Aktualizacja strony została wstrzymana

Szykują się brunatne igrzyska – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Po felietonie pt. „Prawo Kalego we Lwowie”, który opublikowałem kilka tygodni temu w „GP”, dostałem obfitą korespondencję, w tym od Polaków mieszkających za Bugiem. Dlatego wracam do tej tematyki, opisując kolejne sprawy.

Wierni rzymskokatolickiej archidiecezji lwowskiej spodziewali się, że przy okazji przygotowań do zbliżających się mistrzostw piłkarskich włodarze miasta nad Pełtwią rozwiążą nabrzmiałe od lat problemy narodowościowe i religijne. Niestety, stało się dokładnie odwrotnie. Przykładem tego jest kolejny spór, tym razem o klasztor franciszkanów konwentualnych, przylegający do kościoła św. Antoniego we lwowskiej dzielnicy Łyczaków. Kościół ten, miejsce chrztu poety Zbigniewa Herberta, nawet w czasach komunistycznych był czynny, stając się oazą wolności dla polskich katolików. Jednak sam klasztor, który ze świątynią tworzy nierozerwalną całość, został zarekwirowany na potrzeby świeckiej administracji. Po ogłoszeniu niepodległości Ukrainy, zgodnie z obowiązującym prawem, powinien on powrócić do prawowitych właścicieli. Na przeszkodzie stanęła jednak negatywna postawa samorządu miasta, który wykorzystując przeróżne kruczki prawne blokuje ustawicznie zwrot. Franciszkanie wciąż muszą gnieździć się w ciasnych, prowizorycznych pomieszczeniach. Warto w tym miejscu wspomnieć, że we Lwowie prowadzą oni bardzo wszechstronną działalność, gdyż są duszpasterzami aż czterech wspólnot katolickich: polskiej, rosyjskiej, ukraińskiej i litewskiej. W tych czterech językach odprawiają msze, katechizują i przygotowują do przyjęcia sakramentów. Zajmują się także działalnością charytatywną, co wobec wszechobecnej biedy, z którą nie daje sobie rady ani rząd, ani samorząd, ma duże znaczenie społeczne.

Co do wspomnianych w poprzednich felietonach kościołów św. Marii Magdaleny oraz św. św. Piotra i Pawła, znalazły się w obcych rękach. Wbrew protestom wiernych pierwszy stał się filharmonią, drugi cerkwią garnizonową. Osobną sprawą jest pozbawienie lwowskich Polaków prawa do posiadania własnego Domu Narodowego. A dzieje się to przy milczeniu ekipy Donalda Tuska, która oddała ukraińskiej wspólnocie Dom Narodowy w Przemyślu, nie zadbawszy przy tym, aby na zasadzie symetrii nasi rodacy zza wschodniej granicy otrzymali podobny obiekt. Wobec takiej beznadziejnej polityki, nawet Jerzy Giedroyć znany ze swych ustępstw przewraca się chyba w grobie.

To postępowanie rządu polskiego zachęca nacjonalistów ukraińskich do kolejnych działań. Gdy piszę te słowa, trwają we Lwowie ostatnie przygotowania do hucznego odsłonięcia w Nowy Rok 2012 pomnika Stepana Bandery, wzniesionego przy dawnym kościele św. Elżbiety (też niezwróconego właścicielom). Pomnik ten był już poświęcony przez greckokatolickich hierarchów w 2007 r., w 65. rocznicę powstania UPA, ale teraz ma odbyć się kolejna feta. Nawiasem mówiąc, samorząd, który skąpi pieniędzy na zapewnienie mieszkańcom odpowiedniej opieki zdrowotnej, wydał na dokończenie pomnika ogromne kwoty. Inna sprawa, że od strony artystycznej pomnik ten jest szpetny, a Bandera na cokole żywcem przypomina Lenina. Ta sama poza, ta sama „zamyślona” twarz. Widocznie jednego i drugiego odlewano z tej samej formy. Odsłonięcie monumentu ma być prologiem do wydarzeń związanych z piłkarskimi igrzyskami. Jednak zamiast promocji uniwersalnych wartości europejskich, będzie gloryfikacja ideologii faszystowskiej, o silnym zabarwieniu antypolskim i antysemickim. Jeden z Ukraińców napisał do mnie: „Szykują się brunatne igrzyska, podobne do tych w Berlinie w 1936 r. Stawianie pomników zbrodniarzom oraz organizowanie nocnych marszy z pochodniami zniechęci turystów i kibiców do odwiedzenia naszego miasta”. Wszystko to postawi w trudnej sytuacji także fanów piłki nożnej z Polski. Z jednej strony, chcieliby oni zobaczyć kolebkę polskiego piłkarstwa, bo przecież we Lwowie powstały trzy pierwsze kluby (Lechia, Pogoń i Czarni). Tutaj też urodził się Kazimierz Górski. Z drugiej zaś strony, mogą się oni lękać nacjonalistycznych ekscesów.

Na koniec, bardzo serdecznie dziękuję Marianowi Grochowskiemu, prezesowi stowarzyszenia Liberatis oraz Galerii Kreska, gimnazjum nr 1 i parafii garnizonowej w Skierniewicach za zorganizowanie Dni Narodów Europy i Świata, połączonych z konkursem dla dzieci i młodzieży, który odbywał się pod hasłem „1710 lat chrześcijańskiej historii i kultury Armenii”. Nadeszły przepiękne prace malowane przez uczniów. Cała impreza była przykładem, jak można wychowywać w duchu szacunku dla obcych kultur. Zapachniało więc w Skierniewicach tak Orientem, jak i Lwowem, ale tym sprzed 1939 r., kiedy to wielonarodowościowy gród Lwa był autentyczną europejską metropolią. Dałby Bóg, aby obecni włodarze tego grodu wreszcie to zrozumieli.

Skoro jesteśmy już przy sprawach ormiańskich, to z satysfakcją należy odnotować decyzję francuskiego Zgromadzenia Narodowego, które tuż przed Bożym Narodzeniem uchwaliło dotkliwe kary dla tych, którzy będą kłamać w sprawie ludobójstwa dokonanego na chrześcijańskich Ormianach przez rząd turecki w latach 1915-1917. Przydałoby się, aby podobne stanowisko przyjął polski Sejm w stosunku do tych, którzy ustawicznie kłamią w sprawie ludobójstw dokonanych w czasie wojny w Katyniu i na Wołyniu. A wszystkim prawosławnym i katolikom obrządków wschodnich, którzy w tym tygodniu będą obchodzić swoje święta, życzę: Chrystus objawił się nam i wam! Błogosławionych Świąt!

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Gazeta Polska, 4 stycznia 2012 r.

Za: ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski blog (04-01-2012) | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=5460

Skip to content