Aktualizacja strony została wstrzymana

„Niech żyje szara strefa!” – Mariusz Waszak

„Od pewnego czasu obserwuję interesujące zjawisko: do jednego z podpoznańskich miasteczek przyjeżdża dwa razy w tygodniu pewien człowiek, rozstawia przenośny stragan w pobliżu kilku sklepów i wykłada na niego swój towar, a jest to głównie mleko, śmietana, biały ser, trochę masła i jajek, czasem maślanka. … „

„Niech żyje szara strefa!” – Mariusz Waszak

Robert Cichowlas – 16.08.2006

Od pewnego czasu obserwuję interesujące zjawisko: do jednego z podpoznańskich miasteczek przyjeżdża dwa razy w tygodniu pewien człowiek, rozstawia przenośny stragan w pobliżu kilku sklepów i wykłada na niego swój towar, a jest to głównie mleko, śmietana, biały ser, trochę masła i jajek, czasem maślanka. …

Sprawy byłaby najzupełniej banalna i niewarta wzmianki gdyby nie to, że na przyjazd naszego kupca czeka zawsze spora grupa ludzi, którzy w ciągu godziny wykupują wszystko, co ma do zaoferowania, pomimo, że ceny są nieco większe niż w sąsiednich sklepach, a stragan jest opatrzony sporym, czytelnym napisem: „Nabiał dla psów i kotów”! Czyżby mieszkańcy miasteczka powariowali i zaczęli karmić futrzaki mlekiem i serem kupowanym drożej niż te, które kupują dla siebie? Bynajmniej – nikt nie jest na tyle stuknięty, aby te produkty dawać zwierzakom – ludzie, rzecz jasna, wcinają je sami i wiedzą, co robią, bo to, co przywozi nasz sprzedawca – producent powstaje w sposób całkowicie naturalny, jest robione (dosłownie) w stodole starymi ręcznymi metodami z mleka pochodzącego od własnych krów. Młodzi ludzie ze zdumieniem wąchają, zupełnie im nieznane zapachy prawdziwego mleka, śmietany, masła i sera, bo dziś nabiałopodobne produkty leżące na półkach sklepowych nie pachną już właściwie niczym. Nieco szokujący napis informujący, że pyszności sprzedawane przez naszego znajomego są przeznaczone dla zwierząt domowych pozwala mu sprzedawać je legalnie, a jednocześnie mieć w „głębokim poważaniu” przepisy zmuszające producentów do produkowania na wpół syntetycznych świństwa zamiast normalnego, uczciwego jedzenia. Zabezpiecza go też przed wizytami żądnych mandatu i łapówki inspektorów sanitarnych, którzy potrafią chodzić po czworakach, z suwmiarką w ręku i mierzyć, czy fugi między płytkami podłogi są zgodne z zaleceniami „ewropejskich, normów”, co u naszego producenta było by dość zabawne, bo w stodole nie ma żadnych płytek jeno uczciwe… klepisko. Zawsze podziwiam ludzi, którzy potrafią grać na nosie urzędasom, a więc pogadałem sobie z naszym przyjacielem – warto było. Okazało się, że ma spory kawał łąki i trzy krowy – zaczynał od jednej, a ponieważ interes prosperuje znakomicie rozważa kupno czwartej. W proceder jest zaangażowana jego żona i dorosła córka, które własnoręcznie robią wszystkie produkty używając wyłącznie mleka pochodzącego od własnych krów i urządzeń pamiętających początek ubiegłego stulecia. Zarabia bardzo dobrze i jest zadowolony, choć „obsługuje” tylko dwa miasteczka. Dzięki pomysłowemu wybiegowi z „Nabiałem dla psów i kotów” nie musi płacić VAT’u ani innych podatków, ubezpieczony jest w KRUS’ie – wielokrotnie niższym niż bandycki ZUS, zaś największym kosztem, jaki ponosi jest siano dla zwierząt na zimę, które musi kupować od sąsiadów, bo własnego mu nie wystarcza, „obsługuje” tylko dwa wielkopolskie miasteczka i zawsze sprzedaje swoją produkcję „na pniu”, choć jego towar wygląda trochę dziwnie – masło i ser są pozawijane w gładki pergamin, mleko rozlane do szklanych butelek, gęsta śmietana jest w słoikach – żadnych etykiet. Ale jego zadowolonym klientom najzupełniej to nie przeszkadza – ważne, że wyrób jest wyśmienitej jakości. Rewelacja. Mam nadzieję, że takich bohaterów Wolnego Rynku będzie nam przybywało szybko, bo w końcu wymusi to liberalizację kretyńskiego, urzędniczego zamordyzmu.

Za: Strona Zwolenników Wolnego Rynku – Wolność i Kapitalizm – e.upr.org

.