Aktualizacja strony została wstrzymana

Kolejny akt szechteriady – Stanisław Michalkiewicz

Ach, czegóż to się nie robi w służbie bezpieczeństwa! Nie mówię już nawet o dobrych uczynkach, dla których spełniania pan generał Sławomir Petelicki wstąpił do SB – bo to jest zrozumiale samo przez się, tylko o Sicherheiststdienst. Najwyższy czas, żebyśmy sobie te, do niedawna cudzoziemskie, słowa w stachanowskim tempie przyswoili. A skoro mowa o panu generale Petelickim, to co sprawiło że nie pojawił się on na Marszu Niepodległości, na którego czele miał przecież stanąć – jak powiedział? Czyżby ktoś starszy i mądrzejszy mu to wyperswadował, wskazując, że – wiecie, rozumiecie, generale – na tym etapie już zrywamy z nacjonalistycznymi przesądami i wspieramy antyfaszystów – bo nawet jeśli pod czerwonymi sztandarami trochę tam sobie pofaszyzują – to przecież faszyzują w słusznej sprawie socjalizmu, no a poza tym – toć to przecież nasze ukochane wnuczęta, dla których dziadkowie nie tylko zabierali obrzydliwym karłom reakcji „nagrabliennoje”, ale nawet ściągali im z palca ostatni paznokieć.

Właśnie skończyłem lekturę „Pamiętników z okresu lat 1939-1956” księdza dr ppłk Józefa Zatora-Przytockiego, oficera AK, a po wojnie – długoletniego więźnia Koszykowej, Mokotowa, Wronek i Rawicza. Opisuje on przebieg swego śledztwa obfitującego w tortury fizyczne i moralne oraz przebieg odsiadki, w trakcie której, przy okazji przerzutek z celi do celi i z więzienia do więzienia, miał okazję poznać różnych towarzyszy niedoli. Wyłania się z tego przygnębiający obraz eksterminacji elity polskiego narodu, którą usłużna żydokomuna, której podobno „nie ma”, przepuściła przez maszynkę do mięsa, by zrobić miejsce dla moskiewskich psiaków.

Ale nie to uderzyło mnie podczas lektury, tylko – że tamta nienawistna, antykatolicka propaganda jest identyczna z dzisiejszą – do tego stopnia, że dzisiaj w Internecie spontaniczni komentatorzy powtarzają słowo w słowo nawet niektóre ówczesne sformułowania. Od razu widać, z jakiego źródła, z jakiego wydania „Notatnika agitatora” dla kolejnego pokolenia bezpieczniaków płynie ta inspiracja. No i przede wszystkim – ta nieustanna troska o pion moralny duchowieństwa: „widzisz, ty sk…synie, ty kłamco… nam wstyd, że ty jesteś księdzem katolickim. Więcej już w kościele pracować nie będziesz. Jeśli nawet wyjdziesz od nas żywy, to my już czuwać będziemy, byś do kościoła nie wrócił. Twoja władza kościelna będzie tobą gardziła. Jesteś zdrajcą Kościoła i Ojczyzny.

Jak wiemy, na tamtym etapie budowy socjalizmu nie wszystko się udało, bo obok księży-patriotów”, byli również tacy, jak niezapomniany Prymas Tysiąclecia. Ale żydokomuna przecież nie zrezygnowała i teraz, kiedy dojrzało już trzecie pokolenie, a Związek Sowiecki zmienił położenie, rozpoczął się kolejny akt szechteriady. Żydowska gazeta dla Polaków próbuje lansować nową formę księży-patriotów w nadziei, że pod przewodnictwem posła Romana Kotlińskiego można będzie wreszcie utworzyć Źywą Cerkiew, która nie tylko wzbogaci sławny dialog z judaizmem, ale w dodatku uzna sławną zasadę „laickości republiki” i już nic nie zakłóci marszu ku świetlanej przyszłości.

W obliczu takich perspektyw minister Radosław Sikorski pojechał do Niemiec, gdzie złożył wiernopoddańczą deklarację Naszej Złotej Pani Anieli. Wprawdzie nawet europoseł Siwiec, co to dla dogodzeniu prezydentu Kwaśniewskiemu całował ziemię kaliską zachodzi w głowę, z czyjego upoważnienia minister z takiego klucza ćwierka, ale nietrudno się domyślić, że europoseł Siwiec tylko tak się z nami przekomarza – bo przecież chyba doskonale wie, że z upoważnienia Sił Wyższych, które właśnie dlatego pozwoliły Radosławu Sikorskiemu zostać ministrem spraw zagranicznych.

Toteż poseł Miller bardzo za wykazanie tego tropizmu do Związku Radzieckiego, który właśnie zmienił położenie, ministra Sikorskiego pochwalił, zaś poseł Iwiński przypomniał, że on też myślał tak samo, a nawet jeszcze lepiej. Na pewno Nasza Złota Pani Aniela to usłyszała i kiedy już przyjdzie czas na nagrody, z pewnością o niczyjej skwapliwości nie zapomni. Tymczasem prezes Jarosław Kaczyński nie tylko ministra Sikorskiego skrytykował, ale żąda postawienia go przed Trybunał Stanu.

Cóż; żądać można wszystkiego, chociaż z drugiej strony deklaracja ministra Sikorskiego tylko formalizuje i rozwija to, co de facto zostało przesądzone w traktacie lizbońskim, więc – powiedzmy sobie szczerze – aż tak bardzo nie wypadałoby może się gniewać. Bo przecież i minister Sikorski wyjaśnił, że swojej wiernopoddańczej deklaracji nie wygłosił z żadnych niskich pobudek, tylko powodowany gorącym pragnieniem zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. A że nie ma takich rzeczy, których nie można by poświęcić w służbie bezpieczeństwa – o tym świadczą również pamiętniki Kajetana Koźmiana, w których wspomina on reakcję części opinii publicznej w Polsce po trzecim rozbiorze: wprawdzie Polski już nie ma, ale przecież nadal jesteśmy Polakami jakby nigdy nic i nawet jest nam lepiej, niż przedtem, bo teraz przed Humaniem ochroni nas Nasza Złota Pani Imperatorowa Katarzyna. Jak się okazuje, ciągłość jest większa, niż myślimy i chociaż minister Sikorski chyba nie zdejmie w Chobielinie tabliczki z napisem „Strefa zdekomunizowana”, to przecież jego deklaracja w służbie bezpieczeństwa nie jest ostatnim, tylko raczej pierwszym słowem, po którym tylko patrzeć, jak swoje credo wygłosi trzecie już pokolenie „antyfaszystów”, a na końcu – kto wie? – pewnie i sam „towarzysz Mauzer”.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    6 grudnia 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2303

Skip to content