Kilkunastu polskich profesorów, głównie specjalistów w dziedzinie mechaniki, chce zwołania konferencji naukowej na temat katastrofy smoleńskiej – ustalił portal tvp.info. Interesuje ich mechanizm zniszczenia samolotu, czyli to, dlaczego rozpadł się on na tysiące części.

Niektórzy autorzy listu już wcześniej poddawali w wątpliwość oficjalną wersję wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. Przykładowo prof. Zdzisław Śloderbach z Politechniki Opolskiej w rozmowie z „Nową Trybuną Opolską” (wywiad przedrukowała „Gazeta Polska”) mówił, że „nic nie wskazuje, aby przy takim locie koszącym, jaki wykonywał polski samolot z prezydentem, mógł on się rozpaść na tak drobne części”. Twierdził też, że w świetle praw fizyki zderzenie z drzewem nie mogło spowodować obrócenie samolotu grzbietem do dołu. Sugerował, że na pokładzie mógł nastąpić wybuch tzw. bomby paliwowo-powietrznej.

Niedawno „Gazeta Polska Codziennie” i „Gazeta Polska” opisały wnioski ekspertów zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, którzy zrekonstruowali rozbitą maszynę na podstawie kilkuset zdjęć części wraku. Z analiz specjalistów wynika, że w centropłacie Tu-154, najmocniejszej konstrukcyjnie części samolotu, doszło do rozerwania od wewnątrz.

KOMENTARZ BIBUŁY: Naukowcy i inni specjaliści mogą sobie „chcieć” badać, ale:

1) minęło już ponad 20 miesięcy od wydarzenia, a w tym okresie jak wiemy wrak nie został niczym zabezpieczony i przechodzi srogą próbę drugiego zimowania pod chmurką; zatem wartość jego jako materiału badawczego przypomina trochę wrak Titanica na dnie oceanu i po takim czasie można snuć sobie przeróżne hipotezy – również i te naukowe – na temat przyczyn i przebiegu katastrofy, z których jednak niewiele się dowiemy.

2) można chcieć dużo, ale jeśli nawet prokuratorom polskim jedyne co się udało uzyskać od Rosjan to podjazd – oczywiście pod eskortą – autobusikiem na miejsce składowania złomu tupolewa i zrobienie sobie z daleka kilku zdjęć, to polscy naukowcy mogą liczyć jedynie na „zbadanie” sobie teraz tych zdjęć – oczywiście najpierw po uzyskaniu ich od, zazdrośnie strzeżącej tych pamiątek, prokuratury.