Aktualizacja strony została wstrzymana

Każdy kraj ma gestapo – Stanisław Michalkiewicz

Koniec września oznacza, że w naszym nieszczęśliwym kraju w decydującą fazę wchodzi jedno z największych przedsięwzięć rozrywkowych, jakie rządzące naszym demokratycznym państwem prawnym Siły Wyższe, czyli rozmaite bezpieczniackie watahy przewerbowane do państw poważnych, urządzają naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu, żeby go trochę podekscytować i ponownie zrobić wodę z mózgu, by sobie myślał, że z tą demokracją to wszystko naprawdę. Tymczasem w demokrację chyba nikt już nie wierzy, nawet w ojczyźnie demokracji, czyli w Ameryce, gdzie wszyscy wszystkich podejrzewają o najrozmaitsze bezeceństwa, a już specjalnie – swoich Umiłowanych Przywódców.

Inna rzecz, że przeważnie czynią to ukradkiem, w czterech ścianach swoich domów, spłaconych, albo i nie, niczym Tatuś ze sławnego poematu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: „Po obiedzie Tatuś zasłania okna mapą (z rolety krawaty) i liczy wydatki na podatki i składki, a gdy tak liczy, to ciska obelgi na władców matki, czyli, że co do tych okien – to każdy kraj ma gestapo”. Otóż to! Każdy kraj ma gestapo, a skoro tak, to gestapo prędzej czy później nie tylko podporządkuje sobie wszystkich tych Umiłowanych Przywódców, ale ku większemu szyderstwu z demokracji i łatwowierności ludu, zaczyna wystrugiwać ich z banana. Tym właśnie tłumaczę przyczyny negatywnej selekcji naszych Umiłowanych Przywódców, którymi stają się coraz więksi durnie, a jak nie durnie – to łajdacy. Służy temu oczywiście uszczelnianie politycznej sceny, na którą niepodobna przedostać się człowiekowi, który nie byłby czyimś agentem.

W Ameryce chyba wszyscy już to skądś wiedzą i dlatego – chociaż każdy, ma się rozumieć, ma poglądy, to raczej zachowuje je dla siebie, bo wie, że w przeciwnym razie zostanie wezwany do bossa, który po zapytaniu, czy delikwent w gronie przyjaciół powiedział to, czy tamto, kategorycznym tonem poprosi go, by na te tematy lepiej z nikim nie rozmawiał, a jeśli już nie może bez rozmawiania w pracy wytrzymać – żeby rozmawiał o sporcie, albo o pogodzie, ale też ostrożnie. Na przykład lepiej będzie dla wszystkich, gdy rozmawiając o pogodzie, powstrzyma się przed omawianiem kaprysów pogody na Bliskim Wschodzie, a już broń Boże – jej wpływu na zachowanie starszych i mądrzejszych. Inaczej prędzej czy później do bossa wpłynie donos, że zatrudniają w firmie ekstremistę, a ekstremista, to przecież prawie to samo, co terrorysta – no a z terrorystami w ojczyźnie demokracji pan nomen omen Chertoff – taka trochę bardziej demoniczna edycja tubylczego sataniściaka Nergala – ani trochę się nie patyczkuje, co i rusz „udaremniając” jakieś podstępne zamachy na Umiłowanego Przywódcę, który chyba nieźle już został nastraszony.

Jest to wypisz wymaluj taktyka przepisana ze Starego Testamentu, gdzie prorok Jonasz został przez Najwyższego skierowany do Niniwy, żeby poinformować niniwiaków, iż wydany został na nich wyrok zagłady. Aliści niniwiacy zaczęli pokutować i co Państwo powiecie? – Wyrok został odwołany, znaczy – zagłada udaremniona. Jak widzimy, demokracja nie zadowala się już staroświecką zasadą karania za czyny popełnione, ale udaremniając zbrodnicze zamachy, represjonuje zbrodnicze zamiary nawet, jeśli nie weszły one jeszcze w fazę realizacji. Jest to ogromny krok – nie wiadomo tylko, czy naprzód, czy wstecz – w stosunku do zasady prawa rzymskiego głoszącej iż cogitationes poenam nemo patitur, co się wykłada, że nie powinno się karać za myśli. Udaremnianie zamachów tymczasem przypomina karę za myślozbrodnie, o których wspomina Jerzy Orwell w swoim „Roku 1984”. Pomylił się zaledwie o kilkanaście lat, co jest pomyłką stosunkowo niewielką zwłaszcza, gdy pamiętamy słowa popularnej przed laty piosenki o tym, że i miłość się spóźniła „o śmieszne kilkanaście lat”.

Zatem – skoro każdy kraj ma gestapo, to czyż gestapo pozwoli, by wybory były czymkolwiek innym, niż widowiskiem, reżyserowanym przez tajniaków , z udziałem agentów i ambicjonerów w charakterze aktorów, zaś naiwniaków – w charakterze statystów? Widowisko to jest tak samo potrzebne, jak widowisko pod tytułem ”Obrady okrągłego stołu”, gdzie generał Kiszczak ze swoimi agentami oraz dobraną garstką pożytecznych idiotów wykiwał znaczną część naszego mniej wartościowego tubylczego narodu. Historia w naszym nieszczęśliwym kraju powtarza się bowiem jako ponura farsa, o czym możemy bez trudu przekonać się czytając spiżowe strofy Janusza Szpotańskiego: „A może sławny wspominać Październik, gdy nas skołował chytry stary piernik?

Zatem gestapo, zapewne nie bez dyskretnej podpowiedzi ze strony Naszej Złotej Pani Anieli, zimnego rosyjskiego czekisty Putina, który już wkrótce ponownie zostanie prezydentem Sowiet, to znaczy – pardon – oczywiście prezydentem umiłowanej przez narodowców Rosji, no i przede wszystkim – jakże by inaczej? – również ze strony starszych i mądrzejszych, którzy po tych wyborach zapewne bardzo wiele sobie obiecują. Konkretnie obiecują sobie, że po wyborach osobnicy dysponujący zewnętrznymi znamionami władzy opracują i uchwalą ustawę zawierającą pozory legalności dla zaplanowanego bezwstydnie przez grandziarzy rabunku Polski. Źeby przeprowadzić tę operację, może nawet aż tak sceny politycznej nie trzeba było uszczelniać, ale widocznie tubylcze gestapo nadało tej operacji najwyższy priorytet, w związku z czym, na dźwięk znajomej trąbki, agenci poprzebierani za różnych dygnitarzy instytucji tworzących zezwłok naszego demokratycznego państwa prawnego, natychmiast powinność swej służby zrozumieli, porzucając nawet wszelkie pozory.

Wszelkie pozory porzuciła również michnikowszczyzna, piórem niejakiego Grzegorza Sroczyńskiego oskarżając Andrzeja Z., który podpalił się pod Kancelarią Premiera o … terroryzm – bo swoim czynem usiłował Sroczyńskiego, a więc pewnie i samego ca… to znaczy pardon – oczywiście samego Adama Michnika sterroryzować do zmiany zapatrywań. Wprawdzie Sroczyński nie należy chyba nawet do proroków najmniejszych, bo do tej potiemkinowskiej rangi Salon awansował zdaje się pana red. Tomasza Wołka, ale warto zwrócić uwagę na jego wynalazek, który pokazuje, że stalinowskie (UB, czy gestapo – czy to w końcu nie jeden diabeł?) metody wkraczają w nowy etap, wytwarzając odpowiednie dla niego mądrości. Człowiek który Michnikowi nie zrobił niczego złego, został w jego gazecie obsrany tylko dlatego, że chciał czegoś innego niż oni, a nawet nie to, bo przecież wcale nie wiadomo, czego dokładnie chciał, tylko, że łajdactwu się wydało, iż jego gest uderza w zatwierdzoną przez nie marionetkę, zwana inaczej premierem Donaldem Tuskiem. Stąd już niedaleko do „Trybuny Ludu” i „Źołnierza Wolności”, z których autorytety moralne „GW” powysysały mądrości etapu z mlekiem matki. Historia tedy w stachanowskim tempie zmierza do powtórki – oczywiście jako ponura farsa.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)    3 października 2011

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2216

Skip to content