Aktualizacja strony została wstrzymana

Rada domyka system medialny

WYŚLIJ PROTEST!

Proces cyfryzacji naziemnej telewizji w państwach Unii Europejskiej właściwie już się kończy. Ma zostać zamknięty pod koniec tego roku. Polska postanowiła sfinalizować naziemne nadawanie analogowe dopiero w połowie 2013 roku, gdyż jako kraj graniczny UE miała więcej problemów z uzgodnieniem częstotliwości, na których ma być nadawana naziemna telewizja cyfrowa, z krajami spoza Unii – Rosją, Ukrainą i Białorusią. Niemniej i u nas z dniem 1 sierpnia 2013 r. zostanie wyłączone dotychczasowe nadawanie analogowe, a pozostanie już tylko cyfrowe.

Triopol koncesjonowany

Przejście z telewizji analogowej na cyfrową ma wiele istotnych konsekwencji. Poza lepszą jakością obrazu i dźwięku, możliwością dostarczania dodatkowych usług najważniejsza z punktu widzenia społecznego wydaje się jednak szansa na powszechne poszerzenie oferty programowej w telewizji, na większą różnorodność i pluralizm jej przekazu. W miejsce dotychczasowego jednego programu telewizyjnego nadawanego na konkretnej częstotliwości, dzięki technicznej możliwości cyfrowego rozszczepiania tego programu, będzie można nadawać 7-8 programów. Krótko mówiąc, o ile dotychczas Polacy odbierający telewizję poprzez wystawienie zwykłej anteny za okno mogli mieć dostęp niemal w całym kraju do TVP 1, TVP 2 i Polsatu, a w wielu miejscach także do TVP Info, TVN, TV 4 i TV Puls, o tyle docelowo, po zakończeniu procesu cyfryzacji, będą mogli w ten prosty sposób, za darmo, odbierać nawet ponad 40 programów.

Wydawało się oczywiste, że w pierwszych trzech multipleksach, w których Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przeprowadziła już konkurs ofert programowych, powinny znaleźć się programy siedmiu dotychczasowych nadawców, którzy od lat mają koncesje na nadawanie naziemne. Co do pozostałej oferty można jednak było pomyśleć o wykorzystaniu szansy na poszerzenie pluralizmu i różnorodności propozycji programowej. Tak się niestety nie stało.

Z dotychczasowych decyzji koncesyjnych dotyczących podziału miejsc na multipleksach wynika, że KRRiT nie chce wykorzystać okazji do przełamania swoistego „triopolu” polskiego rynku telewizyjnego, który z grubsza jest podzielony na część przynależną telewizji publicznej, część związaną z Polsatem i część związaną z TVN. Poza tym oferty programowe nowych telewizji, które uzyskały koncesje na multipleksy, nie świadczą dobrze o wrażliwości estetycznej i intelektualnej obecnych członków KRRiT. Koncesje otrzymały programy oferujące tanią, raczej trywialną rozrywkę, jakby takiej wciąż było mało w przestrzeni telewizyjnej. Należy zadać pytanie, dlaczego członkom obecnego składu KRRiT, nominatom prezydenta Bronisława Komorowskiego i rządzącej PO, osobom rekomendowanym przez SLD i PSL tak bardzo zależy na tym, by Polacy byli karmieni w jeszcze większym niż dotychczas stopniu prymitywną papką rozrywkową.

Lekceważenie konserwatywnego odbiorcy

Na tym tle dziwi odrzucenie wniosku o miejsce na jednym z trzech multipleksów dla Telewizji Trwam. Czy naprawdę telewizji tej nie należało się jedno z 21 dotychczas rozdanych miejsc? Czy naprawdę system medialny musi być aż tak ściśle domknięty? Czy naprawdę program, w którym jest dużo modlitwy, relacji z ważnych uroczystości religijnych i patriotycznych, interesujących i stojących na wysokim poziomie intelektualnym wykładów znanych polskich i światowych naukowców (socjologów, politologów, filozofów, teologów), nie zasługuje w takim kraju jak Polska na szacunek i przyznanie właściwego mu miejsca w przestrzeni publicznej? Twierdzenie rzecznik KRRiT, że „przy podejmowaniu decyzji dotyczącej przyznania koncesji brane pod uwagę było kryterium zapewnienia widzom różnorodności oferty programowej” brzmi jak kiepski żart.

Janowi Dworakowi i Krzysztofowi Luftowi, których znam osobiście, polecam obejrzenie bez uprzedzeń dzienników informacyjnych TV Trwam i porównanie ich z programami informacyjnymi innych telewizji prywatnych, a nawet telewizji publicznej. Jeśli obejrzą je i porównają, to z pewnością jako doświadczeni ludzie mediów zauważą różnice polegające na rzetelnych, bezemocjonalnych relacjach w dziennikach TV Trwam, a także na kompletnym impregnowaniu na tak modne i jakże destrukcyjne dziś tendencje przekształcania programów informacyjnych w zjawisko zwane infotainmentem i tabloidyzacją przekazu, które dominuje niestety w innych dziennikach telewizji polskich. Możecie to, Panowie, uznać za anachronizm, ale wciąż są w Polsce ludzie, którzy od dzienników telewizyjnych oczekują przede wszystkim powagi i spokoju w przekazywaniu informacji, szacunku dla instytucji publicznych (w tym państwowych), nieepatowania emocjami, właściwej hierarchii prezentowanych zdarzeń, wreszcie kultury języka i w ocenach osób publicznych. To wszystko znajdziecie w dziennikach TV Trwam, nawet jeśli wyczujecie, że sympatie ideowe i polityczne redakcji je tworzących są ulokowane w innym miejscu niż sympatie tworzonych przez zespoły telewizji prywatnych, a dzisiaj i telewizji publicznej. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji na ten fakt pewnej odrębności ideowej powinna patrzeć życzliwie, bo jej obowiązkiem konstytucyjnym i ustawowym jest dbanie o pluralizm i różnorodność poglądów oraz opinii. W zalewie wrażliwości liberalno-lewicowej w polskich telewizjach jeden taki kanał, wyróżniający się inną, konserwatywną wrażliwością, promujący wartości chrześcijańskie, powinien być ceniony przez organ państwowy.

Kuriozalne wydaje się też użycie argumentu, że fundacja, która zabiegała o miejsce dla TV Trwam na multipleksie, nie daje gwarancji finansowych na powodzenie tego przedsięwzięcia. Czy naprawdę KRRiT, organ dysponujący największą instytucjonalną wiedzą na temat rynku radiowego i telewizyjnego w Polsce, nie zauważyła, że wszystkie inicjatywy medialne tworzone przez ostatnie 20 lat przez zakonników z Torunia skończyły się sukcesem i są stabilne? Dlaczego więc ich wiarygodność finansowa ma być gorsza od „dobrze znanych” na rynku podmiotów, jak Eska TV (gdzie to można obejrzeć?), ATM Rozrywka TV (a gdzie to można obejrzeć?), TTV (?) czy Polo TV (?).

Wykluczeni z multipleksu

Na koniec jeszcze jeden argument. W ramach cyfryzacji telewizji naziemnej trzeba walczyć z niebezpieczeństwem tzw. wykluczenia cyfrowego. Dzisiaj w Polsce dostęp do programów nadawanych cyfrowo ma już ok. 80 procent Polaków (albo przez odbiór tych programów za pośrednictwem jednej z czterech platform cyfrowych, albo za pośrednictwem jednego z wielu operatorów kablowych, albo za pomocą indywidualnej anteny satelitarnej). Jednak 15-20 procent Polaków w przyszłości nadal będzie odbierało telewizję za pomocą zwykłej anteny za oknem. I to dla nich przede wszystkim przeprowadza się cyfryzację telewizji naziemnej. KRRiT doskonale wie, że dotyczy to głównie ludzi uboższych, raczej żyjących na polskiej prowincji. Czy naprawdę nie zasługują oni na to, by mieć wreszcie dostęp do takiego programu, jaki oferuje TV Trwam?

Nie należy ustawać w walce o właściwe TV Trwam miejsce w hierarchii ocen dokonywanych przez polskie państwo. A takie są wydawane właśnie teraz – w procesie przyznawania koncesji na miejsce w naziemnych multipleksach cyfrowych. Miejsce na multipleksie to rzeczywisty, ogólnopolski dostęp programu do wszystkich obywateli.

Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości


Autor był członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (1999-2005), w latach 2005-2007 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 9 stycznia 2012, Nr 6 (4241)

Miejsce dla każdego tylko nie dla TV Trwam


Kwestia nieprzyznania koncesji Telewizji Trwam na multipleksie cyfrowym powinna być bardzo gruntownie wyjaśniona. Nie powinno być problemu ze zwołaniem sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Gdy uprawniona liczba członków komisji złoży wniosek o nadzwyczajne posiedzenie komisji poświęconej jakiejś sprawie, to zgodnie z regulaminem przewodniczący w ciągu miesiąca ma obowiązek taką komisję zwołać. Tak było przed kilkoma tygodniami, kiedy komisja kultury zajmowała się wyjaśnieniem relacji telewizyjnych z dnia 11 listopada. Taki sam wniosek posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli tuż przed świętami, 22 grudnia, w celu wyjaśnienia, czym kierowała się KRRiT, przydzielając stacjom telewizyjnym miejsce na multipleksie cyfrowym. W związku z tym pani przewodnicząca Iwona Śledzińska-Katarasińska powinna w odpowiednim terminie, czyli do 22 stycznia, taką komisję zwołać. To nie jest kwestia jej chęci czy niechęci, tylko przepisów regulaminowych. Sądzę więc, że tutaj nie powinno być żadnych innych przeszkód niż tylko niechęć osobista pani przewodniczącej.
Ponad to liczę na to, że Krajowa Rada zweryfikuje swoją decyzję, która pozbawia Telewizję Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie. Dlaczego? Bo analiza zarówno oferty programowej, jak i sytuacji finansowej spółek, które otrzymały koncesję, świadczy o tym, że KRRiT kompletnie nie wzięła pod uwagę stanu faktycznego, tylko jakiś wyimaginowany. Wniosek Telewizji Trwam, która od wielu lat z sukcesem nadaje pełnowymiarowy program satelitarny, zostaje odrzucony, a koncesję otrzymują podmioty nieistniejące na rynku telewizyjnym. Spółka Stavka dostała koncesję i potem okazało się, że sprzedała szybko część swoich udziałów TVN. Kiedy każdy zdrowo myślący człowiek przyjrzy się całej tej sytuacji, to stwierdzi, że szereg decyzji podjęto tak, by wyeliminować Telewizję Trwam. Aż trzy spółki z czterech, które znalazły się na multipleksie, otrzymały koncesje satelitarne zaledwie kilka dni przed terminem złożenia wniosku. Skoro warunkiem było, że to będą nadawcy satelitarni, to widać jak bardzo spieszyli się właściciele tych spółek, żeby w ogóle złożyć koncesje satelitarne. Wygląda to tak, jakby za wszelką cenę szukano spółek, które mogłyby dostać te koncesje, żeby tylko zapełnić multipleks, a dobry wniosek Telewizji Trwam, by został odrzucony.

Barbara Bubula, były członek KRRiT, członek sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 9 stycznia 2012, Nr 6 (4241)

Liczę na wsparcie wielu

Z o. dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR, dyrektorem Radia Maryja, rozmawia Karolina Goździewska

Zwraca się Ojciec do wszystkich z apelem o pomoc w uzyskaniu od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji licencji na miejsce na tzw. multipleksie. Co jego brak będzie oznaczał dla widzów Telewizji Trwam?
– Powiększy się liczba kanałów telewizyjnych odbieranych naziemnie w całej Polsce, ale Telewizję Trwam będzie można odbierać jedynie przez satelitę. W konsekwencji, myślę, że może nie być już kablówek, na których sygnał Telewizji Trwam jest dostępny. Tak jak dziś jest jeden kanał analogowy, tak na multipleksie będzie osiem kanałów cyfrowych. Proszę pomnożyć, ile to będzie telewizji. One będą nadawały naziemnie, z tego nas wykluczają.

Jak KRRiT uzasadniła odmowę miejsca na multipleksie dla Telewizji Trwam?
– KRRiT przez kilka miesięcy nie odpowiadała na pisma Fundacji Lux Veritatis, właściciela Telewizji Trwam, kto otrzymał miejsce na multipleksie. Wcześniej nie informowała nas o kolejnych etapach tego procesu koncesyjnego. Między innymi nie powiadomiła o podjętych w dniach 26 kwietnia 2011 r. i 6 lipca 2011 r. uchwałach, na mocy których przyznano koncesje jednym firmom, a innym ich odmówiono. Informacja ta nie została również umieszczona na stronie internetowej KRRiT. Po pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę sprawa ta była wielokrotnie poruszana na antenie Radia Maryja. Dopiero wówczas KRRiT odpowiedziała Fundacji Lux Veritatis, że nie spełnia ona warunków finansowych. Równocześnie Krajowa Rada przyznała koncesje podmiotom, które są w nieporównywalnie gorszej sytuacji finansowej niż my. Dla przykładu, jeden z podmiotów miał zerowe aktywa, a my mieliśmy 25 mln złotych. Pokazuje to, jakie są proporcje. Wiem, że niektóre stacje były na minusie i też otrzymały miejsce na multipleksie. Wiem, że w przypadku innych stacji KRRiT nie przeszkadzały braki formalne.

W jaki sposób KRRiT odpowiedziała na odwołanie Fundacji Lux Veritatis z 23 sierpnia 2011 roku?
– Do dziś Fundacja nie otrzymała odpowiedzi.

Pojawiają się argumenty, że Telewizja Trwam nie otrzymała miejsca na multipleksie, ponieważ nigdy nie nadawała naziemnie.
– Inne podmioty, które otrzymały koncesje na multipleksie, nie tylko nie nadawały naziemnie, ale w ogóle nie nadawały nigdzie. A poza tym niektóre stacje dostały już po kilka miejsc.

Czy Krajowa Rada nie ma jasnych i klarownych zasad, na podstawie których rozdziela miejsca na multipleksach?
– To jest chyba na zasadzie: „Wy możecie mieć rację – my mamy pieczątki”. Na takiej zasadzie, jak kiedyś jeden ze zwycięzców powiedział: „Zwycięzców nikt nie pyta o rację”. Czyli, parafrazując: rządzący nigdy nie podają racji. Ale wtedy obywatele nie są podmiotami, lecz przedmiotami.

Wydawałoby się jednak, że żyjemy w państwie prawa.
– U nas przepisów jest dużo, np. Kodeks Postępowania Administracyjnego obligujący urzędnika do odpowiedzi w ciągu miesiąca. Tymczasem KRRiT nie odpowiada na pismo Fundacji Lux Veritatis od ponad czterech i pół miesiąca. Źadnego pisma na nasze odwołanie.

Zwykłe urzędnicze zaniechanie?
– Widać, że po prostu nie chcą dać nam prawa do dotarcia do całego społeczeństwa, co uważam za politykę więcej niż w stylu Machiavellego: to nawet nie sztuka rządzenia, ale urządzania się grup mających władzę.
Patrząc od samego początku, od chwili, gdy doszli do władzy, widzimy, że jesteśmy – mało powiedzieć dyskryminowani czy wykluczani. W stosunku do nas po prostu stosuje się metody totalitarne. Zarówno do Telewizji Trwam, do Radia Maryja, jak i Fundacji Lux Veritatis – sprawa geotermii, jak również do uczelni. Odebrano nam m.in. już podpisaną preumowę w sprawie unijnych dotacji na rozbudowę uczelni. Do tego jeszcze dla pozoru dotacje odebrano wszystkim uczelniom, by innym potem dać, a nam odmówić. Jaka zaciekłość w tym, że trzy dni po objęciu władzy przez rząd PO – PSL odmówiono nam występów Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, który bywał w Toruniu na obchodach rocznicowych Radia Maryja nawet za rządów komunistycznych. Były przeróżne pomówienia. Donald Tusk mówił: niech się ks. Rydzyk nie obawia. Mają się obawiać urzędnicy. Takie stwierdzenia insynuują, że popełniliśmy jakieś przestępstwa. Wpisywała się w te działania była minister Julia Pitera. Zarzucała nam nadużycia, gdy wydzierżawiliśmy 1,2 ha ziemi przy uczelni. Za działkę płacimy 14 razy więcej, niż poprzedni użytkownicy mieli płacić.

Pani Pitera nigdy nie sprostowała tego oszczerstwa.
– Nie. Mało tego, jeden z posłów PO nawoływał do zniszczenia księdza, chodziło o moją osobę, nawet przy użyciu Kościoła. To było niszczenie dobrego imienia. W lipcu ub.r. KRRiT potępiła nas za zachowanie słuchaczy uczestniczących w Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Krajowa Rada nie zwróciła uwagi tym, którzy to nadużycie popełnili, czyli dziennikarzom Polsatu, którzy wkroczyli na teren modlitwy bez akredytacji. Po drugie, w miejscu modlitwy brutalnie traktowali pątników.

12 stycznia br. zbiera się sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu. Jej przewodnicząca Iwona Śledzińska-Katarasińska dotychczas nie uwzględniła wniosków posłów opozycji o włączenie w trybie pilnym do porządku obrad informacji szefa KRRiT o podziale miejsca na multipleksach.
– Pani przewodnicząca, po agresywnym zachowaniu dziennikarzy Polsatu na Jasnej Górze, również nas napiętnowała wraz z częścią członków ówczesnego składu sejmowej komisji kultury. Dlatego rozumiem to działanie.

Dlaczego tak niewygodne dla obecnych decydentów w Polsce są Telewizja Trwam i Radio Maryja?
– Dlatego, że jest to ewangelizacja. Występujemy w obronie życia, rodziny i pokrzywdzonych.

Miejsce na multipleksie to być albo nie być Telewizji Trwam, istnienie Radia Maryja też jest zagrożone?
– Radio Maryja chcą inaczej uciszyć, wyeliminować. Zniszczyć finansowo. Obecnie grożą nam odebraniem statusu nadawcy społecznego i straszą olbrzymimi karami za ukrytą reklamę. Tymczasem nigdy nikt nie zdefiniował, co to jest ukryta reklama. Na tej zasadzie nie mogę powiedzieć: czytajcie Pismo Święte. Na czym polegałaby nasza ewangelizacja, jeślibym nie mógł powiedzieć o podmiotach ewangelizujących, o szkołach? Gdybym nie mógł podać tytułu książki, która jest dobra i ewangelizuje, tytułu tygodnika „Niedziela”. Nie mógł powiedzieć o „Naszym Dzienniku”, który wraz z Radiem Maryja i Telewizją Trwam czy Instytutem Edukacji Narodowej jest w jednym nurcie ewangelizującym.

Od kogo dziś zależy przyszłość Radia Maryja?
– Decyzja zarówno o nałożeniu kary, jak i odebraniu statusu nadawcy społecznego należy do KRRiT, która wiadomo, jaki ma skład. Prosiłem o spotkanie w KRRiT z panem przewodniczącym. Niestety, nie dostałem odpowiedzi.

Od kiedy Ojciec czeka?
– Od wielu miesięcy.

Wcześniej takich problemów nie było?
– Nie było, gdy była inna Krajowa Rada. Nigdy nie pojawiały się problemy. Wyjaśnialiśmy sprawy, gdy były pytania. Teraz nie ma żadnych możliwości dialogu.

Stąd apel o społeczne wsparcie? Czy jest już odzew na rozpoczętą akcję zbierania podpisów i wysyłania protestów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam i Radia Maryja?
– Tak, za co bardzo dziękujemy również „Naszemu Dziennikowi”. Ufam Bogu i Matce Najświętszej i przede wszystkim bardzo proszę o modlitwę. Próba zniszczenia tego wolnego głosu jest bardzo zorganizowana. KRRiT jest tylko wpisana w cały mechanizm antyewangelizacyjny.

Czasu pozostało niewiele. Ostatnie miejsca na multipleksie KRRiT ma przydzielić jeszcze w styczniu.
– Trzeba jak najszybciej działać. Jeśli teraz nie otrzymamy miejsca na multipleksie dla Telwizji Trwam, później już takiej możliwości nie będzie. Wówczas też Krajowa Rada odpowie, że nie ma już miejsc do podziału. To jest ograniczone dobro. Do 2013 r. ma powszechnie wejść ta technika.
Liczę na wsparcie wielu. Tym bardziej że Telewizję Trwam oglądają i Radia Maryja słuchają wierzący i niewierzący różnych opcji. Też chcą wiedzieć, co ludzie myślą, są otwarci na dialog. W obu stacjach, w Radiu i Telewizji, możemy rozmawiać, zatroskani o wspólne dobro i prawdę.

Może właśnie tej prawdy, przekazywanej na cały świat z toruńskich stacji, tak bardzo boją się polscy decydenci?
– Tak. Trwa walka z prawdą i o prawdę. Niektórzy opierają się na PR, tzn. na propagandzie. PR to enigmatyczne słowo, bardzo sprytnie zastąpiono nim znaną z czasów komunistycznych propagandę.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 9 stycznia 2012, Nr 6 (4241)


Skip to content