Aktualizacja strony została wstrzymana

Anatomia kryzysu – Andrzej Bobola

Jest rzeczą zadziwiającą, że oficjalna ekonomia nie dysponuje, jak mi się wydaje, precyzyjną definicją kryzysu ekonomicznego oraz jasno zdefiniowaną procedurą jego identyfikowania. Niejasne są też przyczyny powstawania katastrof ekonomicznych. Tutaj hipotez jest aż za dużo. O powodowanie kryzysu posadzane były między innymi: nadprodukcja (dzięki wzrostowi mechanizacji i wydajności produkcji), Arabowie i OPEC (dzięki podwyższeniu cen surowców energetycznych), emigranci (dzięki psuciu rynku pracy dla ludności tubylczej), spekulanci giełdowi (dzięki produkcji kapitału bez jednoczesnego wzrostu podąży towarów), związki zawodowe (dzięki wymuszaniu na pracodawcach zbyt wysokich kosztów pracy), globalizacja (dzięki ucieczce wytwarzania z krajów rozwiniętych do Azji itp) a także ogólnie pojeci żydzi (i cykliści) (dzięki kumoterstwu i sitwie oraz wrodzonej skłonności do oszustw finansowych). Przy odrobinie dobrej woli mógłbym się pokusić o uzasadnienie winy w każdym z wyżej wymienionych przypadków. Nie mniej, chociaż każdy z powyższych czynników mógł wpłynąć na zachwianie ekonomicznej równowagi układu gospodarczego i niektóre z nich miały i mają swój udział w kryzysie, który mamy obecnie to jednak żaden z nich nie jest czynnikiem decydującym. Kryzysy bowiem nie są ani tak liczne jak rozmaite zaburzenia w funkcjonowniu gospodarki przyjęte przez ekonomistów „państwowych” ( patrz np. http://research.stlouisfed.org/fred2/graph/?s[1][id]=GDPC1 na zaznaczone na tym wykresie kryzysy trapiące gospodarkę  USA w latach 1940-2012) ani nie są też tak krótkotrwałe jak chciałby tego Fed.Rez.

 

 

W gruncie rzeczy, od roku 1900 a więc przez więcej niż stulecie mieliśmy tylko trzy faktyczne i poważne kryzysy stawiające pod znakiem zapytania samo przetrwanie istniejącego wówczas systemu gospodarczego i politycznego na świecie. W ostatnim z nich właśnie tkwimy i co gorsza moje rokowanie co do wyjscia z niego są niepomyślne. Drobniejsze recesję gospodarcze były oczywiście dokuczliwe dla ludności a zwłaszcza tej jej części, która straciła pracę i była pozbawiona środków do życia. Nie mniej nie były to katastrofy mające konsekwencje dla całej gospodarki światowej. Warto też pamiętać, że dotkliwe kryzysy czy silne recesję nie są cechą wyłączną gospodarki kapitalistycznej. W trakcie 70-ciu lat ekonomii socjalistycznej w ZSRR oraz 45-ciu lat  tejże gospodarki w PRLu oba kraje (oraz pozostałe kraje Wspólnoty) przeszły przez niemal-periodyczne recesję  gospodarcze (patrz np http://bobolowisko.blogspot.com/2008/05/dawnych-wspomnień-czar-czyli-kryzysy.html), które owocowaly w pierwszym rzędzie zmianami przywódców reżimu ale które też w pewnym stopniu wpływały na modyfikacje polityki gospodarczej państwa. Obecnie zaś istnieje duże prawdopodobieństwo tego, że Chiny Ludowe a więc państwo socjalistycznego kapitalizmu padnie ofiarą kryzysu nadprodukcji w związku ze słabnącym w krajach rozwiniętych rynkiem na chińskie produkty. Będziemy więc niedługo świadkiem procesu ekonomicznego domina, w którym kraje prymitywne które przejęły wytwarzanie produktów poszukiwanych w krajach rozwiniętych, najczęściej zresztą na licencji tych ostatnich, strąca klientów ze względu na krańcowe zubożenie proletariatu krajów rozwiniętych zawinione właśnie tymże eksportem wytwarzania. Jest to coś w rodzaju ekonomicznego Ouroborosa czyli mitycznego węża pożerającego własny ogon.

Jak wskazuje wykres zamieszczony na planszy (1) prawdziwa amerykańską „Wielka Depresja” poprzedzona jest etapem wzrostowym w postaci  około 20-letniej hossy czyli ekonomicznej eksplozji dobrobytu po której następowało (dotąd) około 10 lat chudych recesji gospodarczej i radykalnego spadku zamożności populacji. Jest rzeczą zabawną, że w świadomości społecznej świata upamiętniła się najbardziej Wielka Depresja lat 1929-1935, która była znacznie mniejsza i mniej dokuczliwa niż dwie następujące po niej: zapomniana Wielka Depresja lat 1970-1980 oraz obecna Katastrofalna Depresja lat 2001- ??. Pierwsza Wielka Depresja XX wieku była poprzedzona 20 latami  przed i powojennej prosperity (lata 1909-1929). Największą rolę w przygotowaniu nadchodzącej recesji miały wtedy śmiałe inwestycje przemysłowe (przemysl samochodowy, przemysl maszynowy, włókniarski i elektryczny) oraz spekulacje giełdowe. To właśnie te ostatnie możemy winić za kreowanie „pięniądza bez pokrycia” gdyż zyski kapitałowe osiągane przez banki i instytucje finansowe były wynikiem wzrostu cen akcji na giełdzie nie popartym wzrostem wytwarzania towarów przez emitujące je firmy. Szczęśliwie był to czas pełnej wymienialności dolara na złoto na każde żądanie ale wzrost ilości papierowego pieniądza w stosunku do rezerw złota wymagał uruchomienia procesu dewaluacji dolara do poziomu odpowiadającego nowo wytworzonej „papierowej rzeczywistości”. Proces ten zajął dziesięć lat i spowodował 40% spadek wartości nabywczej dolara (dewaluację o szybkości około 4% rocznie). Uncję złota, która w roku 1929 była warta 20.62 dolarów można było kupić w 1939 roku za  34.42 dolara, co było wzrostem ceny tej samej uncji o 67%.  Wartość nabywcza dolara amerykańskiego (i każdej innej waluty) jest równa odwrotności ceny uncji złota (wyrażonej w danej walucie) a więc zmienia się z nią hiperbolicznie (jak 1/x). W roku 1929  1 USD = 0.048473 uncji złota ale w dziesięć lat później 1 dolar był wart mniej bo tylko 1 USD(1939) = 0.029053 uncji. Tak więc spadek wartości nabywczej dolara w ciągu dziesięciu lat I Wielkiej Depresji wyniósł około 40%.

 

Lata wojny i okres „żelaznej kurtyny” były w zasadzie okresem gospodarczej prosperity wywołanej wyścigiem zbrojeń i lokalnymi wojnami w terytoriach poza-europejskich. Po śmierci Wielkiego Stalina nastąpiło pewne rozluźnienie  w „zimnej wojnie „, która została zastąpiona pokojowym (w Europie) wyścigiem przemysłowo-technologicznym oraz rywalizacją w poziomie życia i sposobie bytowania populacji należących do obu systemów. Taka rywalizacja wymagała od strony Wolnego Świata odejścia od racjonalnego kapitalizmu, który zastąpiony został ideą państwa opiekuńczego (welfare state). Ten nietypowy stan „przyjaznego ludziom” kapitalizmu (czy kapitalizmu z „ludzka twarzą”) był wtrętem wymuszonym socjalistyczną konkurencją i jest obecnie w stanie likwidacji. Nie mniej w czasie swojego istnienia wymagał on znacznego nakładu środków na cele „charytatywno-propagandowe”. Środki te były generowane przez Fed.Rez. bez specjalnej troski o to aby ilość emitowanych „bodźców” była w równowadze z posiadanymi zasobami złota. Zachęcające „okna na Zachód” wytworzone w Niemczech i Francji pochłaniały spore środki i przyczyniły się do pacyfikacji prokomunistycznych ruchów w tych krajach (oraz we Wloszech, Grecji itp).

Jako narzędzie propagandy miały one jednak wpływ raczej niewielki na populację Obozu Wschodniego gdyż ścisła kontrola ruchu ludności oraz państwowy monopol na handel i informacje ograniczały niemal całkowicie przesączanie się informacji o zachodnim poziomie życia na teren okupowany przez ZSRR. Spore środki były też zużyte na kontrakcje dla ruchów antykolonialnych w Afryce i Azji gdzie komuniści odnosili duże sukcesy zagrażające interesom Wolnego Świata. Na te tereny zresztą przeniosła się „gorąca wojna” między systemami gdyż bieg zdarzeń na tych teatrach wojny nie zagrażał bezpośrednio metropoliom obu ośrodków politycznych.

 

Zderzenie z rzeczywistością (i koniec „dolce vita” a może raczej „$-vita”) nastąpił pod koniec lat 60-tych, kiedy to bezczelne żądanie ze strony Francuzow aby mogli oni wymienić posiadane zasoby dolarów na kruszec według obowiązującego kursu  (35.94 USD/uncje) uzmysłowiło Amerykanom przykry fakt, że ich działalność drukarska przekroczyła znacznie pojemność ich rezerw złota. W efekcie każdy starał się zabezpieczyć posiadane zasoby papierowej zamożności kupując w dalszym ciągu dostępny (ale już po cenach wolno-rynkowych) na rynku towarowym metali, kruszec. Nastąpiła trwającą przez dziesięć lat ucieczka od dolara papierowego na korzyść złota. W roku 1970 cena uncji (buforowana przez banki centralne) wynosiła 35.94 USD/uncje a w dziesięć lat później, w roku 1980 ta sama uncja kosztowała już aż 612.56 USD/uncje. Wartość nabywcza USD spadła więc od poziomu 1 USD= 0.027824 uncji w roku 1970 do poziomu  1 USD=0.0016325 uncji w roku 1980 czyli o 94%.

 

W latach 1970-1980 Zachód a przede wszystkim USA prowadzili też nadal „wojnę ekonomiczną” z Obozem Socjalizmu i Postępu zapoczątkowaną w latach 60-tych. Tu głównym orężem były pożyczki, co do zwrotu których Amerykanie nie mieli złudzeń ale które dawały im pewien wpływ na komunistyczne reżimy ułatwiając dywersję ideologiczną i otwierając możliwość ewentualnego zbankrutowania systemu i wywołania napięć lokalnych w poszczególnych prowincjach Imperium Radzieckiego (w tym w PRLu). Jak wiemy, ta strategia powiodła się mniej więcej w 20 lat po rozpoczęciu jej stosowania kiedy zamieszki „pre-Solidarnościowe”  w roku 1980 zaowocowały w dziesięć lat później rozpadem Imperium „Zła” (według nomenklatury Reagana). W wyniku pokojowej ofensywy sił „Wolnego Świata” granicę Imperium Rosji cofnęły się o jakieś 300 lat a na ziemiach wschodnich należących do Polski  przedrozbiorowej (od ok 500 lat) powstał szereg państw, których istnienie nie ma właściwie logicznego uzasadnienia. Są to państwa czasu przejściowego, pozbawione własnej kultury i historii, które albo zostaną odbite przez Rosję albo też będą stanowiły wschodnie dystrykty IV Rzeszy (czyli Unii Europejskiej). Zauważmy, że koniec lawinowej dewaluacji nie wygasł samorzutnie ale został przerwany bezpośrednią interwencją administracji prezydenta Reagana, republikaniana,  który zastąpił na stanowisku Przywódcy Wolnego Świata, demokratę, prezydenta Cartera. To przerwanie dewaluacji , nie wiem zresztą czy całkiem świadome, było ciosem ostatecznym jaki reżim zachodni zadał reżimowi wschodniemu. Pożyczki, co do których komuniści liczyli, że ulegną dewaluacji i będą łatwe do oddania, stały się nagle bardzo drogie. Tego nie były w stanie wytrzymać nadwątlone rozbudzonymi oczekiwaniami społeczeństw oraz opóźnieniami w rozwoju gospodarki socjalistyczne. Na czym polegała strategia republikanów? Ze względu na zniesienie parytetu złota (w r. 1970) bank centralny nie musiał już buforowac ceny złota na nowym, wyższym poziomie. Jedyną drogą było podniesienie popytu na dolara na rynku walut co można było osiągnąć przez podwyższenie oprocentowania podstawowego obligacji i wkładów (do 11% rocznie). Drugą metoda, którą zastosowano trochę później (w latach 90-tych) było obniżenie wymagań bankowych rezerw złota co spowodowało ogólnoświatową wyprzedaż nadmiarowego złota. Wzrost podaży złota na rynku metali oczywiście wywołał obniżenie ceny uncji. W roku 2001 cena ucji złota spadła w stosunku do stanu z roku 1980 i wynosiła 271 USD a wartość nabywcza dolara wyniosła 0.0016325 uncji/USD. Było to mniej więcej dwa razy tyle co w roku 1980. Warto tu podkreślić powtarzający się zresztą motyw kompletnego zbałwanienia ekonomistów uniwersyteckich i finansistów praktyków, którzy mając dostęp do wszelkich informacji statystyki finansowej konsekwentnie podejmowali idiotyczne decyzję w wyniku których tkwimy obecnie w sytuacji niemal bez wyjścia. W każdym razie jednak w latach 1990-2000 Amerykanie poczuli się bardzo bogaci co zaowocowało także okresem prosperity, importu towarów, zamykania produkcji w kraju ze względu na wysokie koszty pracy i wzrostem liczby i rozmiaru spekulacji giełdowych. W efekcie wygenerowano masę „papierowej zamożności”, która ponownie przestała być w równowadze z ilością złota. Tym razem złoto było za tanie i w efekcie rok 2001 był początkiem końca okresu 20-to letniej prosperity. Cios gospodarce rynkowej w USA zadał prezes Fed. Rez. , Alan Grynszpan poparty przez innego żyda, finansistę Cohen’a. W efekcie hossa się skończyła i kto mógł ruszył aby ratować to co posiada zakupując znowu złoto po cenie jeszcze względnie niskiej ale rosnącej w czasie wraz z rosnącym popytem. To zaś oznaczało wycofywanie pieniędzy z rynku akcji oraz krach gospodarczy w miarę tego jak obywatele zaczynali się orientować, że czasy dobre się skończyły a ich nie stać będzie na podtrzymanie dotychczasowego poziomu życia. Rozpoczala się nowa Wielka Depresja lat 2001- ??. W chwili obecnej uncja złota kosztuje około 1725 USD/uncje a wartość nabywcza dolara spadła  do poziomu 1 USD= 0.000580 uncji czyli o 84% od poziomu z roku 2001. Minęło 10 lat i można by mieć nadzieję, że powinno nastąpić wysycenie ilości pięniądza w stosunku do rezerw złota. Niestety Fed. Rez. jest nadal przekonany, że wyjście z recesji będzie możliwe wyłącznie przez politykę „taniego dolara”. Jest to historycznie nieuzasadnione a przykład Japonii, która zastosowała to samo rozwiązanie w kryzysie lat 90-tych mówi nam, że nie jest ono także skuteczne.

Oszacowanie na podstawie hipotezy o samopodobieństwie spadków na krzywej wartość nabywcza versus czas sugeruje, że możemy oczekiwać co najmniej dwukrotnego jeszcze wzrostu ceny złota (do poziomu około 3400 USD/uncja) i zapewne jeszcze co najmniej pięcioletniego okresu spadku wartości dolara. Jest to jednak wróżenie z fusów gdyż decyzją o zastopowaniu obecnej depresji będzie decyzją polityczna (tak jak była nią decyzją Reagana).

Ogólnie biorąc nie jest możliwą stabilna i racjonalna ekonomia państwa bez powrotu do protekcjonistycznej polityki handlu zagranicznego oraz ustabilizowania wartości nabywczej waluty. Pięniądz to krwioobieg gospodarki narodowej a „papierowy” pieniądz słabnący jest równoważny białaczce.  Aby osiągnąć stabilizację systemu gospodarki światowej konieczny jest powrót do pieniądza opartego na parytecie złota bądź co najmniej do stosowania indeksowania wszelkich transakcji finansowych w stosunku do aktualnej ceny złota. Tak więc, na przykład pracownik zatrudniany w firmie będzie miał wynagrodzenie indeksowane do złota i comiesięczne wypłaty tego wynagrodzenia będą wymagały korekt uwzględniających zmiany siły nabywczej waluty. Na przykład przyjmując wynagrodzenie roczne na poziomie 24 uncji (stan w roku 2000 dla III RP, obecnie  średnie wynagrodzenie w III RP wynosi równowartość 8 uncji/rok) oznacza to, że pracownik musi otrzymać równoważność 2 uncji złota miesięcznie bez względu na to ile wynosi w tym czasie dewaluacja PLN. Podobnie z pożyczkami. Jeśli pożyczymy powiedzmy na rok  kapitał równoważny w chwili wypłaty pożyczki  300-stu uncjom złota z oprocentowaniem na 10 % rocznie to bez względu na wysokość dewaluacji czy rewaloryzacji PLN musimy zwrócić pożyczkodawcy pod koniec roku sumę równoważna 330 uncji złota według aktualnego kursu rynkowego kruszcu. W ten sposób automatycznie usuniemy niemoralną pokusę zwracania długu w zdewaluowanej walucie, która jest przecież niczym innym jak metodą na oszukiwanie pożyczkodawcy. Radziłbym także aby zlikwidować giełdę akcji i towarów gdyż jest ona medium umożliwiającym generowanie „pustego pięniądza” w postaci spekulacyjnych wzrostów kapitału firmy, nie opartych o jej realne osiągnięcia jako producenta towarów. Akcjonariat publiczny może być utrzymany równie dobrze przez bezpośredni zakup akcji od przedsiębiorstw przez osoby zainteresowane współwłasnością danego przedsiębiorstwa. Jednym z głównych przyczyn obecnej depresji jest właśnie „hazardowy kapitalizm” przypominajcy bardziej metodę wzbogacania się w kasynie gier hazardowych niż racjonalne inwestowanie. Jeśli zaś chodzi o finanse publiczne to postulowałbym wymaganie konstytucyjne utrzymywania zbilansowanego budżetu państwowego i oddzielenie funduszu emerytalnego od budżetu. Nasza Umęczoną Ojczyzna przez 45 lat Polski Ludowej oraz przez cały okres III RP była i jest nadal państwem wyjątkowo złodziejskim w stosunkach władza-obywatel.  Najwyższa więc pora aby tę stosunki uzdrowić bowiem bez minimum uczciwości wzajemnej nie jest możliwe skuteczne funkcjonowanie Narodu i Państwa.

Andrzej Bobola

Andrzej Bobola jest pseudonimem literackim profesora fizyki chemicznej, ktory dla odpoczynku od nieco rozrzedzonej atmosfery fizyki teoretycznej oddaje sie rozwazaniom na tematy humanistyczne o aktualnym znaczeniu.

Za: Bobolowisko (March 23, 2012) | http://bobolowisko.blogspot.com/2012/03/anatomia-kryzysu.html

Skip to content