Aktualizacja strony została wstrzymana

Prowokacja jako środek wyborczy – Aleksander Ścios

Skierowanie do mediów  fałszywego oświadczenia o rezygnacji z kandydowania posłanki Beaty Kempy dowodzi, że przeciwnicy PiS-u sięgnęli po nowatorskie metody prowokacji.  Okoliczności w jakich do niej doszło, zdają się wykluczać przypadkowość tej akcji.  Również ze względu na wybór ofiary i formę przekazu zawartego w  rzekomym liście.

Od wielu dni Beata Kempa prowadzi aktywną kampanię wyborczą, zajmując się przy tym tematami, które mogły przysporzyć jej kilku zaciekłych wrogów.

Na początku września ukazał się wywiad, w którym posłanka oceniała sytuację w swoim regionie. Padły m.in. słowa: „Jestem  porażona osadzaniem się PSL-u na różnego rodzaju urzędach. Odnoszę wrażenie, że w świętokrzyskim, gdzie od lutego działam, jest tak, że jak się nie jest związanym z PSL-em, to nie będzie się miało pracy w swoim powiecie. Stołek jest najważniejszy. Będę o tym szerzej mówić w kampanii wyborczej. Koalicja PO-PSL przerasta komunistów w rozdawnictwie urzędów dla swoich. Jestem tym zbulwersowana.”

Dwa dni później na blogu pewnego posła PSL z regionu świętokrzyskiego znalazł się tekst o intrygującym tytule „Porażenie Kempy”. Na wstępie poseł uspokajał, że nie chodzi o żadną „nową chorobę” i cierpliwie wyjaśniał: „Chodzi o Panią Beatę Kempę, tymczasową naczelną funkcjonariuszkę PiS w regionie świętokrzyskim, przebywającą ostatnio na zesłaniu w Kielcach. Prezes tej partii, który bywa „porażony” średnio raz dziennie faktami tak „porażającymi”, że zwołuje konferencje prasowe, by o „porażeniach” donieść mieszkańcom Polski, niewątpliwie jest dla pewnych środowisk człowiekiem charyzmatycznym. Odpryski tej charyzmy zstąpiły ostatnio również na Panią Beatę Kempę, która „porażona” jest Polskim Stronnictwem Ludowym w regionie świętokrzyskim. […] Według niej PSL nie reprezentuje rolników i chrześcijan, tylko popiera narkomanów i homoseksualistów. I do tego zajmuje intratne stanowiska. Dobre? A jakże – oddaje w stu procentach PiS-owskie fobie, ale może też być emanacją ich skrywanych marzeń, a przy okazji przypina się łatkę ludowcom.”

Autorem elaboratu był poseł Aleksander Sopliński, a tekst natychmiast powielił na swoim blogu inny prominentny działacz PSL z tego regionu, marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas. Dwa dni wcześniej Jarubas pisał na swoim blogu (pisownia oryginalna) :

Dowiadujęsię oto dziś rano, że PSL nie reprezentuje rolników,  nie wyznaje wartości chrześcijańskich, anawet chce pomóc dilerom  w dostarczaniunaszym dzieciom narkotyków . Prawo i Sprawiedliwość, a  w tym konkretnym przypadku posłanka  Kępa robi to , aby zwykłych wyborców, niewyznawców, ale wyborców,  zmierzić,odepchnąć, zostawić w domach, ewentualnie tych co się dadzą, przeciągnąć na swojąstronę. Liczy się każda duszyczka, a i bezcenne są te, które zostaną w domu. Wszystkiechwyty dozwolone, byleby osiągnąć cel. Trzeba przyznać, żołnierzy to PiS ma, anajdzielniejsza żołnierka, bezkompromisowa i bez hamulców jest wświętokrzyskiem.”

Co sprawiło, że mężom stanu z PSL tak gwałtownie puściły nerwy, poplątały się słowa i zasady składni? Czym  wytłumaczyć ten atak  polityków koalicji rządzącej na posłankę PiS ?  Kolejne dni przyniosły wyjaśnienie zagadki.

12 września świętokrzyscy politycy Prawa i Sprawiedliwości zorganizowali konferencję prasową, na której poinformowali o  wystosowaniu listu do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso w sprawie wykorzystywania  funduszy unijnych do kampanii wyborczej polityków PSL. Przewodnicząca świętokrzyskich struktur PiS Beata Kempa powołała się na publikację „Gazety Polskiej Codziennie”, z której wynikało, że w reklamach Regionalnego Programu Operacyjnego Unii Europejskiej występują kandydaci do Sejmu z listy wyborczej PSL, w tym  marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas. Darmowa kampania ludowców kosztowała około 600 tys. zł i została sfinansowana ze środków UE.

W liście do Barroso politycy PiS-u napisali m.in.: „Niedopuszczalne jest, by pod pretekstem kampanii informacyjnej o sukcesie programów unijnych promowany był wizerunek polityków rządzącego w regionie ugrupowania w czasie bezpośrednio przed wyborami parlamentarnymi lub lokalnymi w sytuacji, gdy są oni czołowymi kandydatami tego ugrupowania w wyborach. Ten sposób promocji kandydatów powinien być finansowany ze środków Komitetów Wyborczych, a nie z funduszy unijnych.”

PiS poinformował również przewodniczącego KE, że w wyniku protestów i nagłośnienia sprawy w lokalnych mediach, występujący dotąd w spotach reklamowych politycy PSL zostali zastąpieni  przez  profesjonalnych lektorów. W wypowiedzi dla Radia Kielce marszałek Jarubas stwierdził natomiast, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a akcja PiS to „zwykła zagrywka polityczna”.

Kilka godzin po konferencji prasowej świętokrzyskich działaczy, z adresu mailowego identycznego z  adresem sejmowej poczty elektronicznej Beaty Kempy wysłano list  do Polskiej Agencji Prasowej, zatytułowany „Oświadczenie o rezygnacji z ubiegania się  o kolejny mandat poselski”. Mail został wysłany o g.17.38, a już kilka  minut później (17.44) PAP podała informację o rzekomej rezygnacji posłanki.

Musi dziwić, że Agencja nie próbowała zweryfikować otrzymanej informacji ani uzyskać jej potwierdzenia z innego źródła. W tym przypadku natychmiastowe upublicznienie fałszywki stanowiło rażące naruszenie zasad prawa prasowego, które w art.12.1 wyraźnie wskazuje, iż „Dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło.”

W treści maila znalazł się niezwykle charakterystyczny fragment, na który nikt dotąd nie zwrócił większej uwagi. Posłance PiS przypisano następujące słowa: „kategorycznie zaprzeczam, że moja decyzja ma jakikolwiek związek z obrzydliwymi insynuacjami sugerującymi iż jako wiceminister sprawiedliwości miałam w 2006 roku w ramach osobistej zemsty doprowadzić do aresztowania prezesa Rafinerii Trzebinia. To kłamstwo!

Tak się składa, że przed kilkoma dniami na stronie internetowej redagowanej przez zwolenników byłego posła PO z Lublina zamieszczono wyjątkowo podły paszkwil – donos, w którym padło m.in. pytanie.: „Czy wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS Beata Kempa kazała aresztować prezesa Rafinerii Trzebinia tylko dlatego że w czasie wspólnych studiów prawniczych na Uniwersytecie Wrocławskim nie chciał być przez nią adorowany?! Zapytajcie samą Beatę Kempę!

Autor paszkwilu zatytułowanego „Obnażmy obłudę radiomaryjnych oszustów!” twierdził jakoby aresztowanie w roku 2006 prezesa Rafinerii Trzebinia Grzegorza Ślaka miało mieć „związek z faktem że Grzegorz Ślak studiował razem z Beatą Kempą na Uniwersytecie Wrocławskim na Wydziale Prawa i Administracji” i było  aktem „zemsty za złamanie jej serca”.

Na końcu donosu podkreślono: „Nie chcemy tu szokować szczegółami ale jeżeli ktoś będzie zainteresowany tą sprawą to dysponujemy dramatycznym opisem całej sytuacji która zostawiła u Kempy trwały ślad i wieloletnią nienawiść do Ślaka.”

Twórca fałszywego maila musiał najwidoczniej korzystać z tekstu zamieszczonego na stronie wyborców byłego posła PO. To wątek wart podkreślenia, bowiem temat aresztowania Grzegorza Ślaka w powiązaniu z insynuacjami o rzekomych związkach z Beatą Kempą jest rozpowszechniany wyłącznie  na tym portalu i próżno szukać go w innych miejscach sieci.

Drugim specyficznym wątkiem jest rozgrywanie akcentów osobistych dotyczących prywatnych  spraw posłanki. W mailu wysłanym do PAP jako uzasadnienie rezygnacji z kandydowania do Sejmu wskazane zostały względy rodzinne. W tekście pojawiają się sugestie, że praca dla PiS-u „odbywała się  kosztem życia osobistego”. Na szczególną uwagę zasługuje jednak passus:  „Nadal chcę być czynna w życiu publicznym ale nie za wszelką cenę. Nie kosztem mojej rodziny” i powtórzona na końcu listu deklaracja: „Ten czas chcę poświęcić rodzinie. Jestem im to winna”. Tak wyraziste odwołania do rodziny i życia rodzinnego użyte w kontekście rezygnacji z kandydowania, mogą świadczyć o intencji zastraszenia posłanki. Zawarty w nich przekaz wydaje się sugerować, że powinna zrezygnować z pracy poselskiej dla dobra swoich bliskich.

            Wbrew dywagacjom medialnych „analityków” oraz lekceważącym wypowiedziom polityków grupy rządzącej, nie można bagatelizować tej prowokacji ani nazywać jej żartem. Przygotowano ją  w sposób świadczący o sporej wiedzy z zakresu informatyki i równie obszernej znajomości reguł manipulacji i dezinformacji. Warto przy tym pamiętać, że w realiach III RP produkcją fałszywek zajmowali się głównie ludzie służb wywodzący się z policji politycznej  PRL. Sprawca mógł w tym przypadku liczyć na zdumiewającą łatwowierność PAP oraz odpowiednio ukierunkowany rezonans rządowych mediów. Natychmiast bowiem pojawili się użyteczni politolodzy i wszelkiej maści „analitycy”, którzy zgodnie orzekli, że mamy do czynienia z wewnętrzną rozgrywką w łonie PiS-u lub sytuacją, w której sama posłanka spreparowała maila, by „zrobić wokół siebie szum”.

Jest raczej pewne, że organy ścigania III RP nie będą w stanie ustalić sprawcy/sprawców tej prowokacji. Niezależnie, kto za nią stoi – stanowi mocny argument, że przeciwnicy PiS -u nie cofną się przed użyciem wszelkich środków by wygrać wybory i sięgną w tym celu po każdą metodę fałszerstwa.

Aleksander Ścios

Tekst  opublikowany w Warszawskiej Gazecie. 

Za: Aleksander Ścios - Bez Dekretu (16 września 2011) | http://bezdekretu.blogspot.com/2011/09/prowokacja-jako-srodek-wyborczy.html

Skip to content