Aktualizacja strony została wstrzymana

Duńczycy wydadzą trzykrotnie mniej na prezydencję

Polska prezydencja była próbą przedstawienia Polski jako lidera Europy. Duńczycy znają swoje miejsce – oszczędzają na prezydencji. Tymczasem polskie nakłady na prezydencję okazały się najwyższe ze wszystkich dotychczasowych po wprowadzenia traktatu lizbońskiego.

Węgrzy, którzy przewodniczyli Radzie Unii Europejskiej przed Polską, wydali na wszystkie wydarzenia związane ze swoją prezydencją 180 milionów złotych mniej – kosztowało ich to około 330 milionów złotych. Duńczycy wydadzą jeszcze mniej, bo około 150 milionów. Polska prezydencja kosztowała ponad pół miliarda złotych. To ponad trzykrotnie więcej niż Duńczycy.

Czasy kryzysu zmuszają do oszczędzania. Rozumie to socjalistyczna premier Danii Helle Thorning-Schmidt, która kazała ograniczyć wydatki na przewodnictwo w Radzie UE. Nawet podczas oficjalnych spotkań, butelkowaną wodę mineralną zastąpi duńska kranówka, słynąca z niezwykłej jakości. Prawdziwe oszczędności przyniesie jednak ograniczenie liczby spotkań, a także organizacja prezydencji w dwóch miastach, a nie tak jak w Polsce w pięciu. Dania będzie także mieć o połowę mniej pracowników w przedstawicielstwie przy UE. Polacy mieli ich 300, Danii wystarczy 155.

Duńczycy przekonują, że koszty są niższe, bo zmienił się model prezydencji. Duńczycy pamiętają czasy poprzednich przewodnictw w Radzie Europejskiej, kiedy kraj na pół roku stawał się stolicą UE, a głowa państwa bądź rządy stała na czele najważniejszego gremium UE – Rady Europejskiej. W Polsce natomiast przeceniano możliwości przewodnictwa w Radzie UE, które polega głównie na przewodniczeniu i organizowaniu spotkań ministrów sektorowych. 

Źródło: „Rzeczpospolita”

Za: MyPiS.org

Polska po cichu wyproszona od stołu

Sprawująca prezydencję Dania dąży do szybkiego zamknięcia negocjacji nad porozumieniem o unii fiskalnej. Nie ma w nim, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, zapisów o udziale państw bez wspólnej waluty w szczytach euro – stwierdza „Dziennik Gazeta Prawna”.

Dziennik zapoznał się z przeredagowanym projektem umowy międzyrządowej i nie ma tam kluczowego dla Polski zapisu. Państwa przystępujące do unii fiskalnej, ale nienależące do euro nie będą uczestniczyły w jej szczytach. Na tym etapie negocjacji mówi się o dopuszczeniu takich państw „do niektórych punktów dyskusji” – stwierdza „DGP”.

W środę rusza kolejna runda negocjacji ws. umowy, ale jak podkreśla gazeta, jej klimat nie jest korzystny dla Polski. Przewodząca pracom UE Dania jest zainteresowana jak najszybszym wynegocjowaniem porozumienia. Ale już nie tym co dla Polski ma strategiczne znaczenie – walką o udział państw bez euro w szczytach. Polski rząd chce zyskać status obserwatora bez prawa głosu przy podejmowaniu decyzji.

(Źródło: bankier.pl)

Za: TuskWatch (11. styczeń 2012)

Skip to content