Aktualizacja strony została wstrzymana

Rola sobowtórów w historii – Stanisław Michalkiewicz

Co tu ukrywać; żyjemy w szczególnym momencie historycznym. Niby każdy moment jest „szczególny”, bo wbrew potocznej opinii historia nigdy nie powtarza się dosłownie. Niektórzy powiadają, że powtarza się jako farsa i nawet przytaczają na uzasadnienie swojej opinii wiele wymownych przykładów, jeszcze inni twierdzą, że nie można ponownie wejść do tej samej rzeki. Zresztą – mniejsza z tym, bo ważniejsze jest, że żyjemy w szczególnym momencie historycznym, kiedy z jednej strony coraz więcej znaków wskazuje na postępującą agonię III Rzeczypospolitej, a z drugiej – nadejście nowej epoki, czy też – nowego etapu dziejowego, w którym być może nie ruszając się z miejsca, będziemy żyli w jakimś zupełnie innym państwie. Na postępującą agonię III Rzeczypospolitej wskazuje nie tylko Anschluss, nie tylko traktat lizboński, nie tylko berliński „hołd pruski” ministra Sikorskiego, ale również zadziwiająco szybka degeneracja warstwy uważającej się za elitę naszego mniej wartościowego narodu tubylczego.

O kondycji narodu świadczy bowiem między innymi to, jaką wytwarza szlachtę – a wystarczy rzut oka, by się przekonać, że szlachta wytwarzana przez nasz naród jest coraz głupsza – jakby nie tylko wszyscy dobierali się w korcu maku po zapachu, ale jakby przy wytwarzaniu szlachty obowiązywała reguła sformułowana kiedyś przez francuskiego polityka Jerzego Clemenceau: „je vote pour le plus bete” – co się wykłada, że „głosuję na głupszego”. Bo powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – czyż obecny skład parlamentu nie jest świadectwem głębokiego upadku naszego narodu, zarówno politycznego, jak i moralnego?

Oczywiście z taką szlachtą daleko nie zajedziemy, toteż bez zdziwienia przeczytałem informację, że nasza niezwyciężona armia prawdopodobnie weźmie udział w napaści na Iran, kiedy tylko Izrael podejmie stosowną decyzję. Prawidłowo; kiedy metropolia wojuje, to kolonie muszą nie tylko dostarczyć askarisów, ale również pieniędzy na wojnę. W takiej sytuacji informacja, jaką przekazał mi niedawno mój honorable correspondant, że premier Tusk jeszcze w czerwcu ubiegłego roku nakazał wojewodom realizowanie w trybie administracyjnym roszczeń majątkowych osób podających się za żydowskich spadkobierców, ale nie legitymujących się żadnymi dokumentami, wygląda na szalenie prawdopodobną. Cóż mądrzejszego mogła uradzić delegacja rządu premiera Tuska, podczas wizyty in corpore w Izraelu w lutym ubiegłego roku? Oczywiście my dowiemy się o wszystkim już po fakcie, kiedy wszelkie żale będą daremne.

Inna rzecz, że w sytuacji postępującej degrengolady i zdumiewającego zgłupienia elit tubylczych, wytworzył się u nas rodzaj próżni, którą właśnie wypełniają starsi i mądrzejsi, między innymi w osobach owych pozbawionych dokumentów „spadkobierców”. Zatem nie ma co się dziwić, że nasza niezwyciężona armia, jako nieco lepiej poinformowana od innych grup społecznych, zaczyna powoli przechodzić pod rozkazy metropolii. Czym się skończy ta napaść na Iran – trudno powiedzieć, więc w oczekiwaniu na zwiastuny nowego etapu dziejowego, rzućmy jeszcze raz okiem wstecz, zanim jeszcze odchodzącą zwolna w przeszłość III Rzeczpospolitą zasnują mroki historii.

Oto kiedy tylko na łamach „Naszego Dziennika” ukazała się informacja, iż są świadkowie dostarczenia Lecha Wałęsy do Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku motorówką Marynarki Wojennej, były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju, niezależnie od energicznych zaprzeczeń i zaklęć na „wszystkie świętości”, że w celu obalenia komunizmu przeskoczył przez płot – jak to było ustalone – na wszelki wypadek, gdyby jednak sprawdziła się uwaga Rejenta Milczka, że „nie brak świadków na tym świecie” – wysunął awaryjną „koncepcję”, że na tej motorówce mógł znajdować się jego sobowtór, który nie tylko się tam znajdował, ale w dodatku miał zadanie pozbawić go życia. Wprawdzie wielokrotnie powtarzałem, że kto słucha pana prezydenta Wałęsy, ten sam sobie szkodzi, ale tym razem muszę powiedzieć, że to mi trafia do przekonania. Co więcej – nie wykluczam, że ten sobowtór swoje zadanie wykonał i podstępnie zajął w naszej narodowej historii miejsce, które po sprawiedliwości należało się prawdziwemu Lechowi Wałęsie. Krótko mówiąc – że od sierpnia 1980 roku możemy mieć do czynienia nie z prawdziwym Lechem Wałęsą, tylko z jego sobowtórem.

Nie byłoby w tym niczego specjalnie dziwnego; już Bolesław Prus w „Faraonie” opisał sobowtóra faraona Ramzesa w postaci niejakiego Lykona, Greka podstawionego przez niechętnych Ramzesowi kapłanów. Powie ktoś, że „Faraon” to tylko literatura. Zgoda – ale przecież w swoim czasie pojawiły się pogłoski, że i generał Jaruzelski tak naprawdę jest sobowtórem, tzw. „matrioszką” podstawioną przez NKWD. Oczywiście nikt nigdy tego nie udowodnił, zatem pogłoski o generale Jaruzelskim jako „matrioszce” są tylko hipotezą. Owszem – ale na przykład teoria ewolucji też jest hipotezą, a mimo to jest nauczana w szkołach jako rzecz pewna. Za takim traktowaniem teorii ewolucji przemawia fakt, iż – przynajmniej w opinii jej zwolenników – przekonująco objaśnia różne zjawiska. No dobrze – ale czy hipoteza, iż generał Jaruzelski jest „matrioszką” nie objaśnia przekonująco różnych zagadkowych epizodów historycznych?

Skoro taka właśnie zaleta przemawia za uznaniem teorii ewolucji za prawdziwą, to dlaczego mielibyśmy ją lekceważyć w przypadku hipotezy sobowtórów – tym bardziej, że w odróżnieniu od generała Jaruzelskiego, który nigdy się na ten temat nie wypowiadał, Lech Wałęsa sam nas na taki trop naprowadził? Oczywiście to nie jest dowód koronny, ale warto zwrócić uwagę, że za taką możliwością przemawia inna ważna poszlaka w postaci książki pani Danuty Wałęsowej. Wprawdzie nie wysuwa ona takich podejrzeń, ale skąd w takim razie poczucie, że mąż od pewnego momentu przestał ją kochać? Hipoteza sobowtóra dość dobrze by tę sytuację wyjaśniała, więc już choćby dlatego nie można jej z góry odrzucić. Skoro jednak tak, to nie można wykluczyć, że i cała III Rzeczpospolita, to rzeczywistość podstawiona, rodzaj sobowtóra prawdziwej Rzeczypospolitej – a to z kolei dobrze by objaśniało przyczynę, dla której w naszym nieszczęśliwym kraju pojawia się coraz więcej zwiastunów agonii.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    6 marca 2012

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2427

Skip to content