Aktualizacja strony została wstrzymana

Obsesje i ignorancja Cezarego Michalskiego – Tomasz Terlikowski

Cezary Michalski od jakiegoś czasu zachowuje się tak, jakby tkwił w fazie manii. Wszystko kojarzy mu się ze Smoleńskiem. A każdy spór czy polemikę wewnątrz Kościoła interpretuje w absurdalnych kategoriach sporu między ortodoksją a herezją smoleńską.

I nie inaczej jest z najnowszym tekstem Michalskiego do „Newsweeka” pod zabawnym tytułem: „Ile dywizji ma Terlikowski”. Artykuł ten w całości poświęcony jest pokazaniu, jak wielkim zagrożeniem dla Kościoła jestem, i dlaczego kardynał Stanisław Dziwisz musiał mnie przywołać do porządku. Wszystko zaś podane w dowodzący totalnej ignorancji w sprawach religijnych i bełkotliwym sosie pseudointelektualnych rozważań Michalskiego.

Tak, wiem, że to ostra ocena. Ale niestety prawdziwa. Zacznijmy od terminologii. Otóż, z jakichś powodów Michalski moje poglądy określa mianem „herezji smoleńskiej”. Termin herezja ma zaś bardzo konkretne znaczenie, czyli negacji jednego z dogmatów nauczanych przez Kościół. Chciałbym zatem zadać publicyście „Krytyki Politycznej” proste pytanie, jakie to dogmaty są przeze mnie negowane? A jeśli żadne, to dlaczego określa mnie (i nie tylko mnie, ale też niemałą część Kościoła w Polsce) mianem heretyka? Czy dlatego, że nie zgadzam się z ortodoksją nauczaną na Czerskiej?

To kwestia pierwsza. Ale są też następne. Otóż jednym z dowodów na to, że jestem heretykiem mają być moje teksty, w których odczytywałem katastrofę smoleńską jako znak (znak, a nie jak kłamliwie stwierdza Michalski karę za grzechy). To zaś dla Michalskiego jest całkowicie niedopuszczalne, i dowodzi heretyckości. Problem polega tylko na tym, że czytanie „znaków czasu” – to jedno z zadań, jakie postawił przed katolikami Sobór Watykański II. Czy on też, zdaniem Michalskiego, zalicza się do „herezji smoleńskiej”. Oczywiście można nie zgadzać się z moją interpretacją katastrofy, ale trudno odmówić mi, jako chrześcijaninowi prawa do odczytywania jego sensu.

I wreszcie zabawnie brzmią zapewnienia Michalskiego o tym, że wraz z ks. Natankiem i ojcem Rydzykiem zaliczam się do grupy heretyków smoleńskich, i że ks. Natanek zgrabnie podłącza się pod tą herezję. Brzmi to zabawnie, bo dowodzi, absolutnej niewiedzy Cezarego. Gdyby choć spróbował on zapoznać się z poglądami ks. Natanka, a nie interpretować wszystko przez jedną kategorię herezji smoleńskiej, to wiedziałby, że Lech Kaczyński w ogóle nie zalicza się do bohaterów ks. Natanka, a katastrofa u niego jest właśnie karą dla Kaczyńskiego za to, że nie chciał on intronizacji Chrystusa na Króla Polski. Co to ma wspólnego z „herezją smoleńską”, Jarosławem Kaczyńskim i Prawem i Sprawiedliwością doprawdy trudno zgadnąć. A żeby ten związek uchwycić trzeba mieć intelekt na miarę Michalskiego.

Tyle o ignorancji. Ale jest też w tym tekście niemało insynuacji czy zwyczajnych kłamstw. Otóż całkowicie świadomie Michalski pomija cały kontekst sporu z kardynałem Dziwiszem. Z jego tekstu wynika, że jego początkiem jest artykuł wspierający księdza Natanka. Problem polega tylko na tym, że w tekście, o którym mowa bardzo ostro krytykowałem tego duchownego. Jest wprawdzie faktem, że dostrzegam w jego posłudze istotne wartości, i nie zgadzam się, by dyskredytować go prostym określeniem jako wariata. Ale to jeszcze nie oznacza, że się z nim zgadzam. I każdy, kto tamten tekst przeczytał ma tego świadomość. Każdy, poza Michalskim, który jakoś tego nie dostrzegł, bo tak zajęty był poszukiwaniem herezji smoleńskiej, w tekście, w którym o Smoleńsku mowy nie było.

Paskudną insynuacją jest również sugerowanie, że podpisałbym się pod twierdzeniem o tym, że arcybiskup Józef Źyciński wyje w piekle. Nigdy nic takiego nie twierdziłem, a choć za życia metropolity lubelskiego często z nim polemizowałem, to nigdy po jego śmierci nie sugerowałem nic, co mogłoby skłaniać kogokolwiek do takich wniosków. A powód jest bardzo prosty. Otóż, jako katolik wiem, że Kościół nigdy nie „skazuje” nikogo na piekło, i zawsze wzywa do modlitwy o miłosierdzie i życie wieczne dla zmarłego. Każdego!

I jeszcze na koniec trudno nie dostrzec, że tak kłamstwa jak i obsesje Michalskiego zmierzają w jednym kierunku. Chodzi w nich o to, by przekonać ludzi, że największym zagrożeniem dla polskiego Kościoła są ludzie, którzy dość konserwatywnie i tradycyjnie spoglądają na kwestie polityczne i religijne. Ci, którzy chcą ewangelizacji Europy, odczytywania znaków czasu (także dramatycznych, takich jak katastrofa smoleńska), mocnego zaangażowania mają być głównymi wrogami już nie tylko państwa, ale także Kościoła. Jego głównymi przyjaciółmi mają być zaś oczywiście publicyści „Krytyki Politycznej”, którzy uszyliby katolicyzm na miarę naszych czasów. Problem w tym, że wtedy już nikt nie chciałby chodzić do świątyń.

Tomasz P. Terlikowski

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/terlikowski:_obsesje_i_ignorancja_cezarego_michalskiego_14995/ | Terlikowski: Obsesje i ignorancja Cezarego Michalskiego

Skip to content