Aktualizacja strony została wstrzymana

Zaduszkówka – Stanisław Michalkiewicz

I niech butlę na słońcu wiatr jesienny ziębi, byśmy mieli na tydzień krzyżami pocięty „Zaduszkówkę” – bo innej nie widzę pociechy” – pisała „Na Zaduszki” Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, podając nawet przepis, który muszę tu zacytować: „zardzewiały pąk róży, fiołek purpurowy, ziarna maku z uciętej, niegdyś szumnej głowy, liść zatrzymany w biegu i płaczu pokusę, zalejmy jak łza czystym, mocnym spirytusem. Jeszcze garść pocałunków – zwarzonych jarzębin”. „Zaduszkówka” bardzo się nam przyda, bo czymże innym znieczulimy uczucie bólu i wstydu na widok głębokiego upadku moralnego i politycznego naszego narodu, który w jakimś niepojętym samobójczym porywie uznał, że najlepszymi jego reprezentantami będzie gromada szubrawców?

Mówię oczywiście o Sejmie i Senacie, gdzie może nie wszyscy są szubrawcami, jednak tym razem ekipa szubrawców nie tylko jest wyjątkowo liczna, ale w dodatku zachowuje się z wyzywającą ostentacją. Oto jakie są skutki schlebiania motłochowi, w ramach demokracji politycznej awansowanemu na „wyborców”, których trzeba „szanować”. A to niby dlaczego? Czyżby wykonanie czynności polegającej na wrzuceniu wyborczej kartki do urny czyniło durnia mędrcem, a szubrawca – szlachetnym? Nic podobnego! Dureń nadal pozostanie durniem, a szubrawiec – szubrawcem – może nawet jeszcze gorszym, bo utwierdzonym pochlebstwami w swojej głupocie i w swoim szubrawstwie. Nie ma najmniejszego powodu, by takich szanować, ani tym bardziej – by im kadzić, jako „wyborcom”. Ex nihilo nihil fit – powiadali starożytni, co się wykłada, że z niczego może być tylko nic – a więc i z głupoty – tylko głupota, a z łajdactwa – tylko łajdactwo. Każdy, kto pragnie się ze wszystkimi przyjaźnić, a przynajmniej – wszystkim podobać, nieuchronnie wpadnie w złe towarzystwo, a przynajmniej zacznie się do panujących tam obyczajów dostrajać – od czego ogólny poziom moralnego i politycznego wyrobienia nieubłaganie się obniża – aż do osiągnięcia dna – co stało się właśnie w naszym nieszczęśliwym kraju.

Pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy – zauważył Mikołaj Kopernik, a niezależnie od niego – angielski finansista Tomasz Gresham. Okazało się, że swołocz, która dla wrodzonego łajdactwa, kariery czy ze strachu podłączyła się do bolszewików i pod ich kierownictwem uczestniczyła w przerabianiu naszego narodu na „ludzi sowieckich”, nie skorzystała z szansy, jaką stworzył im upadek Związku Sowieckiego – by pozbyć się bolszewickich miazmatów. Przeciwnie – po początkowej konsternacji, kiedy zauważyła, że wszystkie łajdactwa nie tylko uszły bezkarnie, ale znowu są nagradzane, pod komendą bolszewików przepoczwarzonych w „socjaldemokratów”, zaczęła „bronić dorobku PRL” – ale nie tego materialnego przed rozkradzeniem; co to, to nie, przeciwnie – rozkradła go w mgnieniu oka – tylko przed potępieniem zaprzaństwa już nawet nie narodowego, chociaż i ono odgrywało ważną rolę w narastaniu łajdactwa – ale wprost ludzkiego.

Słusznie bowiem zauważył Józef Mackiewicz, że o ile „Niemcy robią z nas bohaterów, to Sowieci robią z nas gówno”. I właśnie ten sowiecki produkt nie tylko został ułaskawiony i usprawiedliwiony, ale awansowany do rangi pełnoprawnego uczestnika życia publicznego – ze wszystkimi niestety fatalnymi tego następstwami – zarówno w postaci lansowanego przez Jerzego Urbana – oczywiście nie bezinteresownie – panświnizmu – że to niby „wszyscy” się ześwinili, więc nie ma żadnego powodu, by ktoś zadzierał nosa – jak i przede wszystkim – w postaci przenikania do życia publicznego coraz to gorszych łajdaków.

Doszło wreszcie do tego, że w Sejmie i Senacie zaroiło się od szubieniczników, którzy nie tylko nie starają się już udawać kogoś innego, ale swoje łajdactwo eksponują jako atut, dzięki któremu zostali wyniesieni do rangi reprezentantów narodu. Ale którego narodu? Bo obawiam się, że czasy kiedy można było mówić o jednolitym Narodzie Polskim, który ma ten sam ideał i respektuje te same zasady, należą już do bezpowrotnej przeszłości. Takiego narodu już nie ma. Zresztą – czy normalni Polacy chcieliby mieć coś wspólnego z szubrawcami, nie mówiąc już o tym, by szubrawcy ich reprezentowali? W takiej sytuacji cóż pozostaje, jak nie pożegnanie iluzji o jednolitym Narodzie Polskim tęgim łykiem „Zaduszkówki”?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    „Nasz Dziennik”    5 listopada 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2261

Skip to content