Aktualizacja strony została wstrzymana

„Oburzeni” ręcznie sterowani

Jednego dnia, 15 października, ponoć w kilkuset miejscach świata, ponoć w ponad osiemdziesięciu krajach, doszło do jednoczesnych wystąpień „Oburzonych”. Postulują „globalną zmianę”. Atakują bankierów i wielkie korporacje międzynarodowe. Stawiają się w roli reprezentantów wszystkich ludzi świata przeciwko korporacjom. W Nowym Jorku nieśli transparenty „Nas jest 99%”, a w Toronto – „Aresztować 1%”.

W Warszawie do „Oburzonych” dołączyli posłowie SLD i Ruchu Palikota. Niektórzy uczestnicy warszawskiej manifestacji swoje oburzenie wypisali słowami, których kulturalni ludzie raczej unikają. Ulicami Krakowa przeszedł w tym dniu kolejny „marsz ateistów i agnostyków”. Źądano „świeckiej Polski i świeckiej Europy” oraz usunięcia krzyża z Sejmu.

Najostrzej było w Rzymie, gdzie do „Oburzonych” przyłączyło się według raportów policji około 3-4 tys. bardzo agresywnych ludzi, którzy zjechali do Wiecznego Miasta. Skąd? Kim byli? Według jednych – chuliganami. Według innych – anarchistami. Według włoskiego ministerstwa spraw wewnętrznych nie stoi za nimi żadna ideologia. Zaatakowali m.in. kościół świętych Marcelina i Piotra nieopodal Bazyliki św. Jana na Lateranie. Zbezcześcili tam krzyż oraz figurę Matki Bożej Niepokalanej.

W Madrycie na Puerta del Sol od 15 maja tego roku trwa wielki publiczny protest przeciwko fiskalizmowi i złej polityce społecznej hiszpańskiego rządu, uzależnionego od wielkich międzynarodowych korporacji i od Unii Europejskiej. Ostatnio rzucono wezwanie do międzynarodowych wystąpień w akcie solidarności ze zgromadzonymi na Puerta del Sol. Właśnie na dzień 15 października.
Od kilkunastu dni trwają manifestacje na Wall Street w Nowym Jorku skierowane przeciwko bankierom i wielkim korporacjom. Bywają burzliwe. Kilkakrotnie interweniowała policja, byli ranni. Prezydent USA Barack Obama wypowiada się jednak życzliwie o uczestnikach protestu, choć sam wygląda na dość typowego wykonawcę projektów wielkich grup kapitałowych rządzących Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Wystąpienia uliczne na Wall Street krytykują natomiast Republikanie i uczestnicy ruchu Tea Party, który stanowi wyraz postaw typowych dla amerykańskiej prawicy.

Kim są „Oburzeni”?

Kto i w jaki sposób jest w stanie zorganizować takie jednoczesne wystąpienia w kilkuset miejscach świata? By zrozumieć zjawisko „Oburzonych”, cofnijmy się nieco w czasie.
W listopadzie 1999 r. w Seattle (USA) odbywał się szczyt Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO) reprezentującej interesy wielkich międzynarodowych korporacji budujących globalny rynek. Doszło tam do wystąpień tzw. alterglobalistów, którzy od tego czasu urządzają liczne burzliwe manifestacje, zwłaszcza przy okazji różnych spotkań G-8, a obecnie G-20. Wystąpienia te organizowali przedstawiciele ruchów marksistowskich, trockistowskich, anarchistycznych, ekologicznych, feministycznych, niuejdżowskich. Pierwsze akcje protestacyjne opisali David i Rebecca Solnit w książce „Bitwa o historię bitwy o Seattle”. Innymi słowy – to, jak zaczęła się historia owych manifestacji, jest przedmiotem sporu samych uczestników wydarzeń.

Od początku lat siedemdziesiątych w Davos (w Szwajcarii) odbywają się spotkania Światowego Forum Ekonomicznego. Uczestniczą w nich przedstawiciele wielkich korporacji oraz politycy, intelektualiści, dziennikarze. Zazwyczaj około dwóch tysięcy luminarzy. Alterglobaliści organizują protesty przeciwko zjazdom w Davos jako przejawowi globalizmu.

Od 2000 r. alterglobaliści zwołują także własne szczyty alterglobalistyczne, czyli spotkania Światowego Forum Społecznego. Pierwsze miały miejsce w Porto Alegre w Brazylii, kolejne zorganizowano w innych miastach Brazylii, ale także w Bombaju, w Nairobi, a ostatnio w Dakarze, stolicy Senegalu. Na spotkaniach Światowego Forum Społecznego formuje się „ruch na rzecz sprawiedliwej globalizacji”. To określenie jednej jego z liderek, Naomi Klein, dziennikarki z Kanady. Od 2002 r. działa też Europejskie Forum Społeczne, od 2009 r. funkcjonuje Polskie Forum Społeczne zawiązane w Kielcach. Jednym z jego czołowych założycieli jest prof. Maria Szyszkowska.

Fora te, formalnie rzecz biorąc, są otwarte na przedstawicieli wszelkich opcji, także konserwatywnych, jeżeli tylko te gotowe byłyby wspierać alterglobalizm. Zdecydowanie jednak dominują w nich przedstawiciele przeróżnych opcji lewicowych. W Polsce te dążenia popierają różne grupy anarchistyczne czy ekologiczne. Najbardziej znaczące wydaje się środowisko „Krytyki politycznej”. Powstało ono głównie wokół Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, choć rozrosło się poza ten wydział i poza Warszawę. To przede wszystkim ludzie młodzi na czele ze Sławomirem Sierakowskim. Są wśród nich także przedstawiciele nieco starszego pokolenia lewicy – Kinga Dunin, publicystka „Wysokich Obcasów” (dodatku do „Gazety Wyborczej”), prof. Magdalena Środa z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego czy Kazimiera Szczuka, krytyk literacki i dziennikarka telewizyjna.

Należy pamiętać, że ruch alterglobalistyczny jest wytworem przede wszystkim lewicujących środowisk akademickich. Głównie z USA, skąd zresztą wywodzi się nurt globalistyczny (skupiony m.in. wokół Klubu Bilderberg). Dokumentem, do którego często odwołują się alterglobaliści, jest raport Klubu Rzymskiego z 1991 r. zatytułowany „Pierwsza rewolucja globalna”, autorstwa Alexandra Kinga i Bertranda Schneidera. Klub Rzymski od chwili założenia w końcu lat 60. XX wieku jest istotnym punktem odniesienia światowej lewicy. Środowiska Klubu Rzymskiego i Bilderbergu pozostają we wzajemnej opozycji, nie ma jednak między nimi ostrych granic.

Wybitnymi postaciami alterglobalizmu są profesorowie Noam Chomsky (amerykański lingwista i filozof, a także polityk) czy Josef Stiglitz (amerykański ekonomista, uhonorowany Nagrodą Nobla za badania nad zjawiskiem globalizacji). Także wspomniana dziennikarka z Kanady Naomi Klein, której książka „No logo” stała się swoistym manifestem alterglobalizmu. Wizję alterglobalistyczną promuje także prof. Zygmunt Baumann, niegdyś pracownik Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, który po wydarzeniach z 1968 roku wyemigrował z Polski i prowadził pracę naukową oraz dydaktyczną najpierw w Tel Awiwie i Hajfie, a później w Leeds w Anglii. Uznawany jest za czołowego przedstawiciela postmodernizmu.

Clou globalizmu i alterglobalizmu

We współczesnym świecie pojawiło się zjawisko zwane globalizacją. Zmiany w zakresie technologii – przede wszystkim w technologii transportu, komunikacji oraz gromadzenia i przetwarzania informacji spowodowały, że (przynajmniej dla ludzi, którzy mają dostęp do tych nowych technologii) świat przestał być bezkresną przestrzenią, a stał się „globalną wioską”. Na tym tle „globalizm” to program polityczny oparty na założeniu, że skoro mamy zjawisko globalizacji, to powinniśmy dążyć do utworzenia światowego państwa.

Globalizacja sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła. Niesie wprawdzie różne zagrożenia, ale także nowe szanse. Jest po prostu nową okolicznością życia ludzi. Natomiast globalizm to doktryna, która przeciwstawia się nie tylko historycznie ukształtowanym państwom, ale zmierza do likwidacji historycznych narodów i do nadania nowych tożsamości kulturowych, a nawet religijnych nowym, wielkim grupom społecznym.

W ramach tego nurtu jedni – ci pierwsi i obecnie zdecydowanie ważniejsi, czyli globaliści – budują zręby światowego państwa. Przede wszystkim poprzez tworzenie światowego systemu finansów i instytucji międzynarodowych. Dążą do osłabiania pozycji historycznie ukształtowanych państw. Drudzy natomiast – alterglobaliści stają się opozycją wobec pierwszych, jednak nie przez kwestionowanie globalizmu jako takiego, ale przez proponowanie jego alternatywnej wersji, ponoć bardziej przyjaznej dla zwykłych ludzi, bardziej równościowej, demokratycznej i transparentnej. W ich rękach internet i uliczne wystąpienia mają być narzędziem budowania światowego społeczeństwa. Naruszanie praw narodów przez globalizm nie wydaje się najistotniejszym problemem tych środowisk.

Ciekawie ujął rzecz Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego, czyli dość typowy przedstawiciel środowisk krytykowanych przez alterglobalistów. W reakcji na wydarzenia z 15 października ironicznie stwierdził, że „wprawdzie nie jest zwolennikiem deglobalizacji, ale cieszy się, że od ruchów antyglobalistycznych usłyszał komunikat o konieczności wzmocnienia światowego zarządzania ekonomicznego”.

Antychrześcijański profil

Dodajmy, że zarówno ruchy globalistyczne, jak i alterglobalistyczne mają dość wyraźny profil antychrześcijański, w szczególności antykatolicki. Zaangażowane bywają też w próby budowania nowej religii światowej opartej na „wartościach zdefiniowanych i uzgodnionych w imię przetrwania gatunku” ludzkiego. Los krzyża i figury Matki Bożej Niepokalanej z kościoła świętych Marcelina i Piotra w Rzymie, a także tyrady przeciw krzyżowi „Oburzonych” w Polsce są dostatecznie dobitnym znakiem, kto i po co uruchamia mechanizmy budowania współczesnej wieży Babel.

Zapewne liczni sponsorzy finansują ruch alterglobalistyczny. Warto pamiętać to, o czym dobrze wiedzą uważni historycy. Najbardziej radykalne ruchy rewolucyjne w historii bywały finansowane przez największych potentatów świata bankowego. Spór globalizmu i alterglobalizmu jest z tej perspektywy pozorny. Stanowi wyraz szczególnej metody sterowania społecznego: poprzez ustanowienie pozornie opozycyjnych ośrodków. Tak, aby obejmując bardzo szerokie spektrum społeczne, organizowały one opinię publiczną poprzez równoczesne kierowanie jej przeciwstawnymi częściami i kontrolowanie przebiegu sporu.

Zarówno globaliści, jak i alterglobaliści w istocie chcą stworzyć nowe światowe państwo, ale nieco innymi metodami. Chcą zatem zbudować nową, światową wieżę Babel. Jednocześnie – ku uciesze zdezorientowanej gawiedzi – wiodą pomiędzy sobą spór o to, czy ma ona być pomalowana raczej na kolor złoty, czy też może na czerwono i zielono.
Tymczasem, kto chce szanować prawa żyjących narodów, nie może brać udziału w budowaniu jakiejkolwiek światowej czy kontynentalnej wieży Babel bez Boga i wbrew Niemu.

Jan Łopuszański
prawnik

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 21 października 2011, Nr 246 (4177) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111021&typ=my&id=my05.txt

Skip to content