Aktualizacja strony została wstrzymana

Wyszkowski: Nie mogę kłamać

Były prezydent przyznał pośrednio, że agent SB wprowadził go do strajkującej stoczni. Sądzę, że to pierwszy krok do ostatecznego ustalenia roli Służby Bezpieczeństwa w zamontowaniu Wałęsy we władzach komitetu strajkowego i naświetlenia prawdziwego przebiegu wydarzeń z poranka 14 sierpnia 1980 roku – mówi portalowi Stefczyk.info były związkowiec Krzysztof Wyszkowski.

Stefczyk.info: Sąd w czwartek wystąpił z propozycją mediacji w procesie, jaki Lech Wałęsa wytoczył Panu za nazwanie go agentem SB „Bolkiem”. Jak Pan się odnosi do tej propozycji?

Krzysztof Wyszkowski: Ja oczywiście chętnie bym zszedł z ławy oskarżonych. Marzę o tym, by po siedmiu latach procesów z Wałęsą mieć wreszcie spokój. Jednak ja kłamać nie mogę. Tu jest problem. Ja sam czuję się ofiarą napaści Wałęsy. Do dziś nie wiem, dlaczego wybrał mnie i chce mnie zniszczyć. Mimo wszystkich dolegliwości związanych z atakiem byłego prezydenta i wpierających go środowisk oraz nieprzychylności składów sędziowskich ja nie mogę kłamać. Warunkiem zakończenia procesów jest odstąpienie przez Wałęsę od żądań wysuwanych pod moim adresem. On musi przyznać, że ja miałem rację, gdy mówiłem, że był on tajnym współpracownikiem.

Wałęsa dziś powiedział, że jest w stanie Panu po chrześcijańsku wybaczyć, jeśli Pan go przeprosi i przestanie mówić o jego związkach z SB

Ta sprawa jest tak nudna, że ja chętnie przystanę na propozycję, by przestać omawiać sprawę przeszłości Lecha Wałęsy. Na to mogę się zgodzić. Jednak nie mogę zaprzeczyć, że mówiłem prawdę, gdy stwierdziłem, że były prezydent był tajnym współpracownikiem „Bolek”. Wałęsa postawił warunku zaporowe, wiedząc, że ja się na nie zgodzę.

Na jednym z portali internetowych opisał Pan ciekawą sytuację z dzisiejszej rozprawy. Na sądowym korytarzu Wałęsa miał opisać sprawę swojego przyjazdu do strajkującej stoczni w sierpniu 1980 roku

Telefonował do mnie Henryk Jagielski, który przychodzi na każdą rozprawę. On był jedną z osób, na którą donosił „Bolek”. Razem z Wałęsą pracowali na wydziale W-4 Stoczni Gdańskiej. On jest jednym ze świadków współpracy byłego prezydenta z SB. Przez donosy miał wielkie problemy i był nękany przez bezpiekę. On wielokrotnie apelował do Wałęsy, by przyznał, że był współpracownikiem SB. Dziś Wałęsa przed rozprawą podszedł do niego i zaczął mówić o sprawie swojego przyjazdu do stoczni. Nawiązał do motorówki, którą miał zostać przywieziony. Jednak zaprzeczył temu, mówiąc, że w łodzi mógł być jego sobowtór. Zwrócił się do Henryka: „Przecież ty wiesz, ty mnie wprowadzałeś do stoczni 14 sierpnia rano”. Jagielski tymczasem był świadkiem, jak inny człowiek, współpracownik SB ze stoczni wprowadzał Wałęsę. Ten stoczniowiec mówił o tym zresztą na jednym z filmików opublikowanych w Internecie.

Co działo się dalej w rozmowie Jagielskiego z Wałęsą?

Gdy Henryk Jagielski powiedział, że Wałęsa nie przypłynął 14 sierpnia motorówką do stoczni, ale wszedł do stoczni przez mur, były prezydent to potwierdził. To oznacza, że przyznał, że agent SB wprowadził go do strajkującej stoczni. Sądzę, że to pierwszy krok do ostatecznego ustalenia roli Służby Bezpieczeństwa w zamontowaniu Wałęsy we władzach komitetu strajkowego i naświetlenia prawdziwego przebiegu wydarzeń z poranka 14 sierpnia 1980 roku. Pamiętajmy, że ta faza strajku zakończyła się 16 sierpnia, gdy Wałęsa wygonił strajkujących z zakładu.

Rozmawiał Stanisław Źaryn

Za: Stefczyk.info (08.03.2012 ) | http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/wyszkowski-nie-moge-klamac

Skip to content