Aktualizacja strony została wstrzymana

Niedorozwój przemysłowy ośmiesza i niszczy – Wiesława Mazur

Zlikwidowany lub sprzedany został przemysł ze stoczniami na czele, ale oto mamy gwiazdę – nie wiadomo, czy z tej wiadomości śmiać się czy płakać, oto dowiadujemy się mamy hit eksportowy, którym się chwalą… wózki dziecięce. Wożą nimi dzieci w Rosji, na Białorusi i Ukrainie, w Niemczech, Danii, Czechach, Szwecji. Wozić mogą nawet w Chinach, ponieważ, jak czytamy – trwa ekspansja produktu. Puls Biznesu bynajmniej nie z goryczą napisano, że jeśli chcemy dalej zarabiać na tym hicie potrzebne są inwestycje i nowe technologie… „Go Poland go” – wpisują się pod tekstem internauci, proponując, żebyśmy się jeszcze wyspecjalizowali dodatkowo w produkcji taczek. Po 1990 r. w Polsce, na skutek ułomnej transformacji, nastąpiło odprzemysłowienie (dezindustrializacja) kraju. Czy w niedorozwoju przemysłowym na zawsze mamy zostać? Nad tym, co robić, żeby rozpoczął się proces reindustrializacji, i to awangardowo nowoczesnej, powstał raport ekspertów Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jego autorami są prof. dr hab. Andrzej Karpiński, prof. dr hab. Tadeusz Gałązka, prof. nadzw. dr hab. Paweł Soroka, dr Ryszard Grabowiecki, dr Ryszard Ślązak, dr inż. Tomasz Babul, dr Potrzebowski. Raport został zaprezentowany podczas spotkania o charakterze seminaryjnym z okazji 19. rocznicy PLP.

Greenfield investemnt w Peerelu

Nie sposób ożywić koniunktury bez rozwoju przemysłu przetwórczego i wymiany starych technologii na nowe. Robią to Amerykanie, Niemcy przystąpili do stworzenia miliona miejsc pracy w przemyśle. Następuje boom w przemysłowym sektorze ekologicznym, jakiego w ubiegłym wieku nikt się nie spodziewał. Stoimy w obliczu rewolucji przemysłowej, Polska może na tym skorzystać uważa prof. Karpiński. W ciągu ostatnich 20 lat zostaliśmy niemal z przemysłu „oczyszczeni”.

W Peerelu, czytamy w raporcie, w ciągu 40 lat (1949-1989), a więc pomijając pierwszy okres powojennej odbudowy, powstało 1525 nowych zakładów przemysłowych (odpowiadających dzisiejszemu pojęciu „greenfield investemnet”), które zatrudniały stu i więcej pracowników. Takie kryteria spełniały wówczas 6233 zakłady z filiami przedsiębiorstw państwowych, liczonych jako fabryki oddzielnie. Warto to wiedzieć, żeby podumać, gdy resort skarbu podaje, jaka resztka wspólnego majątku nam jeszcze została.

W 1989 r. udział tych 1525 zakładów stanowił 52,2 proc. całego majątku produkcyjnego. W Peerelu, co nie jest dla nikogo odkryciem, budowano przede wszystkim przemysł ciężki (80 proc.). W rankingu budowa nowych hut zajmowała aż pięć pierwszych miejsc, po nich plasowały się zakłady energetyczne, chemiczne, kopalnie, przede wszystkim rud metali – powstawał wówczas przemysł miedziowy. Tylko 81 spośród 1525 zbudowanych zakładów należało do przemysłu wysokiej techniki.

Zmiany były niezbędne, ale nie aż takie

Zadziwiające, że największym zagrożeniem dla III RP stał się własny przemysł państwowy: mówi się, że zrezygnowano z jakiejkolwiek strategii wobec niego, ale to nie jest prawdą, istniała przecież strategia dołowania. Wycofano się z ochrony własnych producentów, podniesiono niebotycznie stopy odsetek od zaległości podatkowych i wprowadzono podatek od wzrostu wynagrodzeń (popiwek), żeby przemysł padł na twarz. Upadek i fizyczna likwidacja wielu zakładów objęły zarówno zakłady stare, zbudowane przed wojną i odbudowane, jak i nowe w skali znacznie większej niż w innych krajach przechodzących transformację ustrojową.

W niemałym stopniu było to spowodowane działalnością słono opłacanych za doradzanie „brygad” specjalistów, które do Polski ściągnęły ze świata, powiązanych z konkurencją zagraniczną. Z omawianych 1525 zakładów likwidacji uległo, co najmniej 424, szacują, że dojdzie do nich, po skończeniu badań na ten temat, dalszych 112. Stało się tak nie tylko dlatego, że nie miał już kto brać produkowanych przez przemysł ciężki m.in. czołgów i podwozi do nich, które wytwarzane były w Polsce na potrzeby Układu Warszawskiego, w ramach kooperacji z byłą Radą Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Elektronika po 1989 r. utraciła 55 proc. swojego majątku. Padały także fabryki niezwiązane z przemysłem ciężkim.

Nie wszystkie zakłady musiały upaść

Jak już jesteśmy przy czołgach, warto przypomnieć, że Polska była kiedyś liczącym się dostawcą uzbrojenia i sprzętu wojskowego na rynki światowe. Aż trudno uwierzyć, że wśród „psów wojny” handlujących bronią zajmowaliśmy 7-8 miejsce na świecie, dziś sprzedajemy broń jedynie śladowo, z rynków wyparli nas Amerykanie, Rosjanie, Czesi i inni. Zlikwidowano albo sprzedano huty, fabryki samochodów i autobusów. Niemało było tzw. wrogich przejęć polegających na tym, że po wykupieniu polskiego przedsiębiorstwa przez kapitał zagraniczny, po przejęciu jego rynku, likwidowano je albo zmieniano profil z produkcyjnego na dystrybucyjny produktów wytwarzanych poza Polską.

Z powodu niezdolności do konkurencji upadł przemysł siarkowy. Brak rentowności stał się przyczyną upadłości „fabryk domów”, wymogi środowiskowe wymusiły wycofanie się z produkcji materiałów izolacyjnych opartych na azbeście. Przemysły artykułów spożywczych, napojów, tytoniowy zostały zmodernizowane i sprywatyzowane; można tak wyliczać branżę za branżą. Niektóre zakłady upaść musiały, inne upadły przygniecione przymusem ideologicznym. Dla przykładu: działający na rzecz przemysłu spożywczego Instytut Maszyn Spożywczych i jego ośrodki badawcze (tak samo jak wiele innych branż) zostały zlikwidowane. Przemysł spożywczy liczył ponad 120 przedsiębiorstw, zatrudniał 250 tys. ludzi.

Chcą postawić na technologię przełomów

Można biadać, lepiej zamiast tego działać na rzecz reindustrializacji Polski – takie mają przekonanie w PLP. Dobrze wiedzą, że na to potrzebne jest przyzwolenie polityczne i pomoc państwowa, ale nie tracą, jak zawsze nadziei. Prof. dr hab. Jerzy Źyżyński, poseł na Sejm (Prawo i Sprawiedliwość), który wziął udział w spotkaniu, zwrócił uwagę na „obłędną politykę gospodarczą”, podając za przykład kłopoty Ursusa. Okazuje się, że prezydent Warszawy woli w Ursusie rozmawiać z deweloperami niż z tymi, którzy chcą odbudować tam przemysł.

Polska nie będzie w stanie osiągnąć potrzebnego poziomu wzrostu gospodarczego ani równowagi gospodarczej eliminującej deficyty, zadłużenie, bezrobocie, bez odbudowy na nowych podstawach przemysłu wytwórczego. PLP postuluje podjęcie ogólnonarodowego programu nowoczesnej reindustrializacji, którego odpowiednikiem w historii był program budowy od podstaw w drugiej połowie lat 30. Centralnego Okręgu Przemysłowego realizowanego z wielką konsekwencją – uważa dr Ryszard Grabowiecki, zwolennik gospodarki opartej na dominującym udziale własności krajowej, m.in. dlatego, że właściciele przedsiębiorstw zagranicznych większość swoich dochodów najczęściej nie reinwestują, ale transferują za granicę. W ramach tego programu szczególnie pożądane byłoby tworzenie warunków do powstawania nowych przedsiębiorstw i firm przemysłowych, zwłaszcza wykorzystujących nowe technologie, w tym technologie przełomów (break-through technologies) i technologie informacyjne.

Mamy być aktywni, nie pasywni

W PLP twierdzą, że nowoczesna reindustrializacja nabierze szczególnego znaczenia w warunkach trwającego ciągle globalnego kryzysu, który – podkreśla prof. Paweł Soroka – wcale się nie skończył (ekonomiści z Zachodu wieszczą, że tym razem epicentrum tsunami znajdzie się w Europie Środkowej i Wschodniej), ponieważ jego istotą jest całkowite oderwanie się rynków finansowych od gospodarki realnej i oparcie się na wirtualnych operacjach o charakterze spekulacyjnym. A czy tutaj coś się zmieniło? Przecież nic. Nowoczesny przemysł oparty na silnym zapleczu badawczo-rozwojowym, w kooperacji z usługami powinien stać się motorem rozwoju i tarczą antykryzysową – przekonują eksperci Lobby.

Grabowiecki negatywnie ocenił uchwaloną przez Sejm w lipcu 1990 r. ustawę o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, która nadal obowiązuje, wprowadzającą denacjonalizację i prywatyzację. Tę ustawę należy znowelizować – mówi – w taki sposób, żeby można było dokonać awangardowej reindustrializacji. Potrzebna jest do tego korporacja zarządzająca Narodowym Funduszem Rozwoju Przemysłu wspierana kredytami typu „bez zysku” z wiodącą rolą Banku Gospodarki Krajowej, promocyjna polityka państwa skonkretyzowana w dokumencie ustalającym strategię wdrażania podjętych ustaleń.

Wiesława Mazur

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze „Naszej Polski” Nr 16 (859) z 17 kwietnia 2012 r.

Montownia Europy

Rzekoma modernizacja polskiej gospodarki prowadzona po 1989 r. nie tylko nie zwiększyła potencjału kraju w zakresie najnowocześniejszych technologii, ale spowodowała wręcz regres technologiczny. Wymazaliśmy z mapy rodzimą elektronikę, za to staliśmy się montownią Europy

Spośród PRL-owskich przedsiębiorstw, które zostały zlikwidowane po 1989 r., najgłębsza redukcja potencjału produkcyjnego dotknęła… elektronikę – taki zaskakujący wniosek wynika z raportu Polskiego Lobby Przemysłowego na temat strat w potencjale polskiego przemysłu spowodowanych wadliwą transformacją gospodarki. Polska branża elektroniczna utraciła wskutek likwidacji 17 dużych zakładów 55 proc. majątku produkcyjnego, a wraz z tym ponad 43 tysiące miejsc pracy dla wysoko wykwalifikowanej kadry.

„Jest to zjawisko co do skali bez precedensu we współczesnej Europie i rażąco odbiega od tendencji dominujących w krajach rozwiniętych, gdzie upadały głównie zakłady w górnictwie i tradycyjnych gałęziach przemysłu ciężkiego, a nie jak u nas przemysły najbardziej nowoczesne” – czytamy w raporcie PLP. O tym, że nie był to przypadek, świadczy fakt, że podobny los spotkał całą grupę przemysłów wysokiej techniki, których w żadnym razie nie można było uznać za przestarzałe technicznie i które nie narzekały na brak rynków zbytu. Na ogólną liczbę 81 nowych zakładów high-tech odziedziczonych po PRL aż 31 zostało po 1989 r. zlikwidowanych. „Taka skala likwidacji nie ma odpowiednika w innych dziedzinach przemysłu” – zwraca uwagę PLP.
Część zakładów wysokich technologii zniknęła z mapy wskutek wrogiego przejęcia przez zachodnią konkurencję. Taki los spotkał m.in. wrocławskie zakłady komputerowe Elwro oraz Zakłady Wytwórcze Urządzeń Telefonicznych w Warszawie, w których – po wykupieniu przez Siemensa – zaawansowana technologicznie produkcja została zlikwidowana, większość załogi zwolniona, a w to miejsce utworzono centra dystrybucji produktów wytwarzanych w Niemczech.

Duże straty w okresie transformacji dotknęły przemysł zbrojeniowy, który w państwach rozwiniętych z zasady pełni rolę prekursora najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych wprowadzanych do produkcji podwójnego zastosowania, tj. dla potrzeb wojskowych i cywilnych (przykładem może być wynalezienie i zastosowanie internetu przez ośrodki pracujące dla amerykańskiej armii). Polski przemysł zbrojeniowy przed transformacją liczył ponad 120 przedsiębiorstw i zatrudniał 250 tys. pracowników. W dostawach uzbrojenia Polska zajmowała 7-8 miejsce wśród największych eksporterów. Obecnie działa 20 przedsiębiorstw obronnych skupionych w Grupie Bumar, 12 wojskowych przedsiębiorstw remontowo-produkcyjnych podlegających MON oraz kilkanaście cywilnych i wojskowych jednostek badawczo-rozwojowych. Część kadry ze zlikwidowanych przedsiębiorstw państwowych znalazła zatrudnienie w kilkudziesięciu prywatnych firmach realizujących zamówienia dla polskiej armii.

„Należy podkreślić, że wszystkie przedsiębiorstwa lotnicze, które w PRL stanowiły ważną – opartą na nowoczesnych technologiach – część polskiego potencjału przemysłowego o znacznych zdolnościach eksportowych, zostały sprzedane przez Agencję Rozwoju Przemysłu kapitałowi zagranicznemu i stały się filiami firm zachodnich, głównie amerykańskich (m.in. WSK Rzeszów, PZL Mielec, PZL Okęcie, WSK Świdnik i PZL Hydral)” – wylicza raport.

Przemysł obronny zatrudnia obecnie 25-30 tysięcy pracowników, a w zakresie wielkości eksportu na rynki zagraniczne spadł na 17-18 pozycję w świecie. „Nadal nie ma koncepcji, jak wykorzystać potencjał tkwiący w przedsiębiorstwach – poczynając od jednostek badawczych, poprzez producentów, zakłady remontujące uzbrojenie i sprzęt wojskowy, aż do tych, które partycypują w utylizacji danego produktu. Jest to o tyle zastanawiające, że produkty przemysłu zbrojeniowego uważane są powszechnie za najbardziej zaawansowane technologicznie, a zatem takie, które – dzięki technologiom podwójnego zastosowania – mogą i powinny być motorem napędowym całej gospodarki” – zwracają uwagę eksperci PLP.

Prymitywne technologie

Od 1989 roku, głównie z powodu zmniejszenia dofinansowania przez państwo, przestało istnieć ok. 30 jednostek badawczo-rozwojowych i w pierwszych latach XXI wieku pozostało ich ok. 200. Prawie trzykrotnie zmniejszyło się w nich zatrudnienie, a wielu zatrudnionych w nich zdolnych, młodych pracowników naukowych wyjechało pracować za granicę.
Jeśli dodać do tego, że wiele jednostek badawczo-rozwojowych i biur konstrukcyjnych, które działały przy polskich przedsiębiorstwach – po sprywatyzowaniu tych zakładów na rzecz kapitału zagranicznego – zostało zlikwidowanych lub ich rola została ograniczona przez nowego właściciela do funkcji wdrażania dokumentacji technicznej opracowanej w centrach badawczych na Zachodzie, to pozycja Polski w początkach XXI wieku pod kątem naszego udziału w czekającej świat rewolucji technologicznej nie rokuje najlepiej.

W 2010 r. na 4516 patentów uprawomocnionych w Polsce jedynie 12 było pochodzenia krajowego. Na każdy 1000 zatrudnionych w naszym kraju – tylko 3,9 pracownika pracuje w dziedzinie badań naukowych, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej jest to 8-10 pracowników. Nakłady na badania i rozwój stanowiły w 2010 r. w Polsce zaledwie 0,68 proc. PKB, podczas gdy średnia krajów Unii Europejskiej wynosi 2,01 proc. PKB – wyliczają eksperci PLP.

Nieudana transformacja gospodarcza spowodowała, że przemysł w Polsce opiera się głównie na filiach i oddziałach zagranicznych firm, których centrale prowadzą politykę korporacyjną, kierując się własnym interesem, tj. lokują w Polsce produkcję o największej pracochłonności, a produkcję najbardziej zaawansowaną technologicznie wykonują w krajach macierzystych w celu uniknięcia konkurencji. Stąd wyjątkowo niski w Polsce udział produkcji finalnej, która stanowi najbardziej dochodową część cyklu produkcyjnego.

W Polsce zdecydowanie dominują gałęzie prymitywne technologicznie bądź też wytwarzające półfabrykaty o niskim stopniu przetwórstwa surowców wyjściowych lub wyroby nisko przetworzone. W takich zaś dziedzinach, jak: przemysł informatyczny, produkcja sprzętu telekomunikacyjnego, elektroniki profesjonalnej, urządzeń dla elektrowni, aparatury pomiarowej i naukowo-badawczej, przemysł farmaceutyczny, biotechnologia, produkcja środków ochrony roślin i przemysł lotniczy, Polska jest opóźniona technologiczne i nie odgrywa roli na rynku europejskim – ocenia PLP, dodając, że w większości z tych dziedzin nastąpił wręcz regres w stosunku do 1989 roku.

Małgorzata Goss

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 13 kwietnia 2012, Nr 87 (4322)

Za: Nasza Polska | http://naszapolska.pl/index.php/component/content/article/38-ekonomia/2978-niedorozwoj-przemysowy-omiesza-i-niszczy

Skip to content