Aktualizacja strony została wstrzymana

Alfabet smoleński

A – Anodina

Tatiana Anodina – niezależne rosyjskie media oskarżają ją o współpracę z FSB  i wspieranie biznesu jej syna w wielkiej rosyjskiej firmie lotniczej. W 1991 r. dzięki poparciu Jewgienija Maksimowicza Primakowa, wiceszefa KGB (później szefa rosyjskiego wywiadu), Anodina została szefem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), którego współzałożycielem był Primakow. „Caryca” od 20 lat kieruje tą instytucją. Po katastrofie polskiego Tu-154 w Smoleńsku, decyzją premiera Rosji Władimira Putina, Anodina została 10 kwietnia 2010 jedną z wiceprzewodniczących specjalnej rosyjskiej komisji rządowej do zbadania przyczyn katastrofy.

…i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
Zbigniew Herbert, „Przesłanie Pana Cogito”

B – Błąd pilotów

– Pilot przeszarżował. To on ponosi winę za katastrofę – powiedział niecałe dwa miesiące po katastrofie Tomasz Hypki, sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa. Tuż po katastrofie Rosjanie od razu stwierdzili, że za tragedię odpowiadają wyłącznie polscy piloci. Tego samego zdania był polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który stwierdził później, że „jeżeli piloci zbliżają się do lądowania, gdzie są… jest fatalne lotnisko, fatalne warunki pogodowe i zniżają się świadomie poniżej wysokości decyzyjnej, wbrew instrukcji samolotu, wbrew instrukcji lotniska, wbrew własnym uprawnieniom, z wyjącym systemem ostrzegawczym to błąd to jest najłagodniejsze określenie, jakim można to określić”. Polskim pilotom, z których uczyniono kozły ofiarne, zarzucono wszystko: brak wyszkolenia, szarżowanie, brak doświadczenia, znajomości języków, a nawet – co stwierdzili rosyjscy psychiatrzy – zwiększoną podatność na rzekome naciski ze strony śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i gen. Andrzeja Błasika.

C – Cztery podejścia


Informacja o czterech podejściach do lądowania rządowego Tu-154M pojawiła się w mediach zaraz po katastrofie. W Rosji pierwsza poinformowała o czterokrotnym podejściu państwowa stacja Wiesti24, a w Polsce prywatna telewizja TVN24. Media informowały też, że pilot zignorował polecenie lądowania na lotnisku zapasowym i uparcie próbował wylądować w Smoleńsku. Kłamstwo o czterech lądowaniach zdementowano dopiero pod koniec listopada. Przez ten czas opinia publiczna na całym świecie została przekonana do winy pilota, który pomimo ostrzeżeń z wierzy kontrolnej aż cztery razy próbował posadzić samolot na płycie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj.

D – Dwie wizyty

7 kwietnia 2010 r. do Smoleńska przyleciał premier Donald Tusk ze swoją świtą na zaproszenie premiera Władimira Putina. Przedsięwzięcie organizowało MSZ dowodzone przez Radosława Sikorskiego. Jak się okazało, podział na dwie wizyty, osobno premiera i osobno prezydenta, dokonał się nie tylko w wyniku walki o prymat katyński, ale po prostu był zrealizowaniem życzenia Moskwy. Poza wymownymi telefonami Putina do Tuska i przyjacielskim zaproszeniu na obchody z pominięciem prezydenta RP istnieje też notatka ze spotkania Andrzeja Przewoźnika (zginął 10 kwietnia), sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który przygotowywał ze stroną rosyjską obchody w Katyniu. Miał przygotowane dwa warianty: wspólna wizyta premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego oraz dwie oddzielne wizyty. Rozmówca ze strony rosyjskiej stwierdził, że lepszym wariantem, pod względem organizacyjnym, są dwie osobne wizyty. Po katastrofie pojawiło się kłamstwo o tym, że Lech Kaczyński niejako na siłę próbował doprowadzić do swojego przewodnictwa w 70. obchodach wydarzeń katyńskich. Tymczasem z oficjalnych dokumentów wynika, że prezydent zaplanował swój wyjazd na długo przedtem, zanim Putin zaplanował wyjazd Tuska, ale też że była to delegacja jak najbardziej oficjalna, a o jej przewodniczenie prezydent został poproszony przez MSZ Sikorskiego. Pomimo to lider Platformy Obywatelskiej, Stefan Niesiołowski, użył haniebnych słów: „Wiele wskazuje na to, że za smoleńską katastrofę przede wszystkim odpowiedzialny jest Lech Kaczyński, bo ten wyjazd był niepotrzebny”.

E – Edmund Klich

Edmund Klich, były akredytowany przy MAK, okazał się najbardziej opiniotwórczym „medialnym potworkiem” w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wielokrotnie zmieniał zdanie, zarzucając winę za katastrofę polskim pilotom, a z drugiej strony protestując z powodu odcięcia go od informacji przez rosyjski MAK i braku wsparcia ze strony polskiego rządu. Najlepiej schizofrenię Klicha obrazują dwa jego własne zdania: „Nigdy nie mówiłem, że powodem katastrofy pod Smoleńskiem był błąd pilotów” oraz „To załoga Tu-154 popełniła błędy, które doprowadziły do tragedii”.

F – Film i strzały

Do dzisiaj pozostaje tajemnicą materiał dowodowy w postaci filmu nakręconego telefonem komórkowym tuż po katastrofie. Na nagraniu wyraźnie huk przypominający strzały oraz słowa: „Patrz mu w oczy!”. Czy jest to dowód na zamach i dobijanie rannych przez Rosjan? ABW stwierdziła, że po badaniach technicznych nic nie pozwala podważyć autentyczności nagrania.

G – Gen. Błasik

„Gazeta Wyborcza” i TVN zbezcześciły doszczętnie pamięć polskiego generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych. Ramię w ramię z rosyjskim MAK zarzucano generałowi wymuszenie na pilotach lądowania w fatalnych warunkach atmosferycznych; przebywanie w kokpicie pod wpływem alkoholu czy nawet przejęcie sterów tupolewa. „GW” i TVN, powołując się oczywiście na anonimowych informatorów, stwierdziły nawet, że gen. Błasik przed odlotem Tu-154 zwymyślał kapitana Protasiuka za to, że ten nie chciał lecieć, bo nie miał informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku, a wiedział o pogarszających się warunkach. Źadne z tych zarzutów nie znalazły potwierdzenia. Część kłamstw dawno już wyszła na jaw, jak np. relacje portalu TVN.24, który pisał o stenogramach: „TVN24 dotarła do kolejnego fragmentu odczytanego stenogramu z ostatnich minut lotu prezydenckiego TU-154. To nieoficjalne informacje. „Jak nie wyląduję/wylądujemy, to mnie zabiją/zabije” – tak mają brzmieć słowa wypowiedziane przez kapitana Arkadiusza Protasiuka”. W podobnym tonie pisała „Polska the Times”, informując, że „ujawniony w mediach fragment wypowiedzi jednego z członków prezydenckiego tupolewa, który 10 kwietnia rozbił się koło Smoleńska, nie jest jedyny. Chodzi o stwierdzenie najprawdopodobniej majora Arkadiusza Protasiuka: »Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)«”. Oczywiście media informowały, że kapitan obawiał się gen. Błasika. Oba newsy okazały się nieprawdziwe, ale co salonowe media wylały błota na polski mundur, to wylały…

H – Hieny cmentarne

Jak rosyjscy żołnierze zabezpieczali teren katastrofy? Tuż po upadku samolotu i śmierci załogi skradziono dwie karty kredytowe śp. Andrzeja Przewoźnika, sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Z jednej z nich wypłacono ok. 2 tysięcy dolarów już 2-3 godziny po katastrofie. Po nagłośnieniu sprawy Rosjanie zatrzymali w sprawie kradzieży kart kredytowych czterech żołnierzy zabezpieczających miejsce katastrofy. Wcześniej pełniący obowiązki prezydenta Polski, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, nadał czterem smoleńskim milicjantom wysokie odznaczenia państwowe za ich pracę przy likwidowaniu następstw katastrofy i wyjaśnianiu jej okoliczności. W tym samym czasie media pisały o możliwości zakupu w Smoleńsku „pamiątek” po ofiarach z 10 kwietnia…

I – Instrukcja do Tu-154


Albo instrukcja obsługi Tu-154, podstawowy dokument dla wszystkich tego typu tupolewów, zawiera błędy albo doszło do sfałszowania czarnych skrzynek, które polski rząd beztrosko oddał Rosjanom. Raport MAK dowodzi, że Tu-154M obniżał się z prędkością 8m/s, kiedy został wyłączony autopilot, czyli w momencie, kiedy podciągnięto stery przez majora Protasiuka. Samolot powinien opaść przynajmniej 30 metrów, zanim mógłby wyrównać lot i zacząć podnoszenie. Instrukcja użytkowania Tu-154 wyraźnie mówi, że utrata wysokości przy takiej prędkości zniżania wyniosłaby nawet 50 metrów. W raporcie czytamy zaś zgodnie ze stenogramami, że po wyłączeniu autopilota, samolot obniżał się zaledwie o 8 metrów, po czym uniósł się w górę, ale nie zdążył podnieść się wystarczająco, ponieważ zawadził o brzozę. Jest to fizycznie niemożliwe, co stawia pytania nie tyle o ostatnie chwile lotu, co o wiarygodność dowodów, na podstawie których tę wiedzę buduje MAK i strona polska. Chodzi o czarne skrzynki. „Nasza Polska” tuż po katastrofie pytała ekspertów, którzy jednoznacznie powiedzieli, że przy tego typu zapisach fałszowanie danych nie stanowi najmniejszego problemu.

J – Jemielniak

W 2012 r. dowiedzieliśmy sie, że pułkownik Mirosław Jemielniak, szef rozformowanego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, ubiega się o tytuł „Człowiek Roku” w kategorii „Lotnictwo Wojskowe”, pomimo że nie uchronił swojego pułku przed likwidacją. Jemielniak był jednym z grupy siedemnastu wojskowych, którym po wypadku wojskowej CASY, w którym zginęło dwadzieścia osób, postawiono zarzuty niedopełnienia obowiązków i braku nadzoru służbowego. Listę odpowiedzialnych za tę tragedię dostarczył ministrowi obrony narodowej Bogdanowi Klichowi ówczesny dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik. Znalazł się na niej właśnie m.in. płk Mirosław Jemielniak, ówczesny szef szkolenia 3. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Jemielniak został wskazany jako odpowiedzialny za błędy popełnione w nadzorze nad funkcjonowaniem systemu szkolenia w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie. Po katastrofie smoleńskiej, ten sam minister Klich awansował Jemielniaka na dowódcę 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, odpowiedzialnego za bezpieczny transport najważniejszych osób w państwie. Nie powinniśmy się dziwić, jeżeli Jemielniak otrzyma tytuł „Człowieka Roku”. Jeśli odpowiedzialny za zabezpieczenie lotu Tu-154 w dniu 10 kwietnia 2010 r. gen. Marian Janicki, szef BOR, został awansowany w 2011 r. przez prezydenta Bronisława Komorowskiego na stopień generała dywizji to wszystko jest możliwe.

K – Kontrolerzy

Aby zdjąć winę z rosyjskiego kontrolera lotów Pawła Plusnina, słynny raport MAK przedstawił lot rządowego tupolewa jako lot cywilny, a nie wojskowy. Strona rosyjska w przypadku lotu wojskowego miała prawo i obowiązek zamknąć lotnisko i nie pozwolić na lądowanie. Ppłk Plusnin w pewnym momencie spytał pilota rządowej maszyny, czy lądował na lotnisku wojskowym (potwierdził, że tak). Rosyjska obsługa potwierdziła tym, że stosuje procedurę wojskową. Do tego lotnisko w Siewiernyj jest lotniskiem wojskowym obsługiwanym przez kontrolerów będących rosyjskimi żołnierzami. Plusnin i Ryżenko nie mieli licencji pozwalających im obsługiwać cywilne samoloty. Tu-154M o numerze bocznym 101 był maszyną wojskową, a jego załogę stanowili żołnierze.

L – Lustracja Turowskiego

Tomasz Turowski, kierownik Wydziału Politycznego Ambasady Polski w Moskwie, na początku 2011 r. podał się do dymisji. Dziewięć miesięcy wcześniej 10 kwietnia 2010 r. oczekiwał na płycie lotniska w Smoleńsku na samolot, na pokładzie którego znajdowała się delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. „Rzeczpospolita” ujawniła, że Turowski był superszpiegiem wywiadu PRL i zataił fakt, że jako oficer wywiadu nielegalnego w okresie PRL działał w Rzymie, potem we Francji i w środowiskach opozycyjnych w Polsce oraz że przez wiele lat dostarczał setki, jeśli nie tysiące meldunków i kopii tajnych dokumentów.

M – Międzynarodowi eksperci

Śledztwo smoleńskie oraz wyłączny dostęp do wszystkich dowodów posiadał jedynie MAK, czyli postsowiecki twór, który certyfikuje samoloty i lotniska, a potem bada przyczyny katastrof lotniczych, będąc sędzią we własnej sprawie. To właśnie MAK dopuścił do użytku obiekt Smoleńsk-Siewiernyj, na którym rozbił się polski rządowy samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Tymczasem rzecznik rządu Paweł Graś podważył zasadność starania się o udział w śledztwie międzynarodowych ekspertów, mówiąc, że „nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy”.

N – Nawigator

Strona polska odpowiada za brak rosyjskiego nawigatora na pokładzie Tu-154M w dniu 10 kwietnia 2010 r. i za wynikające stąd konsekwencje. Decyzja o wypuszczeniu maszyny z najważniejszymi osobami w państwie bez nawigatora zapadła w specpułku lotnictwa specjalnego. Pomimo to minister Bogdan Klich przez długie miesiące nie raczył podać się do dymisji.

O – „Odchodzimy”

Podchodzenie do lądowania i lądowanie to nie to samo. Pierwsze jest etapem, który może zakończyć się lądowaniem, ale nie musi. Proces podchodzenia do lądowania zakłada analizę przez pilotów danych pokładowych, danych z wieży kontrolnej oraz obserwację zwykłej widoczności, aby dojść do tzw. punktu decyzji. Punkt ten dla rządowego Tu-154M nastąpił w trakcie przelotu nad bliższą radiolatarnią. Stenogramy, chociaż nie możemy mieć pewności, na ile w ich zapis nie ingerowali Rosjanie, wyraźnie pokazują, że załoga tylko podchodziła do lądowania, a nie lądowała, gdyż pilot ostatecznie zdecydował o odejściu na tzw. drugi krąg. O godz. 10:40:50,5 pilotujący Tu-154M kapitan Arkadiusz Protasiuk wypowiedział słowa „odchodzimy”. Wówczas po włączeniu pełnej mocy silników powinno nastąpić wyrównanie i podnoszenie maszyny. Jednak od komendy „odchodzimy”, która oznacza odejście, a nie lądowanie, samolot z wielką prędkością spadał w dół. W każdym razie po publikacji stenogramów z rejestratorów lotu zaczęto spekulować, że padła komenda „podchodzimy”, a nie „odchodzimy”. Jest to kolejne kłamstwo smoleńskie, ponieważ komenda „podchodzimy” nie istnieje, a ponadto nie miałaby sensu, ponieważ samolot był już w trakcie podchodzenia do lądowania, a warto przypomnieć raz jeszcze, że podejście do lądowania nie jest tożsame z samym lądowaniem.

P – Przesiana ziemia

Na miejscu katastrofy do niedawna jeszcze znajdowano ludzkie szczątki, a z całą pewnością w ziemi zalega tam nadal kilka tysięcy elementów samolotu, rzeczy osobistych ofiar i pozostałości biologicznych (np. kości). Taką ilość przedmiotów namierzyli (w większości bez wydobycia) polscy archeolodzy podczas dwóch tygodni prac na miejscu. Tymczasem Ewa Kopacz, polska minister resortu zdrowia, popisała się w tej sprawie wieloma kłamliwymi informacjami. W Sejmie RP po wizycie na lotnisku Siewiernyj minister Kopacz stwierdziła, że miejsce katastrofy było przeszukane i przekopane na metr w głąb. Niedługo później rodziny ofiar na powierzchni znajdowały kawałki ciał, rzeczy osobiste, paszport, biżuterię…

R – „Rosjanie to profesjonaliści”

Donald Tusk jednoznacznie ocenił prowadzone przez Rosjan śledztwo w sprawie katastrofy: – W naszej ocenie Rosjanie swoje postępowanie wypełniają jednak profesjonalnie – stwierdził premier. Polska otrzymała w świetle prawa ważną, chociaż ustną, propozycję wzięcia udziału w śledztwie (propozycja Putina), z której Donald Tusk nie skorzystał. Istniała też możliwość sporządzenia umowy dwustronnej między Polską a Rosją, gwarantującej nam zdecydowanie większy udział w śledztwie. Nie podjęto również prób zaangażowania instytucji międzynarodowych w prowadzenie śledztwa. Oddano Rosjanom nie tylko śledztwo, ale także wszystkie najważniejsze dowody w sprawie, pozwalając na ich częściową likwidację (np. pocięcie samolotu na części).

S – Samolot prezydencki?

Ta zbitka słów, celowo stosowana przez polityków i media, ma na celu zrzucenie odpowiedzialności za przygotowanie lotu na Kancelarię Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tymczasem był to samolot rządowy i to na rządzie spoczywał obowiązek przygotowania i zabezpieczenia lotu. Mówiąc precyzyjniej, za bezpieczeństwo rządowego samolotu za każdym razem odpowiada Kancelaria Premiera.

T – Taśmy Klicha


Edmund Klich zarejestrował rozmowę z ministrem Bogdanem Klichem z dnia 22 kwietnia 2010 r. (12 dni po katastrofie!). Pułkownik złożył ministrowi meldunek, że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za tragedię smoleńską, bo choć zobowiązywały ich do tego procedury, mimo fatalnej pogody nie zamknęli lotniska. Nagranie pokazuje zaskakująca reakcję Bogdana Klicha, który stwierdza, że „sformułowanie przez przewodniczącego komisji takiej tezy na tym etapie (…) jest sprawą… no, kłopotliwą”. – Dla mnie jednak wniosek jest jeden. Załoga była zdeterminowana do lądowania, mimo że warunki na tym lotnisku na to nie pozwalały. Wszystko wskazuje na to, że złamanie przez załogę tej procedury, będące wynikiem czegoś, było główną przyczyną katastrofy – powiedział w trakcie rozmowy minister Klich.

U – Upadek

„Upadek Tu-154 M nr 101 na ziemię był konsekwencją wydarzeń, które rozegrały się 15 metrów nad ziemią” – to jeden z wniosków Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M z 10 kwietnia 2010 r. Z badania komputera pokładowego wiadomo, że wtedy ustało zasilanie i wszystkie mechanizmy tego samolotu przestały działać – stwierdził poseł Macierewicz, przewodniczący Zespołu. Co się wówczas stało? Na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi w śledztwie MAK czy raporcie Komisji Millera.

W – Wassermann

Sekcje zwłok wykonane w Rosji w porównaniu z opiniami polskich biegłych zawierają nie tylko „delikatne rozbieżności”, jak zapewniają Rosjanie. – Szacuję to na 2 czy 4 proc. zgodności z tym, co zawiera opinia polskich biegłych – powiedziała Małgorzata Wassermann, córka posła Wassermanna. – Myślę, że zwierzęta się lepiej traktuje niż traktowano ciała naszych bliskich i to również wynika z polskiej opinii – dodała.

Z – Zamach


W każdym normalnym państwie, kiedy giną przedstawiciele najwyższych władz (a tak wielu i takiej rangi przedstawicieli władz świeckich i duchownych zmarłych w jednej katastrofie lotniczej świat jeszcze nie widział) przeprowadzone jest bardzo dokładne postępowanie zakładające nieszczęśliwy splot wypadków, winę załogi samolotu bądź lotniska lub „udział osób trzecich”, czyli mówiąc dosłownie: zamach. Rosjanie teorię zamachu wykluczyli tuż po samej katastrofie… Polacy wykluczyli go także, pomimo setek pytań pozostających bez odpowiedzi. Radosław Sikorski niespełna miesiąc po katastrofie stwierdził z całą stanowczością, że „nie ma dowodów, że to zamach”. Dla porównania, po katastrofie pod Lockerbie, po libijskim zamachu na samolot DC-10 francuskich linii lotniczych UTA, przeszukano 200 kilometrów kwadratowych afrykańskiej pustyni. Dzięki temu odnaleziono mały fragment zapalnika, który pochodził z Libii, który pozwolił na udowodnienie hipotezy zamachu. Za to w przypadku katastrofy smoleńskiej strony zachowują się tak, jakby chodziło o wypadek awionetki z białostockiego aeroklubu, a tysiące kawałków samolotu dalej spoczywają na smoleńskiej ziemi.

Robert Wit Wyrostkiewicz

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze „Naszej Polski” Nr 2(845) z 10 stycznia 2012 r.

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/53-absurdy-postpu/2773-alfabet-smoleski

Skip to content