Aktualizacja strony została wstrzymana

Chcą podwójne odszkodownia. Sprawa pani Porter to wierzchołek góry lodowej?

Przypadek prawdopodobnego wyłudzenia pieniędzy od miasta przez panią Porter nie jest odosobniony. Prawnicy odkryli, że więcej nieruchomości w Łodzi zostało wyłudzonych przez ich byłych właścicieli.

Wszystko zaczęło się od „wpadki” Danuty Porter, spadkobierczyni właścicieli budynków przy ul. Piotrkowskiej 104 i 106, i od zamiłowania młodej prawniczki do odkrywania historii Łodzi w starych dokumentach.

Nieruchomości należały do Kazimierza Monitza, konsula honorowego Belgii, i jego żony Stanisławy. W 1952 r. wywłaszczono ich, a budynki przejął Skarb Państwa. Po upadku komuny zajął je samorząd i dziś jest tam Urząd Miasta Łodzi.

W 2004 r. o majątek upomniała się córka Monitzów Danuta Porter, mieszkająca na stałe w Londynie. Proces trwał dwa lata. Miasto przegrało we wszystkich instancjach – właścicielką została 84-letnia pani Porter.

Urząd nie chciał płacić jej ogromnego czynszu i dogadał się, że odkupi nieruchomość za niespełna 5 mln zł. Akt notarialny podpisano w 2007 r. Ale rok temu prawnicy pani Porter wystąpili do miasta o wypłatę jeszcze 11 mln zł zaległego czynszu za lata 1997-2006.

Wtedy Katarzyna Napiórkowska-Dąbrowska, radca prawny zajęła się regulowaniem stanów prawnych nieruchomości. I właśnie jej przydzielono sprawę pani Porter. Doszła do tego, że pani Porter już raz – w 1959 r. – dostała odszkodowanie za odebranie jej nieruchomości przy ul. Piotrkowskiej. – Napisałam do Ambasady Polskiej w Londynie z pytaniem, czy Danuta Porter dostała już pieniądze od rządu brytyjskiego. Przyszła odpowiedź pozytywna z kompletem dokumentów dotyczącym tej sprawy.

A było tak. Po wojnie Skarb Państwa przejął znaczną liczbę nieruchomości na mocy dekretu z 8 marca 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich. W latach 50. państwo polskie zawarło umowy (tzw. układy indemnizacyjne) z różnymi państwami, m.in. Anglią, Szwajcarią, Francją, Szwecją, Danią, Kanadą, USA. Zgodnie z umową rządy tamtych państw wypłacały odszkodowania obywatelom, którzy mieli nieruchomości w Polsce. Taka osoba musiała udokumentować, że rzeczywiście utraciła majątek, a po odebraniu pieniędzy musiała zrzec się roszczeń. Potem rząd polski z tamtym rządem się rozliczał i dostawał listę z nazwiskami osób, które otrzymały niemałe pieniądze. I tu zaczynał się bałagan. Nasze Ministerstwo Finansów powinno wydać decyzję potwierdzającą prawo własności Skarbu Państwa do nieruchomości. I pani Porter powinna być wtedy wykreślona z księgi, a wpisany Skarb Państwa. Tylko że w ministerstwie dokumentów pani Porter nie było. Ambasada znalazła je dopiero w Foreign Compensation Commision (instytucja, która zajmowała się wypłatą odszkodowań za utracone majątki).

Po dochodzeniu w sprawie pani Porter Urząd Miasta zaczął pisać po całym świecie do rządów innych państw. Okazało się wtedy, że jeszcze kilkadziesiąt innych osób albo wzięło odszkodowania w latach 60. lub 70., a potem oni lub ich spadkobiercy domagali się zwrotu nieruchomości. Chodzi m.in. o budynki przy ul. Piotrkowskiej i przy ul. Nawrot.

Może się okazać, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Tylko z Kanady przyszło 450 nieruchomości tylko w woj. łódzkim. Teraz trzeba zweryfikować, czy są wpisy do ksiąg wieczystych.

Miasto ma teraz złożyć doniesienie do prokuratury w sprawie pani Porter o wyłudzenie pieniędzy. Jednocześnie będzie się toczyć postępowanie administracyjne, które zakończy się uporządkowanie ksiąg wieczystych dotyczących Piotrkowskiej 104 i 106. Dopiero wtedy można będzie wystąpić o zwrot pieniędzy.

(Napisał(a) dziennik.pl/AJa)

Za: Aspekt Polski (03 wrzesień 2011 ) | http://www.aspektpolski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=4632&Itemid=1 | Sprawa pani Porter to wierzchołek góry lodowej?

Skip to content