Aktualizacja strony została wstrzymana

Prorok amerykańskiej zagłady – Patryk Buchanan

Ostatnio wpadła mi do ręki kolejna książka Patryka Buchanana, niegdyś kandydata na stanowisko prezydenta USA (z ramienia Partii Reform), publicysty, doradcy prezydentów ale w pierwszym rzędzie historiozofa.

Książka nosi tytuł „Suicide of a Superpower – Will America survive to 2025?” („Samobójstwo supermocarstwa- czyli czy Ameryka przetrwa do 2025”) i została wydana przez Thomas Dune Books w 2011. Tytuł wyjaśnia w zasadzie orientację książki, która zresztą kontynuuje wątek wcześniejszej książki tegoż autora „The Death of the West- How Dying Populations and Immigrant Invasions Imperil Our Country and Civilization” („Śmierć Zachodu- Jak wymierająca populacja i inwazje emigrantów zagrażają naszemu krajowi i cywilizacji”) wydanej w roku 2002.

Patryk Buchanan jest politykiem starego stylu – intelektualista, który idzie śladami Lenina-Stalina i Hitlera pod tym względem, że usiłuje zapoznać swoich potencjalnych wyborców z własną analizą sytuacji w jakiej kraj się znajduje oraz z metodami jakie powinny być użyte dla skorygowania niekorzystnych zaszłości. Jest to zresztą w USA (a pewnie nie tylko tam) pewna droga do klęski wyborczej, gdyż jak wykazuje praktyka ostatnich 30-tu lat jakiekolwiek konkrety w programie kandydata działają przeciwko niemu. Społeczeństwo kocha takiego kandydata, którego programem jest „Jest dobrze, ale będzie jeszcze lepiej” – tylko wybierzcie mnie a nie tego jełopa, drugiego kandydata, który obiecuje dokładnie to samo co ja z identyczną precyzją. Dzięki temu 50 % populacji wogóle ignoruje wybory a pozostałe 50% dzieli się z grubsza równo na każdego kandydata. Decydującym czynnikiem może być uroda, wdzięk rodziny, rasa i inne czynniki niemerytoryczne. Wybory amerykańskie wymagają też dużej ilości pieniędzy – głównie dla marketingu kandydata, którego wciska się wyborcom przez media jak kiepskie parówki czy hamburgery. To rzecz jasna preferuje naturalnie kandydatów zamożnych, którzy są w stanie wyreklamować się sami zanim inni inwestorzy zdecydują się na nich postawić swoje stawki. Obecnie właśnie szykuje się nam kolejny spektakl wyborczy: „rasa” przeciwko „self made mormon” i mamy do wyboru Murzyna, którego przerasta niemal każdą sytuacja albo szwindlera, który zrobił pieniądze na grzbietach swoich współobywateli. Czy naprawdę są to najlepsze kandydatury jakie ma nam do zaoferowania amerykańska elita polityczna?

 Wróćmy jednak do dzieła Buchanana. Samo dzieło liczy sobie 477 stron, z czego połowa jest zbędną i mogłaby być usuniętą bez szkody dla przekazu. Stanowią ją bowiem niekończące się cytaty, odnośniki oraz historyczne analogie, które mają nas upewnić o erudycji autora a także postawić jego tezy w rzędzie innych o podobnej treści, wypowiedzianych przez różnego rodzaju koryfeuszy amerykańskiej polityki i historii. Autor chętnie ulega typowemu dla irlandzkich intelektualistów gadulstwu i nigdy nie pominie okazji aby poświęcić 20 stron czemuś co mogło być zamknięte w dwóch. Samą treść możemy podzielić na trzy nurty, które zresztą są przemieszane. Po pierwsze Buchanan podsumowuje obecny stan USA jako państwa i społeczności pod względem rasy, religii i świadomości społecznej oraz gospodarki, zatrzymując się głównie na problemach, przed którymi kraj ten stoi. Po drugie wymienia on przyczyny, dla których, jego zdaniem, USA jest skończona jako mocarstwo, a amerykańska droga życia jest gwarantem klęski jako ideologia świata rozwiniętego. Po trzecie wreszcie,  Buchanan proponuję kroki jakie Prez. Buchanan podjąłby gdyby miał tą okazję dla ustabilizowania sytuacji a być może nawet dla odwrócenia niekorzystnego trendu panującego obecnie. Muszę przyznać, że byłem miłe zaskoczony tym, że jeśli chodzi o przyczyny upadku krajów rozwiniętych oraz ocenę stanu społeczeństw rozwiniętych jestem niemal w całkowitej zgodności z jego poglądami. Buchanan bowiem przerasta mnie pod każdym względem jako polityk i historyk oraz znawca świata. Natomiast uważam, że proponowana przez niego strategia ratunkowa dla USA („Small is beautiful”) przez rezygnację ambicji mocarstwowych jest niepokojąco podobna do  strategii wycofania, która doprowadziła do kompletnego rozkładu Imperium Rzymskie, Rzeczpospolitą Szlacheckę i wielkie imperia kolonialne Anglii czy Francji. Kunkatorstwo może mieć swoje dobre strony na krótką metę ale imperia częściej padają wskutek samobójstw niż morderstw i rzecz w tym aby samobójstwa uniknąć a morderstwa dokonać na przeciwnikach.

Buchanan słusznie podkreśla, że obecna cywilizacja na skalę światową to cywilizacja „białego człowieka”  wytworzona głównie  przez rasy anglo-saksońskie, celtyckie i germańskie. Dla obecnego świata, czyli dla wieków XIX-XXI bez znaczenia są produkty kultury materialnej i idee ludów kolorowych i słowiańskich. Istotnie, jeśli spojrzymy na główne przedmioty pożądania masowego to wszystkie istotne wynalazki (elektryczność, telefon, telewizja, radio, samochody, samoloty itp a także chemia i fizyka) pochodzą właśnie albo z USA albo z Niemiec i Anglii. Te kraje są też głównymi ośrodkami nauk ścisłych i technicznych. Najważniejszą rolę w rozwoju w skali globalnej grały wielkie europejskie imperia kolonialne oraz USA.  Niosąc na swoich barkach ciężar doli białego człowieka („white men burden”) to właśnie te kraje i narody wniosły administracyjny porządek i zapędzily do pożytecznej pracy Murzynów i Arabów Afryki i Azji Mniejszej  przerywając zaklęty cykl kanibalizmu, w którym rasy te tkwiły od czasów prehistorycznych. To biały człowiek powściągnął też wrodzoną dzikość Azjatów i oczyścił z Indian tereny Ameryki Północnej, co umożliwiło niespotykany  w perspektywie historycznej rozkwit Stanów Zjednoczonych. W ciągu około dwustu lat kraj ten przegonił Europę, która potrzebowała ponad 2000 lat na to aby znaleźć się w  aktualnym stanie cywilizacji amerykańskiej.

Co było powodem tego sukcesu? Buchanan podkreśla niezwykły wpływ religii chrześcijańskiej jako motywu spajającego czynnik sprawczy światowego postępu oraz naturalne poczucie wyższości rasowej  niezwyciężonego białego człowieka („invincible white man”), które powodowały, że podejmował on decyzję niejednokrotnie trudne ale stanowcze i prowadzące do nadrzędnego celu bez zbytecznych skrupułów. Te bowiem zawsze są kulą u nogi racjonalnego działania. Jedność wiodącej rasy (białej) i religii (chrześciajańskiej chociaż skażonej herezją luteranizmu i pogaństwem mormonizmu) były rdzeniem siły Stanów Zjednoczonych i warunkiem ich stabilności do lat 60-tych. Były one też główną przyczyną amerykańskiego „cudu gospodarczego” lat 1945-1970. W tym czasie Ameryka miała misję polityczną, stabilną i opartą o parytet złota walutę oraz siły zbrojne i policję praktycznie składające się wyłącznie z przedstawicieli rasy białej. Był to kraj o moralności chrześcijańskiej, nietolerancyjny dla zboczeńców, szumowin i innowierców, kraj o strukturze klasowej o racjonalnie ograniczonej demokracji zgodnej z zasadami ustanowionymi przez „Ojców Założycieli”. Był to też kraj zamożny, bez deficytu budżetowego i o dodatnim bilansie handlu zagranicznego.

Jak więc doszło do obecnego, godnego pożałowania stanu rzeczy? Przyczyna główną i powodem zgnicia amerykańskiego jabłka dobrobytu był robak populizmu, który zainfekował zdrowy organizm państwowy w późnych latach 60-tych w postaci desegregacji rasowej oraz multikulturowości. Był to w znacznym stopniu efekt sowieckiej ofensywy ideologicznej, która skaziła wątłe umysły amerykańskich humanistów uniwersyteckich. Ofensywę nowego amerykańskiego człowieka wiedli w pierwszym rzędzie amerykańscy Żydzi, którzy podburzyli populacje mulatów i metysów. Tych ostatnich nazwano zresztą teraz nie wiadomo z jakiego powodu hiszpanoidami (Hispanics). Podobnie irracjonalną nazwą jest zresztą przechrzczenie mulatów  na afroamerykanów gdyż ci potomkowie sprowadzonych do pracy niewolników z rodzimą afrykańską kulturą mają, na szczęście, niewiele współnego. Konsekwencją zniesienia polityki apartheidu (czyli rozwoju równoległego ras niższych) było obniżenie poziomu wykształcenia, wzrost państwowej dobroczynności w postaci jałmużny socjalnej (welfare state) oraz preferencje rasowe a potem także płciowe w obsadzaniu stanowisk i zatrudnień. Ogólnemu upadkowi moralności publicznej towarzyszył wzrost liczby małżeństw mieszanych rasowo, zwiększenie liczby bastardów a także wzrost narkomanii i kryminalizacja całych dzielnic dużych miast (np. Bronx czy Harlem w Nowym Jorku). Zamiast jedności „amerykańskiego tygla” mamy obecnie chorobliwą wysypkę multikulturowości rasowej, w której zaniknęło poczucie jedności narodowej (o ile można mówić o takiej wogóle w tak rasowo i narodowo zróżnicowanym społeczeństwie jak amerykańskie) a koegzystencja staje się coraz bardziej kontestowana i mniej pokojowa. Walki gangów zogniskowanych rasowo dominują obecnie w wielkich miastach obu wybrzeży USA oraz wewnątrz populacji więziennej. Co gorsza, korozji rasowej ulegają obecnie policja i wojsko amerykańskie co niemal gwarantuje, że w nadchodzącej chwili próby te resorty siłowe nie będą w stanie gwarantować porządku i spokoju publicznego i podzielą się według kodu rasowego.

Buchanan zwraca też uwagę na bezdenną głupotę amerykańskiej ideologi powszechnej demokracji. Przez dopuszczenie bowiem ras i warstw niższych do poziomu decyzyjnego gwarantujemy pokojowy przewrót uprzedniego świata wartości wyższych i zamienienie go na system wadliwy ale atrakcyjny populistycznie. W USA oznaczało to odejście od uniwersalnych wartości chrześcijaństwa jakim są: rodzina, moralność, ochrona życia oraz ksenofobia w stosunku do wyznawców bezbożnego ateizmu czy religii pogańskich. Zastosowanie tej samej receptury powszechnej demokracji w krajach post- kolonialnych w Afryce (takich jak Republika Płd Afryki, Zanzibar, Rodezja itp) zaowocowało prześladowaniem białych ranczerów i ich wyzuciem z uprawianego od więcej niż stu lat majątku, a także przejęciem przez czarnych dzikusów przemysłu i handlu. Jak to bywa zwykle w takich przypadkach (wiemy to z historii Rosji bolszewickiej i Polski Ludowej), wszystkie te przedsięwzięcia spowodowały nieodwracalny upadek tych właśnie gałęzi gospodarki. W efekcie kraje po-kolonialne nie tylko straciły potencjał umysłowy białego człowieka, którego nie ma komu zastąpić, ale i produkty żywnościowe oraz surowce kopalniane, którymi ci ostatni przestali zarządzać. W efekcie dawny Zanzibar obecnie przmianowany na Zimbabwe jest światowym żebrakiem, a Republika Płd Afryki, niegdyś motor rozwoju tej części świata, zapada się gospodarczo i organizacyjnie. Nie lepiej wygląda sprawa w innych krajach „wyzwolonych”, które z reguły pogrążają się w wojnach plemiennych i są na najlepszej drodze do powrotu do powszechnego kanibalizmu.

Jakie więc posunięcia zastosowałby ów wielki intelektualista i polityk współczesnej Ameryki dla zatrzymania i odwrócenia upadku USA?  W tym punkcie mam więcej zastrzeżeń do propozycji Autora. Jego recepta jest bowiem rezygnacją USA z imperialnej pozycji światowego przywódcy, ograniczenie liczby baz poza granicami kraju, pozostawienie obrony Europy europejczykom oraz danie wolnej ręki  Rosji w stosunku do jej byłych  prowincji zachodnich (w tym Polski, Litwy, Łotwy itp). Podobną swobodę postuluje on jeśli chodzi o ewentualne odzyskanie dawnych sowieckich republik południa ZSRR. Ameryka nie ma istotnych interesów w Gruzji czy Kazachstanie, których to krajów zresztą nigdy nie byłby w stanie wskazać na mapie przeciętny uczeń amerykańskiego liceum.  Tu Buchanan jest zwolennikiem odgrzanej doktryny Monroe – Ameryka dla Amerykanów a rosyjskie dzikusy niech biorą co im się podoba i na ile stać ich siła militarna. Jest to idea raczej niemożliwą do spełnienia i gwarantująca kompletny upadek USA oraz porządku światowego. Można ją tylko porównać z równie desperacką decyzją ostatniego cesarza Zachodniego Imperium Rzymskiego, Romulusa, który w zasadzie oddał władzę w ręce wodza Gotów (czyli prawdziwych Polaków na wycieczce do Włoch), Teodoryka. Imperia mogą się odnowić tylko wtedy gdy powrócą do przekonania o swojej misji światowej oraz wrodzonej wyższości własnego narodu nad pozostałymi narodami i rasami. Ameryka popełniła kolosalny błąd strategiczny w latach 90-tych kiedy to Imperium Bolszewickie było w odwrocie, konflikcie wewnętrznym i upadku militarnym. Gdyby ktoś inteligentniejszy niż Reagan czy Bush (starszy) stał wtedy na czele to wykorzystałby tą okazję dla usunięcia Rosjan aż do granic przedrozbiorowych Rzeczpospolitej Szlacheckiej i pozostawienia wyzwolonych terenów we władaniu III Rzeczpospolitej. W tej zaś dokonano by dekomunizacji w stylu podobnym jak to robiono podczas naszych powstań narodowych. Widzę już oczyma duszy ten Trakt Królewski, na którego każdej latarni wisi członek KC PZPR i partii stowarzyszonych a pozostali członkowie nomenklatury wraz z rodzinami wysyłani są do obozów koncentracyjnych na reedukację przez pracę. Ta okazja została niestety zmarnowana ale nowy i zdrowszy porządek światowy może się zrodzić wyłącznie w przelanej krwi a nie w wyniku kompromisu z prominentami uprzedniej formacji.

Kontrowersyjna i błędna moim zdaniem jest też propozycja Buchanana aby zmniejszać deficyt budżetowy drogą obcinania świadczeń medycznych i socjalnych w rodzaju emerytur Social Security czy Medicare. Są to świadczenia skierowane na ogół w kierunku najsłabszej ekonomicznie części społeczeństwa. Świadczenia, które i tak osłabią ich aktywność rynkową tym samym pogłębią istniejącą depresje ekonomiczna. Imperium powinno traktować swoich obywateli lepiej niż „obcych”. Jeśli więc konieczne są jakieś oszczędności na świadczeniach to niech one będą kosztem nielegalnych emigrantów: ich zasiłków socjalnych czy edukacji ich potomstwa. Tu zresztą Buchanan słusznie podkreśla konieczność ograniczenia legalnej i nielegalnej imigracji zwłaszcza na granicy z Meksykiem. Postuluje on kontynuację budowy „muru granicznego” wzdłuż granicy dla ukrócenia ruchu ludności metyskiej oraz przemytu narkotyków. Ja osobiście preferowalbym pas min z zaznaczonymi przejściami, na których czyhałyby patrole Straży Granicznej. Byłoby to rozwiązanie tańsze i bardziej odstraszające niż w zasadzie obronny mur. Autor słusznie wspomina też jakim bezsensem jest obecna polityka imigracyjna sprowadzająca roczne 10 mln legalnych emigrantów głównie niskiej jakości, których następnym posunięcie jest spoczynek na łonie opieki społecznej bądź działania kryminalne. W sytuacji gdy przemysł amerykański na terenie kraju ulega dalszej atrofii sprowadzanie dodatkowej siły roboczej powoduje dalszą erozję wynagrodzeń obywateli amerykańskich. Ostatnie parę roczników absolwentów amerykańskich uniwersytetów w 40 % pozostaje bezrobotnymi  (w wyuczonym zawodzie) wychodząc zresztą w ten sposób ze statystyki oficjalnie bezrobotnych. Buchanan proponuje także (jak ja) powrót do ekonomii protekcyjnej a więc do wytwarzania wewnątrz kraju wszystkiego co można. Ten „ekonomiczny patriotyzm” jest możliwy do realizacji i jest faktycznie jedyną droga jaką może przywrócić zdrowie amerykańskiej i nie tylko amerykańskiej ekonomii. Będzie to jednak wymagać zdecydowanych kroków i zerwania wielu umów handlowych i zagranicznych. Takie posunięcia jest łatwiej wykonać w warunkach stanu nadzwyczajnego i dlatego uważam, że nowa wojna światową byłaby pożytecznym pretekstem do uzdrowienia sytuacji światowej.

Szczerze zachęcam wszystkich czytelników do zapoznania się z dziełem Buchanana gdyż w krótkiej recenzji nie mogłem ogarnąć wszystkich jego aspektów. Jest to książka z bogatą dokumentacją, która ilustruje tezy przedstawione wyżej. Takie dane są skarbnicą dla tych, którym jest bliższe „szkiełko i oko” i lubią mieć wszystko wyrażone w zimnych liczbach statystyk socjalnych.

Czy więc Ameryka przetrwa do 2025 roku?  Na pewno nie, jeśli szybko żadna z propozycji wyżej wspomnianych nie zostanie wprowadzona. Być może zamieni się ona w dżunglę socjalną zwalczających się ras. Być może zostanie podbita przez napływ barbarzyńców z południa. W każdym razie bez zdecydowanych kroków USA jako państwo lądu, zamożności i porządku nie przetrwa.  I taka jest moim zdaniem niewypowiedziana konkluzja książki.

Andrzej Bobola

Andrzej Bobola jest pseudonimem literackim profesora fizyki chemicznej, ktory dla odpoczynku od nieco rozrzedzonej atmosfery fizyki teoretycznej oddaje sie rozwazaniom na tematy humanistyczne o aktualnym znaczeniu.

Za: Bobolowisko (July 2, 2012) | http://bobolowisko.blogspot.com/2012/07/prorok-amerykanskiej-zaglady-patryk.html

Skip to content