Aktualizacja strony została wstrzymana

Przed IV Zjazdem Polonii Świata – Stanisław Michalkiewicz

W dniach 23 -26 sierpnia w Pułtusku i Warszawie odbędzie się z udziałem około 300 delegatów IV Zjazd Polonii Świata. Przygotowaniem zajął się Komitet Organizacyjny, zaś stroną finansową przedsięwzięcia zajmie się Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które też zajęło się rozesłaniem zaproszeń dla uczestników. Komitet Organizacyjny powołany został przez Radę Polonii Świata. Ponieważ nie udało mi się znaleźć strony internetowej Rady Polonii Świata, jej skład odtworzyłem na podstawie listy uczestników spotkania w Szczyrku w dniach 2 i 3 marca br., poświęconego przygotowaniu sierpniowego Zjazdu. W spotkaniu tym uczestniczyli: pani Helena Miziniak – jako Prezes Rady Polonii Świata, podczas gdy 31 lipca ub. roku we Wrocławiu występowała jako wiceprezes. Kolejnym uczestnikiem był pan Tadeusz Piłat – prezes Polonii Wspólnoty Europejskiej – we Wrocławiu występujący jeszcze w charakterze „prezydenta Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych” – następnie – pan Aleksander Zając – przewodniczący Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech – we Wrocławiu – przewodniczący Komitetu Organizacji Polskich w Niemczech, pani Halina Abramowicz – prezes Polonii w Rosji – która we Wrocławiu reprezentowana była jeszcze przez panią Halinę Romanową jako prezesa Kongresu Polaków w Rosji, pani Bożena Kamiński – wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej, pan Andrzej Hamerski – reprezentujący w Szczyrku Federację Organizacji Etnicznie Polskich w Brazylii, podczas gdy we Wrocławiu występował jeszcze jako prezes Centralnej Reprezentacji Wspólnoty Brazylijsko-Polskiej, pan Michał Mickiewicz – prezes Związku Polaków na Litwie oraz pan Tomasz Prokop, reprezentujący Radę Naczelną Polonii Australijskiej. Władze krajowe, to znaczy – władze III RP reprezentował pan Longin Komołowski, do 1980 roku członek PZPR, potem – „Solidarności”, w latach 90-tych – wicepremier i minister pracy z ramienia Akcji Wyborczej „Solidarność” w rządzie charyzmatycznego premiera Buzka, a w wyborach w 2007 roku – poseł z listy Prawa i Sprawiedliwości. Z klubu PiS wystąpił po kilkunastu dniach i dzięki temu obecnie jest prezesem Wspólnoty Polskiej. W tym charakterze bawił w Szczyrku, razem z panią Iwoną Popławską, a właściwie panią Iwoną Borowską-Popławską będącą dyrektorem Wspólnoty Polskiej i panem Markiem Różyckim, reprezentującym tam Zarząd Wspólnoty Polskiej.

Jak widać już choćby na przestrzeni tych kilku miesięcy, że szybko ewoluuje nie tylko hierarchia Rady Polonii Świata, ale również – organizacje reprezentowane przez jej uczestników. W dłuższym przedziale czasowym ta ewolucja jest jeszcze wyraźniejsza, bo na przykład w składzie Rady Polonii Świata w roku 2002 zasiadał jeszcze prezes USOPAŁ Jan Kobylański, podobnie jak w roku 2006 – ale obecnie żadnego przedstawiciela USOPAŁ w Radzie Polonii Świata nie zauważyłem. Na spotkaniu w Szczyrku przygotowane zostały referaty na IV Zjazd Polonii Świata, wyznaczone osoby, które poprowadzą komisje oraz „jednomyślnie przyjęta została propozycja zwiększonej kontroli nad dyskusjami”. Od kogo wyszła ta propozycja i w jaki sposób ta „zwiększona kontrola” będzie sprawowana – tego na razie nie wiemy, ale w stosownym czasie zostanie to uczestnikom Zjazdu objawione. Jak powiada poeta – „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności” – nawet jeśli Ministerstwo Spraw Zagranicznych zadbało o staranny dobór osób zaproszonych. Widać, że IV Zjazd Polonii Świata został przygotowany starannie – może nie aż tak starannie, jak zjazdy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale w końcu III Rzeczpospolita musi się czymś różnić od Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Trochę prehistorii

Łączność z Polonią została przez Polskę nawiązana niezwłocznie po odzyskaniu niepodległości, w której zresztą właśnie osobistości polonijne, jak np. Ignacy Jan Paderewski, miały swój wielki udział. Łączność ta cały czas była przez obydwie strony podtrzymywana, bo ani ze strony Polonii, ani ze strony władz II Rzeczypospolitej nie było żadnej nieufności. Ta sytuacja zmieniła się o 180 stopni po II wojnie światowej, kiedy to Józef Stalin, przy pomocy rzeszy pomocników, w miejsce Polski Niepodległej zainstalował okupacyjną formę państwowości polskiej w postaci PRL. Okupacyjna forma tym się różni od niepodległych form państwowości, że ostatnie słowo w sprawie losu narodu i państwa polskiego należy do władz obcego państwa, podczas gdy w przypadku niepodległych form państwowości – do władz państwowych polskich.

Z punktu widzenia władz PRL, będących zresztą tylko jedną z narodowych drużyn w służbie Związku Radzieckiego, Polonia, ze względu na swoje antykomunistyczne nastawienie, traktowana była co najmniej podejrzliwie, a prawdę mówiąc – ze słabo ukrywaną wrogością, która była nawet ostentacyjna w przypadku każdej politycznej organizacji polonijnej. Dlatego też podstawowym zadaniem placówek dyplomatycznych PRL wobec Polonii, podobnie jak podstawowym zadaniem agentury, było blokowanie każdej próby politycznej konsolidacji Polaków zamieszkałych za granicą – z wyjątkiem oczywiście organizacji powstałych z inspiracji, albo przynajmniej – kontrolowanych przez komunistycznych agentów. W tym celu do kontaktów z Polonią w PRL-owskich placówkach dyplomatycznych wyznaczani byli kadrowi oficerowie UB, a później SB, czego znakomitym przykładem jest nieboszczyk Sławomir Petelicki, co to pozbawił się życia „bez udziału osób trzecich”, ale zanim to uczynił – jako oficer SB był w nowojorskim konsulacie wyznaczony właśnie do kontaktów z Polonią. Nie trzeba chyba dodawać, że to nie był przypadek odosobniony, tylko rutynowe postępowanie bezpieki.

Mimo sławnej transformacji ustrojowej traktowanie takich sytuacji w czasie przeszłym byłoby pochopne i naiwne tym bardziej, że w drugiej połowie lat 80-tych, kiedy stało się jasne, że w Europie Środkowej będzie musiała nastąpić tzw. „transformacja ustrojowa” – bezpieka wysłała na Zachód mnóstwo agentów zaopatrzonych w stosowne martyrologiczne legendy, a nawet papiery spreparowane przez pierwszorzędnych fachowców. Agenci ci zostali zadaniowani podwójnie; po pierwsze – mieli kontynuować dotychczasową praktykę blokowania i rozbijania każdej próby politycznej konsolidacji Polonii, a po drugie – przechwytywać majątek zgromadzony w poprzednich dziesięcioleciach przez dawną emigrację i emigrację powojenną, by również w ten sposób utrudnić polityczną integrację Polonii.

Można to uznać za pomysł dziwaczny i sprzeczny z państwowym interesem Polski. Jego sprzeczność z państwowym interesem Polski jest oczywista, ale bo też bezpieka z komunistycznym rodowodem nie kieruje się państwowym interesem Polski, tylko interesem tych krajów, którym służyła za komuny, albo tych, do których się przewerbowała na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Z uwzględnieniem tej specyfiki pomysł ten nie wydaje się już dziwaczny – bo pomyślmy sami – po co właściwie państwom, do których przewerbowały się bezpieczniackie watahy, polskie lobby polityczne w krajach osiedlenia? Takie lobby stwarzałoby problemy, a skoro go nie ma, to nie ma też i problemów.

Znakomitym przykładem tego sprzężenia zwrotnego jest przypadek zmarłego prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej, pana Edwarda Moskala. W okresie starań Polski o przyjęcie do NATO podjął on udaną próbę politycznej konsolidacji Polonii, zbierając pod petycją do Kongresu w tej sprawie 9 milionów podpisów. Kiedy tylko okazało się, że polityczna integracja Polonii Amerykańskiej jest możliwa i to w duchu korzystnym zarówno dla amerykańskiej, jak i polskiej racji stanu – natychmiast rozpoczęła się inspirowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie kampania dyskredytowania Edwarda Moskala na gruncie amerykańskim, która doprowadziła tamtejszą Polonię do całkowitej utraty wszelkiego politycznego znaczenia. Z punktu widzenia polskich interesów państwowych był to skutek fatalny, ale z punktu widzenia interesów żydowskich, którym służył nie tylko ówczesny minister, ale i skompletowana przez niego ekipa, która kieruje ministerstwem niezależnie od tego, kto akurat jest ministrem – taki skutek był idealny. Po co w USA lobby polskie, skoro jest tam już żydowskie, a właśnie zarysował się konflikt interesów na tle tak zwanych roszczeń?

W imię tych samych celów dzisiaj ta sama ekipa w MSZ zwalcza USOPAŁ nie tylko przy pomocy sowicie wynagradzanych kolejnymi posadami medialnych wycirusów, ale również poprzez wspieranie rozmaitych dziwacznych inicjatyw, na czele których stoją Żydzi nie mówiący nawet po polsku – wszystko po to, by sekować autentyczne polskie organizacje z ponad stuletnią tradycją, jak np. brazylijski Iuventus. Stąd też słynne „czarne listy”, których istnieniu minister Radosław Sikorski energicznie zaprzeczał, ale – powiedzmy sobie szczerze – czy można traktować serio deklaracje człowieka, który w zapamiętałości dla kariery z dnia na dzień „pali wszystko co kochał i kocha wszystko, co palił”, a po drugie – kiedy spotykało się niezwykle sympatycznych i oddanych Polsce ludzi, którzy na tych „czarnych listach” figurowali?

Jechać, czy nie jechać?

Kiedy podczas ostatniej podróży po Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych spotykałem się ze środowiskami polskimi, podczas rozmów wypływała niekiedy sprawa sensu uczestnictwa w polonijnych imprezach organizowanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie. Moi rozmówcy obawiali się, czy nie zostaną wykorzystani w charakterze statystów, nieświadomych tego, co właściwie swoim uczestnictwem mają żyrować. Ale chociaż nie ukrywałem przed nikim, że uważam, iż w III RP punkt ciężkości władzy spoczywa poza konstytucyjnymi organami państwa i ci wszyscy prezydenci, premierzy i ministrowie, to tylko figuranci skaczący z gałęzi na gałąź przed swoimi mocodawcami z bezpieki, którzy porobili z nich dygnitarzy – radziłem, żeby brać w tych imprezach udział – ale świadomie. Skoro MSZ tak starannie przygotowuje IV Zjazd Polonii Świata, że aż skłoniło uczestników Komitetu Organizacyjnego do „jednomyślnego przyjęcia” propozycji „zwiększonej kontroli nad dyskusjami”, to równie starannie trzeba przygotować własny udział w takich imprezach, a zwłaszcza – zapewnić sobie panowanie nad dyskusjami.

Bo oto na przykład 24 sierpnia, podczas sesji plenarnej w Sejmie wygłoszony zostanie referat: „Relacje Kraju z Polakami za granicą i promocja Polski”. Czyż w dyskusji nad tym referatem nie powinna zostać poruszona sprawa agentury i charakteru jej zadań wobec Polonii? Czyż nie powinno się poruszyć kwestii przyczyn, dla których podległe MSZ w Warszawie placówki dyplomatyczne w 23 roku od rozpoczęcia sławnej transformacji ustrojowej kontynuują wobec Polonii politykę PRL? Czy MSZ nie powinno odpowiedzieć na pytanie, czy wyznaczonymi do kontaktów z Polonią urzędnikami w konsulatach nie są przypadkiem następcy nieboszczyka Sławomira Petelickiego? Bo jeśli Polonia ma uczestniczyć w „promocji Polski” to powinna dokładnie wiedzieć, co właściwie ma promować – czy Polskę, czy też tylko interesy drapujących się w biało-czerwone barwy ochronne żydowskich lub bezpieczniackich gangów. Trzeba tym wszystkim dygnitarzom uzmysłowić, że wystawny obiad i pożegnalna kolacja nie wystarczy, żeby wszystkich ululać, tylko – że władze powinny liczyć się z opinią Polonii w sprawie pluralizmu medialnego w Polsce, a polskie organizacje powinny mieć wpływ również na nominacje konsulów honorowych. I tak dalej i tak dalej. Zatem jechać – ale przed wyjazdem porozumieć się co do meritum i co do taktyki. W epoce Internetu to nie jest żaden problem – a dopiero w ten sposób będzie można przetestować prawdziwe intencje IV Zjazdu Polonii Świata, nie mówiąc już o własnych możliwościach i umiejętnościach politycznych.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Artykuł    tygodnik „Najwyższy Czas!”    9 sierpnia 2012

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2578