Aktualizacja strony została wstrzymana

Kulisy policyjnej „bezstronności” – Stanisław Michalkiewicz

Wprawdzie generalnie nasz nieszczęśliwy kraj dobrze nie wygląda – właśnie jak przystało na kraj nieszczęśliwy – ale nawet w najczarniejszym tunelu, nawet u Murzyna – powiedzmy – w żołądku, albo i dalszym odcinku przewodu pokarmowego – zawsze może ukazać się jakieś światełko. Toteż i w naszym nieszczęśliwym kraju dynamicznie rozwija się tolerancja. Ach, co ja mówię! Jakie tam znowu „dynamicznie”! Tolerancja idzie przez nasz nieszczęśliwy kraj jak tornado! Jeszcze nie ucichły echa Marszu Niepodległości, który dzięki podstępowi zastosowanemu przez policyjnych strategosów został skierowany może nie na manowce – ale na inną trasę, w następstwie czego czciciele panny Kazimiery Szczukówny i redaktora Mikołaja nomen omen Lizuta, ochraniani przez golędziniaków mogli świętować udaną obronę ulicy Marszałkowskiej, którą najwyraźniej powierzyła im Hanna Gronkiewicz-Waltzowa – a więc – triumf tolerancji nad znienawidzonymi narodowymi katolikami – kiedy media przyniosły skrzydlata wieść, że w Teatrze Żydowskim odbyła się uroczystość wręczenia medali „zasłużonym dla tolerancji”. Zasługi dla tolerancji musiały być oceniane według kryterium nacjonalistycznego, albo, jak kto woli – rasowego, bo wśród wyróżnionych bodaj tylko przewielebny ksiądz Adam Boniecki reprezentował mniej wartościowy naród tubylczy – ale pewnie i on, z powodu swego męczeństwa, już wkrótce zostanie Żydem honoris causa, co w ramach obrzędowości świeckiej (młodsi mogą nie pamiętać, tedy przypominam, że przy KC PZPR istniał Wydział Ceremoniału i Obrzędowości Świeckiej, w którym rozmaici młodzi ubowniczkowie wymyślali ceremonie, np. nadania „dowodziku osobistego”, a wcześniej – imienia, – wśród których preferowane były takie, jak „Traktor”, czy „Rewkom”, a z żeńskich – „Lenina” lub „Stalina”) – już wkrótce stanie się odpowiednikiem beatyfikacji.

Ale nie to jest ważne, bo znacznie ważniejszy jest awans Teatru Żydowskiego. Dotychczas swoje szmoncesy produkowało tam rodzinne przedsiębiorstwo państwa Szurmiejów, przez zawistników posądzane o kryptogojostwo – no a teraz Teatr ten staje się nastajaszczym Maison de Tolerance – co będzie wymagało przedstawienia Talii przez kierownictwo nowego zakresu obowiązków. Bo trzeba Wam wiedzieć, drodzy Czytelnicy, że w przedrewolucyjnej Francji pod eufemistyczną nazwą Maisons de Tolerance ukrywały się domy publiczne. Tak tak – historia tolerancji obfituje również w takie wstydliwe zakątki.

Tymczasem policja, zamiast śmiało i odważnie świętować triumf tolerancji, do którego przecież nie tylko walnie się przyczyniła, ale – powiedzmy sobie szczerze – go zorganizowała – kryguje się przez opinią publiczną, że to niby nie jest „po żadnej stronie” – jeśli oczywiście nie liczyć strony praworządności, której – jak wiadomo – w naszym demokratycznym państwie prawnym wszyscy bez wyjątku – a już policja – to specjalnie – strzegą niczym źrenicy oka a nawet bardziej – niczym prezydent Komorowski godności narodowej. Jakże jednak może nie być po żadnej stronie, skoro jest – i to od dawna – po stronie jedynie słusznej – dzięki czemu lepiej możemy zrozumieć jej zachowanie nie tylko w dniu 11 listopada, ale również wcześnie, a także będziemy rozumieli później, kiedy na rozkaz strategicznych partnerów oraz starszych i mądrzejszych, Siły Wyższe podkręcą śrubę naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu. Któż będzie egzekwował te „surowe prawa stanu nadzwyczajnego”, czy nawet – „stanu wojennego”, jeśli nie policja? Zadaniem policji jest bowiem „servir”, to znaczy – służyć – ale oczywiście – nie byle komu, tylko temu, komu akurat trzeba. No a komu akurat trzeba?

Źeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy przypomnieć, że nasz nieszczęśliwy kraj został przyłączony do Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku. W tym czasie jedną z agend UE było wiedeńskie Centrum Monitorowania Antysemityzmu i Ksenofobii – rodzaj paneuropejskiego gestapo, które monitoruje mniej wartościowe europejskiej narody, czy nie ulegają aby sprośnym błędom Niebu obrzydłym, to znaczy – nie sprzeciwiają się starszym i mądrzejszym. W roku 2007 wiedeńska centrala gestapo rozszerzyła zakres swoich zainteresowań również na „homofobię”, to znaczy – wszelkie objawy sprzeciwu wobec sodomitów i gomorytów i w związku z tym zmieniła nazwę na Agencję Praw Podstawowych.

Z tą Agencją w poszczególnych krajach współpracują kolaboranci, rekrutowani na zasadzie przetargu na usługi delatorskie. Jeśli chodzi o nasz nieszczęśliwy kraj, to przetarg wygrała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, finansowana m.in. przez Fundację Batorego, kierowaną przez jednego z najwybitniejszych, a może nawet najważniejszego cadyka, Aleksandra Smolara. Z tą Helsińską Fundacją kolaborują z kolei tak zwane „organizacje pozarządowe”, które za różne granty muszą się wykazywać, więc nic dziwnego, że informacje o przejawach antysemityzmu, ksenofobii i homofobii mnożą się jak króliki. Całość tych wszystkich tubylczych inicjatyw koordynują pierwszorzędni fachowcy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, co to z niejednego komina wygartywali. Nie trzeba chyba przypominać, że jest to to samo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, któremu podlega bezstronna policja.

Otóż w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych działa Zespół do spraw Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii, który regularnie spotyka się na odprawach z kolaborującymi z Ministerstwem „organizacjami pozarządowymi działającymi w zakresie przeciwdziałania i zwalczania rasizmu, dyskryminacji rasowej, antysemityzmu i ksenofobii”. Wśród tych organizacji widzimy Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, Helsińska Fundację Praw Człowieka, Amnesty International Polska, Związek Biur Porad Obywatelskich (często pod takimi niewinnymi nazwami ukrywają się bardzo groźne instytucje), Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego (wspólne przedsięwzięcie Organizacji ds. Restytucji Mienia Żydowskiego i Związku Gmin Żydowskich), Stowarzyszenie „Nigdy Więcej”, NIFC Hotline Polska (monitoruje internet), Fundacja Forum Dialogu Między Narodami (chodzi o zbliżenie między Polakami i Żydami za pieniądze Fundacji Rotszylda, Centrum Edukacji o Holokauście, Fundacji Taubego na rzecz Kultury Żydowskiej, miasta Warszawy, miasta Łodzi, Ministerstwa Edukcaji Narodowej i Sportu oraz MSZ), Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, Pro Humanum – Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Fundacja Instytut Spraw Publicznych.

Zwłaszcza tej ostatniej warto przyjrzeć się bliżej, bo oto w Radzie tej Fundacji zasiada prof. Krzysztof Michalski – jednocześnie członek Zarządu Fundacji Batorego, Jerzy Baczyński (dawniej Sroka) – członek Komisji Trójstronnej, zarejestrowany jako TW SB pseudonim „Bogusław”, Igor Chalupec – b. dyrektor Orlenu, Danuta Huebner, prof. Marcin Król, Jarosław Kurski z „Gazety Wyborczej”, prof. Jerzy Regulski, prof. Wojciech Sadurski i Andrzej Topiński – b. wiceprezes NBP. W Radzie Programowej – m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, Małgorzata Fuszara, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Kowal, prof. Adam Rotfeld, prof. Magdalena Środa i prof. Andrzej Zoll. Pieniądze Instytut Spraw Publicznych dostaje m.in. od sponsorowanej przez „filantropa”, czyli Jerzego Sorosa Fundacji Batorego, Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, Fundacji Adenauera, Fundacji Eberta, Fundacji Boscha, Instytutu Społeczeństwa Otwartego w Budapeszcie – również sponsorowanego przez Sorosa oraz MSZ. Wreszcie warto zwrócić uwagę, że prezes zarządu FISP, pan Jacek Kucharczyk, jest jednocześnie członkiem Rady Think-Tank we wspomnianym Open Society Institute w Budapeszcie. Okoliczność, że Fundacja Instytut Spraw Publicznych pieniądze na działalność dostaje aż od czterech fundacji niemieckich oraz co najmniej dwóch żydowskich może nie wyjaśnia wszystkiego, ale w każdym razie dzięki temu patronatowi lepiej rozumiemy postępujące zacieśnianie współpracy żyjących z „antyfaszyzmu” organizacji polskich z podobnymi organizacjami niemieckimi.

Podczas okresowych spotkań Zespołu pierwszorzędnych fachowców z MSW ze wspomnianymi organizacjami podejmowane są ustalenia co do sposobów prowadzenia walki z „ksenofobią” itp. – które następnie, właściwymi kanałami przekazywane są do wykonania – między innymi również policji. Mówiąc krótko – policja ściga, nęka i prześladuje tych, których nieubłaganym palcem wskażą jej stypendyści niemieckich i żydowskich fundacji, za pośrednictwem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka kolaborujący również z wiedeńską centralą paneuropejskiego gestapo – oczywiście drogą służbową, to znaczy – przez MSW. W tej sytuacji nie tylko o żadnej „bezstronności” policji nie może być mowy, podobnie jak nie może być mowy o uwzględnianiu polskiego interesu narodowego i państwowego – bo chyba nie mamy złudzeń, że niemieckie i żydowskie fundacje akurat ten interes mają na względzie. Zatem – trawestując słowa Mike’a Corleone do swojego szwagra – nie mówcie nam tu o „bezstronności” policji, bo to obraża naszą inteligencję i irytuje nas.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)    18 listopada 2011

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2279

Skip to content