Aktualizacja strony została wstrzymana

Pralnia brudnych pieniędzy – Jan Maria Jackowski

1 stycznia minęła okrągła, 10. rocznica wprowadzenia do obiegu wspólnej europejskiej waluty. Zachwytów nie było, nie było też fety. Euro, które miało rzucić świat na kolana i stać się przynajmniej tak jak dolar walutą globalną, według niektórych spoczywa już na katafalku, według innych przeżywa „chwilowe trudności” i – jak twierdzi kanclerz Merkel – z tego przesilenia wyjdzie tylko wzmocniona. Jednak z komentarzy w prasie światowej jasno wynika, że strefa wspólnej waluty pogrążona jest w kryzysie, który ma charakter strukturalny. W takich okolicznościach proste metody ratowania sytuacji w tym wypadku mogą nie przynieść pożądanych efektów.

Gospodarki większości krajów UE pogrążone są w recesji. Nastąpił spadek wiarygodności kredytowej eurozony, wiele krajów posługujących się wspólną walutą jest na skraju bankructwa z powodu nadmiernego zadłużenia. Euro już drugi rok z rzędu notuje spadek wartości w stosunku do dolara i spadło do najniższego poziomu w stosunku do jena. Istotne znaczenie będzie miał rozwój sytuacji w pierwszym kwartale tego roku, gdyż termin spłaty części z zadłużenia państw członkowskich strefy euro w kwocie prawie 160 mld euro mija 31 marca. Pod ostrzałem są Włochy, które do końca tego kwartału powinny zwrócić 53 mld euro.

Trwające od wielu miesięcy rozpaczliwe próby ratowania wspólnej waluty europejskiej na razie nie przynoszą efektów. Lecz w nich nie chodzi o naprawienie sytuacji przez wyeliminowanie przyczyn kłopotów, ale o grę na czas, bo wiosną odbędą się wybory prezydenckie we Francji, a w przyszłym roku mają się odbyć wybory parlamentarne w Niemczech. Załamanie gospodarcze i upadek euro oznaczałyby koniec karier politycznych duetu Merkozy (Merkel – Sarkozy) i poważne zmiany w Unii Europejskiej.

9 stycznia w Berlinie odbędzie się spotkanie kanclerz Niemiec i prezydenta Francji, którego celem jest zaprogramowanie kolejnego szczytu UE zaplanowanego na 30 stycznia i dopracowywanie szczegółów planu ratowania euro.

Jednym z elementów tego planu jest zasilenie Międzynarodowego Funduszu Walutowego kwotą ok. 150 mld euro, by za jego pośrednictwem wspomóc szczególnie zagrożone kraje eurozony. Pożyczka dla MFW aż 6 mld euro z rezerw Narodowego Banku Polskiego jest ewidentnym naruszaniem prawa międzynarodowego i krajowego. Chodzi w tym manewrze o to, aby uniknąć zarzutu łamania prawodawstwa unijnego oraz prawodawstwa krajowego, które jasno zakazują finansowania przez bank centralny deficytu budżetowego danego kraju lub finansowanie przez dany kraj deficytu innego państwa. Natomiast jeżeli dzięki kruczkowi prawnemu pieniądze zostaną przepuszczone przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, to formalnie wszystko jest w porządku.

150 mld nie uratuje euro, co najwyżej przy pomocy mafijnej metody za pieniądze podatników zostanie kupiony czas. To mafia i gangi przestępcze od czasów Al Capone, uzyskując ogromne dochody z nielegalnych i przestępczych działań, stosują mechanizm prania brudnych pieniędzy. Istota tego procederu polega na „legalizacji” pieniędzy, które bez tych działań nie miałyby takiego statusu. W tym wypadku Międzynarodowy Fundusz Walutowy został sprowadzony do roli pralni brudnych pieniędzy. Źyjemy w czasach, w których cienka bywa granica między profilem działalności szacownych instytucji i stosowanymi przez nie metodami a techniką pracy zorganizowanego świata przestępczego.

Jan Maria Jackowski

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 7-8 stycznia 2012, Nr 5 (4240) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120107&typ=dd&id=dd02.txt

Skip to content