Aktualizacja strony została wstrzymana

III RP wkroczyła w „Erę Ciccioliny” – Mirosław Kokoszkiewicz

W państwie kontrolowanym przez mafię, różnego rodzaju obce lobby i agentury, nie może jednocześnie istnieć, co wydaje się zrozumiałe, zdrowa i silna demokracja. Istnienie obu tych stanów jednocześnie jest po prostu niemożliwe i wzajemnie się wyklucza.

Skoro górę biorą wymienione przeze mnie patologie, demokracja zaczyna przypominać kabaret i nabiera, dzięki celowemu zaprzęgnięciu do roboty odpowiednio zadaniowanych mediów, karykaturalnego i fasadowego wymiaru.

To, co dzieje się dzisiaj w Polsce zaczyna przypominać Włochy lat 70-tych i 80-tych.

Wtedy to, wielokrotny premier, Giulio Andreotti robił jeszcze w opinii światowej za wielkiego męża stanu i trzeba jeszcze było ładnych kilku lat zanim przedstawiono mu zarzuty korupcji, współpracy z sycylijska mafią i zlecenia zabójstwa dziennikarza. A tak na marginesie, ciekawe czy ten „wybitny” polityk nadal jest posiadaczem tytułów doktora honoris causa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego?

Drugi „mąż stanu” światowego formatu to Romano Prodi, były Przewodniczący Komisji Europejskiej w Brukseli, oskarżony później po latach o współpracę z KGB. Jako ciekawostkę warto przypomnieć, że to Prodi w 1978 roku wskazał miejsce ukrycia zwłok Aldo Moro, polityka zamordowanego przez Czerwone Brygady, organizację terrorystyczną finansowaną przez Kreml. Powoływał się on wówczas na „seans spirytystyczny”, podczas którego duchy wskazały mu owe miejsce. Dzisiaj możemy się łatwo domyślić skąd owe duchy przybyły do Kawalera Krzyża Wielkiego Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej nadanego mu w 1997 roku przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, zarejestrowanego jako TW „Alek”.  

Takim wymownym symbolem gnicia i karykaturalnego obrazu włoskiej demokracji stało się wybranie w 1985 roku do parlamentu z okręgu Lazio w Rzymie, Ilony Staller, aktorki występującej w „twardych” pornograficznych filmach pod pseudonimem „Cicciolina”. Zasłynęła ona później na międzynarodowej arenie nawoływaniem do wystąpienia Włoch z NATO oraz ofertą seksu skierowaną do Saddama Hussejna i Osamy bin Ladena.

Kiedy się później okazało, że ta emigrantka, córka węgierskiego dyplomaty, pracując wcześniej, jako pokojówka w jednym z luksusowych hoteli w Budapeszcie, była informatorką komunistycznych służb, co niektórym przestało to wszystko wydawać się już tak zabawne.

Robienie z demokracji swoistego talk show, czyli wesołej zabawy dla gawiedzi ma zawsze na celu odwrócenie uwagi od katastrofy i patologii, do jakiej doprowadzają państwo rządy mafii i obcej agentury.

Dlatego nie dziwi, że przed zbliżającymi się wyborami do polskiego parlamentu na listach pojawiają się absolwentki szkół tańca na rurze, mistrzynie fitness, a na oczach rozradowanego polskiego plebsu trwa spór o wyższości Krystiana Legierskiego nad Robertem Biedroniem.

Mamy również, jako kandydata/tkę, pierwszą osobę, która w Polsce operacyjnie zmieniła płeć zaś Waldemar Pawlak zwany przez niektórych „człowiekiem Gazpromu”, aby odwrócić uwagę od tych podejrzeń wciągnął na listę Władysława Kozakiewicza, który na olimpiadzie w Moskwie zrobił coś, czego Pawlak nie potrafi, czyli pokazał ruskim „wała”, w postaci słynnego „gestu Kozakiewicza” i to według Pawlaka powinno głupim Polakom wystarczyć.

Nie zabraknie również senatora w sukience, czy Zbycha Chlebowskiego. Odmeldował się również aferzysta Misiak. Parlament to takie „jezioro osobliwości”, w którym jak ryby w wodzie czują się różni komicy, sodomici, pragnący immunitetu aferzyści i komedianci. To prawdziwa współczesna polska arka gdzie nie zabraknie żadnego przedstawiciela miejscowej fauny nie wyłączając nawet płazów i gadów. Warto również odnotować, że słynnego agenta 07, Borewicza, ma zastąpić J-23, czyli Stanisław Mikulski, a z list PJN wystartuje ojciec „Dody”.

Ja doskonale rozumiem wszystkich tych moich rodaków, którzy wszelkie podejrzenia wobec rządzącej ekipy traktują, jako zwykłą złośliwość opozycji. Ja wiem, że wieszczenie, iż znajdujemy się na tonącym Titanicu i w miarę nabierania wody coraz głośniej i weselej przygrywają nam muzycy z Czerskiej i Wiertniczej, jest trudne do zaakceptowania.

Zawsze zwycięża wiara, że jesteśmy silni, zdrowi i wyjątkowi oraz czuwa nad nami wielki mąż opatrznościowy, polityczny samorodek i zbawca Tusk.

Medialne pranie mózgów musi odnosić przecież skutek. Po to w końcu cała ta propagandowa nawałnica jest robiona.

Jednak, aby się przekonać, że właśnie wkroczyliśmy w polski odpowiednik włoskiej ery „Ciccioliny” wystarczy mały eksperyment. Niech każdy na godzinkę wyłączy telewizor z logo TVN24 na ekranie, niech odłoży na chwilę na bok Gazetę Wyborczą i wyjdzie z domu.

Bardzo łatwo, nawet, jeżeli na niebie nie będzie słońca, możemy poczuć się jak w Italii czasów Prodiego i Andreottiego. Podczas gdy ze stron gazet i ekranów telewizora sączona jest narkoza, na ulicach bez żadnych problemów możemy zauważyć, że rządzi mafia.

Jeszcze nigdy w Polsce z taką łatwością nie można było na naszych ulicach nabyć alkoholu i papierosów bez akcyzy, przemycanych przez mafię czy produkowanych przez nią tu na miejscu. Jeszcze nigdy tak bezkarnie nie czuli się dealerzy narkotyków jak po zalegalizowaniu przez rząd Tuska możliwości posiadania przy sobie ich „niewielkiej” ilości. Zwłaszcza, że z hukiem rząd zlikwidował mafiosom konkurencję, jaką były legalnie sprzedawane dopalacze.

Warto w tym momencie zapytać gdzie jest państwo? Jest takie słabe, czy może współżyje w symbiozie z mafią? Czy to zwykła bezsilność czy ukartowana gra z wielkimi pieniędzmi w tle?

Włosi usłyszeli swego czasu prawidłową odpowiedź na te pytania.

Udzielili jej im dwaj sędziowie śledczy: Rocco Chinnici i Giovanni Falcone i obaj przepłacili to własnym życiem. Zdążyli jednak obnażyć także patologię we włoskim sądownictwie, prokuraturze i policji.

My niestety mamy tylko żałosnego Seremeta i kupę śmiechu z wszystkich tych publicystów, którzy wiązali z nim jakiekolwiek nadzieje. Bijąc się w pierś przyznam, że i ja sam popełniłem taki, z dzisiejszego punktu widzenia naiwny czy wręcz komiczny tekst.

Czy w kraju nad Wisłą, gdzie trup ścieli się gęsto, ma szanse pojawić się jakiś tutejszy sędzia Falcone czy Chinici?

Czy znajdzie się w Polsce ktoś, kto za Giovannim Falcone powtórzy jego motto zaczerpnięte ze sztuki „Juliusz Cezar” Szekspira?

„Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz”

Nie sądzę.

Przecież Polacy na własne oczy widzieli jak w pewnym hotelu w Warszawie minister polskiego rządu zachowywał się jak lokaj pewnego znanego biznesmena. Przecież ci sami Polacy słyszeli na własne uszy podczas obrad sejmowej komisji śledczej, zwanej orlenowską, jak drugi polski znany miliarder dogadywał się w Wiedniu z ruskim szpiegiem Ałganowem w sprawie zbycia Rosji Rafinerii Gdańskiej.

Cóż jeszcze więcej potrzebowałby średnio rozgarnięty obywatel III RP, aby zrozumieć, w co się gra w jego ojczyźnie i kto tu rozdaje karty?

Skoro do tępych umysłów nie docierają takie namacalne fakty, to obecny rząd już bez zbytnich ceregieli może sprzedać Lotos ruskim szachistom i na dodatek ukazać to gawiedzi w taki sposób, że słupki poparcia wzrosną. Telewizja Waltera stanie jak zawsze na wysokości zadania.

To, co kiedyś planowano zrobić zakulisowo i w wielkiej konspiracji przed opinią publiczną, dziś za Tuska można już przeprowadzać niemal jawnie.

Polacy zamiast dorośleć dziecinnieją, zamiast mądrzeć głupieją, stąd można śmiało już ogłosić nadejście polskiej wersji „ery Ciccioliny”.

Mirosław Kokoszkiewicz

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (34/2011)


Za: kokos26 blog | http://kokos.salon24.pl/336528,iii-rp-wkroczyla-w-ere-ciccioliny

Skip to content