To zła wiadomość. Na spotkaniu z przedstawicielkami Kongresu Kobiet Donald Tusk obiecał, że w ciągu trzech tygodni podpisze konwencję dot. przemocy wobec kobiet.
Konwencję niesłychanie zideologizowaną, wręcz bełkotliwą, której celem jest nie ochrona kobiet, ale forsowanie reżyserii społecznej. Jeden z zapisów głosi:
„Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn.”
Przeciwnikiem konwencji jest minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Uważa on dokument za „wyraz ideologii feministycznej”, ponieważ zobowiązuje on państwo do walki ze „stereotypowymi rolami płci”. Czyli z rodziną tradycyjną – a więc najsilniejszą, i naprawdę trwałą.
Gowinowi długi czas udawało się powstrzymywać premiera przed jednoznaczną deklaracją. Do czasu. Teraz premier jednoznacznie poparł feministki, co pewnie od dawna zamierzał.
Dlaczego właśnie teraz? Może dlatego, że właśnie teraz kłopoty ma Jarosław Gowin. Media ujawniły, że minister sprawiedliwości zlecił bez przetargu zamówienie publiczne jednemu ze swoich najbliższych współpracowników Mirosławowi Barszczowi. Zlecenie na kwotę 22 tys. złotych miesięcznie obejmuje „usługi doradcze”, konkretnie – na sprawy związane z ustawami deregulacyjnymi. Sprawą ma zająć się CBA.
Pytanie, czy Gowin ma kłopot z ujawnieniem zarobków Barszcza właśnie teraz przypadkowo, czy też nieprzypadkowo. Na pewno z korzyścią dla premiera, który może teraz podpisać lewacką konwencję, nie narażając się na bunt skrzydła konserwatywnego, mocno osłabionego aferą z Barszczem w roli głównej.
„Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn.”
Przeciwnikiem konwencji jest minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Uważa on dokument za „wyraz ideologii feministycznej”, ponieważ zobowiązuje on państwo do walki ze „stereotypowymi rolami płci”. Czyli z rodziną tradycyjną – a więc najsilniejszą, i naprawdę trwałą.
Gowinowi długi czas udawało się powstrzymywać premiera przed jednoznaczną deklaracją. Do czasu. Teraz premier jednoznacznie poparł feministki, co pewnie od dawna zamierzał.
Dlaczego właśnie teraz? Może dlatego, że właśnie teraz kłopoty ma Jarosław Gowin. Media ujawniły, że minister sprawiedliwości zlecił bez przetargu zamówienie publiczne jednemu ze swoich najbliższych współpracowników Mirosławowi Barszczowi. Zlecenie na kwotę 22 tys. złotych miesięcznie obejmuje „usługi doradcze”, konkretnie – na sprawy związane z ustawami deregulacyjnymi. Sprawą ma zająć się CBA.
Pytanie, czy Gowin ma kłopot z ujawnieniem zarobków Barszcza właśnie teraz przypadkowo, czy też nieprzypadkowo. Na pewno z korzyścią dla premiera, który może teraz podpisać lewacką konwencję, nie narażając się na bunt skrzydła konserwatywnego, mocno osłabionego aferą z Barszczem w roli głównej.
No bo jeżeli Gowin np. zagrozi dymisją, premier łatwo może przekuć sprawę w dymisję z powodu Barszcza.
Więc Gowin nie odejdzie. Jak stwierdził, deklaracja premiera go nie zaskakuje i nie zamierza podawać się do dymisji.
Tak to się robi w Platformie.
Jacek Karnowski