Aktualizacja strony została wstrzymana

Pora na reinkarnację – Stanisław Michalkiewicz

Na stronie internetowej „Niewiarygodne” podają „10 dowodów na reinkarnację”. Najwyraźniej u racjonalistów zapanował jakiś jaskółczy niepokój, więc dali wyraz łzawej tęsknicy serca, żeby im coś w kominie załkało. Źeby załkało – ale jednak naukowo, bo inaczej – obciach na całego i w takim, dajmy na to, Paryżu nie można by pokazać się na oczy żadnej z licznych tamtejszych wróżek: „na rue Pigalle, w małym hotelu, wciśniętym w sklepy z sałatą, madame Kahl czyta listy zapieczętowane i bierze za to sto franków”. A znowu – „żebrak, w nagrodę za kilka centymów, daje ci przepowiednię, drukowany świstek, z kwiatem, planetą i wierszem na dzień twych urodzin. Przynosi to rzeczywiste szczęście” – twierdzi Maria Palikowska-Jasnorzewska w wierszu „Czarownicy Paryża”. Ponieważ według racjonalistów, co to dokształacjąc się po nocach poznali cały „Notatnik Agitatora”, chrześcijańska wiara w życie wieczne zasługuje jedynie na pogardę, ale z drugiej strony trudno im się pogodzić z definitywnym zakończeniem własnej egzystencji – chwytają się brzytwy w postaci reinkarnacji. Przedłużanie życia za pomocą „cudownych” diet i dbałości o zdrowie już nie wystarcza i pragną żyć również po śmierci, niechby w postaci szczura lub psa – byle jednak. Więc wśród tych 10 niezbitych dowodów na reinkarnację jest również „przyjaźń między ludźmi” ilustrowana fotografią Włodzimierza Putina z Nasza Złotą Panią Adolfi… to znaczy pardon – oczywiście Naszą Złotą Panią Anielą. To rzeczywiście jest poważny dowód i aż ciarki mnie przechodzą na myśl, co z tej reinkarnacji może się wylegnąć dla naszego nieszczęśliwego kraju – jednak znacznie bardziej przemawiają do wyobraźni świadectwa osobiste.

I oto za sprawą tegorocznej edycji Nagrody Kisiela możemy przekonać się, że z tą reinkarnacją rzeczywiście coś jest na rzeczy. W tym roku jury nagrodziło jednocześnie trzy panie: Elżbietę Bieńkowską, Janinę Paradowską i Krystynę Jandę uzasadniając swój wybór dowcipnie, chociaż nie bez pewnej złośliwości. Na przykład Janinę Paradowską uhonorowano „za własny głos”. Wydaje się, że w przypadku tej zasłużonej publicystki złośliwość jest chyba posunięta zbyt daleko. Wiadomo przecież, że zasłużeni publicyści nie mówią głosem własnym, tylko wykonują zadania zlecone – ale przecież koleżanka Paradowska nie jest żadnym wyjątkiem i trochę nieładnie, że tą gryzącą ironią bluznął na nią akurat pan redaktor Tomasz Lis. Czyżby wytykając koleżance Pardowskiej to źdźbło w oku nie zauważał belki we własnym?

To zresztą też jest poszlaką potwierdzającą teorie reinkarnacji – czyż bowiem w osobie pana redaktora Tomasza Lisa nie mamy przypadkiem do czynienia z typowym przedstawicielem „faryzeuszy-obłudników”, którzy odruch nieodpartego wstrętu wywoływali nawet u charakteryzującego się niezmierzoną cierpliwością Pana Jezusa? W przypadku koleżanki Paradowskiej sytuacja jest nieco inna – o czym zresztą przy poprzednich okazjach wspominałem, posiłkując się charakterystyką Melanii Kierczyńskiej, sporządzoną przez Leopolda Tyrmanda: „Ta Kierczyńska, szara eminencja czerwonej literatury, na oko koszmarny zlepek wyschłych kości i brodawek, która w życiu wypełnionym walką o socjalizm i przy swej urodzie kutasa widziała chyba tylko w atlasie anatomicznym…” – i tak dalej i tak dalej.

No a tu jeszcze na dodatek pani Elżbieta Bieńkowska, która swoje wyróżnienie zawdzięcza „mnożeniu przez dzielenie”. To taka aluzja do funkcji, którą pani Bieńkowska sprawuje w marionetkowym rządzie premiera Tuska – funkcji woreczkowego, który tak zajmująco opowiedział o swojej pracy Ryszardowi Kapuścińskiemu, a ten opisał te wszystkie wyznania w książce pod tytułem „Cesarz”. Jeśli ten woreczkowy rzeczywiście istniał, to najwyraźniej już umarł i przesiadł się w miękkie ciało pani Bieńkowskiej. Co tu dużo gadać; trafiło się kucykowi, bo – jak mawiał organista z Donnafugaty, don Ciccio Tumeo, uwieczniony przez Józefa Tomasi di Lampeduse w powieści „Lampart” – „jej pościel musi mieć rajski zapach!” Ponieważ nie wszyscy muszą pamiętać, czym zajmował się woreczkowy, wyjaśniam, że asystował on Najjaśniejszemu Panu w „godzinie kasy” z woreczkiem pełnym pieniędzy, z którego Najhojniejszy Pan rozdzielał łaski na najwierniejszych. Chodziło przy tym nie tylko o wartościowe prezenty, ale również o to, by każdy pamiętał, z czyjej ręki je otrzymał, a pamiętając – by tej reki nie kąsał. Wprawdzie urząd, jaki pani Bieńkowska pełni w naszym nieszczęśliwym kraju nazywa się ministerstwem rozwoju, czy też może rozboju regionalnego – ale jak zwał, tak zwał, bo podobnie jak u Najjaśniejszego Pana, chodzi o to, by każdy wiedział, z czyjej ręki wszystko dostaje, a wiedząc – by pamiętał, którą całować. Pani Krystyna Janda otrzymała nagrodę za „kolejną rolę życia”. Czy nie chodzi tu przypadkiem o jej niedawną deklarację o wystąpieniu z Kościoła katolickiego? Wszystko to być może, bo w odgrywaniu roli świętego oburzenia zapamiętała się do tego stopnia, że zapomniała, iż jako protestantka, z Kościoła katolickiego wystąpić nie może. Jakie to jednak może mieć znaczenie w sytuacji, kiedy padł rozkaz, żeby się oburzać? Jak trzeba, to trzeba – bo w przeciwnym razie można nie załapać się na „mnożenie przez dzielenie”, to znaczy – mnożenie starych rodzin przez dzielenie mienia wydartego podatnikom w całej Europie przez europejsów.

No dobrze – ale skąd właściwie ten nagły wzrost zainteresowania reinkarnacją w środowiskach racjonalistycznych? Ano dlatego, że świat zamiera w oczekiwaniu na operację pokojową, jaką miłujący pokój Izrael planuje przeprowadzić wobec złowrogiego Iranu. Ponieważ ten pomysł nie wszystkim się podoba, to nie jest wykluczone, iż ta operacja pokojowa może zapoczątkować ogólnoświatową walkę o pokój, po której nie zostanie nawet kamień na kamieniu. W tej sytuacji reinkarnacja stwarza jakąś nadzieję na przetrwanie – najlepiej w postaci karalucha, bo one podobno zupełnie nic sobie nie robią nawet z promieniowania gamma, które powstaje na skutek pokojowych eksplozji nuklearnych. W ten sposób spełni się pragnienie zwolenników „głębokiej ekologii”, od lat domagających się zredukowania znienawidzonego gatunku ludzkiego, by w ten sposób zrobić miejsce dla bardziej wartościowych „istot czujących”. Nic więc dziwnego, że coraz więcej chętnych już teraz przygotowuje się do życia w nowej postaci – również psychicznie.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    25 listopada 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2289

Skip to content