Poczułem się na tym przesłuchaniu tak jak w czasach stalinowskich, kiedy przesłuchiwało mnie UB. Nie przedstawiono mi nawet zarzutów stawianych w doniesieniu, straszono prokuratorem, dlatego odmówiłem zeznań – relacjonuje Waśniewski.

Adam Białous

Białystok

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 31 sierpnia 2012, Nr 203 (4438) | http://www.naszdziennik.pl/wp/8651,esbecki-trop-zamachu-na-orla.html

Skip to content