Aktualizacja strony została wstrzymana

Po to spaliśmy na styropianie – Julia M. Jaskólska

Generał Czesław Kiszczak od dwudziestu lat jest wciąż chory. Ale szczególna to choroba.

Stan zdrowia byłego ministra spraw wewnętrznych w rządach PRL i gabinecie „pierwszego niekomunistycznego premiera” Tadeusza Mazowieckiego, za czasów którego teczki agentów SB płonęły jak sucha słoma, pogarsza się zawsze, gdy zbliża się data kolejnego procesu sądowego za zbrodnie PRL. W tym tygodniu Kiszczakowi znów się pogorszyło przy okazji procesu za kopalnię „Wujek”, gdzie funkcjonariusze Plutonu Specjalnego ZOMO zastrzelili sześciu górników z załogi strajkującej w grudniu 1981 r., po wprowadzeniu stanu wojennego. Trzej inni zmarli w wyniku odniesionych ran, ostatni w styczniu 1982 r.

Tak trwa od lat ta zabawa w „państwo prawa”, w którym na komunistycznych oprawców nie ma mocnych. Raz chorują adwokaci, potem oskarżeni, a gdy i ci i ci są w dobrej kondycji nagle pogarsza się stan zdrowia sędziego, rozprawa jest odraczana lub zaczynana od początku, gdy sędziego trzeba wymienić.

Teraz przyszła kolej na chorobę Kiszczaka, u którego jak przekonuje jego obrońca, mec. Grzegorz Majewski nasilają się objawy neurologiczne, pogarsza się słuch, podejrzewana jest choroba Alzheimera. W ogóle Kiszczak jest w tak fatalnym stanie, że „nie wie co się dzieje na sali” i dlatego nie może brać udziału w procesie przez dłużej niż dwie godziny.

Nie jestem w stanie uwierzyć w szczerość tych usprawiedliwień. Sąd Okręgowy w Warszawie wierzy, więc uprzejmie odroczył do 15 marca piąty już proces w tej sprawie.

Gra w ciuciubabkę ze sprawiedliwością ze strony Kiszczaka, Jaruzelskiego i innych pomniejszych towarzyszy z „wierchuszki” ma swoją długą historię biorącą początek od biesiadowania w 1988 r. w podwarszawskiej Magdalence towarzyszy z PZPR z solidarnościowym „styropianem” od Wałęsy, Michnika, Geremka i Mazowieckiego. Czyż nie ma racji Krzysztof Wyszkowski, gdy mówi „Super Expressowi”: „III RP nie jest w stanie od 22 lat osądzić gen. Kiszczaka w sprawie pacyfikacji kopalni Wujek w 1981 r., bo to państwo stworzone przez Kiszczaka i trudno jego współwłaściciela traktować jako zwykłego obywatela(…). Byli właściciele PRL i twórcy III RP posiadają specjalne prawa. Ustalili system niekaralności zbrodniarzy komunistycznych jako element kontraktu zawartego przy Okrągłym Stole. Kiszczak puszczał nagrania rozmów z Magdalenki kompromitujące partnerów z „Solidarności”. To było dla niego narzędzie szantażu, zabezpieczające jego, Jaruzelskiego i wielu im podobnych.”

A potem sprawy w swoje ręce wziął salon z Czerskiej i okolic. Adam Michnik kazał od…ć się od gen. Jaruzelskiego. Lewica „Solidarności” opowiadała się przeciw karaniu twórców stanu wojennego, tzw. lista Macierewicza udowodniła dlaczego. W 1996 r. Sejm, głosami ówczesnej koalicji rządzącej SLD-PSL, nie zgodził się, by Jaruzelski, Kiszczak i inni członkowie utworzonej 13 grudnia 1981 r. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego odpowiadali przed Trybunałem Stanu. W grudniu ubiegłego roku poseł PSL Stanisław Źelichowski, przekonywał, że Jaruzelski jest za stary by go sądzić, i że należało to zrobić dwadzieścia lat temu, a teraz należy zostawić osąd historii. To oznaka, że najwyraźniej cierpi na peeselowską odmianę „pomroczności jasnej”. Skoro zapomniał, że w 1996 r. był przecież posłem PSL, to już z nim nie za dobrze.

Funkcjonariusze PZPR oprócz L4 mają jeszcze jedną taktykę, przekonują że byli przeciwko rozwiązaniom siłowym. Kiszczak oskarżony o umyślne sprowadzenie „powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi”, poprzez wysłanie przez niego – jako szefa MSW – 13 grudnia 1981 r. szyfrogramu do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego nie czuje się winny. Mówi, że zakazał użycia broni w „Wujku”, gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni to zakazał. Musimy mu wierzyć jak własnemu ojcu. Jest wszak „człowiekiem honoru” według Adama Michnika, czy potrzeba lepszego świadectwa moralności… Wszystkiemu i tak są winni górnicy, którym nie dość że zachciało się „Solidarności” i ograniczenia roli matuszki-partii, to jeszcze zaatakowali biednych ZOMO-wców, zmuszając ich do strzelania, cytując Kiszczaka, „spontanicznego, w obronie własnej”.

Na te kpiny w żywe oczy z ludzi patrzymy nieprzerwanie od 1989 r. W grudniu 2008 r. w „Dzienniku Bałtyckim” Kiszczak stwierdził np., że w 1981 r. wojsko otaczało miasta nie po to, by pacyfikować opór społeczny w zakładach pracy i rozpędzać manifestacje, ale by… osłaniać je przed armią sowiecką(sic!). No tak, a „ścieżki zdrowia” w ośrodkach internowania urządzali sobie dla zabicia czasu sami osadzeni przez komunę, a podczas demonstracji w Lubinie jeden z manifestantów sam rzucił się pod milicyjną „budę”, by go rozjechała na śmierć… Sam miód.

To i tak jednak pikuś przy tym, jak oświeca nas, jakim to jest patriotą szef ówczesnej wojskowej junty, gen. Wojciech Jaruzelski. Swego czasu w „Kropce nad i” u red. Moniki Olejnik, wyznał jak to w 1981 r. był bliski samobójstwa w przypadku interwencji sowieckiej: „Miałem pistolet pod ręką. Kilka razy sięgałem po niego przed wprowadzeniem stanu wojennego” – mówił drżącym głosem. Tyle, że żadnej interwencji zza wschodniej granicy nigdy miało nie być. Łzy kręciły się same w oku, gdy człowiek wspomniał jaki zły los spotkał za ten patriotyzm „generała Zomozę” (tak się m.in. mówiło o Jaruzelskim w latach 80.) ze strony towarzyszy z Sowietów. Tak go znienawidzili, tak go ukarali, że nagrodzili go na Kremlu w 1984 r. … najwyższym odznaczeniem sowieckim – platynowo-złotym orderem Lenina. Tak przez władców Kremla nie został doceniony żaden inny komunista znad Wisły, ale też trudno nie przyznać Jaruzelskiemu palmy pierwszeństwa w realizacji globalnej polityki Kremla i zniewalania na jego melodię polskiego społeczeństwa. A że tajny współpracownik Informacji Wojskowej „Wolski” znajduje się pod szczególną ochroną, robiąc nawet u prezydenta Bronisława Komorowskiego za eksperta ds. wschodnich na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, to nic dziwnego, że po latach u tego równie co Kiszczak „schorowanego staruszka” ta sama buta. Dziś też wyprowadziłby wozy pancerne na ulice, gdyby trzeba było bronić socjalizmu jak niepodległości.

Józef Oleksy w czasie swojego najdłuższego procesu lustracyjnego nowoczesnej Europy ujawnił, że biesiadowanie z rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem przyniosło mu jedynie symboliczną materialną korzyść w postaci wody mineralnej i czosnku marynowanego. Bohater tej opowieści, gen. Czesław Kiszczak, człowiek jak wiadomo ciężko chory też na serce, jeździł jeszcze niedawno do upalnego Egiptu. Do więzienia jako jedyny za stan wojenny trafił opozycjonista Adam Słomka, któremu SB zamordowało matkę. Śmiał zaprotestować przeciwko postawie polskiego wymiaru sprawiedliwości, zdumiewająco nierychliwego przy karaniu zbrodniarzy komunistycznych. Ciąg dalszy sądowej farsy z Kiszczakiem nastąpi 15 marca, o ile oczywiście badania lekarskie nie pokażą „zaawansowania chorób” oraz trwającej od 20 lat „niemożności uczestnictwa w procesie”. Osiągnęliśmy dno, od którego można już tylko zacząć się odbijać.

Julia M. Jaskólska

Za: Stefczyk.info (23.02.2012) | http://www.stefczyk.info/blogi/jaskolczym-piorkiem/po-to-spalismy-na-styropianie

Skip to content