Aktualizacja strony została wstrzymana

Polski orzeł przeszkadzał w Ostrówkach?

Polscy i ukraińscy archeolodzy za pomocą georadaru poszukują kolejnych mogił Polaków zamordowanych przez UPA w Ostrówkach i w Woli Ostrowieckiej na Wołyniu

W Ostrówkach na Wołyniu, w miejscu dwóch startych z powierzchni ziemi polskich wsi, których blisko 1100 mieszkańców padło ofiarą ludobójstwa dokonanego przez formacje Ukraińskiej Armii Powstańczej, trwają poszukiwania kolejnej zbiorowej mogiły. Polscy i ukraińscy archeolodzy za pomocą georadaru usiłują od wczoraj zlokalizować m.in. miejsce, gdzie banderowcy zakopali ciała około 100 mężczyzn zamordowanych ciosami młotów i siekier w głowę.

Tymczasem postawiony jesienią 2011 r. przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i jeszcze niedokończony pomnik ku czci ofiar masakry w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej już został zdewastowany. Z granitowego krzyża kilkanaście dni temu wyrwano polskie godło państwowe – mosiężnego orła.

Niedokończony, a już zdewastowany

Bulwersującego odkrycia dokonała na początku maja br. grupa członków rodzin pomordowanych w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, która co roku przyjeżdża robić na grobach w Ostrówkach wiosenne porządki. Kilka lat temu teren cmentarza został dosłownie wydarty rosnącemu wokół lasowi i wymaga permanentnej pielęgnacji, a więc karczowania odrastających krzaków i drzew. Ponadto konserwować trzeba drewniane, wiekowe już krzyże i mogiły. Jesienią ubiegłego roku na zbiorowej mogile ekshumowanych ofiar ludobójstwa Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa rozpoczęła budowę okazałego upamiętnienia z centralnym granitowym krzyżem opatrzonym inskrypcją i godłem państwowym. Właśnie ten niedokończony pomnik został zdewastowany.

– Od razu rzucił się nam w oczy brak orła na krzyżu – opowiada dr Leon Popek, historyk, pracownik IPN, laureat nagrody Książka Historyczna Roku (2011 r.) za książkę „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo”. To dzięki jego determinacji wspartej przez ROPWiM nastąpiła ekshumacja, chrześcijański pochówek i upamiętnienie Polaków wymordowanych w tym miejscu przez zbrodniczą Ukraińską Armię Powstańczą.
Według jego relacji, na pomniku widać ślady użycia czegoś w rodzaju łomu, którym podważono i zerwano mosiężnego orła. Na powierzchni granitowego krzyża, do którego przytwierdzone było godło państwowe, pozostały zarysowania i niewielkie ubytki. – Jest to bardzo niepokojące wydarzenie – uważa dr Popek. – Z jednej strony miejscowa ludność przyjeżdża, sympatyzuje z nami i przyznaje, że dobrze, iż stanął pomnik, a z drugiej strony taki akt wandalizmu, który nie wiadomo, czemu ma służyć. Może prowokacji? – pyta. Nietrudno usytuować w czasie haniebną kradzież, gdyż orzeł był na miejscu dosłownie 10 dni wcześniej, gdy cmentarz w Ostrówkach nawiedziła pielgrzymka chełmskiego środowiska 27. Wołyńskiej Dywizji AK.

– 21 kwietnia była sprawowana Msza św. na cmentarzu w Rymaczach, a po niej byliśmy też w Ostrówkach – mówi Jan Markowski, prezes środowiska chełmskiego 27. DP AK. – Zostaliśmy tam bardzo dobrze przyjęci przez starostę lubomelskiego i miejscowego wójta. Nawet mieliśmy przy tym krzyżu wystąpienia. Gdyby była jakaś dewastacja, z pewnością byśmy zauważyli. Było nas tam w końcu około 120 osób.
– Zgłosiliśmy za pośrednictwem konsulatu oficjalne zawiadomienie o popełnieniu kradzieży do odpowiednich władz ukraińskich, czyli do władz obwodowych i na milicję – potwierdza Adam Kaczyński z Działu Zagranicznego ROPWiM. – Więcej będę mógł powiedzieć po powrocie z Ostrówek, gdzie w piątek i sobotę [11 i 12 maja] będę uczestniczył w poszukiwaniach kolejnej zbiorowej mogiły.

Polacy i Ukraińcy szukają w ziemi ofiar

Wśród setek polskich wsi wymordowanych na Kresach przez OUN-UPA w latach 1943-1945 Ostrówki wyróżniają się nie tylko skalą zbrodni, ale również faktem, że dokonano tu przynajmniej częściowej ekshumacji ofiar. Pierwsza odbyła się w 1992 r., a druga po prawie 20-letnim zakazie, w 2011 roku. W wyniku ubiegłorocznych poszukiwań odkryto zbiorową mogiłę w lesie pod wsią Sokół, z której wydobyto blisko 300 ciał, głównie kobiet i dzieci, uroczyście pochowanych w sierpniu ub.r.
Jednak mimo podejmowanych prób dotąd nie znaleziono jeszcze jednej zbiorowej mogiły w gospodarstwie Suszków w Ostrówkach. Uśmiercono tam i zakopano ok. 100 mężczyzn. Inną niewiadomą jest lokalizacja stodoły Jesionka, gdzie spalono ok. 30 osób. Po prostu gęsto niegdyś zaludnione wsie Ostrówki i Wola Ostrowiecka liczące ponad 250 gospodarstw to dziś jeden wielki ugór bez żadnych znaków szczególnych.

– Na razie kontynuujemy prace poszukiwawcze, w których uczestniczą również archeolodzy z Wołynia – wyjaśnia Adam Kaczyński. – W tej chwili mamy zgodę tylko i wyłącznie na prace poszukiwawcze. Dopiero jeżeli znajdziemy mogiłę, to wtedy wystąpimy do władz ukraińskich o zgodę na ekshumację. Taka jest procedura – wskazuje.

Masakra mieszkańców Ostrówek i Woli Ostrowieckiej przeraża nie tylko liczbą ofiar stawiającą ją obok zbrodni w Hucie Pieniackiej w rzędzie największych banderowskich rzezi. Poraża szczegółowo zaplanowanym przebiegiem mordu zrealizowanym z żelazną konsekwencją, wyrachowaniem i bezwzględnością. Dwie czysto polskie wsie nad ranem 30 sierpnia 1943 r. oddziały OUN-UPA przy pomocy mieszkańców sąsiednich ukraińskich miejscowości otoczyły ścisłym kordonem. Markując pokojowe zamiary, banderowcy oddzielili mężczyzn od kobiet i dzieci i zgromadzili w kilku miejscach wsi. Następnie rozpoczęto systematyczną rzeź. Kilkuset polskich mężczyzn zabijano taśmowo, przeważnie rozłupując im głowy siekierami i młotami, 250 osób, głównie kobiet i dzieci, spalono w szkole w Ostrówkach bądź zastrzelono w trakcie ucieczki, kilkadziesiąt spalono w jednej ze stodół. Masakry nie zaniechano nawet wobec ostrzału niemieckiego oddziału, który pojawił się w pobliżu. Wycofujący się banderowcy zabrali ze sobą grupę około 300 osób, w większości dzieci i ich matek, których nie zdążyli zamordować na miejscu, by po kilkukilometrowym marszu zastrzelić jedno po drugim na łące w pobliżu lasu.

Prawda, z którą trudno się pogodzić

Jesienią 2011 r. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa postawiła na cmentarzu w Ostrówkach pomnik ku czci pomordowanych. Wcześniej, bo jeszcze przed ubiegłorocznymi wakacjami, władze ukraińskie wobec planowanego spotkania w Ostrówkach prezydentów Polski i Ukrainy zbudowały przed cmentarzem okazały parking, do którego doprowadziły asfaltową drogę, gdyż do tej pory dojazd możliwy był tylko furmankami. Do spotkania prezydentów jednak nie doszło, a jedną z przyczyn był brak zgody strony ukraińskiej na ustawienie zgodnie z projektem tablic z nazwiskami ponad tysiąca ofiar zbrodni.

– Pomnik jest – można powiedzieć – w połowie niedokończony – twierdzi Adam Kaczyński. – W zasadzie cała konstrukcja z centralnym krzyżem, z którego skradziono orła, już stoi. Sprawa rozbija się o tablice, gdyż strona ukraińska nie zgadza się z polskimi ustaleniami co do liczby zamordowanych w Ostrówkach – dodaje. Zdaniem pracowników ROPWiM, dla Ukraińców dużym problemem jest przyznanie, że aż tyle osób zostało wymordowanych w tych dwóch wsiach. Ponadto po nazwiskach i wieku ofiar dokładnie widać, kto zginął – w większości kobiety i dzieci. W bardzo agresywny sposób na prowadzone prace ekshumacyjne w Ostrówkach zareagowała silna na Ukrainie Zachodniej partia Swoboda, która urządziła nawet nocny nalot na obóz archeologów, usiłując zablokować zaplanowany na następny dzień pochówek ekshumowanych zwłok. „Eksperci” powołani przez tę partię gołosłownie zakwestionowali niezwykle sumienne i profesjonalne ustalenia poczynione przez dr. Leona Popka, a także wyniki badań archeologów i anatomopatologów powołanych przez ROPWiM.

Według pracowników ROPWiM, nie ma jak dotąd wystarczających przesłanek, by kradzież orła na cmentarzu w Ostrówkach wiązać z antypolskimi wystąpieniami partii Swoboda. – Wcześniej nie było tego typu dewastacji pomników stawianych przez Radę na Ukrainie – zaznacza Adam Kaczyński. – Raczej podejrzewamy, że dokonano kradzieży, gdyż orzeł był mosiężny. To może być sprawa analogiczna do okradanych w Polsce nagrobków w celach złomiarskich, bardziej akt złodziejstwa i bezmyślności niż działanie z jakimś głębszym politycznym czy antypolskim podtekstem. Nie możemy oczywiście niczego wykluczyć, ale wyjaśnieniem tej sprawy zajmuje się obecnie ukraińska milicja. Przed lekceważeniem dewastacji pomnika na cmentarzu w Ostrówkach przestrzega znana badaczka zbrodni nacjonalistów ukraińskich Ewa Siemaszko. Nie wiąże tego incydentu z miejscową ludnością, która bardzo życzliwie odnosiła się do ekipy archeologów podczas ubiegłorocznej ekshumacji.

– Przypuszczam, że usunięcie z krzyża-pomnika orła, który jest symbolem państwa polskiego, mogło być dziełem skrajnie nacjonalistycznej partii Swoboda, której członkowie już w trakcie ekshumacji zachowywali się bardzo agresywnie – uważa Ewa Siemaszko. – Sądzę, że oni w dalszym ciągu nie mogą się pogodzić z tym, że to miejsce, ta zbrodnia została tam upamiętniona. Problemy z umieszczeniem nazwisk zamordowanych na tym monumencie również świadczą o oddziaływaniu skrajnie nacjonalistycznych sił na władze ukraińskie – wyjaśnia. Zdaniem Ewy Siemaszko, można też incydent ten traktować jako prowokację mającą prowadzić do pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich, choć kto za tym stoi konkretnie – zastrzega badaczka – nie sposób jeszcze stwierdzić. – Ale w tej sytuacji – moim zdaniem – służby dyplomatyczne powinny zaznaczyć zaniepokojenie, a nawet złożyć protest i domagać się opieki nad miejscami polskiej pamięci zgodnie z obowiązującą umową międzypaństwową – uważa współautorka monumentalnej pracy „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia”. – Jakaś reakcja ze strony państwa polskiego powinna być, bo jednak nie powinno się tego traktować jako wybryku czysto chuligańskiego, tylko jako akt naruszający naszą polską godność – konkluduje.

Adam Kruczek

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 12-13 maja 2012, Nr 110 (4345) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120512&typ=my&id=my11.txt

Skip to content