Aktualizacja strony została wstrzymana

Wstydliwe dla Polski dane

Agnieszka Romaszewska-Guzy jest szefową polskiej Telewizji Biełsat. Ile razy mam z tą telewizją kontakt, to nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że sensem jej istnienia jest ciągła nieuzasadniona krytyka białoruskiego państwa. Wątpię, by taka telewizja mogła zyskać na Białorusi szerszą sympatię. Raczej przyczyniać się będzie do obrzydzenia Białorusinom Polski. Może jednak mam zbyt mały kontakt z Biełsatem i przez to moje wrażenia są mylne.

Pani Agnieszka udzieliła 10 stycznia wywiadu Polskiemu Radiu. Zatytułowano go „Szefowa Biełsatu: Łukaszenka podpisał na siebie wyrok”. Wywiad ten można do dziś przeczytać na stronie Polskiego Radia

Zamiast czytać, lepiej jednak odtworzyć nagranie, klikając w kamerkę na pasku pierwszej części nagrania. Usłyszymy tam takie słowa pani Agnieszki (czas od 0:43 do 0:50):


„Jest taki mit, zwłaszcza w strefach przygranicznych w Polsce, np. na Podlasiu, że tam jest świetnie. Źe tu w Polsce się fatalnie żyje, ale za to tam…”.

 

Ten fragment w pisanym wywiadzie został wyszlifowany pazurem radiowego cenzora. Znikły słowa: „tu w Polsce się fatalnie żyje, ale za to tam”.

Zainteresował mnie ten fragment. Nie ufam pani Agnieszce, gdy źle mówi o Białorusi, ale gdy mówi, że mieszkający przy granicy z Białorusią, i w związku z tym częściej tam jeżdżący, twierdzą, „że tam jest świetnie. Źe tu w Polsce się fatalnie żyje, ale za to tam…”, to ja wierzę, że pani Agnieszka mówi prawdę i taki mit rzeczywiście jest.

Ze źródeł białoruskich wiem już od dawna, że ludzie dużo chętniej emigrują na Białoruś niż z Białorusi. No ale nie bardzo wiadomo, co to za ludzie. Może z Bangladeszu lub Etiopii. Słowa pani Agnieszki kazały mi jednak szukać informacji o migracjach na kierunku Polska – Białoruś.

Często mówi się, że są trzy stopnie kłamstwa: kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka. Zawsze przeciw temu protestuję. Kłamiącemu dziennikarzowi nie spada zwykle włos z głowy. Statystyk złapany na kłamstwie może trafić do więzienia. Dlatego statystycy nie kłamią. Oni najwyżej wstydliwe dane utajniają, albo, jeśli już muszą je ujawnić, to robią to tak, by tylko fachowiec znalazł i zrozumiał, a zwykły człowiek pogubił się. Dane o migracjach na kierunku Polska – Białoruś znalazłem jednak bez trudu w białoruskim roczniku statystycznym. Odpowiednie liczby dla lat 2004 – 2010 i zestawiłem w tabeli:

Beczka1.jpg

Widać wyraźnie, że w 2008 nastąpił jakiś punkt zwrotny. Do 2007 więcej ludzi emigrowało z Białorusi do Polski niż z Polski do Białorusi. W 2008 nagle liczba emigrujących z Polski na Białoruś wzrosła niemal pięciokrotnie i od tego czasu wyraźnie więcej ludzi przenosi się z Polski na Białoruś niż odwrotnie. To jest działanie tego mitu, o którym mówiła w radiowym wywiadzie pani Agnieszka.

Jestem przekonany, że nasze władze doskonale znają sytuację. Wydaje się jednak, że nie potrafiły wymyślić nic innego, by hamować emigrację, jak tylko nieustanny antybiałoruski jazgot we wszystkich mediach. Na podstawie doniesień polskich mediów można sobie wyrobić przekonanie, że na Białorusi jest straszna bieda, a już w 2011 roku nastąpiła absolutna katastrofa. Tymczasem z opublikowanych już danych wiadomo, że nawet w trudnym roku 2011 płace realne (tzn. już z uwzględnieniem wzrostu cen) wzrosły na Białorusi o 1,3 proc., podczas gdy w Polsce, zielonej wyspie UE, za ten sam rok płace realne wzrosły mniej, bo tylko o 1,1 proc.

Aby zrozumieć powstanie mitu o fatalnym życiu w Polsce i wspaniałym na Białorusi wyszukałem dane o spożyciu mięsa na głowę w obu krajach w latach 2004-2010. Są one w tabeli:

Beczka2.jpg

Rzut oka na tę tabelę pozwala dostrzec ciekawą zbieżność. W tym samym roku, w którym odwrócił się kierunek emigracji między Polską i Białorusią, spożycie mięsa na Białorusi przewyższyło spożycie w Polsce. Oczywiście samo mięso nie jest aż tak ważne, ale to mięso jest sygnałem, wskazującym, że w 2008 stopa życiowa zwykłych Białorusinów przewyższyła stopę życiową zwykłych Polaków (polskie elity żyją nadal lepiej niż białoruskie, bo my mamy dużo większą rozpiętość dochodów). Przecież nie było tak, że Białorusinów stać było na więcej mięsa, ale nie nabiału, czy nawet butów, odzieży, mebli, sprzętu AGD etc. Ich było bardziej stać na wszystkie te rzeczy.

Kolejna tabelka pokazuje, ile metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej przypadało na statystycznych Białorusina i Polaka na koniec 1995, ile dobudowano w latach 1996-2010 i ile było tej powierzchni na koniec 2010:

Beczka3.jpg

Z Białorusią sprawa jest jasna. Na koniec 1995 statystyczny Białorusin miał do dyspozycji 21 metrów mieszkania. W latach 1996-2010 wybudowano jeszcze 6 metrów na głowę a na koniec 2010 statystyczny Białorusin miał tych metrów 25. Wprawdzie 21 dodać 6 daje 27, ale wiadomo, że coś się wyburzyło.

O wiele ciekawszy jest przypadek Polski. Na koniec 1995 na przeciętnego Polaka przypadało 18 metrów mieszkania. W latach 1996-2010 wybudowano 4 metry na głowę a na koniec 2010 było już 25 metrów. To wygląda na cud! Było 18 dodano 4 i jest 25! Skąd wzięły się dodatkowe 3 metry?!

Przykład z mieszkaniami pokazuje, jak działają statystycy. Ktoś mógłby powiedzieć, że kłamią, bo 18 dodać 4 nie może dać 25. Fachowcy wiedzą jednak o co chodzi. Przecież przy haśle „zasoby mieszkaniowe zamieszkane i niezamieszkane” jest w nawiasie uwaga, że do 2001 liczono tylko zamieszkane. Jeśli ktoś tej uwagi nie przeczytał, to sam jest sobie winien. W 2002 poprawiliśmy w Polsce na papierze stan zasobów mieszkaniowych, dopisując do nich „mieszkania niezamieszkane”. Dziś przynajmniej kilkanaście procent mieszkań w Polsce (czyli miliony mieszkań) to są „mieszkania niezamieszkane”. Cóż to jest za dziwoląg?

Najprawdopodobniej „mieszkania niezamieszkane” to wszelakie rudery, głównie na wsiach i przedmieściach miast, w których ktoś kiedyś mieszkał, ale wybudował nowy dom i ten stary jest teraz „mieszkaniem niezamieszkanym”. Pisałem już kiedyś w „Beczce”, że po 1990 w Polsce praktycznie nie dokonuje się rozbiórek. Rozbiórka starego domu kosztuje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Ludziom szkoda tych pieniędzy. Ponadto rudera może zawsze służyć jako rupieciarnia.

Wyrejestrować rudery jako budynku mieszkalnego i zarejestrować jako inny nie warto, bo gwałtownie wzrośnie podatek. Według obwieszczenia ministra finansów z 19 października 2011 (Monitor Polski z 2011 nr 95 poz. 961) górna stawka podatku od budynku mieszkalnego w 2012 roku to 0,70 zł za metr kwadratowy, a od budynku w kategorii „pozostałe budynki” górna stawka to 7,36 zł. Gdy ktoś ma ruderę o powierzchni 100 metrów kwadratowych, to jeśli traktuje ją jako budynek mieszkalny płaci podatek maksymalnie 70 zł rocznie. Gdy wyrejestruje ruderę z kategorii „mieszkalne” to wpadnie ona automatycznie do kategorii „pozostałe” i podatek może wzrosnąć do 736 zł rocznie.

Gdyby ktoś chciał ruderę rozebrać, by w ogóle nie płacić od niej podatku, to czekają go urzędowe procedury i jakieś 10 tys. zł od ręki za rozbiórkę, czyli tyle co podatek od budynku „mieszkalnego” płacony przez blisko 150 lat. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że od ponad dwudziestu lat praktycznie ustały w Polsce rozbiórki ruder. Wiszą więc te rudery w rejestrach jako budynki mieszkalne, choć często trochę się już walą, z kuchni przez dziurawy strop i dach wyrosło drzewo a w „salonie” jest kurnik. Oficjalnie jest to jednak wciąż budynek mieszkalny i dzięki temu podatek jest niski.

Fakt że w Polsce wyraźnie wyższy niż na Białorusi odsetek mieszkań nie ma wodociągu, WC, łazienki, centralnego ogrzewania etc. też coś sygnalizuje. Przecież w tych „niezamieszkanych mieszkaniach”, czyli ruderach, nikt nie będzie robił łazienek czy WC. Nikt też nie zrobi tam centralnego ogrzewania. Te „mieszkania” są przecież mieszkaniami tylko na papierze.

Polskie elity mieszkają zapewne lepiej niż białoruskie, ale zwykli ludzie mieszkają dziś lepiej na Białorusi niż w Polsce. Mają też lepszą służbę zdrowia, system oświatowy, a co najważniejsze, tam jest praca dla wszystkich. Z entuzjazmem witają każdego, kto chce uczciwie pracować i każdemu pracowitemu przychylą nieba. Dlatego dziś z każdego z pięciu krajów sąsiadujących z Białorusią płyną na Białoruś emigranci. Dane o saldzie migracji Białorusi z każdym z sąsiadów za lata 2004-2010 zamieszczone są w tabeli.

Beczka4.jpg

A przecież trzech sąsiadów Białorusi (Polska, Litwa i Łotwa) to państwa należące do UE. Polska broniła się najdłużej, jednak od 2008 także mieszkańcy Polski zaczęli nieśmiało głosować nogami na Białoruś i w sumie za lata 2004-2010 mamy już per saldo stratę 334 obywateli . Nasze władze chcą to chyba ukryć, ale społeczeństwu należy się prawda.

Piotr Badura

Piotr Badura – rocznik 1953. Ślązak z dziada pradziada. Ślązak ducha polskiego, ale z wielką sympatią do Niemiec. Od 1989 wydaje i redaguje lokalne czasopismo „Beczka” (działalność non-profit) we wsi Brynica w gminie Łubniany

Za: prawica.net (01-03-2012) | http://prawica.net/29101

Skip to content