Resort środowiska zakazał stawiania pasiek w Puszczy Białowieskiej, bo… pszczoły żądlą
Z Anatolem Filipczukiem, prezesem Stowarzyszenia Pszczelarzy Rejonu Puszczy Białowieskiej, rozmawia Adam Białous
Od kiedy istnieje zakaz ustawiania pasiek w Puszczy Białowieskiej?
– Od 10 lat. Jest to jeden z zakazów obowiązujących na terenie rezerwatów przyrody w Puszczy Białowieskiej. Nasze stowarzyszenie występuje co kilka lat z wnioskiem do ministerstwa, za pośrednictwem Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, o pozwolenie na ustawianie pasiek w rezerwatach. Do tej pory otrzymywaliśmy takie pozwolenia obowiązujące przez trzy lata. Ostatnie przestało obowiązywać w listopadzie 2010 roku. Przed tą datą wysłaliśmy prośbę o ponowne pozwolenie i do dziś nie mamy żadnej odpowiedzi. Nasze pismo utknęło gdzieś w GDOŚ. Dlatego napisałem skargę do Ministerstwa Środowiska. Po interwencji ministerstwa Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska poprosiła Dyrekcję Regionalną w Białymstoku o opinię w sprawie pozwolenia na ustawianie pasiek w rezerwatach. Dyrekcja Regionalna wydała opinię pozytywną, ale Ministerstwo Środowiska przez GDOŚ nie udzieliło nam pozwolenia do tej pory. Napisaliśmy więc skargę do premiera Donalda Tuska. Wysłaliśmy ją 1 sierpnia, za potwierdzeniem odbioru, do dziś nie mamy potwierdzenia odbioru naszego pisma. Fakt, że nie pozwala się nam ustawiać pasiek na terenach dzisiejszych rezerwatów przyrody, uważam za represyjne działania wobec nas. Nazwałbym to nawet prześladowaniem puszczańskich pszczelarzy. Ten, kto zna historię bartnictwa w Puszczy Białowieskiej, wie, że już kilkaset lat temu w miejscach, gdzie dziś są rezerwaty, stały barcie. To właśnie dzięki temu, że na tych puszczańskich obszarach pracowały pszczoły, zachowały one swój pierwotny charakter, co dało możliwość w czasach współczesnych utworzyć tu rezerwaty. Od stuleci bowiem było tak, że gdzie stały barcie, człowiek nie ścinał drzew, nie gospodarzył, bo tu gospodarzami były pszczoły. Nawet gdyby ktoś się ośmielił tu wjechać po drzewo wozem, to pszczoły zarówno gospodarza, jak i jego konia szybko by stąd przepędziły. Nawet dzikie zwierzęta nie wchodziły na tereny, gdzie były pasieki. Najwyżej zimą, kiedy pszczoły były w barciach czy ulach.
Jakie straty przynosi Państwu ten zakaz?
– Odpowiedź na to pytanie wymaga przedstawienia pewnych faktów. Otóż jako jedyni w kraju oferujemy miodowym smakoszom miód zwany „Lipiec Białowieski”. Pszczoły mogą go wytwarzać jedynie w Puszczy Białowieskiej, ponieważ pochodzi on z lipy drobnolistnej, która rośnie tylko tu. Możliwość produkowania tego miodu uzyskało jedynie kilku na ok. 60 członków naszego Stowarzyszenia Pszczelarzy Rejonu Puszczy Białowieskiej. Producentów tego miodu jest tak niewielu, ponieważ rygory, jakie obowiązują pszczelarzy, są bardzo surowe. „Lipiec Białowieski” trzeba wysłać do badania – oryginalny ma 25 proc. pyłku lipy drobnolistnej, a nie innych lip. Aby otrzymać certyfikat na produkcję „Lipca Białowieskiego” i móc go opieczętować oryginalną banderolą (jest ona specjalnie opracowana, znajduje się tylko na jednym dysku i tylko jeden człowiek ma dostęp do niego), trzeba spełnić m.in. bardzo ważny warunek – pasieki muszą być ustawione w Puszczy Białowieskiej. Należy to zrobić również w odpowiednim czasie – czyli w okresie kwitnienia lipy drobnolistnej. Ten okres już minął, a my do dziś nie mamy pozwolenia na ustawianie uli w rezerwatach, gdzie te lipy rosną. Ten sezon jest stracony nie tylko dla nas, ale i dla terenów puszczy objętych rezerwatem, gdzie pszczoły nie mogły zapylać roślin. Właśnie z tego powodu straty producentów „Lipca Białowieskiego” są znaczne. Całe szczęście, że w części Puszczy Białowieskiej gospodarzą jeszcze Lasy Państwowe, ponieważ ich szefostwo rozumie, że pszczoły w lesie są potrzebne, i nie robi nam żadnych problemów. Tam możemy ustawiać pasieki.
Resort przedstawił jakieś argumenty?
– Ministerstwo i międzynarodowe organizacje ekologiczne twierdzą, że działalność pszczelarzy i pszczół w rezerwatach szkodzi przyrodzie – bez żadnego racjonalnego udowadniania tej hipotezy. Dlatego uważam to za bezpodstawne oczernianie nas. Przecież nie jesteśmy w puszczy od dziś. Bartnicy, których osadzili w Puszczy Białowieskiej królowie, już od co najmniej 500 lat dbają o puszczę, bo przecież ona ich żywi. To między innymi dzięki ich staraniom Puszcza Białowieska jest dziś najcenniejszym przyrodniczo lasem Europy. A czym mogą się pochwalić Ministerstwo Środowiska i ekolodzy? Od kilkunastu lat przeprowadzają na puszczy eksperymenty, które polegają m.in. na hodowaniu w niej korników i wyganianiu pszczół, co prowadzi do dewastacji tego wspaniałego lasu. Źeby się o tym przekonać, wystarczy przyjechać do puszczy i obejrzeć jej obszary, gdzie oni „gospodarzą”. Płakać się chce, gdy się na to patrzy. Ofiarami tych niebezpiecznych eksperymentów jesteśmy również my – puszczańscy pszczelarze. Zakaz ustawiania pasiek w rezerwatach puszczy uważamy za represyjny. To nie jedyny przykład takiego stosunku ministerstwa do nas. Inny to likwidacja w Muzeum Przyrody Białowieskiego Parku Narodowego działu Bartnictwo i Pszczelarstwo Puszczańskie. Do tego jeszcze nie oddano nam eksponatów tego działu, które były tylko muzeum wypożyczone, a należą do naszych pszczelarskich rodów. Ministerstwo Środowiska w ostatnim czasie w sprawie Puszczy Białowieskiej wydaje tylko zakazy, za których skutki nie odpowiada. Dochodzi w tym do paradoksów. Resort mówi, że nie krzywdzi miejscowej ludności zakazami, bo może ona zbierać grzyby czy jagody w rezerwatach, a na tablicach umieszczonych przy rezerwatach jest wyraźny zakaz chodzenia po terenie rezerwatu. Więc jak zbierać grzyby? Czołgając się?
Ale ministerstwo podparło się ekspertyzami naukowymi.
– Rzeczywiście podpiera się takimi publikacjami naukowymi. Ale gdy się je czyta, od razu widać, że pisały je osoby niemające pojęcia ani o pszczołach, ani o puszczańskich bartnikach i ich działalności, którą prowadzą od kilkuset lat. Przytaczanie argumentów przeciwko obecności pszczół w lesie już samo w sobie jest dziwne i wbrew naturze. Bo przecież nawet dziecko wie, że pszczoły są pożyteczne, gdyż pomagają zapylać rośliny. W puszczy pomagają w ten sposób żyć drzewom i wszystkiemu, co rośnie niżej. Ale cóż powiedzieć o takim naukowcu, który w rozmowie ze mną mówi, że pszczoły w puszczy szkodzą, bo raz go tam „pogryzły”. Taka wypowiedź jasno świadczy, że ten człowiek nie ma pojęcia nawet o budowie anatomicznej pszczoły. Czy pszczoła ma zęby, żeby mogła kogoś ugryźć? Może najwyżej użądlić. A z drugiej strony skoro pewna grupa naukowców i ekologów przy wsparciu Ministerstwa Środowiska robi wszystko, aby człowieka z Puszczy Białowieskiej usunąć, więc kogo te pszczoły mają żądlić? Dzisiaj cały świat walczy o pszczoły. Nauka mówi, że dzięki ich działalności zapylanych jest 85 proc. roślin żyjących na Ziemi. Rośliny niezapylone giną. A u nas ministerstwo robi odwrotnie – walczy z obecnością pszczół w puszczy. Wygania je z jej najcenniejszych obszarów objętych rezerwatem. Mam nadzieję, że urzędnicy jednak się opamiętają i zniosą ten szkodliwy dla przyrody i człowieka zakaz. Źal, że niczego się nie nauczyli z doświadczeń, jakie już mają. Przecież najpierw wygonili owce z hal, a teraz proszą górali, żeby wracali z nimi na hale, bo bez nich górska przyroda ginie. Potem wygonili kosiarzy z nadbiebrzańskich łąk, teraz proszą i wiele im płacą, żeby tylko wrócili i kosili, bo rzadkie ptaki nie mogą żyć na zarośniętych bagiennych łąkach i giną. O to samo będą niebawem prosić pszczelarzy – tylko ile Puszczy Białowieskiej do tej pory zginie? Najstraszniejsze jest to, że te wszystkie błędne decyzje wydawano, podpierając się ekspertyzami wykonanymi przez osoby z tytułami naukowymi. Czy nie należałoby ich z tego rozliczyć?
Odwiedzają nas ekipy przyrodników i filmowców z całego świata, aby zobaczyć, jak nasze pszczoły pięknie i pożytecznie pracują w puszczy. Nie tak dawno gościliśmy w naszym związku pszczelarskim ekipę filmowców z Austrii. Nakręciła ona wspaniały film o pasiekach w puszczy, tam gdzie Lasy Państwowe pozwalają, by one stały. Filmowali również wszystkie nasze zabiegi pszczelarskie. Byli zachwyceni. Szczególnie odmianą pszczół, która istnieje tylko w Puszczy Białowieskiej, tzw. borówką. Cały świat docenia naszą pszczelarską służbę i nasze pszczoły, tylko nie nasze władze.
Dziękuję za rozmowę.