Aktualizacja strony została wstrzymana

Sikorski może lżyć legalnie

Szef MSZ Radosław Sikorski użył obraźliwych słów wobec Jana Kobylańskiego, działacza Polonii południowoamerykańskiej. Ale były one dopuszczalne – uznał wczoraj Sąd Okręgowy w Warszawie. Wyrok jest nieprawomocny. Obrona nie wyklucza apelacji.

Sikorski nazwał Kobylańskiego „antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy”. Jan Kobylański, prezes Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej, domagał się przed sądem przeprosin od ministra za użyte wobec niego określenie. Miały się one ukazać w „Naszym Dzienniku”, „Rzeczpospolitej” i „Gazecie Wyborczej”. Szef USOPAŁ domagał się także wpłaty 20 tys. zł na Ruch Obrony Źycia im. ks. Jerzego Popiełuszki.

Jednak szef MSZ nie musi przepraszać, ponieważ według sądu nie doszło do naruszenia dóbr osobistych. Sąd wprawdzie przyznał, że użyte określenie było obraźliwe, ale jednak dopuszczalne. Z uwagi na to, że Kobylański miał – zdaniem sądu – godzić w zasady prawa. Według sędzi Bożeny Chłopeckiej, proces jakoby „bezspornie” wykazał antysemickie poglądy Kobylańskiego, a w związku z tym – jak uzasadniała wyrok – użycie takiego określenia przez ministra Sikorskiego może być uważane za łagodne.

Pełnomocnik Jana Kobylańskiego mec. Zbigniew Cichoń podkreślał podczas wcześniejszej rozprawy, że Sikorski z racji pełnionej funkcji powinien być „księciem dyplomacji”, tymczasem jego wypowiedzi dotyczące Kobylańskiego „nie przystoją nikomu”, a tym bardziej dyplomacie.

– W tym procesie to nie pan Kobylański był oskarżony, ale minister Sikorski. A sędzia uznała, że określenie „typ spod ciemnej gwiazdy” jest jak najbardziej eufemistyczne – komentuje wyrok znany publicysta Stanisław Michalkiewicz. – W związku z tym, jeżeli ja bym kogoś tak nazwał, to nie może się obrazić. Jest to bardzo dziwne – zaznacza nasz rozmówca.

– Antysemityzm? – dziwi się mec. Andrzej Lew-Mirski, który reprezentował Jana Kobylańskiego w innym procesie, w którym oskarżał za zniesławienie kilkunastu dziennikarzy i dyplomatów. – W tej konkretnej sprawie o takich przypadkach nie słyszałem – dodaje. W ocenie adwokata Sikorski przekroczył granice prawa, obrzucając publicznie Jana Kobylańskiego stekiem wyzwisk. – Mówienie o panu Kobylańskim „antysemita” to olbrzymie nadużycie. To po prostu taki styl, taka wypróbowana formuła, że jak się w kogoś chce publicznie uderzyć, to się go nazywa właśnie antysemitą – uważa mec. Lew-Mirski.

– Ten wyrok pokazuje, że sądy w Polsce mają wzgląd na osoby, co oznacza, że ważne jest nie to, co kto zrobił, ale kto to zrobił – uważa Stanisław Michalkiewicz. – Jeżeli to pan Kobylański użyłby wobec ministra Sikorskiego takich określeń, jestem przekonany, że bez wahania by go skazano – stwierdza. Publicysta uważa, że „pewne kategorie osób w Polsce zostały pozbawione ochrony prawnej, a inne cieszą się ochroną prawną idącą bardzo daleko, np. poseł Palikot nazwał prezydenta chamem i nadal to powiela, nazywając tak inne osoby”.

– Nie wolno nikogo bezpodstawnie oskarżać – mówił kpt. ż.w. Zbigniew Sulatycki po zakończeniu procesu dziennikarzy, w którym chodziło o podobne oskarżenia. – Są to paszkwile, rzucanie nieprzyzwoitych słów na osobę Jana Kobylańskiego – podkreślał. Proces dotyczył sformułowań Sikorskiego z jego wywiadu rzeki pt. „Strefa zdekomunizowana”, w której szef MSZ mówił, jakoby pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej. Zdaniem sądu, Sikorski miał prawo mówić o podejrzeniach IPN co do domniemanego szmalcownictwa Kobylańskiego, bo szef MSZ nie oceniał ich zasadności.

Zadowolenia z wyroku nie ukrywa sam Sikorski. Na portalu społecznościowym Twitter napisał, mimo że wyrok jest nieprawomocny: „Są jeszcze sądy w Warszawie. Oficjalnie: Jan Kobylański to antysemita i typ spod ciemnej gwiazdy”.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik, Środa, 28 marca 2012, Nr 74 (4309) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120328&typ=po&id=po23.txt

Skip to content