Aktualizacja strony została wstrzymana

Tutaj wszyscy milczą, choć wyć się chce – Janusz Wojciechowski

Państwo polskie urzędniczym tępym nożem zarżnęło kurę znoszącą złote jajka i nawet rosołu z niej nie ugotowało

Tutaj wszyscy milczą, choć wyć sie chce – śpiewał Wysocki o doli syberyjskiego łągiernika. U nas syberyjskich łagrów nie ma, choć zainstalował się na stałe syberyjski mróz, a wyć też sie chce wśród ogólnego milczenia.

Wyć się chce na to, co wyrabia z ludźmi państwo polskie.

Moja Rawa jest biednym miastem. Z dawnych zakładów, z zakładami mięsnymi i fabryką żyletek na czele, nie ostało sie nic, wszystko padło. Część ludzi żyje z dojazdów do pracy, głównie do Warszawy, część wyjechało za granicę, w mieście ubywa mieszkańców, a na miejscu sytuacje łagodzi kilka aktywnych i zaradnych małych i średnich firm rodzinnych. 

I jedną z takich firm państwo polskie właśnie zlikwidowało, i to jak zlikwidowało! 

Pani Iwona Świetlik – bo o niej piszę (wczoraj był poświęcony jej sprawie program „Sprawa dla reportera”) – prowadziła swoją firmę szycia odzieży od wielu lat, zatrudniałą 60-90 osób, głównie kobiet, dla których nie było i nie ma w Rawie na pracę żadnych szans. I jak to w biznesie, szło jej raz lepiej, raz gorzej. W 2010 roku szło gorzej i pani Iwona zaległa na 190 tysięcy złotych wobec ZUS. Problem przejściowy i niewielki, obroty firmy były wielomilionowe, a w sklepach i magazynach firmy leżał towar za 5 milionów złotych. Pani Iwona deklarowała spłatę należności w ratach w ciągu kilku miesięcy.

Ale ZUS nie chciał tego słuchać i zlożył wniosek o upadłość firmy.

A sąd gospodarczy w Łodzi – szast prast – w maju 2010 roku upadłość ogłosił. Zrobił to na posiedzeniu niejawnym, nie dając pani Świetlik możliwości powiedzenia w swej obronie ani słowa. 

A podtem rutyna – na majątek firmy wszedł syndyk, zaczął wyprzedaż wszystkiego za bezcen, po czym wystawił na licytacje nie tylko majatek firmy, ale i własny majatek pani Świetlik, po prostu z torbami ją puścił bez litości.

Pracownicy firmy na bruk i do kolejki po zasiłek. 

Po jeszcze niedawno tetniącej życiem firmie hula wiatr i wspaniale powodzi się myszom oraz syndykowi, który co w firmie sprzeda, to zalicza na koszty postepowania upadłościowego.

Ta upadłość trwa już prawie dwa lata i zgadnijcie państwo, ile z niej dostał ZUS? – Nic! Zero!, Ani jednej złotówki! 

Podobnie zreszta jak inni wierzyciele, których firma pani Świetlik spłacała bez zarzutów, teraz klną i czekają pieniędzy, których najpewniej nie zobacza nigdy. Upadłość firmy pani Świetlik może spowodować upadłośc innych firm. 

Firma pani Świetlik zatrudniała prawie setkę ludzi i płaciła wielomilionowe podatki, a także, poza krótkim feralnym okresem, także składki ZUS. 

Dziś nie ma firmy, nie ma pracy, nie ma podatków, nie ma składek ZUS, rosną długi wierzycieli i rosną dochody syndyka.

Nad syndykiem jest sędzia komisarz, który sprawuje nad nim nadzór. Tak sprawuje, że Skarb Panstwa ani inni wierzyciele od 2 lat nie obejrzeli złotówki, a jedynym beneficjentem upadłości jest syndyk.

A nad sędzia komisarzem nie ma nikogo. Jeśli niewierzacy, to i Pana Boga nad nim nie ma.

Jest w Polsce ministerstwo o śmiesznej nazwie – Ministerstwo Sprawiedliwości. Niektórzy ludzie błędnie sądzą, że można tam upomnieć się o jakąś sprawiedliwość. Nawet posłowie i senatorowie czasem tak uważają. Senatorowie wnieśli do tego śmiesznego ministra bodaj trzy oświadczenia, domagając się zbadania sprawy i jakiejś interwencji. 

Minister tak zwanej sprawiedliwości na podstawie wyjaśnień otrzymanych z sądu odpowiedział, że wszystko jest w porzadku, sędzia komisarz dobrze komisarzuje, a syndyk prawidłowo syndyczy i w ogóle o co chodzi?

A poza tym nawet gdyby było źle, to jeśli chodzi o sądy to on nie jest ministrem sprawiedliwości, tylko ministrem bezradności, który w postępowania sądowe wtrącać sie nie może. Mam nadzieję, że moja ministerialna odpowiedź zaspokoi ciekawość (w domyśle – nadmierną) panów senatorów…

Ja z kolei pisałem w tej sprawie do Prokuratora Generalnego, a w jego imieniu odpowiedział mi łódzki Prokurator Apelacyjny – też że wszystko jest w porządku, przy czym trzy czwarte pisma poświęcił analizie, czy ja, jako europoseł, mam prawo się w to postępowanie wtrącać.

Niepotrzebna analiza – ja wiem, że nie mam prawa sie wtrącać, bo sądy sa niezawisłe, a prokuratury niezależne.

Ja mam prawo jutro iść na kolejny dyżur poselski w Rawie i słuchać kolejnych błagalnych próśb – panie pośle, niech pan mi pomoże znaleźć jakąś pracę, błagam, niech mi pan pomoże…

Tutaj wszyscy milczą, choć wyć się chce…

Obawiam się, że przyjdzie nam niedługo ogłosić upadłość tego państwa, bo nie może istnieć państwo, które tępym urzędniczym nożem zarzyna kurę znosząca złote jajka i nawet rosołu z niej nie gotuje. 

Janusz Wojciechowski

Za: Janusz Wojciechowski blog (10.02.2012) | http://januszwojciechowski.salon24.pl/389554,tutaj-wszyscy-milcza-choc-wyc-sie-chce

Skip to content