Aktualizacja strony została wstrzymana

Nie może być!

Jak wiemy, nowy rosyjski samolot typu Su rozwalił się niedawno w Indonezji dość spektakularnie, no, zdarza się, nie ma co rozwijac teorii spiskwych, chociaż, jak zobaczymy, rozwija się je i owszem, konkretnie, to Rosjanie rozwijają, choć w katastrofie nie zginął ich Prezydent ani obecny, ani były, ani kandydat na przyszłego, choć to jedna i ta sama osoba. Ani czołówka parlamentu i kwiat elity. Zdziwienie budzi, że natychmiast na miejsce, do Indonezji poleciały i to liczone w setkach  rosyjskie ekipy śledcze i nie spotkało się to z oskarżeniem, że to oszołomstwo, akt wrogi i że władzom Indonezji należy zaufać, bo reset i w ogóle, a najlepiej, to świeczki zapalić na wszystkich grobach obywateli Indonezji w Rosji, jeśli takie gdzieś są. Nie ogłoszono, że przyjaźń z wielkim narodem Indonezji jest czymś, dla czego warto poświęcić wszystko i że z tej krwi wykuje się nowa jakość, nowa przyszłość, czy jak tam ten nałęczowo- turański bełkot leciał.

Właściwie nie zajmowałbym się tym wypadkiem, ale, jedno zwróciło moją uwagę, rosyjskie media zaczeły sugerować, że Amerykanie mają urządzenia do zakłócania działania wyposażenia nawigacyjnego i łączności samolotów i że , kto wie, co tam się wydarzyło, bo wygląda to dziwnie. Ano , maja, mają i Amerykanie i Rosjanie mają i to od dziesięcioleci. Przez dziesięciolecia nad takimi urządzeniami pracowali i przez dziesięciolecia używali. Od lat siedemdziesiątych, konkretnie.

Sam pamiętam, jak krążownik typu „Ticonderoga” zakłócił mi działanie GPS, gdy byłem 2 Oficerem na polskim promie, ech, ależ stare dzieje! W skrócie, bo też nic wielkiego się wtedy nie wydarzyło. Płynąłem sobie wtedy, nie pamiętam, do Szwecji, czy Danii, naprzeciwko eskadra okrętów z owym krążownikiem na czele. Akurat manewry Nato były. Płyniemy sobie, płyniemy, ale jakoś tak wychodzi, że jeden z nas będzie musiał ustąpić, mnie się wydawało , że on, bo ja byłem z prawej strony, a jemu, że ja, bo on był większy, był w szyku i mial rakiety, działa i w ogóle. Przez radio też się nie dogadaliśmy, bo zawsze byłem dość uparty, no i w końcu obaj musieliśmy skręcać, gdy zaczeliśmy sobie rosnąć w oknach do rozmiarów budzących lekkie zaniepokojenie rozwojem sytuacji. No więc się rozjechaliśmy i tyle. Ale na pożegnanie eskadra Nato zagłuszyła mi na kilka minut odbiorniki GPS, nic wielkiego, ale pamiętam, że to się da zrobić rutynowo i zupełnie od niechcenia, tak, jak się pokazuje środkowy palec. Podobnie, można przesłać dowolnie zafałszowany sygnał, też od niechcenia, nie trzeba angażować ani NASA, ani zadnego Noblisty, ani burzy mózgów robić, ani nic takiego, zupełnie rutynowa czynność.

I ciekawe, że , jak z polskiej strony pojawiły się głosy, że to jest możliwe, choćby w postaci meaconingu, czyli przesyłania nieco silniejszego sygnału od oryginalnego, ale z przesunięciem czasowym,  to spotkało się to z wybuchem takiego rechotu  i kpin, wysypem numerów nadwornych kabareciarzy, co jeden, to większy ekspert od lotnictwa, rysowaniem karykatur z sowieckim Wanią w waciaku i z wielkim magnesem, że co to te głupie mohery wymyślają, no zupełnie pogłupieli, że też kary nie ma dla tych głupków, takie rzeczy wymyślać, skoro wiadomo, że samolot cztery razy podchodził, a Prezydent naciskał i jak walnęło, to urwało. Wtedy jeszcze Prezydent naciskał, o generale Błasiku jeszcze było cicho, pojawił się dopiero, jak nie było jak wcisnąć usłyszanego „na własne uszy” przez „flanelkę” Osieckiego, czy innego „debeściaka” Artymowicza głosu Prezydenta krzyczącego „ląduj, dziadu”. Potem dopiero się pojawił zidentyfikowany „z kontekstu” generał, do dzisiaj nie wiadomo, przez kogo, bo, ciekawa sprawa, nikt sie nie kwapi, by wystąpić i powiedzieć z podniesionym czołem- tak, to jak rozpoznałem! Nie ma takiego , siedzi cicho, cichutko, w nadziei, czy raczej w nadzieji, zgodnie z Prezydencką ortografią, że zapomnimy. Otóż nie zapomnimy, kiedyś wywleczemy tego gnoja z dziury i postawimy przed sądem, razem z resztą tej bandy.

To znaczy tej, co bedzie bez immunitetów unijnych, a może się okazać, że nadzieje na ten immunitet są przesadne, zważywszy na fiasko kandydatury Bieleckiego, a wcześniej takich „żelaznych kandydatów” na wszystkie możliwe stanowiska, wliczając szefa ONZ, Unesco, Nato, Rady Międzygalaktycznej i wszystkich pozostałych, jakie tylko istnieją w Google, jak Kwaśniewski, Sikorski, czy Balcerowicz. Tym bardziej, że w UE trzeba znać języki, a Tusk, na przykład, jakkolwiek niemiecki zna perfekt, w każdym razie na molo w Sopocie z Putinem porozumiał się bez problemów, to angielski pozostaje na poziomie „łelkom ewrybady” już choćby z tego powodu na żadne stanowisko się nie nadaje, niezależnie od tego, ile razy i z jaką siłą zostanie przez Frau Merkel poklepany po pleckach.

Jak już przy zamachu smoleńskim jesteśmy, to jedno zdanie profesora Biniendy chcę przytoczyć, o konwencji chicagowskiej.

„Obie komisje pogwałciły wszystkie punkty załącznika 13 Umowy Chicagowskiej, według której mieli procedować tę katastrofę. I nie są to przypadkowi ludzie, to są ludzie, którzy są powołani do takiej analizy i doskonale wiedzą, umieją czytać i po polsku i po rosyjsku i po angielsku, co te normy mówią. A mówią, że wszystkie elementy tego samolotu muszą być znalezione, sfotografowane, zmierzone, udokumentowane, potem pozbierane do ZAMKNIĘTEJ HALI. Potem miało być tam wszystko zrekonstruowane. To są wymogi tego załącznika trzynastego. Po kolei wszystkie od A do Z zostały pogwałcone.”

Jak słyszę, prokuratura „zaprasza profesora Biniendę na spotkanie”. Moja rada, nie iść, spotkać na terenie swoim, a najlepiej na sprawdzonym przez służby ambasady amerykańskiej, nic nie jeść i nie pić, nawet zeschłego, pokruszonego fistaszka, ani wody. Tak na wszelki wypadek. Bo potem znowu będzie wysyp występów kabaretowych i karykatur nadwornych wesołków, że co to, znowu jakieś paranoje, zwyczajnie sie grzybkami zatruł, albo fistaszkiem zakrztusił, zwykła sprawa, a te głupie mohery znowu po trupach do celu.

A propos, pamiętam taki dowcip, wraca delegacja z Moskwy, pojechali w futerku, wrócili w kuferku, oficjalnie grzybkami się zatruli, patrzą na granicy- „a ten ma dziurę w głowie” „A ten, no, tak, grzybków jeść nie chciał”

SEAWOLF 

P. S. Zachęcam do czytania felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie” i Freepl.info

http://freepl.info/seawolf        

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy

http://seawolf.salon24.pl/

Oraz w wersji audio tutaj:

http://niepoprawneradio.pl/

Dla porządku wklejam na Salonie zaległe felietony z ostatniego tygodnia, z pozostałych blogów, jak ktoś był za leniwy, żeby kliknąć, to ma okazję poczytać teraz. Zatem dwa teksty dzisiaj, zachecam do kliknięcia w poprzedni.

Rosjanie ściągają ekspertów

Sześćdziesięciu specjalistów w zakresie medycyny sądowej, stomatologii oraz badań genetycznych i molekularnych wysłali Rosjanie do Dżakarty w celu identyfikacji ofiar katastrofy suchoja

Działania rosyjskich organów po katastrofie samolotu Superjet 100 ujawniają szokujące różnice pomiędzy traktowaniem przez nie własnych ofiar a stosunkiem do Polaków, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej.

Pasażerska konstrukcja zakładów Suchoja rozbiła się podczas lotu demonstracyjnego 9 maja. Wśród 45 ofiar znalazła się rosyjska załoga samolotu oraz przedstawicielka producenta Kristina Kurżupowa. W czwartek samolot specjalny z ich ciałami przyleciał do Źukowskiego pod Moskwą. O pracach ekspertów zajmujących się identyfikacją ofiar powiedział gazecie „Moskowski Komsomolec” szef grupy rosyjskich specjalistów medycyny sądowej dr Andriej Kowaliow, główny specjalista Centrum Ekspertyz Medycyny Sądowej przy Ministerstwie Zdrowia.
W celu identyfikacji ośmiu osób wysłano do Dżakarty 60 specjalistów w zakresie medycyny sądowej, stomatologii oraz badań genetycznych i molekularnych. Wcześniej od rodzin członków załogi zabrano dokumenty ze wzorami zębów oraz pobrano próbki krwi do badania DNA.

Drogocenne odczynniki

Jak widać, chociaż zgodnie z międzynarodowymi przepisami za prowadzenie śledztwa i wykonywanie wszystkich badań odpowiedzialna jest strona indonezyjska, Rosjanie postanowili robić wszystko dodatkowo we własnym zakresie. Dzieje się tak pomimo że Kowaliow wysoko ocenia fachowość ekspertów policyjnych z Dżakarty. Laboratorium szpitala policyjnego w stolicy Indonezji jest nowe i wyposażone na światowym poziomie. Do jego budowy w 2007 roku przyczynił się m.in. rząd Australii, której liczna grupa obywateli zginęła podczas zamachów na wyspie Bali w 2002 roku.

Jak powiedział Kowaliow, Rosjanie zabrali do Indonezji nie tylko ekspertów, ale także sprzęt i „drogocenne odczynniki” służące do analiz genetycznych. Okazuje się, że na miejscu tutejszym służbom pomaga tłum Rosjan, przy okazji bacznie się im przyglądając. Poza pracownikami rosyjskiej placówki dyplomatycznej w Dżakarcie i grupą Kowaliowa na miejscu pracują przedstawiciele ministerstw sytuacji nadzwyczajnych i spraw wewnętrznych, Komitetu Śledczego FR, MAK i zakładów Suchoja. Śledczym towarzyszy cała grupa biegłych lotniczych.
W rosyjskich mediach pojawiły się doniesienia o złym traktowaniu ciał ofiar katastrofy. Podobno szczątki ludzkie leżały w słońcu, a po kostnicy latają szczury. Kowaliow tego nie potwierdził, ale temperaturę przechowywania zwłok, 2-4 st. C, uznał za nieodpowiednią i kosztem koncernu Suchoja zakupiono natychmiast dodatkowe agregaty chłodzące, aby obniżyć ją do minus 20 st. C.
Przypomnijmy, że po katastrofie smoleńskiej polskie władze całkowicie zdały się na służby rosyjskie, a udział Polaków był zupełnie symboliczny. Oświadczenia ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz, jakoby sekcje zwłok i badania identyfikacyjne wykonywane były wspólnie, wkrótce okazały się nieprawdziwe. Rola polskich służb konsularnych w Moskwie (a tylko takie tam działały) ograniczyła się do zapewnienia bliskim ofiar noclegu, transportu i tłumaczenia. Rosyjscy eksperci popełnili wiele pomyłek świadczących o karygodnej niedbałości podczas procedur medycznych. W kontekście pieczołowitości i aktywności tych samych służb po wypadku rosyjskiego samolotu w Indonezji jeszcze bardziej rzuca się w oczy skandaliczna forma przeprowadzenia nocą z 10 na 11 kwietnia 2010 roku sekcji ciała prezydenta Polski. Dokonano jej w smoleńskiej kostnicy, w której warunki urągają wszelkiemu poczuciu godności dla ciała ludzkiego, wśród obecnych Polaków nie było zaś żadnego lekarza, nie wspominając o ekspercie w zakresie medycyny sądowej.

Piotr Falkowski

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 29 maja 2012, Nr 124 (4359)

Za: Katastrofa smoleńska - SEAWOLF blog (26.05.2012) | http://lubczasopismo.salon24.pl/katastrofa/post/420797,nie-moze-byc

Skip to content