Aktualizacja strony została wstrzymana

Prorocy w służbie bezpieczeństwa – Stanisław Michalkiewicz

Nieubłaganie zbliża się termin rozpoczęcia Euro 2012, które dla naszych okupantów stanowi znakomitą okazję do hurtowego załatwienia różnych spraw, leżących dotychczas odłogiem. Rzecz w tym, że Euro 2012 może stanowić okazje do ataku terrorystycznego na nasz nieszczęśliwy kraj, który wysyła askarisów już to do Iraku, już to do Afganistanu, a jak będzie trzeba – to wyśle i do Iranu – zaś wynajęci artyści będą komponować rzewne ballady, jak to w odległym Iranie „wódz nasz tam Persy gromi, a wzdycha do kraju”. Tak w każdym razie twierdzą izraelscy razwiedczykowie, którzy na zamówienie naszych razwiedczyków potrafią chyba sprokurować każde zagrożenie, a gdyby było trzeba, to zatrudnią też jakichś terrorystów. Jest oczywiste, że w obliczu takich terrorystycznych zagrożeń, które coraz bardziej przypominają zagrożenia kontrrewolucyjne z epoki socjalizmu realnego, władze nie mogą pozostać bezczynne.

Potrzebą bezpieczeństwa wiele da się uzasadnić i wiele przysłonić – zwłaszcza działania prewencyjne, bo jużci – lepiej zapobiegać atakom terrorystycznym, niż usuwać ich następstwa. A wiadomo, że atakom terrorystycznym najłatwiej zapobiec, kiedy ludzie nie będą wychodzili z domów, albo gdy zostaną prewencyjnie deportowani w miejsca bezpieczne, to znaczy – znajdujące się w bezpiecznej odległości od stadionów gdzie będą odbywać się mecze oraz stref kibica. Nietrudno się zatem domyślić, że co najmniej połowę stadionowej publiczności będą stanowili konfidenci wszystkich siedmiu działających w naszym nieszczęśliwym kraju tajnych służb, a drugą – oficerowie prowadzący, no i oczywiście – działacze organizacji sportowych, co zresztą częściowo się pokrywa. Nad całością będą czuwali wypróbowani towarzysze z bezpieczeństwa – oczywiście w porozumieniu a fachowcami izraelskimi, co to zagadnienia prewencji mają w małym palcu, którym naciskają cyngiel swoich uzi – a w ten sposób będą też wdrażali się do nowych obowiązków, jakie spadną na nich nieuchronnie w miarę postępów realizacji scenariusza rozbiorowego. Wszystko zatem – jak mawiają gitowcy – „gra i koliduje” – to znaczy – grałoby i kolidowało, gdyby nie to, że jeszcze brakuje odpowiedniego impulsu.

Jak pamiętamy z poprzednich gigantycznych akcji prewencyjnych, podejmowanych przez socjalistyczną wspólnotę w Czechosłowacji i Afganistanie, impulsem do ich przeprowadzenia były gorące prośby, jakie z głębi serca gorejącego wysyłały osobistości zatroskane przyszłością socjalizmu w ich nieszczęśliwych krajach. Leonid Breżniew po prostu nie mógł oprzeć się takimi wezwaniom, podobnie jak wcześniej – Józef Stalin, który wprost czuł się zniewolony prośbami parlamentów republik bałtyckich, które już nie mogły się doczekać przyjęcia do szczęśliwej rodziny narodów Związku Radzieckiego. Skoro zatem ten schemat sprawdził się pozytywnie w warunkach socjalizmu realnego, to dlaczego nie mógłby się sprawdzić w obecnej fazie transformacji ustrojowej, która właśnie ostro w stronę socjalizmu realnego skręca? Nie tylko może, ale nawet musi się sprawdzić, więc w ramach mobilizacji głębokich rezerw sygnał trąbki dotarł również do środowisk profetycznych, które też przecież muszą odwdzięczać się jakoś za wieloletnie nadymanie. I właśnie nadeszła taka godzina, w której powinien przemówić proroczy głos – a skoro powinien – to i przemówił.

Wprawdzie ustami proroka mniejszego, ale być może świadczy to o trwałym awansie do grona proroków większych. Mam oczywiście na myśli pana redaktora Jacka Źakowskiego, który na łamach pamiętającej o leninowskich przykazaniach o organizatorskiej funkcji prasy, nie szczędzi gorzkich słów władzom państwowym zachowującym karygodną bierność w obliczu atakującej podstępnie „ultraprawicy”. Pan red. Źakowski nie szczędzi wymownych przykładów – ot choćby ostatni 11 listopada, kiedy to narodowcy atakowali broniącą się antifę, a policja tylko się przyglądała, zamiast napastników powystrzelać, albo przynajmniej pozamykać w jakimś obozie odosobnienia. Ale nie tylko na przykładach poprzestaje. Jak przystało na proroka, niechby nawet mniejszego, pan red. Źakowski snuje przewidywania personalne. Na przykład daje do zrozumienia, że pobożny minister Gowin ultraprawicy nie poskromi, podobnie jak minister Cichocki. Tu potrzeba rządów silnej ręki. To jasne – ale czyjej? Tutaj proroctwa jakby na chwile pana red. Źakowskiego opuszczały, bo chyba nie jest jeszcze pewien, jak daleko mógłby się posunąć.

Bo na przykład nie da się ukryć, że wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler poradziłby sobie z ultraprawicą, podobnie zresztą, jak drugi wybitny przywódca socjalistyczny Józef Stalin, który po ultraprawicy pozostawił jedynie mgliste wspomnienia. Czy jednak jesteśmy już na etapie, gdy można prorokom rozsnuwać aż takie proroctwa? Tego nie są pewni nawet prorocy więksi w rodzaju pana red. Michnika, więc nie dziwmy się panu red. Źakowskiemu, że jest pełen obaw, by mu się proroctwa za bardzo nie rozbrykały. Ale serduszko ma dobre i na widok niewymownych cierpień, jakich od „ultraprawicy” doznaje środowisko „Krytyki Politycznej” oraz inne gremia stojące na nieubłaganym gruncie nieprzejednanego postępu, wszystko w nim się gotuje z oburzenia.

Zatem jak długo jeszcze władze naszego nieszczęśliwego kraju pozostaną głuche na apele pochodzące z głębi serca gorejącego pana red. Jacka Źakowskiego? Jestem pewien, że nie tylko je usłyszą, ale korzystając z okazji, jaką stwarza Euro 2012, odpowiednio na nie zareagują, tworząc polskie obozy koncentracyjne, w których „ultraprawica” znajdzie się wreszcie na właściwym miejscu, zaś środowiska postępowe wydelegują swoich najlepszych przedstawicieli, by dopilnowali, aby tam pozostała. Oczywiście pod przewodem męża opatrznościowego, który ująłby to wszystko w żelazną rękę, jak nie -przymierzając w bratnim Izraelu Beniamin Netanjahu, albo Awigdor Lieberman, który dopiero by nam pokazał, jak zwyciężać mamy. Przy takich mężach opatrznościowych pobożnych ministrów Gowinów, a nawet ministrów Cichockich trzech na kilo wchodzi, więc od razu widać, w jakim kierunku powinny iść nasze poszukiwania. Bo powiedzmy sobie szczerze i otwarcie – czy w Judeopolonii możliwe byłoby takie ultraprawicowe podziemie? Nie ma takiej możliwości, więc nietrudno się domyślić, w którym miejscu przy pomocy swoich proroctw mniejszych pan red. Jacek Źakowski lokuje jutrzenkę świetlanej przyszłości.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    30 maja 2012

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2515

Skip to content