Aktualizacja strony została wstrzymana

Rotenschwanz brunatnieje? – Stanisław Michalkiewicz

Panie Rotenschwanz, dlaczego pan nie walczysz z ociepleniem klimatu? – Aj, co pan mówisz takie rzeczy? Jak to ja nie walczę? Ja walczę! Ja popieram otwartą Rzeczpospolitą! Jak ona będzie otwarta, to klimat będzie mógł swobodnie tu wchodzić. A jak on będzie mógł tu swobodnie wchodzić, to jemu przestanie robić się gorąco. A jak jemu nie będzie gorąco, to on się ochłodzi. A jak on się ochłodzi, to nie będzie globalnego ocieplenia. – No to co będzie? Panie Rotenschwanz, czy pan nie chcesz aby narobić tu globalnego oziębienia? Czy pana nie trzeba aby wysłać w jakie chłodne miejsce? – W jakie chłodne miejsce? Pan jesteś kupiec, czy pan jesteś ein myszygene Kopf! Pan tu gadasz o jakieś chłodne miejsce, a ja nie jadę w żadne chłodne miejsce. Ja jadę do Brukseli bo tam teraz jest najlepszy handel. Tam jest handel na dwutlenek węgla! – Jaki znowu dwutlenek węgla? Na co komu dwutlenek węgla? Co to za towar? – Uj, pan nic nie wiesz! Goje, ony myślą, że jak ony puszczają dwutlenek węgla, to ony ocieplają klimatu. Nu, niech ony tak myślą! Jak ony tak myślą, to ony się boją ocieplać klimatu i ony robią limity puszczania tego dwutlenku węgla. Jak chcą puścić więcej, to ony muszą kupować sobie limitów. Jak ony kupią sobie limitów, to ony sze cieszą, ony machają rękami i krzyczą: „yes, yes, yes!” No to, powiedz pan sam, czemu nie sprzedawać im tych limitów?

I właśnie premier Tusk poleciał do Brukseli, przytłoczył wszystkich siłą swoich argumentów i odniósł niebywały sukces, dzięki czemu Polska będzie rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Tak w każdym razie twierdzi minister Sikorski, więc to na pewno musi być prawda. Przewidział to zresztą jeszcze przed wojną Julian Tuwim, pisząc w natchnieniu: „jak forsa – to mi wsuń ją, jak sojusz – to z Rumunią”. I rzeczywiście – Polsce i Rumunii zjednoczona Europa miała przyznać aż dwie trzecie zezwoleń na emisję trującego dwutlenku węgla. Te limity będziemy odsprzedawać i w ten sposób zarobimy nawet 60 miliardów złotych. Te 60 miliardów złotych wydamy na cele społeczne, ekologiczne i rozwój „infrastruktury energetycznej” – twierdzi szef UKIE, pan Dowgielewicz. Nic dziwnego, że w walkę z globalnym ociepleniem angażuje się tylu ludzi. 60 miliardów na „cele społeczne”… Ho, ho! Ileż starych rodzin można założyć nawet za 10 procent tej sumy, a przecież na „celach społecznych” się nie skończy, bo będą jeszcze cele „ekologiczne”. Nawet nie śmiem się domyślać, co to może być, ale cokolwiek by to nie było, to ekologowie już tam podzielą się tymi miliardami w zgodzie. No a „infrastruktura”? Czy pod tym nie kryje się aby zakup francuskich reaktorów atomowych? Wykluczyć tego nie można, skoro prezydent Sarkozy, przytłoczony siłą argumentów, odezwał się do premiera Tuska w te słowa: „Donald, jesteś najbardziej skutecznym negocjatorem, jakiego znam” – od czego pan premier „jako panna się zapłonił” – taka ci w nim modestia. Ponieważ co jak co, ale znajomości to prezydent Sarkozy ma szerokie, zwłaszcza w sferach kupieckich, więc jeśli zasadził premieru Tusku taki komplement, to musiał go na czymś przekręcić, nie ma innej możliwości. Zanim się to jednak okaże, cieszymy się niezmiernie, jak ta Marysia, co to niosła na jarmark dzbanek jagód i snuła coraz śmielsze projekty, jak się na sprzedaży tych jagód dorobi. Kiedy już-już miała dojść do ogromnej fortuny, potknęła się o korzeń, przewróciła, dzbanek się rozbił, jagody rozsypały i tak to się skończyło. Przecież i prof. Zyta Gilowska mówiła: „Donald, bracie…” – no i co z tego wyszło?

O ile premieru Tusku prezydent Sarkozy jeszcze sadził komplemenciska („unus facetus amorem przejęty ad pulchram pannam prawił komplementy…”), o tyle z prezydentem Kaczyńskim była już inna rozmowa. Inna rzecz, że prezydent Kaczyński nie przytłoczył Sarkozy’ego siłą żadnych argumentów, więc został skarcony za chowanie się za plecami innych państw, po czym francuski prezydent polskiemu prezydentu surowo przykazał ratyfikować Lizbonę, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami. Gdyby prezydent Kaczyński był w tej sprawie naprawdę zdecydowany, to odpowiedziałby Mikołajowi Sarkozy’emu tak, jak zwykł w takich razach odpowiadać Kazimierz Kąkol: „obiecałem? No to odwołuję” – ale pewnie próżno marzyć o tym. Sądząc po przebiegu rozmowy, jaką delegacja faszystów pod przewodnictwem przewodniczącego Parlamentu Europejskiego pana Potteringa, przeprowadziła z czeskim prezydentem Wacławem Klausem, „starsi bracia” będą coraz bardziej ostro sztorcowali przedstawicieli środkowoeuropejskich bantustanów. Inna rzecz, że w stosunku do Daniela Cohn-Bendita, podobnie jak przewodniczącego Potteringa, nie mówiąc już o irlandzkim idiocie, prezydent Klaus zachował się nazbyt uprzejmie. Po deklaracji przewodniczącego Potteringa mógłby na przykład wstać, oświadczyć, że nie będzie już delegacji dłużej zatrzymywał, a jedyną rzeczą, jaką w tej sytuacji może dla niej uczynić, to zapewnienie oficerskiej eskorty do samolotu, albo do granicy. Ciekawe, czy prezydent Klaus okazał tyle uprzejmości z nawyku, czy z obawy, że faszyści mogą Republice Czeskiej zrobić coś złego. Chętnie byśmy się tego dowiedzieli, bo być może Daniela Cohn-Bendita nie trzeba aż tak bardzo się bać. Niemcy, to osobny rozdział. Inna sprawa, że jego zachowanie potwierdza iż kolaboracja Żydów, przynajmniej tych brunatnych (mieszanka Czerwonego z Zielonym daje wszak kolor brunatny!) z Niemcami staje się faktem. Co z tego Żydzi będą mieli, jaki zamierzają zrobić na tym interes? Czyżby ów malarz, piszący z niemieckiej gazecie artykuł o potrzebie przeniesienia Izraela do Europy, coś wiedział? W takim razie Judeopolonia, jako następstwo rozbioru Polski jest bardziej prawdopodobna, niż mogłoby się wydawać. I dopiero w tym kontekście bardziej zrozumiałe jest zarówno forsowanie Źywej Cerkwi przez medialne ekspozytury razwiedki do spółki z żydowską gazetą dla Polaków, jak i desperacka obrona konfidentów przed próbą osądu ze strony opinii publicznej. Nic dziwnego; w Judeopolonii konfidenci będą pełnili obowiązki szlachty, podobnie jak w czasach stalinowskich – tubylczy i semiccy partyjniacy. W takim razie Platformie Obywatelskiej, a także Prawu i Sprawiedliwości przypadałaby rola „prostujących ścieżki”? A to ci dopiero historia!

Daniel Cohn-Bendit to taki zachodnioeuroejski Michnik, tylko głupszy. Jeśli tak sobie poczyna w sytuacji, gdy Lizbona jeszcze nie ratyfikowana i nie wiadomo, czy wejdzie w życie, to jakim tonem będzie do nas przemawiał, gdyby to nieszczęście jednak Europie się przytrafiło? Przykład Prezydenta Wacława Klausa pokazuje, że uprzejmością niczego tu się nie wskóra, bo nie można ciskać pereł przed wieprzki. Czyżby realną alternatywą miały stać się zachowania niesportowe? Zanim tedy popadniemy w świąteczną nirwanę, w jaką rokrocznie pogrąża się Polska, warto sobie te sprawy spokojnie przemyśleć, a kto wie – może nawet przedyskutować, oczywiście w zaufanym gronie bo – jak przestrzega poeta – „każdy kraj ma gestapo”.


Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Najwyższy Czas!”  ·  2008-12-19  |  www.michalkiewicz.pl


Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.


Za: michalkiewicz.pl


Skip to content