Aktualizacja strony została wstrzymana

Ks. Godyń: Człowiek, który świadomie i dobrowolnie rezygnuje z Kościoła katolickiego, skazuje siebie na potępienie

Człowiek, który świadomie i dobrowolnie rezygnuje z Kościoła katolickiego skazuje siebie na potępienie. Tak to trzeba nazywać. Kościół jest Ciałem Chrystusa. Chrystus mówił: „kto wami gardzi Mną gardzi”, a „kto przyjmuje proroka, nagrodę proroka otrzyma”. Tutaj się ważą rzeczy fundamentalne – mówi portalowi Fronda.pl ks. Andrzej Godyń, salezjanin.

To, że jakaś partia namawia do wychodzenia z Kościoła można rozważać od strony socjologicznej, politologicznej, psychologicznej itp., ale w rzeczywistości tu toczy się walka między dobrem a złem, między św. Michałem Archaniołem, a szatanem. Walka, która jest wygrana dla tych, którzy pozostają w Kościele – Ciele Chrystusa. Nie dajmy się zwariować ludziom, którzy jawnie walczą z Kościołem. Po II Soborze Watykańskim daliśmy się uwieść myśleniu, że przedstawiciele wszystkich innych poglądów mają zawsze dobrą wolę, i że z każdym trzeba rozmawiać. Już wiemy, że to nieprawda. Fakty pokazują, że wiele środowisk wykorzystuje nasz brak ewangelicznego radykalizmu i słabość, aby narzucać swoją wizję życia poprzez antykulturę. Jaki dialog można prowadzić z ludźmi, którzy wyrzucają Ewangelię z życia społecznego, profanują krzyż?

Chrystus mówił: „kto wami gardzi Mną gardzi”, a „kto przyjmuje proroka, nagrodę proroka otrzyma”. Tutaj się ważą rzeczy fundamentalne. Za mało mówimy o rzeczach ostatecznych. Dlaczego ludzie tak mogą traktować Zmartwychwstałego? Bo nie wierzą w śmierć. Ona jest obok nas, ale nauczyliśmy o niej nie myśleć. Zagubiono jej sens. A przecież po śmierci będą się działy rzeczy niesłychanie ważne: sąd Boży i niebo albo piekło. Choć to brzmi jak formułka katechizmowa to taka jest właśnie prawda.

Człowiek, który świadomie i dobrowolnie rezygnuje z Kościoła katolickiego, skazuje siebie na potępienie. Tak to trzeba nazywać. Kościół jest Ciałem Chrystusa. Nie można mówić, że Kościół to coś zupełnie innego niż Pan Bóg. Chrystus założył Kościół, a Chrystus się nie myli. To prawda, że Kościół składa się ze słabych ludzi, ciągle upadających grzeszników, ale tylko tutaj są sakramenty, droga do wieczności i zbawianie. Konsekwencje bycia w Kościele są wieczne. Tu nie ma żartów – mówi ks. Godyń.

Not. Jarosław Wróblewski

Za: Fronda.pl

Ekskomunika na życzenie

Wszelkie inicjatywy, które skłaniają ludzi do apostazji, są kolejną odmianą trwającej dziś walki z Kościołem. Ci, którzy próbują zwodzić katolików, zachęcając ich do aktu swoistej ekskomuniki na życzenie, przyczyniają się do dramatu człowieka i zła moralnego. Od początku chrześcijaństwa ten rodzaj odejścia od wiary uważany był w Kościele za najcięższe przestępstwo.

Apostazja oznacza dobrowolne, świadome i całkowite odstępstwo człowieka ochrzczonego od wiary. – To całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, przejście do innej wiary lub stanie się ateistą – tłumaczy w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ks. dr Piotr Steczkowski, kanonista. – W Kodeksie Prawa Kanonicznego zarówno za apostazję, czyli całkowite porzucenie wiary, jak i za wyjście z Kościoła, brak woli podtrzymywania łączności ze wspólnotą kościelną jest przewidziana kara ekskomuniki latae sententiae, zakazu przyjmowania sakramentów, mocą samego prawa, czyli na podstawie tego uczynku – wyjaśnia ks. dr Piotr Steczkowski. Taka osoba pozbawia się też np. prawa do pogrzebu katolickiego.

W niedawnych czasach komunistycznych zdarzało się, że ludzie – aparatczycy bolszewiccy – zwracali się do swoich parafii z żądaniem skreślenia ich z ksiąg chrzcielnych. – Wydawało się, że ten absurdalny skądinąd gest próby wymazania tego, co jest niezniszczalne (a pieczęć chrztu jest niezniszczalna), to już historia. Niestety, akty apostazji stały się dzisiaj dość rozpowszechnione, a to, co je wyróżnia, to swoiste chlubienie się nimi – ocenia w rozmowie z nami ks. prof. Paweł Bortkiewicz, etyk. Ostatnio głośna była także sprawa, gdy występujący z Kościoła chciał, aby Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych kontrolował, czy parafie dokonują adekwatnych zmian w swoich aktach. Sprawa została rozstrzygnięta. GIODO odrzucił taką prośbę, uznając, że jest niekompetentny. W tej materii wypowiedział się sąd administracyjny, który uznał, że GIODO nie ma prawa według ustawy badać kościelnych rejestrów. Warto zwrócić uwagę, że apostazja jako porzucenie wiary jest porzuceniem wspólnoty Kościoła, to finał pewnego procesu w życiu takiego człowieka, ale nie jest jedynie sprawą prywatną. Ma wymiar publiczny, podobnie jak publiczny wymiar ma akt wiary. – Analiza apostazji ukazuje ją jako proces wyzbywania się szacunku dla sacrum, rezygnację z życia sakramentalnego, zobojętnienie dla spraw Bożych – mówi ks. prof. Bortkiewicz. Zwraca również uwagę, że niezależnie od takich czy innych przyczyn tego bolesnego zjawiska apostazja pozostaje dramatem człowieka i złem moralnym. Dramat duchowy człowieka dokonującego aktu apostazji to jedno, ale jak traktować inicjatywy, które promują takie inicjatywy? – To bardzo niebezpieczne próby nakreślania nowego wzorca kulturowego – ocenia dr Aleksander Zioło, socjolog. Taką antykatolicką akcją jest Tydzień Apostazji, który firmuje poseł Ruchu Palikota Robert Biedroń. – Dla mnie to jest szokujące – stwierdza dr Zioło. Zauważa, że poseł państwa demokratycznego powinien chronić obywateli, dbać o ich interesy, a nie kreować nową, niebezpieczną „modę”. Lobby, które organizuje takie działania, przede wszystkim wykorzystuje ciekawość świata ludzi młodych, poszukujących, często przeżywających okres buntu. – Jest to próba postawienia przed nimi nie pytań, nie dania pomocy, tylko wciągnięcia do pewnej pustki. Nie ma też wątpliwości, że to kolejna odmiana trwającej walki z Kościołem.

Małgorzata Bochenek

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 15 maja 2012, Nr 112 (4347)

 

Apostazja nie sprawia, że ktoś przestaje być katolikiem

– Nie można wypisać się z Kościoła, a apostazja nie sprawia, że ktoś przestaje być katolikiem – przypomina w rozmowie ks. dr hab. Piotr Majer, konsultor Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski. W ten sposób kanclerz Kurii Metropolitalnej w Krakowie a zarazem wykładowca Instytutu Prawa Kanonicznego na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie odnosi się do promowanego przez Ruch Palikowa w dn. 14-20 maja II Ogólnopolskiego Tygodnia Apostazji.

 

/KAI: Jaka jest obecnie praktyka Kościoła w Polsce gdy ktoś chce z niego formalnie wystąpić?

Ks. dr hab. Piotr Majer: – Właściwie zamiast o „wystąpieniu” można by było mówić o „odstąpieniu” od wspólnoty wierzących, bowiem nie można wystąpić, czyli „wypisać się” z Kościoła w ten sam sposób, jak się rezygnuje z członkostwa w świeckiej organizacji. Do Kościoła wchodzi się wraz z przyjęciem chrztu, a ponieważ skutków chrztu nie da się unicestwić, nie da się tak naprawdę „wystąpić” z Kościoła. Można zerwać z nim widzialne, formalne więzy, ale nie da się zniweczyć miłości Chrystusa, który nabył nas własną krwią (zob. Dz 20, 28). Dlatego mówimy o apostazji dokonywanej przez formalny akt, kładąc nacisk na to, że chodzi o przyjęcie do urzędowej wiadomości woli człowieka, który nie chce mieć z Kościołem nic wspólnego. Nie można natomiast mówić o absolutnym odejściu ochrzczonego od Kościoła.

W jaki sposób się to dokonuje? Osoba, która objawia taki zamiar winna zgłosić się do proboszcza parafii swego miejsca zamieszkania. On w osobistej rozmowie powinien z miłością i roztropnością podjąć wysiłek zmierzający do tego, by w człowieku pragnącym zerwać z Kościołem obudzić jednak wiarę zaszczepioną na chrzcie świętym i starać się, by odstąpił on od swego zamiaru. To pierwsze i najważniejsze zadanie duszpasterza. Gdy mimo podjętych starań spotka się jednak z odmową, musi przypomnieć o kanonicznych konsekwencjach takiego kroku i ostatecznie przyjąć do wiadomości decyzję takiego człowieka. Po jej przyjęciu za pośrednictwem kurii biskupiej powiadamia się parafię chrztu apostaty, aby w akcie chrztu została wpisana odpowiednia adnotacja o dokonaniu formalnej apostazji. Odtąd taki katolik – apostata nadal nim jest – nie może korzystać ze wszystkich praw przysługujących wiernym: nie może przyjmować sakramentów, pełnić w Kościele żadnych funkcji, być chrzestnym i świadkiem chrztu, świadkiem bierzmowania, świadkiem zawarcia małżeństwa, zostaje także pozbawiony kościelnego pogrzebu. Gdy jednak odstąpi od uporu, może – a Chrystus zawsze na to czeka – powrócić do zerwanej wspólnoty z Kościołem. Potrzebna wtedy jest procedura zwolnienia z kary ekskomuniki, a podstawowym warunkiem jest osobiste nawrócenie.

 Z jakimi trudnościami spotykają się księża?

– Najczęściej chyba pojawiającą się trudnością jest niechęć do osobistej rozmowy z duszpasterzem i pragnienie załatwienia sprawy wyłącznie drogą korespondencyjną. Nawet gdy ktoś pojawi się u swego proboszcza, to często jest uprzedzony, a nawet nastawiony wrogo, zamknięty na rozmowę. Oczywiście dialogu nie ułatwia fakt, iż swoją wolę odstępstwa bardzo często takie osoby uzewnętrzniają na formularzach skopiowanych z Internetu. A zatem nawet nie chcą – a może nie potrafią? – podać osobistej argumentacji swojej decyzji. Trudno w takich okolicznościach toczyć dialog.

Nierzadko osoba chcąca odstąpić od Kościoła swoje pismo kieruje nie do proboszcza miejsca zamieszkania, ale żąda, by wszystko załatwił proboszcz miejsca chrztu. Następstwem odmowy takiego proboszcza, który zgodnie z przyjętymi zasadami odsyła do własnego duszpasterza, jest skarga do kurii albo do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

W czym pomogą im znowelizowane przez Episkopat „Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła”?

 

– „Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła” zostały przyjęte przez Konferencję Episkopatu Polski w 2008 r. W marcu br. zostały one nieco zmodyfikowane, ale nowa wersja, niewiele różniąca się od poprzedniej, nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona. Celem tego dokumentu jest wskazanie duszpasterzom jednolitych zasad postępowania wobec osób, które chcą odstąpić od Kościoła. Przede wszystkim nacisk kładzie się na to, by duszpasterz rozeznał, jakie są rzeczywiste przyczyny decyzji tego, kto składa oświadczenie o apostazji. Dlatego wymaga się osobistego spotkania takiego człowieka z duszpasterzem, by ten mógł upewnić się, że istotnie chodzi o porzucenie wiary katolickiej, a nie tylko okazanie dezaprobaty wobec któregoś księdza, czy nawet całej instytucji Kościoła. Powinnością duszpasterza jest podjęcie wysiłków, by taką osobę odwieść od przestępstwa, jakim jest apostazja. W tym celu ksiądz może nawet – jeśli to możliwe – odwołać się do rodziców lub chrzestnych osoby manifestującej wolę dokonania aktu apostazji, by – zgodnie z podjętymi przez nich zadaniami – również ich prosić o pomoc w ożywieniu wiary tej osoby. Dlatego duszpasterz powinien pozostawić jej jakiś czas do namysłu przed podjęciem tak poważnego kroku i przed przyjęciem do wiadomości decyzji o odstąpieniu od Kościoła.

Najwięcej niezrozumienia budzi praktyka niewykreślania z ksiąg parafialnych danych osób ochrzczonych, nawet jeśli ktoś deklaruje akt wystąpienia. Dlaczego Kościół ma do tego prawo?

– Wspomniałem już, że apostazja nie sprawia, iż ktoś przestaje być katolikiem. Nie da się wymazać z historii życia ludzkiego faktu, że ktoś został ochrzczony. Analogicznie gdy ktoś rezygnuje z polskiego obywatelstwa czy zmienia nadane mu przez rodziców imię, które teraz mu się nie podoba, nie zaciera się śladów o polskim obywatelstwie czy poprzednim imieniu w akcie urodzenia przechowywanym w księgach stanu cywilnego. Dlatego nawet jeśli ze smutkiem przyjmuje się do wiadomości czyjąś decyzję o odstąpieniu, dokonuje się wzmianki o tym w akcie chrztu, ale nie wykreśla się zupełnie danych takiego człowieka z rejestru osób ochrzczonych. Prawo Kościoła do zachowywania tych danych jest potwierdzone w obowiązującej ustawie o ochronie danych osobowych, co respektuje Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych oraz sądy powszechne.

Dane zawarte w księgach metrykalnych, jako udokumentowanie przyjętych sakramentów, są niezbędne do wykonywania własnych zadań Kościoła, co jest gwarantowane także przez prawo polskie prawo polskie. Od przyjętego chrztu zależy np. ważność małżeństwa kanonicznego zawieranego przez daną osobę, i nie ma na to wpływu fakt, że dokonała ona formalnej apostazji. Również gdy taki człowiek chce pojednać się z Kościołem – a przecież takie przypadki mają miejsce – nie potrzebuje (i nie może) ponownie przyjmować sakramentu chrztu. Jest już ochrzczony, a odpowiedni akt w księdze metrykalnej jest tego dowodem.

rozmawiała Anna Wojtas/KAI

Za: Fronda.pl

Skip to content