Aktualizacja strony została wstrzymana

Głupotę nazwijmy po imieniu

Po publikacji „Naszego Dziennika”Z wieloletnim pilotem Polskich Linii Lotniczych LOT rozmawia Maciej Walaszczyk

Czytał Pan oświadczenie rzecznika LOT Leszka Chorzewskiego, w którym wymienia powody wpisania do regulaminu pracowników pokładowych zakazu noszenia biżuterii religijnej?

– Przepracowałem w firmie PLL LOT 36 lat. Na samolotach Ił-14, An-24 i Ił-62 latałem 17 lat oraz na Boeingu 767 – 11 lat. Wylatałem ponad 20 tys. godzin, z tego 70 proc. jako kapitan-instruktor. Nie świeciło mi tylko słońce. Chociaż jestem już na emeryturze, można powiedzieć, że osobiście przeżywam każdy sukces i niepowodzenia firmy. Jak sięgnę pamięcią, to od roku 2000 do dziś zmieniło się w firmie ponad 10 prezesów-dyrektorów. Dyrektorów zmienia się jak rękawiczki, większość z nich jest z nadania partyjnego. Swego czasu na prezesa załapał się nawet na krótko i „podyrektorował” Władysław Bartoszewski. Pamiętam, jak przez 10 miesięcy zarządzał LOT-em pan Siennicki, specjalista od spraw energetyki. Za jego rządów w tamtym czasie zysk z działalności operacyjnej wyniósł 143 miliony złotych. Takiego zysku nie notowano od zakończenia II wojny światowej. Został szybko wymieniony i wszystko wróciło do normy. Manewry trwają jednak nieprzerwanie. Realizuje się hasło: im gorzej, tym lepiej. Ze zdumieniem przeczytałem wypowiedź rzecznika prasowego PLL LOT pana Chorzewskiego na temat symboli religijnych na pokładach naszych samolotów, jakie są eksponowane przez personel pokładowy: „Historia lotnictwa pełna jest przypadków, w których symbol religijny doprowadził nawet do awaryjnego lądowania samolotu”.

Spółka się jednak wycofała z tego zarządzenia.

– Uważam, że była to tylko sonda, jak daleko można się posunąć. Po awanturze o krzyż w Sejmie wybrano sobie LOT. Jak widać po reakcjach opinii publicznej, nic z tego nie wyszło. Głupotę trzeba nazwać po imieniu. Teraz się wycofują, mówiąc, że zostali źle zrozumiani, że nie o to chodziło etc. Na szczęście kończy się gdzieś granica absurdu i zwycięża zdrowy rozsądek.

Ale usprawiedliwienie decyzji podtrzymano. Spotkał się Pan kiedykolwiek z przypadkiem awantury z powodu np. medalika na szyi stewardesy?

– Nie znam przypadku na świecie, a tym bardziej w Polsce, żeby z tego powodu samolot lądował awaryjnie. Chcę powiedzieć otwarcie: Panie rzeczniku prasowy PLL LOT, mnie osobiście nie jest znany przypadek awaryjnego lądowania samolotu z powodów manifestacji symboli religijnych przez kogokolwiek na pokładzie samolotu.

Jakie są najczęstsze przyczyny awaryjnego lądowania z powodu pasażera?

– Najczęściej samoloty lądują awaryjnie z powodu: pożaru na pokładzie, pożaru silnika, rozhermetyzowania kabiny, awarii awioniki, systemu hydro, elektryki, aktów terroru na pokładzie, pijackich awantur pasażerów, niedomogów zdrowotnych pasażera czy porodu.

Idąc tym tropem, pewnie należałoby również zakazać tego rodzaju biżuterii czy nawet elementów ubioru wszystkim podróżnym. Sutanny księdzu, chust muzułmanom, jarmułek Żydom i wprowadzić jakieś „neutralne”, bezpieczne stroje. Czy pasażerowie się między sobą kłócili z tych powodów i zagrażało to bezpieczeństwu lotów?

– Konstytucja gwarantuje nam wolność słowa i wyznania. Na jakiej zatem podstawie PLL LOT miałby zabronić pracownikom nosić symbole swojej wiary, argumentując, że to obraża uczucia religijne pasażerów? Kiedy pracowałem jako pilot PLL LOT, na pokład samolotów wchodzili pasażerowie w turbanach, chustach, jarmułkach, sutannach. I nikomu to nie przeszkadzało, nie było awantur na pokładzie samolotu, a tym bardziej awaryjnego lądowania z tego powodu. Pasażerowie modlą się w czasie lotu. Często tego doświadczałem szczególnie w czasie długich rejsów. Zwracał się do mnie osobiście przed lotem albo przez stewardesę pasażer Żyd z zapytaniem, czy może pomodlić się w czasie lotu i czy to nie będzie przeszkadzać w mojej pracy i nie będzie uciążliwe dla współpasażerów. Nigdy, powtarzam, nigdy nie było sprzeciwu ze strony załogi lub pasażerów. Pasażer Żyd zakładał białą chustę, wstawał z fotela, brał do ręki księgę i modlił się. Załoga z pełną życzliwością traktowała takiego pasażera, mając do niego szacunek, że nie wstydzi się wyznawania swojej wiary w przestrzeni publicznej. Nikomu to nie przeszkadzało. Obecnym decydentom w PLL LOT przeszkadza krzyż na szyi stewardesy. Mówiąc ironicznie – pan prezydent Wałęsa mógłby mieć nie lada problem, czy wypiąć z klapy marynarki wizerunek Matki Bożej przed wejściem na pokład samolotu. Mając ten wizerunek w klapie marynarki, spotykał się z możnymi tego świata i nikomu nie przeszkadzało to w prowadzeniu poważnych rozmów.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 16 lutego 2012, Nr 39 (4274) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120216&typ=po&id=po13.txt

Skip to content