Aktualizacja strony została wstrzymana

„Zasuszanie” IPN – prof. Mieczysław Ryba

Opinię publiczną obiegła informacja o sprzedaży przez RUCH budynku przy ulicy Towarowej 28, który jest siedzibą Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Wiadomo, że obecne władze i zaprzyjaźnione z nimi środowiska postkomunistyczne od wielu już lat starają się utrudnić działalność Instytutu. Wystarczy przypomnieć nowelizację ustawy o IPN, na skutek której po śmierci prof. Janusza Kurtyki Instytut przez wiele miesięcy nie miał legalnie wybranego prezesa, niedawny atak na pion śledczy czy wreszcie teraz utratę głównej siedziby Instytutu.

IPN, posiadając w swoich zasobach również tajne dokumenty, działa na zasadach specjalnych, w jego siedzibie zachowane są też szczególne procedury ostrożności, np. stworzono specjalną sieć teleinformatyczną chroniącą tajemnicę państwową. Zatem siedziby IPN nie da się tak po prostu z dnia na dzień przenieść. Potrzebne są olbrzymie nakłady na remont i adaptację nowego budynku. Wcześniej państwo na remont budynku przy Towarowej 28 poniosło ogromne nakłady w wysokości 17 mln złotych. Dlaczego zatem minister finansów nie znalazł środków, by wykupić budynek, w który zainwestowano tyle środków? Dlaczego przy prywatyzacji RUCH nie zabezpieczono interesu publicznego, np. poprzez wydzielenie i przejęcie budynku przy Towarowej? Ktoś powie – przypadek, błąd. Oczywiście taką diagnozę można by postawić, gdyby nie cały szereg wcześniejszych działań mających osłabić IPN.

Zemsta za „Bolka”?

Zaraz po przejęciu władzy przez rząd PO – PSL rozpoczął się frontalny atak medialny na Instytut i prezesa Janusza Kurtykę (w szczególności organizowany przez „Gazetę Wyborczą”). Histeria osiągnęła swój szczyt po publikacji książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa”. Niektórzy obserwatorzy twierdzili wówczas, że został wręcz wydany wyrok na IPN. Z powodów wizerunkowych nie zdecydowano się na jego likwidację, lecz na zmianę ustawy, która miała uniemożliwić reelekcję profesora Kurtyki, a także miała realnie uzależniać przyszłego prezesa od doraźnej większości sejmowej (związane to jest z uproszczoną formułą odwoływania prezesa). Wybór Łukasza Kamińskiego na prezesa Instytutu, dokonany pod rządami nowej ustawy, nie spotkał się jednak z pełną aprobatą środowisk gazetowyborczych. Przede wszystkim źle widziano brak szeroko zakrojonych czystek w Instytucie, wymierzonych w ludzi, których uznawano za czarne owce. Mimo różnorakich trudności historycy prowadzili regularne badania, w pionie śledczym toczyły się też procesy, m.in. przeciwko autorom stanu wojennego itd. Wszystko to nie komponowało się z „narracją historyczną” tych, którzy uznawali, że droga generała Jaruzelskiego i jemu podobnych była tylko jednym ze sposobów na normalne funkcjonowanie obywateli w czasach PRL. Z wielkim niepokojem obserwowano też badania naukowe na temat czasów nam najbliższych, szczególnie tych dotyczących Okrągłego Stołu.

Niedługo potem kraj obiegła wieść o próbie likwidacji pionu śledczego IPN, który ciągle „niepokoi” starych towarzyszy, w tym różnych zbrodniarzy komunistycznych. To, że niektórzy prokuratorzy IPN poważnie przejęli się prawem o nieprzedawnieniu zbrodni komunistycznych, było źle odczytywane przez środowiska pookrągłostołowe. Próba likwidacji pionu śledczego była związana nie tylko z kwestiami prawnymi. Chociaż różnorakie śledztwa niejednokrotnie nie kończyły się wyrokami sądowymi, to zebrane przez prokuratorów zeznania (dodajmy – składane pod rygorem prawnym) mają nieocenioną wartość historyczną. Dla prawdziwościowego opisu zbrodni komunistycznych jest to materiał wręcz bezcenny, dla ludzi uwikłanych w system komunistyczny – kwestia bardzo niewygodna. Zatem sprzedanie siedziby IPN doskonale wpisuje się w logikę paraliżowania Instytutu. Ową blokadę mogłem obserwować naocznie jako członek Kolegium IPN po śmierci prof. Janusza Kurtyki, kiedy to na skutek różnorakich „zaniedbań” doprowadzono do całkowitego uwiądu i paraliżu wydawniczego (pełniącym obowiązki prezesem był wówczas dr Franciszek Gryciuk), dodajmy, sytuacji nie do pomyślenia w czasach prezesury prof. Kurtyki.

Zaplanowany demontaż

Uwadze postronnych obserwatorów uchodziły inne pomysły mające na celu zablokowanie materiałów archiwalnych przechowywanych i opracowanych przez IPN. Hasło przeniesienia zbiorów dawnych służb specjalnych do Archiwum Akt Nowych po to, aby w pełni „otworzyć” archiwa IPN, zmierzało do ich zamknięcia. Pomijając brak kompetencji archiwistów spoza IPN w kwestii posługiwania się zbiorami służb specjalnych, przenosiny takie musiałyby się łączyć z ogromnym bałaganem, ciągnącą się w nieskończoność inwentaryzacją, a więc ostatecznie z długotrwałą blokadą dostępności do tych zbiorów.

Zatem ci wszyscy, którzy nawoływali do pełnego otwarcia archiwów IPN (gwoli ścisłości – archiwa te cały czas są otwarte), tak naprawdę mieli na celu ich zamknięcie.
Biorąc pod uwagę powyższy opis, zupełnie inaczej możemy spojrzeć na decyzje, które zapadły w sprawie losów głównej siedziby IPN przy Towarowej 28. Można żywić przekonanie, że chodzi tu nie o przypadkowe zaniedbanie, ale o zaplanowaną destrukcję. Jest rzeczą oczywistą, że bez siedziby nastąpi paraliż działań Instytutu. IPN nie będzie mógł nawet udostępnić zbiorów w procedurze wydawania poświadczeń uprawniających do dostępu do informacji niejawnych (dodajmy – procedurze prowadzonej przez obecne służby specjalne). Zablokowanie procedur lustracyjnych, utrudnienia w pracach naukowych – to tylko część skutków wspomnianych decyzji. Instytut zmuszony do szukania nowej siedziby nie będzie miał czasu zajmować się „głupotami” w postaci tropienia powiązań komunistycznych różnych ludzi. Po jakimś czasie ktoś z rządzących polityków powie, że z uwagi na fakt niewykonywania obowiązków ustawowych IPN musi mieć zredukowany budżet. Proces paraliżu i „zasuszania” Instytutu będzie więc postępować.

Prof. Mieczysław Ryba

Autor jest kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wykładowcą w WSKSiM. W latach 2007-2011 był członkiem Kolegium IPN.

IPN w regresie

Opozycja chce od premiera informacji na temat sytuacji Instytutu Pamięci Narodowej. Czy pozbawiony centrali IPN będzie w stanie realizować swoje ustawowe obowiązki?

Po sprzedaży przez spółkę RUCH biurowca mieszczącego centralę i archiwa IPN Ministerstwo Skarbu Państwa odpiera zarzuty, twierdząc, że zapewnienie odpowiedniego lokalu Instytutowi nie leży w jego kompetencjach. – Minister Skarbu Państwa nie miał możliwości wyposażenia państwowych jednostek organizacyjnych w nieruchomości niezbędne do ich działalności – stwierdza rzecznik resortu Magdalena Kobos. Dodaje, że zapewnić nieruchomość powinien organ, który decyduje o utworzeniu takiej jednostki, a do tej kategorii należy IPN, i starosta, w tym przypadku prezydent stolicy.

Zgodnie z umową między RUCH a MSP spółka miała otrzymać nieruchomość zamienną przy ul. Marszałkowskiej. Przekazano ją w 2002 r. do dyspozycji stolicy, a SP nie uczestniczył w dalszych negocjacjach. Z kolei władze stolicy informują, że RUCH nie chciał innych, proponowanych mu w zamian nieruchomości. Poza tym miasto nie ma obowiązku zapewnić siedziby każdej jednostce. – W tej chwili jest ponad 20 instytucji, które czekają na wskazanie nieruchomości – mówi dyrektor stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko. – W miarę pozyskiwania nieruchomości – całych budynków lub lokali – przekazujemy je do MSP. Nie my decydujemy o kolejności przyznawania lokali – zaznacza. Bajko powiedział, że RUCH nie chciał nieruchomości przy ul. Marszałkowskiej ze względu na roszczenia. Bez sukcesu zakończyło się także negocjowane przekazanie innych budynków. Według zapewnień Kobos, w lutym IPN miał informacje o możliwych nowych lokalach, ale żadna z tych nieruchomości nie zyskała akceptacji Instytutu. IPN akcentuje jednak, że nie każdy budynek nadaje się na archiwum ze względu m.in. na wymogi szczególnych zabezpieczeń funkcjonowania magazynu akt tajnych.

IPN starał się o przyznanie środków budżetowych na wykup budynku przy ul. Towarowej. RUCH wycenił nieruchomość na 30 mln złotych. Ale podczas prac nad budżetem koalicja nie przyznała IPN odpowiednich funduszy. Nie udało się również uruchomić rezerwy budżetowej. Ministerstwo Finansów tłumaczy, że nie ma takich środków. „Prezes IPN został poinformowany, że w celu zrealizowania tego wydatku musi dokonać wewnętrznych przesunięć i oszczędności. Jednocześnie poinformowany został, że w budżecie nie ma rezerw, z których mógłby zostać sfinansowany ten wydatek” – napisał resort w komunikacie w reakcji na zarzuty IPN, że ministerstwo nie reagowało na ofertę zakupu na raty. „Należy podkreślić, iż budżet IPN w ustawie budżetowej na rok 2012 wynosi 223,2 mln zł, a na przestrzeni ostatnich 10 lat wzrósł o 170 proc. IPN powinien zatem przygotować plan naprawczy, który pozwoliłby na zabezpieczenie wydatków IPN, w tym realizację niezbędnej inwestycji” – twierdzi Ministerstwo Finansów.

Prawo i Sprawiedliwość uważa, że brak rozwiązania tej sprawy to wina premiera i podległych mu ministerstw. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zaznacza, że IPN jest instytucją udaną i potrzebną. Błaszczak uważa, że Platforma robi ukłon w stronę SLD, który od dawna postulował likwidację IPN. Poseł Zbigniew Kuźmiuk (PiS) powiedział, że po sprzedaży siedziby IPN dojdzie do „utraty poważnych pieniędzy publicznych”. W jego ocenie, cała operacja z tym związana może kosztować Skarb Państwa około 70 mln zł, wliczając w to 17 mln zł na przystosowanie budynku do specjalnych potrzeb.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik,  Czwartek, 23 sierpnia 2012, Nr 196 (4431)

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 23 sierpnia 2012, Nr 196 (4431) | http://www.naszdziennik.pl/wp/7964,zasuszanie-ipn.html

Skip to content