Aktualizacja strony została wstrzymana

Polska – kraj absurdów

W kraju stopniały śniegi, a gwałtowna odwilż staje się coraz groźniejsza – wezbrania rzek odnotowano już w 12 województwach i rośnie zagrożenie hydrologiczne kraju. Wały przeciwpowodziowe jak zwykle dziurawe, ale minister cyfryzacji Boni zapewnia, że powódź nam nie grozi. Lodołamacze kruszą lód, żeby przywrócić Świnoujście Polsce.

Jeśli chodzi o polskie drogi, to minister infrastruktury też gwarantuje, że „prędzej czy później drogi będą”. Polska ciągle w budowie, a autostrady już są w remoncie, bo nieco popękały na mrozie. Na Euro 2012 gotowe nie będą, ale będą przejezdne, bo już jest przepis prawny umożliwiający jazdę po częściowo ukończonej autostradzie – ewenement na skalę europejską. Ale jak zapewnia minister Nowak: zero tolerancji dla usterek. A-2 ma być gotowa w czerwcu na Euro 2012, choć w stosunku do firmy, która ją właśnie buduje, jest już wniosek o jej upadłość.

Minister gospodarki – wicepremier – twierdzi publicznie, że nie wierzy w państwowe emerytury, co sam premier tłumaczy jako pełny wyraz zaufania do państwowego ZUS. Pieniądze tam są ponoć w kwocie ponad 2 bln zł, a panika jakby ich tam nie było. Premier Donald Tusk staje na rzęsach, żeby przekonać, że dłuższa praca do 67 lat to istne dobrodziejstwo i konieczność zarazem, gdy w tym samym czasie polski samolot LOT zostaje zatrzymany na londyńskim lotnisku Heathrow, bo obaj polscy piloci mają więcej niż 60 lat, a to niezgodne z przepisami. 

Na przeglądzie resortów okazuje się, że najlepszy jest jak zwykle minister finansów i to pomimo, że sporządził najbardziej humorystyczny od lat budżet, w którym służby mundurowe dostaną podwyżki, o ile nie będzie powodzi i huraganów, i w którym nie ma śladu wielomiliardowych dochodów z NBP, chociaż wiadomo, że one będą. Nie ma co się chwalić, że deficyt budżetu na 2011 r. wyniósł „zaledwie” 25,1 mld zł, a nie 40 mld zł – po prostu był z góry źle zaplanowany, a po drugie: nie dokonano w nim niezbędnych wydatków na kwotę aż 10,7 mld zł. – to są te genialne oszczędności, które będą nas później dużo drożej kosztować. Czy przypadkiem nie ma tam niezapłaconych faktur na rzecz  polskich szpitali za tzw. nadwykonania (już 2,5 mld zł.)? Na przełomie lat 2012-2013 za drogi spłyną faktury za ok. 13 mld zł, wtedy trzeba będzie w budżecie zaplanować dochody z mandatów nie na poziomie 1,2 mld zł jak obecnie, ale pewnie na 2-3 razy większym. Trzeba będzie wlepiać mandaty na każdym skrzyżowaniu i kupić kolejne 300 radarów. A przecież deficyt za styczeń 2012 r. był wręcz rekordowy i wyniósł ok. 5,2 mld zł. (15 proc. całorocznego deficytu), a dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych pochłonęła już blisko 20 proc. całej puli. Trudno więc uwierzyć w słowa ministra Rostowskiego: „z ręką na sercu można powiedzieć, że najtrudniejszy czas dla polskich finansów publicznych już minął”. Ten czas dopiero nadchodzi, i to wkrótce – już po „igrzyskach” – Euro 2012. Wstyd mi za pana ministra, wstyd – chciałoby się zawołać w stylu sejmowego wystąpienia szefa resortu finansów. Podatku bankowego ani od supermarketów minister nie chce, ale bezrobotny pobierający zasiłek powinien samodzielnie złożyć PIT, a fiskus żąda, by firmy na imprezach integracyjnych sporządzały listy, ile kto zjadł i wypił, żeby określić, ile się z tego powodu pracownik dorobił i wzbogacił. Rzeczywiście: wstyd tym bardziej, że w ub. roku ponad 250 tys. polskich przedsiębiorców zawiesiło działalność gospodarczą (wzrost o 30 proc.), a styczeń 2012 r. był w tej mierze wręcz rekordowy. Zawieszono funkcjonowanie aż 4,5 tys. firm. Ponad 50 proc. polskich przedsiębiorców dostrzega olbrzymi wzrost absurdów prawnych w działalności gospodarczej. Co prawda jednocześnie w 2011 r. sprzedano w Polsce 15 Bentleyów i 20 Ferrari (sztuka powyżej 1 mln zł), ale też ponad 5 tys. Polaków popełniło samobójstwa, w tym coraz większa grupa z powodów ekonomicznych. Czy na tym właśnie polega obrona interesów Narodu Polskiego? Zwłaszcza że Ministerstwo Finansów, reklamując wydłużanie wieku emerytalnego, stwierdza, że tak naprawdę chodzi o to, żeby oczekiwana przeciętna długość życia na emeryturze nie była zbyt długa. Oj wstyd, tak otwarcie bez ogródek i zażenowania… To może być odpowiedź na pytanie słynnego paprykarza: „jak żyć, panie premierze”? Odpowiedź brzmi: krótko.

Czy rzeczywiście można uwierzyć w zapewnienia Ministerstwa Finansów, że najgorszy czas dla finansów publicznych już minął, gdy słyszymy, że firmy windykacyjne w 2011 r. otrzymały do windykacji sprawy warte 14 mld zł? Absurd goni absurd – wielkie sieci handlowe przy obrotach rzędu blisko 120 mld zł płacą podatki za 2011 r. w symbolicznej wysokości ok. 700 mln zł, ale złotą kurę podatkową – KGHM, tylko i aż w 30 proc. będący polską własnością – dorzyna się skutecznie podatkiem od kopalin, najwyższym na świecie. Nic dziwnego, że wynosi się on z wydobyciem za granicę. Skoro jest tak dobrze z budżetem, to dlaczego gwałtownie wyprzedaje się akcje (7 proc.) PGE? Źeby przykryć dziurę w budżecie, tym razem za luty?

Czeka nas jeszcze „garażowa wyprzedaż” resztek PKO, BP, PZU. SA i Tauronu. Jak widać, jest dobrze, choć nie beznadziejnie – absurd ekonomiczny goni absurd, bubel prawny goni bubel legislacyjny; byle do Euro 2012, a potem będziemy się martwić, co zrobić z tym bałaganem. Polska to dziś prawdziwy kraj absurdów społecznych, ekonomicznych i prawnych. Już wkrótce będziemy się zajmować głównie ustawą o in vitro, o związkach partnerskich i ustawie zmianie płci.

Janusz Szewczak,                                                                        
Autor jest głównym ekonomistą SKOK                      

Za: niezalezna.pl (2012-02-25) | http://niezalezna.pl/24142-polska-kraj-absurdow

Skip to content