Aktualizacja strony została wstrzymana

Dziennikarze na ideologicznym froncie. Prasa na usługach reżimu w pierwszych dniach stanu wojennego

Wprowadzając stan wojenny w Polsce, władze musiały zabezpieczyć „front ideologiczny”, czyli środki masowego przekazu. Zapanowanie nad nimi było oczywiste z politycznych względów. Już w 1980 r., na długo przed 13 grudnia 1981 r., zainicjowano operację „Lato ’80”, która zakładała m.in. ofensywę propagandową wiążącą się z kompromitowaniem przeciwników politycznych, podgrzewaniem nastrojów oraz obniżaniem popularności i wiarygodności „Solidarności”. Niemniej jednak środowisko dziennikarskie w czasie karnawału „Solidarności” stało się dla najwyższych kręgów PZPR mocno problematyczne i niepewne. W leninowskim modelu prasy nie było miejsca na autonomię dziennikarzy, dziennikarską kontrolę aparatu władzy oraz wszechstronne informowanie społeczeństwa.

Działania władz stanu wojennego podjęte w stosunku do środowiska dziennikarskiego miały charakter racjonalnej kontroli i karania, gdyż środowisko to nie dawało gwarancji lojalności wobec komunistycznej władzy. Z jednej strony jeszcze w grudniu 1981 r. rozpoczęto weryfikację dziennikarzy, w wyniku której straciło pracę około 1200 osób, dalszych 1000 zostało zdegradowanych bądź dotkniętych innymi szykanami, z drugiej zaś po prostu zawieszono większość tytułów prasowych. Telewizja i radio zostały zmilitaryzowane i przejęte przez komisarzy wojskowych. Z punktu widzenia władzy łatwiej panować nad kilkunastoma zaufanymi zespołami niż nad setkami redakcji rozsianych po całym kraju. Na placu boju pozostawiono najwierniejszych „żołnierzy frontu”: zespoły „Trybuny Ludu”, „Źołnierza Wolności”, 16 terenowych dzienników partyjnych, PAP, Programu 1 Telewizji Polskiej i Programu 1 Polskiego Radia. Spójrzmy na pierwsze dni walki o umysły społeczeństwa toczonej na łamach „Trybuny Ludu” i gdańskiej „trójgazety” – połączonych redakcji „Dziennika Bałtyckiego”, „Głosu Wybrzeża” i „Wieczoru Wybrzeża”.

„Nie musiało do tego dojść…”
Sporo miejsca, zarówno w „Trybunie Ludu”, jak i w „trójgazecie”, zajmowały materiały informacyjne Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i innych instytucji władzy. Przykładowo, wydania obu analizowanych gazet z 14 grudnia wyglądały bardzo podobnie – pierwsza i druga strona to przedruk przemówienia gen. Jaruzelskiego, ogłoszenie Rady Państwa, proklamacja WRON i jej skład osobowy. Inne tego typu materiały to różnego rodzaju komunikaty. Ich obecność na łamach dzienników była zupełnie oczywistą daniną złożoną władzom stanu wojennego i nie ma sensu więcej się nad nimi rozwodzić. Ciekawsze są pozostałe teksty. Można je pogrupować w trzy odrębne zbiory. Zbiór pierwszy tworzą teksty perswazyjne, uzasadniające wprowadzenie stanu wojennego. Zbiór drugi to teksty identyfikujące „siły zła” i (rzadziej) „siły dobra”. W zbiorze trzecim znajdują się materiały o pozornie neutralnej treści, „normalizujące” sytuację stanu wojennego.
14 grudnia teksty o charakterze perswazyjnym były anonimami. W „Trybunie” na pierwszej stronie w artykule „Obowiązek ratowania kraju” czytamy: „Nie wyczerpała się dobra wola, dążenie partii i rządu do skupienia wszystkich sił patriotycznych gotowych do działania dla dobra narodu i socjalistycznej ojczyzny. Wyczerpały się tylko możliwości oczekiwania na cud. (…) Podjęta została decyzja trudna, lecz jedyna w aktualnej sytuacji. Dość mamy wszyscy destabilizacji, bałaganu, paraliżowania inicjatyw, negowania wartości pracy. (…) Nie można pozwolić, by Polska nierządem stała. Taki jest wspólny interes narodowy, taka jest historyczna konieczność”. Na trzeciej stronie anonimowy autor w tekście „W imię ocalenia narodowego” pisze: „Czy musiało do tego dojść? Wszyscy obywatele, którym na sercu leży przede wszystkim dobro naszego kraju, znają jedyną na to pytanie odpowiedź: Nie musiało do tego dojść. (…) Niestety, nadzieje milionów Polaków, pragnących urzeczywistniać swoje aspiracje w atmosferze narodowego porozumienia, a godność odbudowywać wynikami rzetelnej pracy, zostały w ogromnej mierze zniweczone. (…) Decyzje z 13 grudnia stoją na stanowisku odrzucenia wszelkich podziałów wśród Polaków patriotów – w imię działania na rzecz przywrócenia ładu, spokoju i porządku”. W tych dwóch tekstach są w zasadzie wszystkie kluczowe wątki, które w późniejszych dniach propagandziści stanu wojennego powtarzali. Chodziło o pokazanie: 1) konieczności wprowadzenia stanu wojennego, 2) anarchii i destabilizacji zagrażającej krajowi i społeczeństwu oraz 3) patriotycznych motywacji władz stanu wojennego dążących do porozumienia. Wątki te znajdziemy później w artykułach „Trybuny”: „Brzemię, które niesie spokój” Ewy Fiali, „Wspólna własność i jedyna nadzieja” Jerzego A. Saleckiego opublikowanych 15 grudnia, „Czas pracy i dyscypliny” Władysława Bielskiego, „W interesie własnym i wspólnym” Piotra Rządcy z 16 grudnia i „Obowiązek pamięci, obowiązek refleksji” Franciszka Lewickiego z 17 grudnia. W przypadku gdańskiej „trójgazety” 16 grudnia znajdziemy artykuł „Czy musiało do tego dojść?” Jerzego Rakowskiego oraz dwa anonimowe teksty, w których dodatkowo wprowadzono kontekst 11. rocznicy Grudnia ’70: „W chwili zadumy” z 16 grudnia oraz „Co łączy i co dzieli” z 17 grudnia. Zwłaszcza fragment drugiego wart jest zacytowania: „Dlatego właśnie mamy prawo wierzyć – w rocznicę Grudnia 1970 roku – iż własnymi siłami wydobędziemy się z dna, w które zepchnęły nas rządy ekipy Gierka – Jaroszewicza, a następnie nie pozwolili wydźwignąć się zeń nieodpowiedzialni działacze 'Solidarności'”. Wyraźnie jest tu wskazany winny.

Zdemaskować „siły zła”
Teksty krytyczne wobec „Solidarności” lub wręcz demaskujące prawdziwe „krwiożercze oblicze” NSZZ „S” pojawiały się już od pierwszych dni stanu wojennego. W „Trybunie” z 14 grudnia krytyka „S” obecna jest w artykułach „Powinność wobec narodu” Andrzeja Leszczyńskiego, „Jedność partii nakazem patriotycznym” Anny Pawłowskiej, anonimowym „Wszystko na szalę konfrontacji” oraz „W obronie polskiej szansy” Stanisława Reperowicza. Zwłaszcza ten ostatni pokazuje skalę fałszu i argumentacyjnej ekwilibrystyki: „Stan wyjątkowy odbiegający od normalnego, czyli spokoju, trwa w Polsce już od ponad roku. (…) Można by powiedzieć tak: ten stan wyjątkowy wprowadził w Polsce jednak nie rząd, lecz przywódcy 'Solidarności’ swymi uchwałami, wypowiedziami i praktyką działania”. W podobnym duchu, o „destrukcyjnych siłach kontrrewolucyjnych”, pisano również 14 grudnia w „trójgazecie” w anonimowym obszernym pseudowykładzie „Istota i przyczyny wprowadzenia stanu wojennego na terytorium PRL”. Nawiasem mówiąc, gdyby wziąć pod uwagę niedawne wypowiedzi Waldemara Kuczyńskiego i Kazimierza Kutza dla „Gazety Wyborczej” dotyczące stanu wojennego, bez większego problemu dałoby się ich fragmenty wkomponować w teksty z pierwszych dni stanu wojennego.
Najciekawsze są jednak dwa przypadki autokrytyki i autodemaskacji. 14 grudnia „Trybuna” opublikowała list (rzekomo z 9 grudnia) Macieja Mikołajczyka, członka NSZZ „S”, zatytułowany „Czuję się oszukany”, w którym ten opowiada o swoim rozczarowaniu „Solidarnością” oraz fakcie zrzeczenia się członkostwa w związku. 17 grudnia „trójgazeta” opublikowała zaś „Odezwę przewodniczącego Zarządu Regionalnego NSZZ 'Solidarność’ Wojciecha Zierke do członków 'Solidarności’ regionu słupskiego”, w której czytamy: „Mundur polskiego żołnierza i orły wszyte w klapy tego munduru pozwalają mieć przeświadczenie, że honor munduru żołnierza polskiego nie zostanie splamiony działaniami przeciwko narodowi polskiemu i jego klasie robotniczej. Postawiłem generałowi [Henrykowi Rzepkowskiemu] w imieniu zawieszonego związku i związkowców pytanie: dlaczego nie w marcu? Dlaczego tak późno?”. W tym przypadku mamy do czynienia z podwójną zdradą: Zierke jawnie wyparł się ideałów „Solidarności” i odwrócił od swoich kolegów, z drugiej strony niejawnie współpracował z SB. Według danych uzyskanych z ewidencji Oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN w Gdańsku przez Edwarda Müllera, Zierke był tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Jola”. Jego oświadczenie praktycznie złamało morale lokalnych struktur „Solidarności”, zaś sam Zierke – zapewne w nagrodę – wyjechał w 1982 r. na kontrakt do Libii.

„Dzień jak co dzień?”
Oświadczenie Wojciecha Zierkego wskazywało również na jednoznacznie pozytywnego aktora wydarzeń – Ludowe Wojsko Polskie. Chodziło przy tym o zwykłego szeregowca, względnie o instytucję wojska jako taką. Nie było raczej przypadków apologetyki „wrony” ani gen. Jaruzelskiego. Pozytywny obraz wojska przewijał się na zdjęciach, w cytowanych wcześniej artykułach uzasadniających stan wojenny oraz w tekstach „normalizujących” stan wojenny przez ukazanie zmagań zwykłego człowieka ze zwykłymi problemami każdego dnia. Przykładowo, gdańska „trójgazeta” 15 grudnia opublikowała tekst (podpisany pseudonimem „jmk”) „Marynarski pomost”, informując o remoncie mostu na Piaśnicy wykonanym przez żołnierzy Marynarki Wojennej.
Materiały pozornie neutralne i „normalizujące” objętościowo zajmowały najwięcej miejsca. Często ich charakter dobrze oddawały same tytuły. W „Trybunie Ludu”: „Aby praca była lżejsza i łatwiejsza” (K. Panek), „Sprawniej, kompetentnie i życzliwie” (J. Mikołajczyk), „Załoga chce rzetelnie pracować” (Irena Szaczkus), „W kierunku powszedniości” (Krystyna Sonntag), „Dzień jak co dzień?” (Zenon Skuza). Były teksty o pożytecznej inicjatywie Gminnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w gminie Paprotnia („Nie będziemy się wstydzić” Tadeusza Strumffa), o wzorowo pracującej fabryce kabli w Ożarowie, cukrowni „Michałów” i kombinacie PGR w Lesznie („Za rogatkami Warszawy” M. Wodzickiego). Podobnie wyglądały łamy gdańskiej „trójgazety”. Jej czytelnik poznał potrzeby inwestycyjne rolnictwa („Skala potrzeb rolniczej techniki” Jarosława Galikowskiego), górnictwa („Więcej energii, mniej węgla” Andrzeja Piotrowskiego) oraz mógł przeczytać sielankową relację o rejsie „Śniadeckim” z Gdyni do Ameryki Południowej („Z PLO do Ameryki Płd.” Ryszarda Ostrowskiego). Inne przykłady miały tytuły mówiące same za siebie: „Dla potrzeb medycyny i wypoczynku” (anonim), „Węzeł komunikacyjny w Tczewie – gotowy” (Z. Gabryszak) „Lepsza opieka wychowawcza nad dziećmi („ztm”), seria artykułów autora o pseudonimie „ał” – „O zawodzie kominiarskim”, „Sprawne remonty szpitali”, „90 dodatkowych miejsc przedszkolnych w Braniewie”. Podobną funkcję „normalizującą” miały również wszystkie teksty z kolumn sportowych lub poświęcone drobnym problemom aprowizacyjnym. Chodziło o pokazanie, że normalne życie, poza pewnymi niedogodnościami, toczy się dalej, piłkarze grają w piłkę, ludzie chodzą do pracy, uczniowie mają czas wolny podczas ferii. Dla kontrastu 17 grudnia czytelnik „Trybuny” i „trójgazety” nie przeczytał ani słowa o masakrze w kopalni „Wujek”, a notka PAP z 18 grudnia w „Trybunie” mówiła o „tragicznych skutkach naruszania wymogów stanu wojennego”.

Anonimowo i bezpiecznie
Obraz propagandy z pierwszych dni stanu wojennego zaproponowany przeze mnie to tylko szkic, ale dobrze pozwala uświadomić sobie charakter fałszu i manipulacji najwierniejszych „żołnierzy frontu”. Nie wszystkich zdołałem wymienić, niektórzy pozostali anonimowi, inni używali pseudonimów. Stopki redakcyjne „Trybuny Ludu” i „trójgazety” były pozbawione nazwisk. Skądinąd wiadomo, że „Trybuną” w czasie stanu wojennego kierował Wiesław Bek, a „trójgazetą” Józef Królikowski. Interesujące są również dalsze losy dziennikarzy stanu wojennego. Na tyle, na ile udało się ustalić pewne podstawowe dane biograficzne, rysuje się tu pewna prawidłowość. Jeszcze podczas stanu wojennego (przede wszystkim w 1982 r.) spora część dziennikarzy przystąpiła do reżimowego Stowarzyszenia Dziennikarzy PRL, organizacji, która powstała „na jeszcze ciepłym trupie” Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i która bezprawnie przejęła jego majątek. Dziennikarze ci zazwyczaj bez przeszkód przepracowali w zawodzie całe lata 80. Często też suchą stopą przeskakiwali w realia nowego demokratycznego ustroju, czasem pełniąc nawet rolę lokalnych autorytetów, profesjonalistów i „starych wyjadaczy”.


Dr Daniel Wicenty





Autor jest socjologiem, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku. Interesuje się mechanizmami funkcjonowania mediów, bada środowiska dziennikarzy i socjologów w PRL; jest współautorem książki „Zagubiona rzeczywistość. O społecznym konstruowaniu niewiedzy”.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 13-14 grudnia 2008, Nr 291 (3308)

Skip to content