W tych rzadkich momentach kiedy sięgam do polskojęzycznych mediów „głównego nurtu” ogrania mnie zawsze fala schizofrenicznego niepokoju. Czy to ja zwariowałem widząc otaczające realia takimi jakie są, czy też „poważni redaktorzy” serwujący obraz wirtualnej rzeczywistości? Nie! Nie zwariowaliśmy, ani ja widząc rzeczywisty świat, ani media, które po prostu osiągnęły szczyt totalnego zakłamania i swe obłąkane brednie serwują odbiorcom z niefrasobliwą wręcz łatwością.
Jak w każdym wyborczym okresie, III RP przeistoczyła się chwilowo w „zieloną wyspę”. W porównaniu z poprzednimi takowymi okresami kolor jej wydaje się jednak nieco blady. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kraj nasz przeistoczył się obecnie w jedną wielką nowoczesną budowę, pociągi zaczęły nagle kursować z prędkością 200 km/h, co prawda tylko w świetlanej przyszłości, ale ta znajduje się tuż tuż za najbliższym rogiem. Według słów wypowiedzianych przez „prezydenta” Komorowskiego na „innnnowacyjnym”euro-spotkaniu w Sopocie: „fatalne polskie drogi stają się już sprawą przeszłości”. Pomimo to entuzjazm tych „prawd” jest nieco wyblakły. Również „politycy” obiecują gruszki na wierzbie z mniejszym jakby się wydawało przekonaniem.
Herrr „premier” Tusk stara się grać na najniższych instynktach elektoratu do jakich należy zachłanność, nawołując z fałszywym uśmiechem do zgarniania jak największej ilości wirtualnej „unijnej pomocy”. Oczywistym jest, że najlepiej mogą tego dokonać „kompetentni europejczycy” z PO.
Zdesperowani postkomuniści wybrali prostą drogę do podświadomości swych potencjalnych wyborców, kreując towarzysza Millera na czerwonego supermena, agenta 007: „Nazywam się Miller, Leszek Miller” (my name is Bond, James Bond).
Zimnej krwi nie traci jedynie „pragmatyczny” Waldemar Pawlak, który podczas wyborczego wywiadu dla TVP i Polsatu stwierdził z cynicznym spokojem weterana targowicy, że III RP nie ma szans na zneutralizowanie strategicznego sojuszu Rosji i Niemiec. Na pytanie „redaktora”: co w takim razie trzeba czynić, „premier” odpowiedział: przecież jakoś ułożyliśmy sobie stosunki z Niemcami. Jak widać nasz „pragmatyk” upatruje przyszłości w ukształtowaniu potiomkinowskiej III RP nie tylko, jak obecnie na obraz i podobieństwo Generalnej Guberni, ale też i Priwiślańskiego Kraju. Fakt, że części wyborców wizja taka może się nie podobać, wcale nie martwi naszego prezesa, który stwierdza że on i jego stronnictwo będzie zawsze u władzy. I tu trzeba się z panem Pawlakiem zgodzić, polityczna prostytutka, której on przewodzi pójdzie do łóżka z każdym kto zaoferuje miejsce przy żłobie. A że usługi PSLu będą niezbędne, dowodzą niezbicie sondaże przedwyborcze.
Dzisiejsza Wyborcza zafundowała czytelnikom swój sondaż, który dowodzi niepodważalnie że kunszt badania opinii publicznej osiągnął nową niespotykaną dotychczas wirtuozerię. Według tegoż, na czele plasuje się PO z 31% a na dalekim drugim miejscu PiS z wynikiem o dziesięć procent niższym. No może nie zupełnie, bo na drugim, według zamieszczonego obok wykresu, znajduje się grupa „niezdecydowanych” z 26%. Jak widać „specjaliści” zabezpieczają się na wypadek gdyby zmasowana propaganda kłamstw w połączeniu z fałszerstwami wyborczymi nie dała spodziewanych rezultatów. Wtedy „sondaż” nie utraci swej wiarygodności, bo „niezdecydowani” mogli się przecież „zdecydować” w „nieodpowiednim” kierunku.
Ale co naprawdę jest w głowach obywateli III RP? Jak gruba (lub cienka) jest warstwa otumanienia przez którą z podświadomości usiłuje się przebić goła prawda o rzeczywistości? Zapewne poza Bogiem nie wie tego nikt. Można jedynie wyciągać wnioski z pojedynczych symptomów społecznych odruchów.
O jednym takim informuje ta sama gazeta w artykule „Tragedia po żużlowej fecie”. Po mistrzostwach Polski w Zielonej Górze, policyjna furgonetka przejechała 23 letniego kibica. Spowodowało to rozruchy, w wyniku których „kilkunastu policjantów zostało rannych, dwie policjantki ciężko, zniszczono kilkanaście radiowozów, dwie stacje benzynowe, przystanki autobusowe i komisariat”. W tej analizie społecznych nastrojów nie istotna jest bezpośrednia przyczyna i skutek tego zajścia. Nie warto też dywagować nad tym „kto zawinił?”. Ważne jest to, że jedna iskra spowodowała tak wielki wybuch społecznej furii.
Podobne zajścia miały niedawno miejsce w Londynie, a kilkakrotnie już w Paryżu. Choć podłoże społeczne było w tamtych przypadkach zupełnie inne, to wszystkie one wskazują, że ciśnienie w kotle najniższych warstw społeczeństwa osiągnęło już poziom krytyczny. Kiedy nastąpi wybuch i co go bezpośrednio spowoduje? Trudno prorokować.
Jako paralelę historyczną można tu zacytować carską Rosję, gdzie jeszcze w 1914 roku „patriotyczny” tłum wielbił cara batiuszkę, a już w trzy lata później strącił go z tronu, a w następnym posłał na drugi świat. Sympatie tłumu zmienne są. I tego powinni obawiać się nasi „europejscy przywódcy”, tym bardziej że przemiany społeczne postępują w XXI wieku nieporównywalnie szybciej niż w poprzednim. Tak więc uzbrójmy się jeszcze w odrobinę cierpliwości a zobaczymy czy uda się im i tym razem uniknąć sprawiedliwości, jak to miało miejsce w 1989.
Ignacy Nowopolski