Aktualizacja strony została wstrzymana

Maszerując na cmentarz – Stanisław Michalkiewicz

Czymże tu zajmować się w przeddzień święta Wszystkich Świętych? Nawiasem mówiąc, wielu „młodych, wykształconych”, którzy zresztą powtarzają po starych i podobno też wykształconych, uważa, że to „święto zmarłych”. Oczywiście są to popłuczyny po komunie, która unikała najmniejszej wzmianki o świętości, żeby przypadkiem nie strefić się „opium dla ludu”. Jedyny wyjątek robiono dla „świętych granic Związku Radzieckiego” – no i oczywiście – dla horoskopów drukowanych w „racjonalistycznej” prasie. Warto zwrócić uwagę, że ta „racjonalistyczna” prasa, podobnie jak racjonaliści w partii, nie tylko wierzyli, ale w dodatku – krzewili wiarę w ustrój jakiego świat nie widział. Natura ludzka jest bowiem tak skonstruowana, że ludzie muszą w coś wierzyć, a skoro przestają wierzyć w Boga, to zaczynają wierzyć w cokolwiek – na przykład w „demokrację”.

Trudno o większy idiotyzm – na co jeszcze w głębokiej starożytności zwrócił uwagę Arystoteles. Powszechnie bowiem wiadomo, że w każdej społeczności ludzi rozumnych jest znacznie mniej, niż elokwentnych półgłówków, albo zwyczajnych durniów, więc demokracja, z jej zasadą przyznawania racji większości, MUSI doprowadzić do jakiejś kretyńskiej tyranii, której skutki właśnie obserwujemy w Eurokołchozie zwanym Unią Europejską. Administrująca tym bajzlem szajka łajdaków, której charakterystycznym reprezentantem jest będący symbolem moralnego upadku Francji prezydent Mikołaj Sarkozy, otrąbiła ostatnio z wielkim przytupem plan „dokapitalizowania” kluczowych unijnych banków na sumę ponad 100 miliardów euro.

Ale co tak naprawdę znaczy to „dokapitalizowanie”? Skąd właściwie szajka zamierza wziąć na nie forsę? Odpowiedź jest jedna; jeśli nawet pożyczą od Chińczyków, to przecież zabezpieczeniem tej pożyczki będzie zastawienie przyszłych podatków, a więc przyszłych dochodów wypracowanych przez europejskie narody. Zatem tak czy owak – „dokapitalizowanie” finansowych grandziarzy dokona się kosztem obywateli, którym zorganizowany naprędce przez grandziarzy „Ruch Oburzonych” teraz wytłumaczy, że to dla ich dobra – że im bardziej „państwo” się nimi zaopiekuje, tym będzie im lepiej. Nic zatem dziwnego, że w naszym nieszczęśliwym kraju na Wielką Nadzieję – tylko jeszcze nie wiadomo czyją – wyrasta Janusz Palikot, który zgromadził wokół siebie prawdziwy park jurajski; obok szmatławych konfidentów – osoby, u których Józef Piłsudski bez trudu wykryłby „rozdziwaczoną płeć” i cwane hieny, które za dobre pieniądze propagują depopulację mniej wartościowego narodu tubylczego, ale same, na nasze nieszczęście, swego potomstwa nie abortowały. Ale jakże ma być inaczej w kraju, w którym nawet studenci zbliżający się do końca studiów nie wiedzą – o czym ze zgrozą niedawno się przekonałem – dlaczego mamy pory roku? Jakże można od nich wymagać zrozumienia spraw bardziej skomplikowanych? Toteż nic dziwnego, że taką karierę robi pan redaktor Michnik, czy pani filozofowa; w kraju ślepców jednooki jest królem.

Więc nad czym się zadumać w przeddzień dnia Wszystkich Świętych, jeśli nie nad śmiercią? Wprawdzie doświadczenie życiowe podpowiada nam, że zawsze umiera kto inny, niemniej jednak skądinąd wiemy, że taki finał czeka każdego – ale każdego według swojej kolejności. To znaczy – tak jest w tak zwanych normalnych czasach, podczas gdy podczas wojen śmierć załatwia swoje sprawy hurtowo. Ta masówka wydaje się nieuchronna zwłaszcza od czasów, gdy w obronie demokracji wynaleziono i zastosowano broń jądrową. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że stoi ona również na straży demokracji socjalistycznej.

Samo istnienie tej broni wywarło głęboki wpływ na wszystkie dziedziny życia, wśród nich – również na religie, które przeraziły się skutków głoszonego dotychczas radykalizmu moralnego i coraz bardziej grzęzną w irenizmie, wcześniej uznawanym za herezję. Wyłamuje się z tego nurtu jedynie islam i kto wie, czy nie w tym właśnie tkwi zagadka jego popularności. Islam zupełnie nie przejmuje się, czy głoszone przezeń poglądy kogoś urażą, czy nie – co na obserwatorze z zewnątrz może stworzyć wrażenie niezachwianego przekonania o ich prawdziwości, podczas gdy w innych przypadkach pojawia się podejrzenie, że w grę wchodzi tylko swego rodzaju aktorskie emploi, bo tak naprawdę to chodzi o to, by wypić i zakąsić – to znaczy – odbyć nabożeństwo w ramach kultu Świętego Spokoju. Więc chociaż, poza dwoma przypadkami w Japonii, broń jądrowa nie została użyta, to przecież samo jej istnienie powoduje erozję najgłębszych fundamentów cywilizacji.

Wprawdzie, zgodnie z odpowiedzią, jakiej w swoim czasie zaniepokojonemu słuchaczowi udzieliło Radio Erewań, obecnie wojen już nie ma, a tylko tak zwana walka o pokój, to przecież nic nie jest zadekretowane na wieki i – wbrew bredzeniom niejakiego Franciszka Fukuyamy o „końcu historii” – że to niby po upadku komuny już nic ważnego wydarzyć się nie może i świat będzie wegetował aż do ostatecznego zgłupienia starczego – z obfitości serca usta mówią i właśnie pan Szewach Weiss uświadomił nam, że wojna i to w dodatku – światowa może wybuchnąć w każdej chwili. Pan Weiss z jednej strony, jako szczery demokrata – czemu skądinąd nie można się dziwić, ale to temat na osobny felieton – oczywiście cieszy się z tak zwanej jesieni ludów arabskich w Afryce Północnej, chociaż z drugiej strony trochę niepokoi go fakt, że ostatnie, a właściwie nie tyle ostatnie, co pierwsze wybory w Tunezji wygrali tamtejsi muzułmanie, to znaczy – islamiści.

Najwyraźniej Żydów musi tam być zdecydowanie za mało, a poza tym ci, którzy tam są, najwyraźniej nie zdobyli tam takiej pozycji, jak w naszym nieszczęśliwym kraju pan redaktor Michnik, czy jeszcze większy od niego cadyk, czyli – pan Aleksander Smolar. U nas, jak wiadomo, Żydów „nie ma”, chociaż możemy sobie bez trudu wyobrazić, co by się z nami działo, gdyby „byli” – ale chociaż „nie ma”, to jakoś sobie radzą i to tak znakomicie, że ich przykład zachęca różnych głupich gojow, żeby Żydów udawali – o czym niedawno wspominała pani Malka Kafka, sekretarzująca żydowskiej loży B’nai B’rith. Warto zwrócić uwagę na fenomen tej loży w kraju gdzie Żydów – jak powiadają – „nie ma”.

Podobnie „nie ma” u nas Wojskowych Służb Informacyjnych, czy Służby Bezpieczeństwa – ale czy nie oznacza to, że oficjalna, a zwłaszcza – ostentacyjna nieobecność może być tylko wyższą formą obecności? Nawiasem mówiąc, czy to nie może być dodatkową przesłanką do przyjęcia do wiadomości istnienia świętych? Wprawdzie racjonaliści, to znaczy – wyznawcy byle czego twierdzą, że ich również „nie ma” – ale oprócz tego twierdzą oni też, że nie mają duszy. To akurat może być prawdą, bo weźmy dla przykładu taką panią Wandę Nowicką – czy wygląda ona na osobę posiadającą duszę? Wolne żarty! Co najwyżej – w żelazku. Zresztą – mniejsza o panią Nowicką – czy ona ma duszę, czy nie ma – bo chodzi przecież o pana Szewacha Weissa, uchodzącego za wielkiego przyjaciela Polski.

Więc pan Weiss powiada, że mniejsza już o Tunezję, bo Tunezji – wiadomo – nikt nie zji, ale najgorzej jest w Syrii, gdzie trwa „wojna domowa”. Wprawdzie wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku, bo żołnierze syryjscy przechodzą na stronę powstańców, ale sytuacja jest tam „delikatna” i Zachód nie może interweniować. Wynika z tego, że tam, gdzie owej delikatności nie było, albo nawet była, ale nie tak bardzo delikatna, jak w Syrii, „Zachód” interweniował bez specjalnych ceregieli. Rzuca to wiele światła na autentyczność demokracji, ale nie o to w tej chwili idzie, bo pan Weiss objaśnia naturę owej delikatności. Otóż gdyby „Zachód” zaczął syryjskiego prezydenta bezceremonialnie naciskać, ten poszczułby Hamas na Izrael, a wtedy Izrael „musiałby odpowiedzieć siłą”. W takiej sytuacji do akcji włączyłby się Iran, no a wtedy – powiada pan Weiss – mamy wojnę światową, pani Mullerowo.

Obawiam się, że pan Weiss nie jest z nami do końca szczery, podobnie jak w przyjaznych gestach wobec Polski. Obawiam się, że stawia skutek przed przyczyną. Otóż jest wysoce prawdopodobne, że „wojna domowa” w Syrii jest elementem przygotowań prowadzonych przez Izrael i jego popleczników do tego, by wspólnie i w porozumieniu zaatakować Iran, zanim stanie się on mocarstwem nuklearnym. Dopóki Syria jest stabilna, dopóty Izrael trochę obawia się jej reakcji, zwłaszcza w momencie, gdyby w Iranie coś jednak poszło nie tak. To prawie niemożliwe, jednak strzeżonego – jak to mówią – Pan Bóg strzeże.

Dlatego Izrael potrzebował żeby w Syrii wybuchła wojna domowa, w ramach której wojsko wprawdzie przechodzi na stronę „powstańców”, ale widać w niedostatecznej liczbie i zbyt wolno, skoro tamtejszy rząd w razie czego mógłby jednak poszczuć na Izrael znienawidzony Hamas. A dlaczego w takim przypadku Iran musiałby się „włączyć”? To nie jest do końca jasne, chyba, żeby Izrael użył wtedy przeciwko Syrii broni nuklearnej, której – jak wiadomo – „nie ma”. Atak przy użyciu nieistniejącej izraelskiej broni jądrowej na Syrię być może mógłby zachęcić Iran do włączenia się do rozgrywki, ale jeszcze bardziej prawdopodobny scenariusz uruchomienia detonatora trzeciej wojny światowej polegałby na tym, że Izrael za jednym zamachem spróbowałby nie tylko zmieść z powierzchni ziemi Syrię, wraz z tamtejszym Hamasem, jak i „powstańcami”, którzy pewnie jeszcze o tym nie wiedzą, ale w tym zamieszaniu wykonać też prewencyjne nuklearne uderzenie na Iran.

To rzeczywiście mogłoby być detonatorem światowego konfliktu, a trudno powiedzieć czy Stany Zjednoczone z prezydentem Obamą na czele już są gotowe zaryzykować zdewastowaniem swego terytorium i zagładą wielkiej liczby obywateli dla zadośćuczynienia żydowskim mocarstwowym fantasmagoriom. Wygląda na to, że jeszcze się wahają. Ale mimo ograniczonej szczerości wyznań pana Szewacha Weissa, trudno odmówić im wartości. Dzięki nim możemy wyrobić sobie pogląd, czy Izrael rzeczywiście jest najbardziej wysuniętym bastionem zachodniej cywilizacji, czy też „gigantyczną krostą”, która stopniowo zatruwa swymi toksynami cały świat. Źebyśmy przynajmniej wiedzieli, za co w razie czego zginiemy.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)    31 października 2011

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2255

Skip to content