Aktualizacja strony została wstrzymana

Postępactwo skazane na samogwałt? – Stanisław Michalkiewicz

To są ciężkie czasy dla oszwiate” – informował w „Syzyfowych pracach” panią Borowiczową klerykowski dorożkarz. Dla „oszwiate” czasy zawsze są ciężkie, ale wydaje się, że jeszcze cięższe czasy nadeszły dla płomiennych bojowników z rasizmem, antysemityzmem, ksenofobią i homofobią. Zgodnie bowiem z prawem podaży i popytu, jeśli w jakiejś branży panuje dobra koniunktura, to coraz więcej podmiotów próbuje tam szczęścia. W rezultacie jednak konkurencja staje się tam coraz ostrzejsza, a i zdobycie surowca – coraz trudniejsze. Wygląda na to, że tych trudności wzrostu zaczynają doświadczać organizacje walczące z faszyzmem, antysemityzmem, kseno i homofobią.

Ale jakże ma być inaczej, skoro na łamach „Wysokich Obcasów”, czyli feministycznego dodatku do „Gazety Wyborczej” pani Malka Kafka, sekretarzująca Loży Zakonu Synów Przymierza czyli B’nai B’rith opowiada, jak to jej znajomi gojowie w Warszawie gorliwie udają dzisiaj Żydów? Najwyraźniej do pani Kafki mają zastosowanie słowa Księdza z „Wesela”: „Naiwne to i niewinne” – bo przypuszcza ona, że ta gorliwość wynika z potrzeby ekspiacji z powodu holokaustu. Ale dlaczego właściwie akurat znajomi pani Kafki, warszawscy gojowie mieliby odczuwać tak gwałtowną potrzebę ekspiacji? Chyba pani Kafka nie wyszukuje sobie znajomych specjalnie pośród szmalcowników w pierwszym, drugim, albo nawet trzecim pokoleniu?

Skoro nie, to bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tej epidemii żydofilii wśród warszawskiego gojostwa jest stary, poczciwy tropizm do pieniędzy, który, mówiąc nawiasem, w swoim czasie skłaniał rozmaitych Szmaciaków również do szmalcownictwa. Jak zauważył Janusz Szpotański, sądzą oni, że „z wszystkiego można szmal wydostać, tak, jak za okupacji z Żyda”. Skoro zatem bezcenny Izrael wraz Agencją Żydowską zabrał się z początkiem bieżącego roku do operacji „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”, to nic dziwnego, że cwani warszawscy i nie tylko warszawscy gojowie zaczęli przed panią Kafką nagminnie udawać Żydów. Nawet z okruszków ze stołu pańskiego można będzie pozakładać stare rodziny. Znaczy – mają nadzieję, że z Żyda będzie można szmal wydostać również i teraz. A skoro pani Kafka myśli, że to z potrzeby ekspiacji, to niech sobie tak myśli na zdrowie! Tym lepiej.

Ale mniejsza o panią Kafkę, bo przecież chodzi o ciężkie czasy nie tylko dla „oszwiate”, ale przede wszystkim – dla organizacji walczących z antysemitnictwem, kseno i homofobią oraz rasizmem. One też próbują szmal wydostać z Żyda, to znaczy – z „filantropa” – ale ma się rozumieć, nie bezpośrednio, bo to za wysokie progi, tylko za pośrednictwem tubylczych jego kolaborantów w rodzaju Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która, mówiąc nawiasem, wygrała też przetarg na usługi delatorskie w paneuropejskim Gestapo, czyli wiedeńskiej Agencji Praw Podstawowych.

Jednak z uwagi na zaostrzającą się konkurencję wśród rosnącej gwałtownie liczby płomiennych bojowników, coraz trudniej znaleźć jakiegoś rasistę, czy antysemitnika. Tym właśnie tłumaczę sobie gwałtowną filipikę, z jaką na łamach „Rzeczpospolitej” wystąpiła przeciwko mnie pani Agnieszka Kołakowska, proponując, by wyrzucono mnie z Kapituły Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza, bo ją swoim antysemitnictwem kompromituję. Rozumiem, że pani Kołakowska wolałaby dostać od „Gazety Wyborczej” nagrodę „Nike”, która w wymiarze finansowym jest rzeczywiście większa od Nagrody im. Józefa Mackiewicza i być może liczy, że w ten sposób zwiększy swoje szanse. Kto wie – może ma i rację. Nie mam więc do niej pretensji, bo czasy są ciężkie i z samego pisania trudno związać koniec z końcem. Niech jej tam będzie na zdrowie, a mam nadzieję, że ani Nagrodzie im. Józefa Mackiewicza, ani mnie to nie zaszkodzi. Dobrze, czy źle – byle z nazwiskiem.

Wracając tedy do zaostrzającej się konkurencji, to w końcu doszło do tego, do czego w tych warunkach dojść musiało, to znaczy – do samoobsługi. Ostatnio Stowarzyszenie „Nigdy więcej”, Polskie Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy i z jakiegoś tajemniczego powodu – również Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które – z braku merytorycznych zajęć koncentruje się już wyłącznie na dorzynaniu rozmaitych watah – postanowiło szukać w okolicach stadionów rasistowskich, antysemickich i antysodomickich haseł, a po znalezieniu – ostentacyjnie je zamalowywać w obecności telewizyjnych kamer oraz polityków i osób niepełnosprawnych – pewnie dlatego, że granica między obydwoma tymi środowiskami nie jest wyraźna, a i jedno i drugie wzbudza uczucie litości.

Jednak w okolicach stadionu przy ul. Traugutta w Gdańsku żadnego takiego hasła nie znaleziono. W tej sytuacji organizatorzy sami przynieśli na stadion transparent z napisem: „Nie jesteś Polakiem – wynocha!” – a następnie uroczyście go zamalowali. Kto by pomyślał, że pan Radosław Sikorski w rozwoju swej kariery upodobni się do inżyniera Jewno Azefa – jako współorganizator policyjnych prowokacji? Ale mówi się: trudno. Branża walki o nieubłagany postęp i tolerancję jest już tak zatłoczona, że trzeba uciekać się do samogwałtu.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    25 października 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2246

Skip to content