Aktualizacja strony została wstrzymana

Kłamstwo ponarskie

O ile zbrodnie niemieckie i sowieckie, a zwłaszcza zbrodnia katyńska, istnieją w polskiej świadomości historycznej, a zbrodnie ukraińskie – ludobójstwo UPA – z trudem się przebijają, o tyle zbrodnie litewskie w naszej zbiorowej pamięci są nieobecne.

Nie zaistniały mimo konsekwentnego ich przypominania, szczególnie zbrodni w Ponarach, przez środowiska związane rodzinnie czy emocjonalnie z Wileńszczyzną. Zasługi nie do przecenienia ma tu zwłaszcza Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska” z nieodżałowaną śp. Heleną Pasierbską, autorką niezliczonej ilości wywiadów, wystąpień i publikacji, w tym wydanej w 1993 r. pracy „Ponary – największe miejsce kaźni koło Wilna (1941-1944)”, a także monografii z 1996 r. „Wileńskie Ponary”. Charakterystyczne dla stosunków w Polsce jest to, że rozszerzone wydanie tej monografii autorka opublikowała w 2005 r. własnym sumptem, ponieważ nie znalazła instytucji ani osób prywatnych, które byłyby skłonne wesprzeć tę inicjatywę.

Baza pod Wilnem

Timothy Snyder, autor fundamentalnej monografii „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem”, przypomina, że na obszarze między Berlinem a Moskwą, który w latach 1933-1945 znalazł się pod panowaniem dwóch totalitarnych państw: Trzeciej Rzeszy i Związku Sowieckiego, zamordowano 14 milionów ludzi, w tym 5,5 miliona Żydów oraz 8 milionów ludzi innych narodowości. Wśród nich większość stanowili Polacy.

Mordowali Polaków Sowieci, mordowali ich Niemcy. Ci ostatni znaleźli gorliwych pomocników, czasami inspiratorów, a często wykonawców zbrodni w kolaborujących z nimi Ukraińcach, Litwinach, Białorusinach, Łotyszach.

Największą zbrodnią zorganizowaną przez okupacyjne władze niemieckie, ale wykonaną przez litewskie ochotnicze oddziały, była zbrodnia ponarska. W Ponarach pod Wilnem Niemcy zastali olbrzymie wykopy pod przygotowywaną w czasie okupacji sowieckiej bazę paliw płynnych. Olbrzymie doły wykorzystali jako masowe groby. W ciągu trzech lat – pierwsza egzekucja odbyła się 4 lipca 1941 r., ostatnie 3 i 4 lipca 1944 r. – zamordowano w Ponarach, według szacunków Heleny Pasierbskiej, 80 tysięcy Żydów i 20 tysięcy Polaków. Monika Tomkiewicz, autorka monografii o zbrodni ponarskiej wydanej przez IPN, obliczała liczbę ofiar na blisko 72 tysiące Żydów, 2 tysiące Polaków, 5 tysięcy jeńców sowieckich, 1 tysiąc osób określonych jako komuniści i aktywiści sowieccy, 40 Cyganów, a także nieznaną liczbę Rosjan, Białorusinów, Tatarów, a nawet Litwinów (komunistów oraz kilkudziesięciu żołnierzy i oficerów korpusu PlechavicË™iusa).

Początkowo między 4 a 20 lipca 1941 r. egzekucje przeprowadzali Niemcy (Einsatzkommando 9). Później zadanie to przejął specjalny oddział utworzony z ochotników litewskich, Ypatingasis bu-rys, przez Polaków nazywany strzelcami ponarskimi. Bazę osobową dla tej formacji stanowili szaulisi – członkowie przedwojennej paramilitarnej organizacji – Związku Strzelców Litewskich (Lietuvos SË™auliu Sajunga). Strzelcy, umundurowani po wojskowemu, na czapkach początkowo hańbili Pogoń, później nosili tam trupie główki. Oddział ten z czasem osiągnął liczebność kilkuset osób, praktycznie wyłącznie Litwinów.

Polska elita

Przez cały ten okres w Ponarach ginęli Polacy: przedstawiciele wileńskiej inteligencji, m.in. profesorowie Uniwersytetu Stefana Batorego Kazimierz Pelczar i Mieczysław Gutowski, adwokaci, m.in. Stanisław Węsłowski, księża, w tym Romuald Świrkowski, proboszcz parafii Świętego Ducha w Wilnie, dyrektor Akcji Katolickiej, i ks. Tadeusz Zawadzki, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła, popularny aktor Karol Wyrwicz-Wichrowski, uczestnicy polskiej konspiracji – młodzież ze Związku Wolnych Polaków (ok. 90 aresztowanych wymordowano w egzekucjach 5, 12 i 13 maja 1942 r.), członkowie tzw. komórki legalizacyjnej, środowisko pisma „Niepodległość”, ale także przypadkowi, w nic niezaangażowani – ci, co znaleźli się w złym miejscu, w złym czasie.

Zbrodnia ponarska była największą, ale nie jedyną zbrodnią popełnioną przez litewskie formacje kolaborujące z Niemcami, tj. Saugumo policija (Sauguma), Lietuvos Ve.tine. Rinktine. (Korpus PlechavicË™iusa) i Ypatingasis bu-rys. Wielokrotnie dochodziło do represji, w tym mordów na ludności cywilnej. Najliczniejsza, jeśli chodzi o liczbę pomordowanych, to zbrodnia w Święcianach. 19 i 20 maja 1942 r. w odwecie za zabicie przez partyzantkę sowiecką trzech funkcjonariuszy niemieckich oddziały policji litewskiej rozstrzelały co najmniej 450 Polaków.

Do dramatycznych wydarzeń doszło 20 i 23 czerwca 1944 r. w Glinciszkach i Dubinkach. 20 czerwca w Glinciszkach oddział policji litewskiej w odwecie za śmierć czterech litewskich policjantów w starciu z 5. Wileńską Brygadą AK zabił 39 Polaków, nie szczędząc dzieci i starców. W odwecie 23 czerwca oddział Armii Krajowej przeprowadził pacyfikację wsi Dubinki, skąd głównie pochodzili litewscy policjanci. W jej trakcie zginęło 27 osób.

Nierozliczona przeszłość

Prawda o zbrodniach na polskiej ludności jest znana, wiadomo, kto i kogo mordował, wszystkie te tragiczne wydarzenia są w jakiś sposób na Litwie upamiętnione, ale o pamięć musieli zadbać sami Polacy, nie władze litewskie. Na przykład tablice w Ponarach informują, że hitlerowcy wymordowali tam obywateli sowieckich. O pomordowanych Polakach pamiętali nasi rodacy na Litwie, w roku 1990 stawiając krzyż i tablicę z napisem: „Pamięci wielu tysięcy Polaków pomordowanych w Ponarach, w hołdzie Rodacy Ziemi Wileńskiej”.

22 października 2000 r. w Ponarach poświęcono nowy metalowy krzyż oraz dwie tablice, jedną z napisem: „Źołnierze Armii Krajowej, Polskiego Państwa Podziemnego, polska inteligencja i młodzież, którzy oddali życie za wolność ojczystej ziemi”, drugą z nazwiskami 329 zidentyfikowanych polskich ofiar. W skierowanym do uczestników uroczystości liście ówczesny polski premier Jerzy Buzek napisał: „Stajemy dziś wobec trudnej prawdy Ponar, prawdy przez wiele lat przemilczanej i zapomnianej. Obok kłamstwa katyńskiego istniało przez lata kłamstwo Ponar – jakże tragiczna śmierć i ofiara, której wielu nie chce dziś pamiętać. Zbrodnia, która została dokonana w Ponarach, stanowi dla nas, Polaków, także trudny dylemat w stosunkach między narodem polskim i narodem litewskim. Nie możemy udawać, że mordu dokonali nieznani sprawcy. W większości są oni znani z imienia i nazwiska”.

Niestety, nie wszyscy Polacy tak uważają. Zapytany: „Czy Polska domaga się od niepodległej Litwy ustosunkowania do zbrodni ponarskiej?”, ówczesny marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski powiedział: „Nie. Między innymi dlatego, że ta formacja kolaboracyjna, wyspecjalizowana w masowych mordach, nie reprezentowała państwa litewskiego. (…) Polska była jednym z nielicznych państw bez Quislinga. Nam byłoby więc łatwo obarczać inne państwa odpowiedzialnością za kolaborację – czy to z hitlerowcami, czy z Sowietami. Ale nie sądzę, żeby dziś miało to sens. (…) Mamy natomiast prawo oczekiwać od współczesnych Litwinów i państwa litewskiego potępienia i odcięcia się od formacji kolaboracyjnych i ukarania sprawców zbrodni” („Gazeta Wyborcza”, 17.06.2009 r.).
Zaskakująco brzmią powyższe słowa w ustach polityka, który dziś, w kontekście Jedwabnego, uważa Polaków za naród sprawców. Nie wygląda jednak, by współcześni Litwini i państwo litewskie zamierzało spełnić te – minimalistyczne przecież – postulaty ówczesnego marszałka, a dzisiejszego prezydenta. Zasadniczo Litwa jest państwem, które nie podjęło starań, by rozliczyć się z haniebnymi czy niegodnymi kartami swojej historii. Jeśli już coś w tej sprawie uczyniono, to niewiele… i praktycznie wyłącznie w stosunku do Żydów. Do antypolskich posunięć politycy litewscy nawiązują w tonie aprobatywnym, zaś litewscy nauczyciele jawnie głoszą agresywny antypolonizm.

Wprawdzie rok temu premier Litwy Andrius Kubilius zaprosił do Wilna przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu, instytutu Yad Vashem i Muzeum Stutthof, by zastanowić się nad koncepcją reorganizacji miejsca pamięci w Ponarach. Jednak o jakichkolwiek działaniach w kwestii odkłamania Ponar nie słychać. Rezultaty innych rozmów między Polakami a Litwinami czy to w kwestii pisowni polskich nazwisk, czy też reformy oświaty nie napawają też zbytnim optymizmem.

Adam Chajewski
wiceprezes Federacji Organizacji Kresowych

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 11 maja 2012, Nr 109 (4344) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120511&typ=my&id=my07.txt

Skip to content