Aktualizacja strony została wstrzymana

Zamiast specpułku – najemnicy – Paweł Soloch

Siła bojowa Wojska Polskiego nie może być zastąpiona przez „zasoby zewnętrzne” w postaci coraz bardziej wydmuszkowatego NATO i bliżej nieokreślonej soft power Unii Europejskiej.

Premier, likwidując pułk specjalny, będący istotnym elementem bezpieczeństwa państwa, i przerzucając jego zadania na firmy zewnętrzne typu LOT, zastosował znaną w biznesie procedurę outsourcingu, polegającą na korzystaniu w działalności firmy z tzw. zasobów zewnętrznych. Niezależnie od wynikających z tego prawdziwych czy pozornych oszczędności, najniebezpieczniejsze jest rozciągnięcie tej praktyki na całość kwestii bezpieczeństwa kraju. Teoria Henry´ego Forda, tak skuteczna w biznesie, zawodzi zupełnie w stosunku do funkcji pełnionych przez państwo.

Interesujące jest to, że decyzja zapadła wbrew konkluzjom zawartym w raportach przygotowanych przez ośrodki obecnych władz Polski: prezydenckiego (raport Biura Bezpieczeństwa Narodowego z października 2010 r.) i rządowego (raport komisji Jerzego Millera). W obu raportach mowa jest nie o likwidacji 36. SPLT, ale o przeprowadzeniu koniecznych reform, dla których podstawą powinien być zakup nowych samolotów. Raport BBN stwierdza wprost, że podmiotem odpowiedzialnym za transport powietrzny VIP-ów powinna być jednostka wojskowa, a nie podmiot cywilny. Za takim wariantem w toku prac nad raportem opowiedziały się w zasadzie „wszystkie konsultowane instytucje i zdecydowana większość ekspertów”. Dalej ten sam raport stwierdza, że powierzenie tego rodzaju zadań „wynika z konieczności zapewnienia potrzebnej na co dzień, ale przede wszystkim nieodzownej w sytuacjach szczególnych zagrożeń (w razie kryzysu i wojny), mobilności powietrznej i stabilności systemu kierowania państwem”. Próbkę skutków wykonywania przelotów przedstawicieli najwyższych władz państwa przez „podmiot cywilny” mogliśmy obserwować w 2008 roku. Wtedy to, realizując wyborcze hasło „taniego państwa”, premier Tusk poleciał rejsowym lotem do Nowego Jorku. Fałszywy (na szczęście) alarm bombowy spowodował, że już po wylądowaniu przetrzymano na pokładzie samolotu Bogu ducha winnych pasażerów, przypadkowo odbywających podróż z szefem polskiego rządu.

Misje specjalne poza armią?
Oprócz lotów na zwykłe lotniska pasażerskie sytuacja może obligować przedstawicieli państwa do lotu na lotniska „niepewne”, w miejsca, gdzie mamy do czynienia z warunkami będącymi konsekwencją sytuacji kryzysowej lub wojny. Do pewnego stopnia z taką sytuacją miała do czynienia delegacja polska z Lechem Wałęsą, odwiedzająca w kwietniu ogarniętą niepokojami Tunezję. Trzeba przy tym pamiętać, że 36. SPLT, podobnie jak istniejące w większości rozwiniętych państw specjalne jednostki lotnicze, oprócz przewozu VIP wykonywał szereg innych zadań niewykonywanych przez lotnictwo cywilne. Do takich należy chociażby transport osób wykonujących misje związane z bezpieczeństwem państwa lub przewóz przesyłek specjalnego znaczenia. Bardzo ważnym zadaniem jest ewakuacja obywateli z terenów zagrożonych walkami lub katastrofą. Najbardziej spektakularną tego rodzaju akcją przeprowadzoną w ostatnich latach przez lotnictwo wojskowe była ewakuacja w 2006 roku kilkuset osób (obywateli polskich, ich rodzin oraz innych obcokrajowców) z ogarniętego wojną Libanu. Odrębny rozdział stanowi uczestnictwo 36. SPLT w misjach pomocy humanitarnej (transport szpitala polowego po trzęsieniach ziemi w Indonezji w 2006 roku, pomoc dla Haiti w 2010 roku), które obok podstawowego znaczenia, jakie ma niesienie pomocy potrzebującym, ma również znaczenie dla budowy wizerunku Polski jako państwa dostatecznie silnego i sprawnego do udzielania pomocy innym narodom. Ani premier, ani nowy minister obrony nie wskazali, czy i w jaki sposób powyższe zadania będą wykonywane „zasobami zewnętrznymi”, czyli poza armią.

Strażnicy czy poczciwi dozorcy
Zastosowanie outsourcingu do wykonywania zadań i czynności przypisanych wojsku może pociągać za sobą groteskowo groźne konsekwencje. Za przykład może służyć masowy atak biegunki, na który pod koniec 2009 r. cierpieli żołnierze superelitarnego GROM, który sparaliżował funkcjonowanie jednostki na kilkadziesiąt godzin. Przyczyną było zatrucie potrawką mięsną w sosie chrzanowym dostarczoną w ramach outsourcingu przez zewnętrzną firmę, gdyż własna, wojskowa kuchnia GROM została zlikwidowana. Podobnie groteskowo brzmią informacje o outsourcingu w postaci wynajmowania w prywatnych strzelnicach miejsc do ćwiczeń strzeleckich czy wynajmowania prywatnych firm do ochrony obiektów wojskowych. Firmom tym daleko do standardów, jakie reprezentują wykonujące podobne zadania mocno zakorzenione w systemie bezpieczeństwa państwa firmy amerykańskie. W Polsce strażnicy zastępujący w ramach outsourcingu żołnierzy na ogół bardziej przypominają poczciwych dozorców na parkingach niż byłych komandosów zatrudnianych przez amerykańską agencję Blackwater.
Filozofia outsourcingu rozciągana jest i na inne obszary związane z rządzeniem państwem. Oto na przykład ogólnopolska (bo dotycząca wszystkich rodziców w kraju) kwestia opłat za zapewnienie opieki przedszkolnej po zrzuceniu jej na samorządy przestaje być problemem całego państwa. Zostaje zamieniona na serię lokalnych napięć między niezdolnymi do wnoszenia podwyższonych opłat rodzicami a pozbawionymi wsparcia władz centralnych samorządami.
Zła kondycja 36. SPLT i towarzyszące jej nieprawidłowości są odbiciem złej kondycji innych rodzajów Sił Zbrojnych, a szerzej – struktur państwa, zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa. Likwidacja pułku i zapowiedź wyprowadzenia z wojska wykonywanych przezeń zadań tylko pozornie uwalnia rząd od problemów związanych z ich realizacją, które z tak tragiczną siłą ujawniły się po katastrofie smoleńskiej. W rzeczywistości państwo nie może pozbyć się wykonywania przypisanych mu z natury obowiązków, likwidując (bez alternatywy) struktury odpowiedzialne za ich realizację.

Państwo to nie firma
Wielki praktyk outsourcingu Henry Ford tak opisywał działanie tej procedury: „Jeśli jest coś, czego nie potrafimy zrobić wydajniej, taniej i lepiej niż konkurenci, nie ma sensu, żebyśmy to robili i powinniśmy zatrudnić do wykonania tej pracy kogoś, kto zrobi to lepiej niż my”. W świetle powyższego można mieć wątpliwości, czy leasing i eksploatacja embraerów jest wydajniejsza, tańsza i lepsza niż zakup nowych samolotów w ramach zreformowanej specjednostki lotniczej, podobnie jak rozmaite usługi świadczone dla wojska przez zewnętrzne firmy. Ale niezależnie od prawdziwych czy pozornych oszczędności, wynikających z korzystania z „zasobów zewnętrznych”, najniebezpieczniejsze jest rozciągnięcie praktyki outsourcingu na całość kwestii bezpieczeństwa kraju. Przy postępującej likwidacji siły bojowej Wojska Polskiego wyraża się to w przekonaniu, że może być ona zastąpiona przez „zasoby zewnętrzne” w postaci coraz bardziej wydmuszkowatego NATO i bliżej nieokreślonej soft power Unii Europejskiej.
Tymczasem filozofia Henry´ego Forda, tak skuteczna w biznesie, zawodzi zupełnie w stosunku do funkcji pełnionych przez państwo, które – o czym wiemy już co najmniej od czasów Maxa Webera – nie jest i nigdy nie będzie nastawioną na zysk firmą. Zadania państwa – w tym kluczowe, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa jego obywatelom – nie mogą podlegać outsourcingowi na rzecz innego państwa, gdyż zawsze przynosi to skutki podobne do tego, jakie przyniósł dokonany na rzecz Rosji outsourcing dochodzenia w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Paweł Soloch


Autor w latach 2005-2007 był wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji, szefem Obrony Cywilnej Kraju, do lipca 2010 r. jako doradca szefa BBN był koordynatorem zespołu przygotowującym raport w sprawie bezpieczeństwa lotów VIP (wersję ostateczną przygotował zespół w nowym składzie), obecnie ekspert Instytutu Sobieskiego.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 11 sierpnia 2011, Nr 186 (4117) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110811&typ=my&id=my07.txt

Skip to content