Niektórzy mówią, ze powstanie warszawskie było błędem, wręcz szaleństwem, że nie warto było się zrywać, bo nie było szans na zwycięstwo i dwieście tysięcy ludzi niepotrzebnie zginęło, a z miasta została kupa gruzów.
No cóż, gdyby pójść konsekwentnie w tym kierunku myślenia, to w zasadzie każda obrona była z gruntu niesłuszna.
Czy warto było się bronić w 1939 roku, skoro Niemcy mieli tak wielka nad nami przewagę? Czy warto było siedem dni bronić Westerplatte, mając karabiny przeciw potężnym armatom pancernika „Schleswig-Holstein”? Czy był sens wykrwawiać się nad Bzurą, albo trzy tygodnie bronić oblężonej Warszawy, masakrowanej przez niemiecką artylerię i lotnictwo?
Czy zamiast kulami nie lepiej było przywitać Niemców kwiatami, radośnie oddać im pod kontrolę całe państwo, kolaborować, posłusznie wyłapać i oddać w ich ręce wszystkich Żydów, jak to zobił na przykład kolaboracyjny rząd francuski?
Czy warto było organizować partyzantkę, wysadzać niemieckie pociągi, wrzucać granaty do Cafe Clubu, zasadzać się w Alejach Ujazdowskich na Kutscherę?? Niemcy w odwecie zabili przecież tysiące ludzi, setki wsi wymordowali i puścili z dymem za pomaganie partyzantom.
Albo te siły zbrojne na zachodzie – po co tyle żołnierskiej krwi przelanej pod Tobrukiem, Monte Casino – czyżby alianci bez nas by sobie nie poradzili? Anglicy zresztą olali potem naszych żołnierzy i ch krwawy trud.
Dzięki Bogu, że Polacy nie zastanawiali się wtedy, czy warto, bo wiedzieli, że trzeba. Dzięki Bogu, że ich myślenie było proste – jeśli w nasze granice wdziera się wróg, to trzeba się z nim bić i starać się go wypędzić. Nawet komunizujący Broniewski nie miał wątpliwości – bagnet na broń, trzeba krwi!
Dzięki temu dziś istniejemy jako naród i mamy własne państwo. Gdyby oni się zastanawiali, czy warto się bić, czy może, jak w piosence – jedno co warto, to upić się warto – dziś nie byłoby polskiego państwa, a może i polskiego narodu. Wszak niemiecki plan był jasny – za pięć lat ma tu nie być ani jednego Żyda, za pięćdziesiąt ani jednego Polaka.
Nie było wtedy innego wyboru, niż walka. Zresztą sprawdzone to zostało na wschodzie – dyspozycja Naczelnego Wodza, by z Sowietami nie walczyć, nie uchroniła nas przed Katyniem.
A zatem chwała powstańcom, chwała żołnierzom i ich dowódcom, chwała cywilnej ludności Warszawy, chwała wszystkim, którzy nie szczędzili krwi dla Ojczyzny.
I oby ich los był ostatnim takim krwawym doświadczeniem.
Janusz Wojciechowski