Aktualizacja strony została wstrzymana

Na przodku postępu

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz tuż przed ostatnimi wyborami zgłosiła program… „reformy” Kościoła. Miałby on polegać na zniesieniu celibatu księży i dopuszczeniu do kapłaństwa kobiet

Organizacje feministyczne i homoseksualne mogą być zadowolone przynajmniej z jednej nominacji ministerialnej w rządzie Donalda Tuska. Pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania została posłanka Platformy Obywatelskiej Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, która może się pochwalić „postępowymi poglądami” w kwestiach aborcji, in vitro, związków partnerskich czy miejsca kobiet w polityce i biznesie, czemu dała nieraz wyraz w trakcie poprzedniej kadencji Sejmu.

Do tej pory nowa minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz dała się poznać jako zwolenniczka legalizacji związków partnerskich czy wprowadzenia parytetów dla kobiet w biznesie i polityce. Opowiada się także za refundacją procedury zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro, a w poprzednim Sejmie krytykowała i głosowała przeciwko obywatelskiemu projektowi ustawy wprowadzającej całkowity zakaz zabijania poczętych dzieci. I choć czasami z ust przedstawicieli organizacji feministycznych czy homoseksualnych słychać głosy pewnej rezerwy, że pani minister nie ma dużego doświadczenia politycznego, że nie zna dogłębnie problemów, jakimi będzie się zajmować, to jednak wiążą z nią o wiele większe nadzieje niż z jej poprzedniczką Elżbietą Radziszewską.

Nowa minister jest doktorem biologii, ale ma za sobą studia na kilku kierunkach i dwóch uniwersytetach. Gdy w 2007 r. została posłem Platformy Obywatelskiej z Poznania, przerwała pracę naukową, poświęcając się polityce, do której zresztą trafiła pod koniec lat 90., zapisując się do Unii Wolności. Szybko jednak postawiła na Donalda Tuska, przystąpiła do tworzącej się Platformy Obywatelskiej i zajęła się w nowej partii kwestiami oświatowymi. W 2006 r. została radną powiatu poznańskiego, a rok później już zawitała na Wiejską. W Sejmie zasiadała w komisjach zdrowia oraz edukacji i młodzieży, zakładała też Parlamentarny Zespół „Rodzina 2030” (należeli do niej tylko posłowie z Platformy). Działała także w nadzwyczajnej podkomisji ds. ustaw bioetycznych i in vitro, gdzie blisko współpracowała z koleżanką klubową Małgorzatą Kidawą-Błońską, autorką projektu ustawy o in vitro, który był określany jako „liberalny”.

Kurs na lewo i równość

Jeśli umownie przyjmiemy, że Platforma Obywatelska dzieli się na skrzydła konserwatywne i liberalne, to Kozłowskiej-Rajewicz jest zdecydowanie po drodze z tym drugim. W wielkopolskiej PO do obozu konserwatystów zalicza się Rafała Grupińskiego, obecnego szefa klubu parlamentarnego, i – jak mówi nam jeden z działaczy Platformy – nieraz między nim a Agnieszką Kozłowską-Rajewicz dochodziło do sporów ideowych. Chociaż nie były one głośne. Tuż przed ostatnimi wyborami pani poseł zgłosiła program „reformy” Kościoła, który miałby polegać na zniesieniu celibatu księży i dopuszczeniu do kapłaństwa kobiet. – Uważam, że bez celibatu księża lepiej rozumieliby problemy rodzinne, a także mogliby pokazywać, jak przykładnie żyć w rodzinie. Bo życie osoby samotnej jest zupełnie inne. Kobiety z pewnością byłyby równie dobrymi księżmi. Dlaczego nie? Dlaczego homilię mają wygłaszać tylko mężczyźni? Równie dobrze mogłyby to robić również kobiety – wyłożyła swoje stanowisko. I podkreślała, że jest osobą wierzącą, a jej słowa wynikały z troski o Kościół, który „zamiast się zamykać, powinien otworzyć na zmiany następujące w społeczeństwie”.

Nowa pełnomocnik zasłużyła sobie na słowa pochwał ze strony feministycznego Kongresu Kobiet. Henryka Bochniarz, jedna z ważniejszych postaci Kongresu, przyznała, że w nowym rządzie cieszą ją szczególnie dwie nominacje: Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz i Joanny Muchy. – Agnieszka Kozłowska-Rajewicz bardzo zaangażowała się w walkę o parytety i podczas kolejnych, wcale przecież niełatwych, etapów pracy nad ustawą wytrwale broniła interesów kobiet – stwierdziła Bochniarz. A Barbara Labuda, lewicowa frontmenka, wystawiła nowej pełnomocnik laurkę, mówiąc: – To niezwykle kompetentna, silna i otwarta na innych posłanka. Tematyka równościowa jest jej bliska.

I rzeczywiście, wystarczy cofnąć się do 2009 r., gdy w Sejmie odbywała się debata na temat kwestii równościowych i w jej trakcie poseł Kozłowska-Rajewicz skrytykowała ówczesnego rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego za niedocenianie kwestii nierówności między kobietami i mężczyznami i za to, że odważył się powiedzieć, iż nie lubi feministek i że są to osoby sfrustrowane. I ubolewała, że „świat polityki, świat władzy i świat wielkich karier w Polsce obywa się praktycznie bez kobiet” oraz że w naszym społeczeństwie utrzymuje się tradycyjny, patriarchalny podział na role damskie i męskie. I wzywała rząd, żeby energiczniej zajął się działaniami antydyskryminacyjnymi.

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zaangażowała się w poprzednim Sejmie w prace nad ustawą parytetową przygotowaną z inicjatywy Kongresu Kobiet. Ale ponieważ pani poseł uznała, że raczej nikłe są szanse, aby Sejm i Senat potulnie przegłosowały to, co chciały uczestniczki kongresu, Kozłowska-Rajewicz opracowała autorski projekt ustawy wprowadzającej procentową kwotę – 35 proc. – gwarantującą kobietom określoną liczbę miejsc na listach wyborczych. Teraz nowa minister zapowiada, że nie zrezygnuje z parytetów w polityce i biznesie, ale mają być one wprowadzane stopniowo i mają im towarzyszyć duże kampanie społeczne. Czyli szykuje nam się model skandynawski.

Pani poseł zaangażowała się także w prace nad ustawą o formach opieki nad dziećmi do lat trzech, czyli nad tzw. ustawą żłobkową. W Sejmie ścierały się wówczas dwie przeciwstawne opcje: część posłów, niestety mniejszość, broniła prawa dziecka do wychowania w rodzinie i postulowała, aby państwo wprowadziło takie regulacje finansowe i prawne, żeby kobiety mogły jak najdłużej pozostać z dziećmi w domu, a większość, w tym i Kozłowska-Rajewicz, uważała, że dzięki ustawie żłobkowej kobiety będą mogły szybciej wrócić do pracy po urodzeniu dziecka.

Związki partnerskie na „tak”

Niewątpliwie z nominacji ministerialnej dla Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz zadowolone są organizacje homoseksualne. Pani pełnomocnik ds. równego traktowania daje im bowiem nadzieję na to, że parlament uchwali ustawę o związkach partnerskich, nad czym od dawna lobbują. Jak dotąd bezskutecznie. Już podczas Kongresu Kobiet poseł Platformy Obywatelskiej mówiła, że jest za związkami partnerskimi, gdyż „każda forma wspólnego życia ludzi powinna być prawnie dopuszczona”. Przekonywała, że legalizacja związków partnerskich leży w interesie państwa. I nie przerażała jej perspektywa, że legalizując takie związki, doprowadzimy do tego, że prawnie zostaną uznane także układy homoseksualne, bo jak przekonywała, że np. we Francji mniej niż 10 proc. związków partnerskich stanowią układy homoseksualne – czyli skoro jest to zdecydowana mniejszość, to nie ma problemu. Okazuje się też, że na poparcie nowej minister liczy Ruch Palikota, który przygotowuje własny projekt ustawy o związkach partnerskich, zgodny z postulatami środowisk homoseksualnych. Kozłowska-Rajewicz ubolewa, że Polacy są konserwatywni, ale „na szczęście społeczeństwo staje się coraz bardziej otwarte” i również nowy Sejm jest bardziej liberalny pod względem światopoglądowym. I być może uda się w tej kadencji ustawę o związkach partnerskich uchwalić.

Co więcej, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz nie widzi żadnej sprzeczności w popieraniu tak „postępowych” idei z katolicyzmem. Deklaruje się przecież jako osoba wierząca, ale zarówno w tej sprawie, jak i w kwestiach poruszanych wcześniej – czyli celibatu i kapłaństwa kobiet – prezentuje poglądy zupełnie odbiegające od nauki Kościoła katolickiego. Zresztą nie tylko w tych.

Aborcja i in vitro

Jeśli wsłuchać się w wypowiedzi minister Kozłowskiej-Rajewicz, to powinniśmy być zaniepokojeni także jej podejściem do sprawy aborcji i in vitro. 30 czerwca br., gdy Sejm zdecydował o odrzuceniu obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, który zakładał wprowadzenie całkowitego zakazu zabijania nienarodzonych dzieci, Kozłowska-Rajewicz skrytykowała ten projekt. Powiedziała co prawda, że jest przeciwniczką aborcji, ale i jest przeciwniczką tej ustawy, „ponieważ to jest prawny bubel, to jest propozycja, która jest sprzeczna z prawem medycznym, z ustawą o prawach pacjenta, jest sprzeczna z międzynarodową konwencją bioetyczną”. – Nie zgadzam się także z retoryką, która jest zawarta w uzasadnieniu i która przewija się w wielu wypowiedziach, z szafowaniem słowami o mordowaniu, o mordercach – protestowała. I przekonywała, że przeciwnicy aborcji są także przeciwnikami badań prenatalnych, postępu medycznego. Jednocześnie pełnomocnik ma świadomość, że nawet w obecnym Sejmie nie uda się zmienić prawa aborcyjnego, ale za to minister obiecuje, że będzie się starała, aby obecna ustawa była w końcu wykonywana. Teraz wszak – jak twierdzą feministki i aborcjoniści, a i tak samo myśli Kozłowska-Rajewicz – państwo i jego instytucje podobno przeszkadzają w realizacji ustawy.
Ponadto w poprzednim Sejmie wielkopolska posłanka pracowała w nadzwyczajnej podkomisji ds. ustaw bioetycznych i in vitro, współpracując z Małgorzatą Kidawą-Błońską. Dlatego zwalczała projekt posła Bolesława Piechy (PiS), który postulował wprowadzenie zakazu zapłodnienia pozaustrojowego. W Sejmie ten projekt ostro zaatakowała Kozłowska-Rajewicz i zarzucała posłowi PiS, że dąży do zdelegalizowania wszelkich środków antykoncepcyjnych czy też chce dać zbyt duże prawo do stosowania klauzuli sumienia lekarzom, pielęgniarkom i farmaceutom. Najwidoczniej pani poseł uważała, że zmuszanie lekarza czy pielęgniarki do działań sprzecznych z ich wiarą jest jak najbardziej dopuszczalne.

Minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz nie przedstawiła jeszcze oficjalnie swojego programu, jednak już z jej wcześniejszych wypowiedzi można być pewnym, że na nasze nieszczęście może to być program bardzo ambitny, którego celem będzie „przeoranie” mentalności polskiego społeczeństwa. Jest się czego bać.

Krzysztof Losz

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 5 grudnia 2011, Nr 282 (4213) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111205&typ=po&id=po21.txt

Skip to content