Aktualizacja strony została wstrzymana

Wybory: walka czy wojna? – Piotr Jaroszyński

Dla aktywistów lewicy polityka jest religią, której oni są zarazem wyznawcami i bogami. Ma to kluczowe znaczenie, ponieważ z jednej strony muszą zwalczać prawdziwą religię, jej organizacyjne i zinstytucjonalizowane formy, z drugiej zaś – jako bogowie – sami ustalają prawa i reguły gry, które sami mogą również łamać. Lewica to monstrum cywilizacyjne, monstrum wyjątkowo niebezpieczne.

Trzeba o tym pamiętać również dziś, gdy świat zachodni w coraz większym stopniu ulega wpływom lewicy i jest kontrolowany przez lewicę. Współczesny model demokracji partyjnej, zależnej praktycznie w całości od mediów i banków, ułatwia lewicy instrumentalne traktowanie tego ustroju, który w założeniu jego greckich twórców miał skuteczniej angażować wszystkich obywateli do udziału w życiu publicznym, ale bez naruszania zasad moralnych i religijnych. Tymczasem współczesna lewica demokrację traktuje czysto instrumentalnie, wyłącznie jako jeden ze sposobów dochodzenia do władzy po to, żeby zachowując fasadę ustroju (a więc jego instytucji takich jak parlament czy sądy, w założeniu niezależnych) sprawować władzę w sposób autorytarny w stosunku do wszystkich i wszystkiego. Takie podejście należy do istoty lewicy, ponieważ władza jest dla nich wszystkim: religią, pracą, domem. Stąd właśnie z taką determinacją i konsekwencją walczą o władzę, by ją zdobyć, by ją utrzymać, by ją poszerzać, by jej nie oddać, by ją odzyskać, jeśli ją stracą. To jest jedyny cel ich życia, pewny i niezmienny.

Trzeba sobie wyobrazić mentalność, dla której nie mają znaczenia ani prawa boskie, ani prawa natury, a tym samym, dla której nie ma moralności ogólnoludzkiej, nie ma moralności ludzkiej, są tylko reguły gry lub reguły walki, doraźnie stanowione, zmieniane, przeinaczane, maskowane; gdzie cel, jakim jest władza, uświęca wszelkie środki, łącznie z kłamstwem, przemocą i zbrodnią.

Dlatego wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych, musimy być bardzo ostrożni i wyczuleni, bardziej zapobiegać niż dziwić się i oburzać. Walka wyborcza może przeradzać się miejscami w wyborczą wojnę, zwłaszcza wtedy gdy okaże się, że lewica może te wybory przegrać. Wówczas sięgnąć mogą po środki bardziej agresywne, by z jednej strony wzbudzić postrach, a z drugiej by prowokować. Strach paraliżuje, a prowokacja prowadzi do reakcji, które poddane odpowiedniemu retuszowi z winowajcy robią ofiarę. Po dziś dzień nie została wyjaśniona zagadka zamachu w madryckim metrze tuż przed wyborami (2004), które lewica wedle sondaży miała przegrać, ale które wówczas wygrała, bo błyskawicznie dramat ten wykorzystała socjotechnicznie na swoją korzyść. Nie wiadomo, czy za zamachem stali terroryści islamscy czy była to krwawa prowokacja.

Lewica w naszym kraju to nie tylko kult władzy, ale również ciąg brudów i zła, obejmujących poprzedni system z czasów PRL, jak i eksperymentów ostatniego dwudziestolecia. Są to sprawy, które do tej pory nie zostały osądzone, a nawet niektóre nie zostały ujawnione. Jest więc o co walczyć, jeśli przy zmianie władzy wszystko to może ujrzeć światło dzienne i osłabić pole politycznego wpływu lewicy. Z kolei tragedia smoleńska pokazuje na oczach całego świata poddańczą wręcz uległość rządu Donalda Tuska wobec obcego państwa. Każdy dzień przynosi nowe szczegóły, które odsłaniają korozję struktur państwa jako państwa niepodległego. Stąd stanowcze zapewnienia obecnie rządzących, że nasz kraj jest wolny i niepodległy, bo mamy przecież demokrację, nabierają charakteru groteskowego. Demokracja nie jest gwarantem niepodległości, bo demokracja to tylko wybór posłów i senatorów, ale wyborcy nie mają już wpływu na podejmowane przez rząd decyzje. A te decyzje mogą być realnie wynikiem nacisków przeróżnych nieformalnych grup albo międzynarodowych koncernów, albo wręcz obcych państw czy struktur ponadpaństwowych jak choćby Unia Europejska.

Dlatego tak ważne są najbliższe wybory, ponieważ przy zachowaniu obecnej linii ewidentnie grozi nam zanik suwerenności w wymiarze politycznym, ale również w wymiarze narodowym, ponieważ bardzo wyraźnie polityka władz zmierza do pozbawienia nas naszej rodzimej kultury polskiej. Polityka ta zmierza też do podkopania miejsca i roli Kościoła katolickiego, tak by księży zepchnąć „do zakrystii”, z wyłączeniem popierających nowy kierunek liberałów, którzy w tej fazie są władzy potrzebni, ale po spełnieniu swej roli, na pewno znikną z wizji i z fal eteru.

Walka czy wojna? Stawka jest olbrzymia, zbyt olbrzymia, żeby obecna „partia władzy”, czyli nowa liberalna lewica, pozostawiła wynik czystej grze przedwyborczej. Spodziewać się należy mocniejszych zagrań, w tym fauli i prowokacji. A dzięki kontrolowaniu większości mediów, w tym mediów publicznych, można będzie serwować kłamstwo za kłamstwem. Robili to do tej pory, będą to robić nadal, może nawet w jeszcze większej skali. Dlatego nie można im wierzyć, a najlepiej nie słuchać i nie patrzyć. Ale lekceważyć nie wolno, bo lewica jest groźna.

Piotr Jaroszyński

Za: Piotr Jaroszyński blog (02 września 2011) | http://www.piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/wybory-walka-czy-wojna.html

Skip to content