Aktualizacja strony została wstrzymana

Pobudka z dwuletniej drzemki: Kolejni naukowcy chcą „badać katastrofę” 10/04

Kolejna uczelnia angażuje się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej. Dziekan Wydziału Mechanicznego Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie jako jeden z nielicznych odpowiedział na list, w którym grupa naukowców z inicjatywy prof. Piotra Witakowskiego apelowała o wsparcie Komitetu Mechaniki PAN i podjęcie działań na rzecz naukowego zbadania lotu Tu-154M 10.04.2010 r.

Jak pisze „Nasz Dziennik”, w Katedrze Mechaniki i Informatyki Stosowanej powstał zespół uczonych zainteresowanych podjęciem badań. Chcą przeprowadzić symulacje komputerowe ostatniej fazy tragicznego lotu, ale pod nieco innym kątem niż grupa prof. Marka Czachora z Politechniki Gdańskiej.

Problemem inżynierów z WAT (posiadającej oddzielny Instytut Techniki Lotniczej) jest, podobnie jak ich kolegów z Pomorza, znalezienie środków na projekt.

Autorzy gdańskiego projektu podkreślają, że badania mogą posłużyć również do praktycznych zastosowań w przyszłości – np. ulepszenia konstrukcji skrzydeł czy oprogramowania symulatorów. Choć pierwszym motywem jest oczywiście zbliżenie się do prawdy ws. katastrofy smoleńskiej.

„Oczekiwanie takie jest zresztą zupełnie oczywiste i występuje w każdej nowoczesnej społeczności. W USA, po zamachach 11 września 2001 r., pojawiła się cała seria badań naukowych analizujących mechanizmy niszczenia budynków World Trade Center na skutek zderzeń z samolotami pasażerskimi. Gdy 28 stycznia 1986 r. katastrofie uległ amerykański wahadłowiec Challenger, w działania komisji Rogersa, badającej przyczyny wypadku, włączył się fizyk teoretyk i laureat Nagrody Nobla, Richard Feynman – i to właśnie Feynman odkrył zasadniczą przyczynę zniszczenia wahadłowca” – czytamy w uzasadnieniu projektu.

„Nasz Dziennik” zauważa, że zadanie stojące przed nauką jest dość oryginalne.

Znane są próby badania zachowania samolotu z urwanym skrzydłem lub statecznikiem. Chodzi głównie o amerykańskie eksperymenty prowadzone w latach 60. XX wieku na samolotach DC-7 i Lockheed Constellation. Jednak ich silniki znajdują się pod skrzydłami, tymczasem w Tu-154 umieszczono je w pobliżu tylnej części kadłuba. Taką konstrukcję ma wiele innych modeli samolotów będących wciąż w eksploatacji, na przykład Jak-40. Poza tym przed polskimi badaczami stoi nowatorskie zadanie uwzględnienia odwrócenia samolotu „na grzbiet” (półbeczki). Dodatkowo, ze względu na wątpliwości co do rzeczywistego przebiegu zdarzeń 10 kwietnia 2010 roku, konieczne jest przeprowadzenie symulacji lotu samego skrzydła, być może oddziałującego z resztą samolotu.

Dotychczas tego zadania podjął się jedynie współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron w USA,

Naukowcy z Polski chcą jego pracę udoskonalić. W planie mają przeprowadzenie eksperymentu z lotem skrzydła dziesięć razy mniejszego, a jego wyniki zostaną wykorzystane do modelowania numerycznego.

ruk, nasz dziennik.pl

KOMENTARZ BIBUŁY: Przebudzeni z dwuletniej drzemki polscy naukowcy „chcą przeprowadzić symulacje komputerowe ostatniej fazy tragicznego lotu„. Oczywiście, chodzi o chęć „badania” na podstawie danych przekazanych przez MAK, czyli na podstawie zupełnych śmieci o wiarygodności zerowej. Na tej samej zasadzie mogą „badać” np. losy jeńców zamordowanych w 1940 roku, opierając się na Raporcie Burdenki i innych rosyjskich równie wiarygodnych materiałach. Nie zapominajmy wszak, że Mikołaj Burdenko był renomowanym naukowcem, prezesem Akademii Nauk Związku Sowieckiego. No, ale naukowcy – tak wtedy jak i obecnie – lubują się w takich bezwartościowych eksperymentach.
W procesach komputerowych jest taka zasada: Garbage in-Garbage out. Prace na podstawie danych MAK są właśnie wcielaniem w życie zasady GIGO.

Za: Stefczyk.info (07.04.2012) | http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/kolejni-naukowcy-chca-badac-katastrofe-1004 | Kolejni naukowcy chcÄ… badać katastrofę 10/04

Skip to content