Aktualizacja strony została wstrzymana

Takie były zabawy, spory… – Stanisław Michalkiewicz

Trawestując spiżowe spostrzeżenie Józefa Stalina, który zauważył, że w miarę postępów socjalizmu walka klasowa się zaostrza, można powiedzieć, że w miarę zanikania niepodległości, zaostrza się również walka o niepodległość. A zaostrza się głównie za sprawą wrogów polskiej niepodległości, na czoło których – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – wysforował się pan redaktor Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej”, tworząc w ten sposób brakujące ogniwo w łańcuchu Żydów, którzy sprzeciwiali się polskiej niepodległości w roku 1918, a i później też. Wprawdzie reżyser Jerzy Hoffman w filmie „1920 Bitwa Warszawska” tego wątku raczej nie eksponuje, a prawdę mówiąc – nie eksponuje go wcale, ale przecież wiadomo, że nawet w Polrewkomie, jaki zainstalował się w Białymstoku, znalazło się co najmniej dwóch Żydów: Kon i Unszlicht, a fizjonomie pozostałych mogłyby stanowić ozdobę „Atlasu typów przestępczych” Cezarego Lombroso i to w dziale przestępców z urodzenia – a ilu Żydów było wśród komisarzy – tego już chyba nikt się nie dowie. 

Jeden z nich, nazwiskiem Izmaiłow, już prowadził na rozstrzelanie mojego, kilkunastoletniego wtedy ojca – jako „gramotnego” – i tylko błagalne wstawiennictwo sąsiadów, wsparte chyba jakimści okupem, go uratowało. Nawiasem mówiąc, w pierwszych dniach bolszewickiego urzędowania w Białymstoku językiem urzędowym był rosyjski i jidysz, więc warto pamiętać, że historia lubi się powtarzać. Podobno bardzo wielu młodych, wykształconych uczy się jidysz, więc wygląda na to, że wszystko dopiero przed nami. Inna rzecz, że co ma wisieć – nie utonie – więc co najmniej trzech uczestników Polrewkomu:  Próchniak, Unszlicht i Bobiński, zostało przez Ojca Narodów jednak zaciukanych podczas Wielkiej Czystki. Warto i o tym pamiętać, bo wprawdzie zbrodnie – zbrodniami – ale czyż niektórym się to słusznie nie należało? Więc chociaż Związek Radziecki zmienił położenie, to przecież  nieśmiertelna żydokomuna wszystko jedno – nieomylnym tropizmem, czy też specjalnym nosem zawsze go wyczuje i jak kiedyś próbowała przerabiać Polaków na podobnych sobie „ludzi sowieckich”, tak teraz próbuje przerabiać ich na „europejsów” – lekko zokcydentalizowaną mutację „człowieka sowieckiego”, europejską odmianę Lejzorka Rojtszwańca.

I kiedy młodzi Polacy przygotowują się do konfrontacji z europejsami na Marszu Niepodległości, nasi Umiłowani Przywódcy 8 listopada zebrali się w Warszawie gwoli ukonstytuowania tubylczego Sejmu. Najwyraźniej połączone bezpieczniackie watahy postanowiły coś zmienić, żeby wszystko zostało po staremu, więc część naszych Umiłowanych Przywódców została przesunięta z odcinka rządowego na odcinek sejmowy, podczas gdy innych Umiłowanych Przywódców czeka kariera odwrotna. W taki zatem sposób na stolec marszałka Sejmu przeflancowana została ze stanowiska ministra zdrowia Ewa Kopacz – która jaka jest – każdy widzi, a do pomocy jej wyznaczono Cezarego Grabarczyka, który może się pochwalić chyba największą liczbą kilometrów niezbudowanych autostrad w historii świata, następnie – Marka Kuchcińskiego z PiS, Eugeniusza Grzeszczaka z PSL, Wandę Nowicką z trzódki odmieńców Janusza Palikota i Jerzego Wenderlicha z SLD. Wszyscy oni przeszli przez procedurę głosowania jednym susem – oprócz Wandy Nowickiej, w przypadku której pierwsze głosowanie nie przyniosło stanowiska, podobnie jak Andrzejowi Szczypiorskiemu, któremu podobno nie przyjął się pierwszy chrzest. Trzeba było głosowanie ponawiać i dopiero za drugim razem się jej udało, a to dlatego, że premier Tusk „przekonał” posłów Platformy Obywatelskiej – między innymi Stefana Niesiołowskiego – żeby Wandę Nowicką jednak poparli. Nie wszyscy dali się przekonać, chociaż na jawny sprzeciw już się nie odważyli; pobożny poseł Gowin nie wziął udziału w głosowaniu. Być może chroniąc się przed zbytnim wiatrem na swoją wełnę, ukrył się na ten czas w sejmowej kaplicy? Tak czy owak Wanda Nowicka została wicemarszalicą – a wtedy „Gość Niedzielny” opublikował wyrok sądowy w sprawie, jaką Wanda Nowicka wytoczyła Joannie Najfeld. Sąd stwierdził, że kierowana przez Wandę Nowicką Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny korzystała z pieniędzy przekazywanych przez koncerny farmaceutyczne produkujące środki antykoncepcyjne i poronne. Część naszych Umiłowanych Przywódców domaga się w związku z tym pozbawienia Wandy Nowickiej funkcji wicemarszalicy Sejmu – ale pewnie wszystko zakończy się wesołym oberkiem, bo Leszek Miller stanął na nieprzejednanie lewicowym stanowisku i Wandę Nowicką popiera – a poza tym przywódca tubylczych sodomitów poseł Biedroń wywołał skandal, zarzucając w sejmowym przemówieniu przeciwnikom Wandy Nowickiej stosowanie „chwytów poniżej pasa”. Użycie tego określenia przez posła Biedronia wywołało mimowolny efekt komiczny, powodując wybuch homeryckiego śmiechu na sali. Ten naturalny odruch został wykorzystany przez rozmaitych samozwańczych guwernerów – na przykład red. Durczoka z TVN  – do sztorcowania wszystkich przeciwników i Nowickiej, i sodomii. Głos zabrał również największy cadyk III Rzeczypospolitej, czyli Aleksander Smolar, z oburzeniem dając do zrozumienia, że mniej wartościowy naród tubylczy jeszcze nie dojrzał „do Europy”. Ano – róbta tak dalej!

Na marginesie warto odnotować, że Zbigniew Ziobro próbował stosować wobec Jarosława Kaczyńskiego „linię porozumienia i walki” – niczym generał Jaruzelski wobec „Solidarności”. Parł do rozłamu – ale podkreślając swoją lojalność wobec partii, a nawet jej Umiłowanego Przywódcy. Przypominało to walkę Casiusa Claya z George’em Foremanem, kiedy to Clay przemawiał w ringu do Foremana: „bracie, pogódźmy się; nie rób mi krzywdy, jesteś cięższy ode mnie” – a kiedy Foreman opuszczał gardę, wymierzał mu potężne ciosy. Kiedy do ataku ruszał Foreman, Clay krzyczał: „biją Murzyna!” – i tak swego przeciwnika taktyką „porozumienia i walki” skutecznie rozmiękczał. Ale nie z Jarosławem Kaczyńskim takie numery; w ramach „kompromisu” kazał Karolowi Karskiemu wszystkich trzech „ziobrystów” z partii wyrzucić. Ci zaraz założyli 16-osobowy klub parlamentarny „Polska Solidarna” – ale twierdzą, że nadal pozostają lojalnymi członkami Prawa i Sprawiedliwości. „Ta marynarka, to kupa gówna” – twierdził pułkownik Luschke w powieści Kirsta pod tytułem „08/15”.

„Takie były zabawy, spory w one lata” – a tymczasem tego samego dnia, kiedy w Warszawie Umiłowani Przywódcy kotłowali się w Sejmie gwoli wytworzenia iluzji, że w naszym nieszczęśliwym kraju zmienia się na lepsze, w niemieckim miasteczku Lubmin odbyło się uroczyste uruchomienie Nordstreamu, czyli Gazociągu Północnego, którego celem jest dostarczanie rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej z ominięciem Polski. Teraz Rosja może śmiało odciąć Polskę od dostaw gazu bez obawy wywołania perturbacji w dostawach do Niemiec i innych krajów Zachodniej Europy. Dlatego też Nasza Złota Pani Aniela, przemawiając z okazji uruchomienia Nordstreamu, które odbyło się również w obecności przedstawicieli Rosji, Francji i Holandii, powiedziała, że „stawiamy na mocne i pewne partnerstwo w przyszłości i ten projekt jest świetnym tego przykładem”. 

Oczywiście nasi Umiłowani Przywódcy, zajęci przetasowaniami, podsrywaniami, wzajemnym sztorcowaniem, że to niby nie dorastają „do Europy”, no i wydzieraniem sobie ochłapów władzy, nawet nie zauważyli ognistego napisu „Mane-Tekel-Fares” na ścianie – a jeśli nawet któryś zauważył – to zachował to spostrzeżenie dla siebie, wiedząc, że o tym nie wolno głośno mówić.

Stanisław Michalkiewicz

Za: GONIEC, NR 45/2011, Piatek - 11 listopada 2011 - Toronto - Canada | GONIEC, NR 45/2011

Skip to content